!39!Carlos
Ten cały lot w nieznane minął mi dość szybko, bo to albo całowałem Austin'a, albo go wkurzałem i drażniłem. W pewnym momencie nawet zagroził się, że przesiądzie. Wygląda tak słodko jak jest wkurzony na mnie. Po wysiadce wszyscy zgromadziliśmy się przy miejscu odbioru bagaży i szybko się ulotniliśmy po odbiorze ich.
Po wyjściu na zewnątrz Rebeka nabrała mocno powietrza do płuc i skrzywiła się. Mruknęła coś pod nosem na temat choroby morskiej i ruszyła przodem, zgrabnie omijała przeszkody na chodniku i maszerowała na pory. Ludzie których po drodze mijaliśmy patrzyli na nas zdziwieni, kiedy brunetka mamrocząc jak chora na głowę wręcz biegła z plecakiem w ręce, a my za nią szliśmy jak cienie. W PEWNYCH MOMENTACH TO MY NAWET JĄ ZGUBILIŚMY!
-Daleko jeszcze?- jęknął Austin.
-Nie wiem!- brunetka huknęła i zniknęła za zakrętem, a potem było można jednie usłyszeć głośne HLUP!
Jak o pierwszy dotarł tam Taylor i stanął zdziwiony, a my obok niego. Stanęliśmy w równym rzędzie w linii prostej na krawędzi mola. Patrzeliśmy na Rebeką która nieumiejętnie machała rękoma i wyglądała na oburzoną.
-Wiem, że się na mnie patrzycie.- fuknęła i złapała głęboki oddech.- Niech ktoś mi pomoże.
Nagle znikąd pojawił się jakiś różowy sznur i oplótł brunetkę w pasie, wyciągając w wody, a ona głośno pisnęła, kiedy to mocno nią szarpnęła. Nikt z nas nie potrafił się ruszyć. Patrzyliśmy jak Rebeka staję od nas na pomoście jakieś 10 metrów cała mokra z szokiem na twarzy. Te różowe coś puściło sią i zwinęło się.
-Nie ma co co . Kum.- odwróciłem się gwałtownie i krzyknąłem, bo za mną stała dziewczyna.
Miała ciemnozielone włosy do bioder, czarne duże oczy i była dość niska, jednak wyglądała jakoś dziwnie. Tak wyjątkowo i niespotykanie.
-Boże dziewczyno. Nie strasz mnie tak.- mruknąłem łapiąc się za serce i stanąłem obok Austina lapiąc go za rękę.
-Przepraszam.- mruknęła.- Musisz uważać, bo jak byś siedziała w tej wodzie dłużej zapewne dopadły by cię rekin, ostatnio lubią tutaj polować. Kum.
-Dziękuję ci.- Rebeka skinęła głową, widocznie nie za bardzo orientuję się o co chodzi. - Jestem Rebeka, a to reszta.- wskazała na nas ręką.
-Piękne opisanie.- Henryk skomentował.
-Nazywam się Tsuyu Asui. Mówcie mi Tsuyu. Kum.- odrzekła.- Co was sprowadza tutaj?
-Nie wiemy dokładnie.- odpowiedziała Lydia.- Rebeka jest naszą przewodniczką.
Tsuyu podeszła do niej i uważnie się przyjrzała. Na chwilę wyglądała na zaskoczoną, a potem na zdezorientowanie. Nikt się nie odezwał przez chwilę.
-Wiesz może co wyciągnęło ją z wody, bo to..- zaczął niepewnie Morro.
Był nie dość, że obrzydliwe to straszne.
-Mój język.- odpowiedziała.- Moją mocą są umiejętności żaby. Kum.
-Ciekawie.- powiedział Gabriel i dopiero teraz od początku naszego wyjścia z samolotu na niego spojrzałem.
Oł. Rudowłosy miał na plecach dwa plecaki. Swój i Cameron'a, który smacznie sobie spał w jego ramionach, przytulając się do niego, bo Gabriel trzymał go pod udami. Lydia chyba teraz też to dostrzegła, bo jej oczy mogły go zasztyletować.
-Chcę iść tam.- brunetka wskazała na wodę i jestem pewny, że ona mówi poważnie
-Na wyspę dzikich lasów?- zdziwiła się dziewczyna, a nasza przyjaciółka pokiwała szybko głową.- Żadna łódź tam nie pływa w tym miesiącach, ale znam jednego, który mógłby was podrzucić.
LYDIA
Zdezorientowanie.
To jedyne co czułam o wylądowaniu samolotu. Biegamy jak karaluchy na tej wyssie, nie znając głównego celi i do tego, poznaliśmy dziewczynę żabę, która prowadzi nas do swojego przyjaciela, który ma nas podrzucić na wyspę " dzikich lasów". Normalnie piękniej być nie może, nie zaraz może. Mój brat śpi na rękach Gabriel'a, który przez ostatnie tygodnie miał go gdzieś i niby teraz się nagle obudził.
Szliśmy na Tsuyu uliczkami, aż w końcu zatrzymała się pod dość dużym budynkiem. Wyglądał jak centrum karne.
-To internat do nas do szkoły. Kum.- odpowiedziała i weszła, a my za nią.
Korytarze były szerokie i ładne. Minęliśmy dobrze wyposażoną kuchnię weszliśmy do salonu gdzie siedziały dwie dziewczyny i chłopak. Jedną już gdzieś widziałam, chyba. Druga za to miała czarne włosy złapane w wysoką kitkę oraz ciemne oczy. A chłopak miał blond włosy z czarnę błyskawicą.
-Cześć wam.- powiedziała nasza przewodniczka.
-Cześć, a kto to?- zapytała się ciemnowłosa.
-O nich nam mówiłam właśnie.- brązowowłosa powiedziała entuzjastycznie.- Ale co wy tu robicie?
-Szukamy Kirishimy.- odpowiedziała i usiadła na dość sporym tapczanie, który był na środku salonu, na przeciw ogromnego telewizora. -Chcą się dostać do dzikich lasów.
-Uu ciekawie, a po co?- zapytał blondyn.-A tak w ogóle jestem Denki.
-A trzeba mieć powód?- Rebeka zaszczekała zębami.- Może ma ktoś bluzę, czy suche ciuchy przy ręce?
-Ja ci dam.-od razu uradowała się ciemnowłosa.- A tak w ogóle jestem Momo.
-Rebeka.- odpowiedziała zanim została pociągnięta na kolejny korytarz.
-Czyli życie wam niemiłe, że tam chcecie iść?- zaśmiał się Denki i wygodniej rozsiadł.
-To znaczy?- zapytał Ryan i usiadł obok niego.
Spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam i usiadłam obok niego.
-Nie starasz ich.- skarciła go żaba, na co on podniósł ręce w geście ochrony.- Idę po Kirishime.
-Uważaj jest z Bakugo. Pogryzie cię!-krzyknął za nią chłopak, a my spojrzeliśmy na niego zdziwieni.- Bokugo jest specyficzny. Dla Kiriego jest miły i kochany, a nas próbuje zabić i się drze nie ważne o co. Będziecie musieli się przyzwyczaić, a po za tym między nimi jest chemia, ale oni tego nie widzą.
-My mamy podobnie.-odrzekłam szybko przypominając sobie scenę z Leo i Dorianem w głównym świetle.
-A tak właściwie co jest na tej wyspie?- zapytał Carlos i usiadł obok chłopaka. Podali sobie ręce i białowłosy przedstawił się.
-Lasy dziki jak wskazuję nazwa. Białe plaże i wile drzew owocowych i do tego nasze domki wypadowe.- odrzekł blondyn.
-Czyli ezotycznie.- odparł Henryk i uśmiechnął się do brunetki. Witam damę Ochaco.
-Witam pazia Henryka.- zaśmiała się.
Gadaliśmy z nimi chwilę, aż nie przerwało nam trzaśnięcie drzwiami. Krzyki było chyba słyszeć w całym budynku. To chyba Bakugo jak mnie mam.
-To kto ze mną płynie na wyspę?- do salonu wpadł czerwonowłosy chłopak, uśmiechając się szeroko, pokazując przy tym swoje szpiczaste jak u rekina zęby.
YYYYYYYYYY
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro