Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

!50!Morro

Jeny. Co tu się dziś dzieje ja się pytam?!

Jedni się kłócą na okrągło, albo krzyczą, a później są parą. Pogubiłem się w tym, ale z tego co widzę to w jedną noc porobiło się tyle par, że aż nawet Carlos się zaskoczył, kiedy wszystkie pary złapały się za ręce. Tylko Lydia z Ryan'a nie trzymali się za ręce, ale stykali się ramionami. Dodatkowo Uraraka i Tsuyu też trzymały się za ręce, a Mina i Kirishima nadal szli za Denki gadając mu o tym że ma im powiedzieć o swoim chłopaku, co widocznie wkurzało chłopaka. Nie dziwię mu się. Też bym był zły, gdyby ktoś mi tak ciagl i nad uchem smencił.

- Co tam krasnali?- jak na zawołanie obok mnie pojawił się Hanryk. Spojrzałem na niego z pod byka i prychnął.- No weź Morro, a gdzie twój kochaś?

- Kto?- zmarszczyłem brwi, udając, że nie wiem o kogo mu chodzi, ale doskonale wiem o kim mowa i odruchowo spojrzałem w tamtą stronę. Sam właśnie gadał o dziwo z Bakugo, który jak na jego limit był spokojny i zaciekawiony rozmową. Ciekawe o co chodzi.

- Nawet kłamać nie umiesz, wiesz?- zaśmiał się brązowooki na co z zamachu wywaliłem mu z łokcia pod żebra i natychmiast uśmiech mu z twarzy zszedł.- Za co to?

-Za twój debilizm.- syknąłem i jeszcze raz mu jebnąłem w to samo miejsce.- A to za to co żeś wczoraj odwalił.

-Czyli wiesz? Wszyscy wiedzą?-zapytał z przekąsem i wywrócił oczami.

-Nie wszyscy, ale i tak z ciebie niezł...- zacząłem.

- Niezłe cicho.- dokończył za mnie i przeczesał włosy rękę, a ja idąc trochę przed nim naciągnąłem gałąź, która jebneły mu prosto w ten krzywy ryj.- Osz ty...- wypluł liścia.- Nie żyjesz!

Poznałem zaskoczony, kiedy rzucił się na mnie i zacząłem uciskać. Biegałem pomiędzy innymi i mruczałem przeprosiny.

- Nie biegnij tam, bo tam jest...!-zaczęła Miną, ale ja przedzierając się przez gałęzie, nagle straciłem gruny pod nogami.

Poznałem jak by samochód chamował i runąłem w dół. Teraz mówią, że jest tu rzeka jakieś 400 metrów w dziurze i mod obok? Jak przeżyje to im wygarne. Zaskoczenie ogarnęło moje ciało jak i przerażenie i nie byle w stanie stworzyć swojego smoka. Czekałem tylko na zderzenie z wodą, ale nagle poczułem czyjeś ramiona w okół siebie i przyciskające do siebie. Mocniej zacisnąłem powieki. Przez chwilę moim ciałem ogarnął chłód, jak bym wskoczył do lodówki, a potem coś mną wstrząsnęło i poczułem ciepło na plecach.

Otworzyłem powoli powieki i oniemiałem. Normalnie zesztywniałem. Sam patrzył na mnie troskliwie i nadal mnie do siebie przytulał na co się zarumieniłem. Objąłem go lekko w okół szyi, nadal lekko oszołomiony.

Jego serce biło szybko, a oddech był lekko przyspieszony, dodatkowo jego mięśnie były napięte. Musiał dużo energii zburzyć i to co zrobił.

Odsunąłem się od niego, kiedy swoje dłonie ulokował na dole moich pleców. Ręce delikatnie położyłem na jego policzkach i postarałem je.

Patrząc w jego oczy lekko zacząłem się nachylać i już miałem złączyć nasze usta, kiedy ktoś wparował z krzaków z głośnym krzykiem.

- Żyjecie!- krzyknął Cameron, a ja jak torpeda wystrzeliłem jak najdalej od ciemnowłosego, bo po chwili reszta też stanęła na wprost nas. - Um..

- Wszystko jest okej.- Sam powiedział radośnie i wstał otrzepując swoje spodnie z piasku i podał mi dłoń, która przyjąłem natychmiast.

- Boże, ale wy jesteście głupi!- Miną pisnęła i przytuliła mnie mocno.- Jesteś głupi.

-Sorry.- rzekłem i podrapałem się po karku zmieszany.- Ale to wina Henryka!

- Co?!- krzyknął, kiedy wszyscy spojrzeli na niego z pretensjami.- Jak to moja wina!? Sam żeś tam wpadł!

- Ale przez ciebie!- odkrzyknąłem, kiedy chłopak podszedł do mnie szybko.

- Weź nie pierdol, bo..!- warknął, a w jego oczach oprócz rozbawionych iskierek był też ten zły blask na co się lekko przeraziłem.

Henryk potrafi być i zabawny i na okrągło jest wesoły i to taki klaun i teraz widząc ten blask, ciągnąłem się o krok do tyłu.

- Ej!- usłyszałem za placami i zderzyłem się z czyjąś kładka piersiową, albo raczej Sam'a.- Spokój.

- Bo co?- syknąłem na niego już widocznie zły blondyn.

- Bo ci jębne w ten pusty łeb?- powiedział ciemnowłosy i objął mnie w pasie.

Spojrzałem na bok szukając pomocy z czyjeś strony, ale jedyne co zobaczyłem to zaciekawionego spojrzenia i to jak Uraraka i Tsuyu jedzą ciastka szepcząc miedzy sobą cicho.

- Sorki za spóźnienie, ale..!- Deku nagle wbiegł na polanę, a widząc nas lekko się zdziwił, później zamrugał kilkukrotnie oczami i upadł na ziemie jak belka.

- Izuku!- krzyknął Denki i reszta podbiegła do niego, ja w sumie też. Zostawiłem zaskakując tych głupich napuszonych jak indyki matołków i podeszłam szybko do nieprzytomnego chłopaka.

Nikt nie zdążył się odezwać, bo Todoroki wparował między nas i wziął głową chłopaka na swoje kolana. Spojrzał na nas groźnie.

- Padł sam z siebie.- powiedział zmartwiony Kirishima, na co Bakugo prychnął pod nosem.

Dwukolorowowłosy poklepał go po policzku lekko, ale nie uzyskał żadnej reakcji z strony zielonowłosego.

- Mam dziwne wrażenie, że trzeba spojrzeć tu.- Rebeka mruknęła, będą wyjątkowo blada jak nawet na nią.

Przyłożyła rękę na jego podbrzuszu i mogłem nawet zobaczyć jak po jej ciele przechodzą dreszcze. Spojrzałem na nią zaniepokojony. Todoroki podniósł jego koszulkę, a jego oczy otworzyły się szeroko, kiedy ukazały się nam cztery wąskie i dość długie szramy jak po pazurach.

- Boże, co to jest?- Cameron wykrztusił.

- Jak mu pomóc?- Leo powiedziała spanikowany.

- Z powrotem do hotelu.- Ryan oznajmił, a inni jak zombi wstali i pognali do wyznaczonego miejsca.

Zostałem lekko z tyłu i obserwowałem resztę, lekko zaskoczony. Todoroki niósł Izuku, a reszta pędziła za nimi jak psy po mięso.

Tylko Rebeka szła wolniej, aż w końcu się zatrzymała i nagle padła na kolana i zacisnęła pięści, a z jej oczu poleciały łzy. Szybko do niej podbiegłem, ale zatrzymałem się gwałtownie, kiedy z jej oczy błysnęło jasne światło, a ja padłem na trawę zaskoczony i lekko oszołomiony.

- Ej! Morro!- usłyszałem jak za mgłą głos zmartwionego Gabriela. - Wszytko okej?

YYYYYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro