Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36.Minho(16+)

Przysypiałem se już smacznie w moim mięciutkim łóżeczku, kiedy ktoś trzasnął drzwiami mojego pokoju. Potem usłyszałem wrzeszczenie Brad'a. Powoli podniosłem się na łokciach, żeby zobaczyć co się tu odpierdala.

- Pięknie kurwa!- krzyknął i zaczął kopać w drzwi.

- Brad?- mruknąłem, powodując, że chłopak zatrzymał się w miejscu i spojrzał na mnie swoim pięknymi niebieskimi oczami.

- Zajebiście.- wyszeptał, co i tak usłyszałem, ale puściłem to płazem.

- Co tu robisz tak późno?- zapytałem wstając z łóżka i podchodząc do niego.

Ostatni raz kiedy się widzieliśmy, wydarł się na mnie i kazał spierdalać tam gdzie pieprz rośnie, a teraz sam do pokoju mi wbija? I jeszcze te przekleństwa? Ten mały słodziak na pewno nie przeklina bez powodu? Tylko jaki on jest? Może okresu dostał?

- Też by chciał to wiedzieć.- odrzekł bez namiętnie.- Masz kluczyk od pokoju?

- Tak?- odpowiedziałem.

- To mi go daj i będzie po sprawie.- powiedział wyciągając do mnie rękę.

Spojrzałem na nią dziwnie. Skoro Brad jest u mnie w pokoju i nie może wyjść to trzeba to wykorzystać. Złapałem go za rękę i szybko posadziłem go u siebie na łóżku. Oburzył się mocno i założył ręce na piersi, jak słodkie dziecko.

- Co ty robisz?! - huknął.- Daj mi kluczyk i sobie pójdę do siebie! Proste, proste!

- Nie.- zaprzeczyłem na co podniósł brwi do góry.- Pierw pogadamy.

- O czym chcesz niby gadać?- zdziwił się, chcąc wstać z łóżka, lecz mu to uniemożliwiłem łapiąc za nadgarstki.

- O twoim zachowaniu.- oznajmiłem.

- Kolejny.- warknął.- Nic mi nie jest!

- Tak jasne.- nie dowierzałem i spojrzałem mu w oczy, które były jak by ciemniejsze.- Gdzie jest te słodki , radosny i pełen życia chłopak o cudownym uśmiechu i iskrzących oczkach. Gdzie jest te śliczny chłopiec?

- Śli-śliczny?- wyjąkał, a jego oczy lekko zabłysły.- Ja nie....to nie takie proste Minho.- westchnął.

- To mi wytłumacz.- złapałem go za rękę na której pojawiła się gęsia skórka.

-Nie!- krzyknął niespodziewanie.- To jest sekret i jak go powinienem to...to..

- Będzie ci lżej Brad.- spojrzała na mnie niepewnie.- Jeżeli to w sobie przetrzymujesz  to będzie ci ciężko.

- Czemu ty mówisz tak mądrze?- warknął widocznie zły. On ma na serio ten okres.- Ale.. okej. Więc to jest tak, że moją moc mnie niszczy.- wytrzeszczyłem oczy na konkretność chłopaka.

- Jak to niszczy.- wykrztusiłem po chwili.

- Normalnie. - wzruszył obojętnie ramionami, nie patrząc na mnie.- Od małego mówili mi, że moja moc jest zła i będzie zabierać cząstki mnie. To była prawda. Pierw straciłem odwagę potem pohamowania i takie różne, a teraz swój charakter. Tak bywa.

- Brad. - westchnąłem i złapałem go za drugą rękę.- To jest w twojej głowie. Nic nie tracisz tylko to sobie wyobrażasz. Wpajali ci to od małego, na czym polega twoja moc Brad? Śmiało powiedz. - zachęciłem go, widząc jak się waha.

- Moje cząsteczki się rozszczepiają i załączają kiedy chce.- powiedział cicho.- Czasami to boli i to w chuj, ale da się przeżyć.

- Brad..- mruknąłem i złapałem jego twarz w dłonie, zmuszając do tego żeby spojrzał mi w oczy.- Nic nie tracisz. Masz to cały czas w sobie, po prostu to sobie w mówiłeś. Wiem, że tam pod tym co teraz udajesz jest słodki i nadal śliczny Brad, nie że teraz nie jesteś śliczny i słodki tylko za bardzo przeklinasz.

Niebieskooki patrzył na mnie zaciekawiony, aż jego oczy zabłysły jak by jakaś bariera pękła i spojrzał na mnie radosnych wzrokiem.

- Minho!- pisnął i rzucił się na mnie, powodując tym, że upadłem na pościel z przytulającym mnie chłopakiem.- Dziękuję!

- Nie ma za co słodziaku.- zaśmiałem się z jego zachowania.

- Złamałeś barierę.- oznajmił mi i pocałował mój policzek.- Teraz mogę być sobą i będę mógł używać mocy bez obawy!

- Wow, brzmi poważnie.- ziewnąłem.

- Bo jest.-odrzekł i przytulił się do mojej klatki piersiowej.

- Opowiesz mi coś o tym Brad?- zapytałem i spojrzałem na chłopaka.

Miał przymknięte oczy i lekko rozchylone usta. Oddychał miarowo i spokojnie.

Zasnął.

Uśmiechnąłem się na widok jego słodkiej buźki i odkryłem nas szczelnie kołdrą. Jaki on jest słodki i delikatny jak piórko. Nie pozwolę go skrzywdzić nikomu i niczemu. Będę go chronił ile mi sił starczy, bo widok jego uśmiechniętej buźki jest najpiękniejszym zjawiskiem na świecie.

Po chwili zasnęłam z Brad'em w ramionach.

MAX

Obudziłem  się około 2 w nocy nie mogąc spać.

Dlaczego?

Jest proste wytłumaczenie! Mianowicie Scott ocierający się o mnie przez sen! Jak bym wiedział, że tak robi to bym wcześniej do niego przyszedł na noc! Mój penis stał na baczność i był gotowy do działania, a ja stałem się napalony, czując jego krągłe pośladki na moim kroczu. Spojrzałem na Scott'a, który spał se w najlepsze, a ją się tu męczę! Już ja mu sprawę idealną pobudkę jakich mało. Wyciągnąłem z pod poduszki lubrykant, który wcześniej schowałem pod poduszką, jak chłopak nie patrzył. Odsunąłem się od brunetki i nalałem sobie na palce błękitnego płynu, po  czuł zacząłem go ogrzewać oddechem. Powoli wsunąłem dłoń pod pierzynę a potem pod jego bieliznę, uważając żeby jej nie pobrudzić, natomiast drugą umieściłem na jego biodrze. Delikatnie wsunąłem w niego od razu dwa palce, zaczynając natychmiast nimi poruszać. Jaki on jest ciasny! Tak jak lubię! Krzyżowałem palce w jego wnętrzu bardzo szybko i systematycznie.

Scott w pewnym momencie zaczął sapać i cicho wzdychać. Położył swoją dłoń na mojej, która znajdowała się na jego biodrze.

- Co ty ro-robisz Max?- mruknął i lekko  wygiął plecy w łuk.

- Nie widzisz?- szepnąłem mu do ucha przygrywając jego płatek.- A raczej nie czujesz?

- Idiota. - sapnął i odwrócił się do mnie przodem.

Powodując, że wyjęłam z niego palce. Chłopak spojrzał mi w oczy i szybko przyległ do moich ust, całując mnie namiętnie. Od razu oddałem pocałunek, czując jak chłopak nakierowuje moją rękę na swoją cudowną i ciasną dziurkę. Włożyłem w niego palce dość mocno i odrazy zacząłem nimi poruszać. Scott oderwał się ode mnie z mlaśnięciem i jęknął cicho w moje usta.

- Tak. - sapnął i zaczęła wychodzić biodrami na przeciw moim palcom. - Właśnie, tak.

- Czuję się zaniedbany.- szepnąłem mu do ucha.- Wiesz co zrobić z rączkami Scott'y?

Chłopak pokiwał głową szybko. Jaki on uległy i tylko mój! Poczułem jak chłopak łapie swoją rączką mojego przyjaciela i zaczyna powoli nią poruszać. Jego łapka to cudo. Mimo że dopiero zaczął, czuję się zajebiście. Zamruczałem i zaczęłam obdarowywać jego szyję pocałunkami, jednocześnie mocno i bardzo szybko wsuwałem w niego palce, na co jęczał i wręcz krzyczał moje imię na przemianę z przekleństwami. Wiedząc, że chłopak jest w tej chwili bardzo otumaniony przyjemnością jakie moje palce dawały pieprząc jego ciaśniutkie wejście w jednym miejscu zastałem jego skórę, tworząc dużą, bordową malinkę. Na pewno dostanę jutro rano piękną awanturę na śniadanie i porządnego kopa.

Odsunąłem się od jego szyi i cicho jęknąłem, czując jak chłopak jeździ mi kciukiem po główce. Ma zajebiste rączki do takiej roboty! Spojrzałem w jego pół przymknięte oczy i zatonąłem w ich kolorze. Były teraz ciemniejsze jak brudna woda w studni, nie no żartuje, były tak ciemne jak kryształy i patrzył na mnie z pożądaniem. Kiedy zrozumiał, że się w niego wpatruję otworzył oczy, a jego źrenice zwęziły się do drobnych kresek. Kurwa wystraszyłem się! Wolną rękę wplątał mi we włosy i pocałował nachalnie, wczołgując się  na moje kolana. Druga magiczna rączka chłopaka szybko stymulowała mojego penisa, co mi się w chuj podobało.

Oddałem pocałunek, na nowo zaczynając krzyżować w nim palce tym razem wolno i delikatnie. Chłopak oparł czoło o moje i patrzał mi w oczy cicho wzdychając. Tak to właśnie wyglądało, aż do samego końca. Patrzeliśmy sobie w oczy, nawzajem wzdychając i posapując sobie w usta. Scott skończył pierwszy cudownie zaciskając się na moich palcach, dochodząc na nasze brzuchy, a ja po chwili skończyłem w jego dłoni. Brunetka nachyliła się następnie łącząc nasze usta w pocałunku, który z chęcią oddałem, splatając nasze języki w powolnym tańcu, kiedy się ode mnie odsunął zachodząc z moich kolan i kładąc się obok. Uspakajając oddechy złapałem go za rękę i odwróciłem do siebie plecami, wracając do pozycji sprzed przebudzenia.

~Dobranoc Max~- usłyszałem i lekko mi w uszach zaszumiało.

- Dobranoc Scott'y.- mruknąłem całując go za uchem.

- Branoc.- ziewnął i nagle dodał.- Rano będę musiał się umyć przez ciebie kretynie.

- Nie ma za co.- mruknąłem i oddałem się do krainy snów.

Rano obudziłem się sam w łóżku. Poszedł sobie? Przecież to jego pokój. Pomagałem ręką miejsce gdzie spał Scott'y i było ciepłe. Niedawno ruszył dupkę z materaca. Przetarłem oczy i podniosłem się do siadu. Cały się lepie! Kurwa mać! Też będę musiał się umyć.

~Co ten idiota mi zrobił?!~ ponownie zaszumiało mi w uszach.

Co ja nad morzem jestem do chuja!

- Max! Mówiłem ci rządnych pierdolonych malinek! Ty tempa idiotko! Masz wpierdol!- krzyknął Scott'y z łazienki.

A nie mówiłem! Mam wpierdol...zaraz co?!

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro