36.Minho(16+)
Przysypiałem se już smacznie w moim mięciutkim łóżeczku, kiedy ktoś trzasnął drzwiami mojego pokoju. Potem usłyszałem wrzeszczenie Brad'a. Powoli podniosłem się na łokciach, żeby zobaczyć co się tu odpierdala.
- Pięknie kurwa!- krzyknął i zaczął kopać w drzwi.
- Brad?- mruknąłem, powodując, że chłopak zatrzymał się w miejscu i spojrzał na mnie swoim pięknymi niebieskimi oczami.
- Zajebiście.- wyszeptał, co i tak usłyszałem, ale puściłem to płazem.
- Co tu robisz tak późno?- zapytałem wstając z łóżka i podchodząc do niego.
Ostatni raz kiedy się widzieliśmy, wydarł się na mnie i kazał spierdalać tam gdzie pieprz rośnie, a teraz sam do pokoju mi wbija? I jeszcze te przekleństwa? Ten mały słodziak na pewno nie przeklina bez powodu? Tylko jaki on jest? Może okresu dostał?
- Też by chciał to wiedzieć.- odrzekł bez namiętnie.- Masz kluczyk od pokoju?
- Tak?- odpowiedziałem.
- To mi go daj i będzie po sprawie.- powiedział wyciągając do mnie rękę.
Spojrzałem na nią dziwnie. Skoro Brad jest u mnie w pokoju i nie może wyjść to trzeba to wykorzystać. Złapałem go za rękę i szybko posadziłem go u siebie na łóżku. Oburzył się mocno i założył ręce na piersi, jak słodkie dziecko.
- Co ty robisz?! - huknął.- Daj mi kluczyk i sobie pójdę do siebie! Proste, proste!
- Nie.- zaprzeczyłem na co podniósł brwi do góry.- Pierw pogadamy.
- O czym chcesz niby gadać?- zdziwił się, chcąc wstać z łóżka, lecz mu to uniemożliwiłem łapiąc za nadgarstki.
- O twoim zachowaniu.- oznajmiłem.
- Kolejny.- warknął.- Nic mi nie jest!
- Tak jasne.- nie dowierzałem i spojrzałem mu w oczy, które były jak by ciemniejsze.- Gdzie jest te słodki , radosny i pełen życia chłopak o cudownym uśmiechu i iskrzących oczkach. Gdzie jest te śliczny chłopiec?
- Śli-śliczny?- wyjąkał, a jego oczy lekko zabłysły.- Ja nie....to nie takie proste Minho.- westchnął.
- To mi wytłumacz.- złapałem go za rękę na której pojawiła się gęsia skórka.
-Nie!- krzyknął niespodziewanie.- To jest sekret i jak go powinienem to...to..
- Będzie ci lżej Brad.- spojrzała na mnie niepewnie.- Jeżeli to w sobie przetrzymujesz to będzie ci ciężko.
- Czemu ty mówisz tak mądrze?- warknął widocznie zły. On ma na serio ten okres.- Ale.. okej. Więc to jest tak, że moją moc mnie niszczy.- wytrzeszczyłem oczy na konkretność chłopaka.
- Jak to niszczy.- wykrztusiłem po chwili.
- Normalnie. - wzruszył obojętnie ramionami, nie patrząc na mnie.- Od małego mówili mi, że moja moc jest zła i będzie zabierać cząstki mnie. To była prawda. Pierw straciłem odwagę potem pohamowania i takie różne, a teraz swój charakter. Tak bywa.
- Brad. - westchnąłem i złapałem go za drugą rękę.- To jest w twojej głowie. Nic nie tracisz tylko to sobie wyobrażasz. Wpajali ci to od małego, na czym polega twoja moc Brad? Śmiało powiedz. - zachęciłem go, widząc jak się waha.
- Moje cząsteczki się rozszczepiają i załączają kiedy chce.- powiedział cicho.- Czasami to boli i to w chuj, ale da się przeżyć.
- Brad..- mruknąłem i złapałem jego twarz w dłonie, zmuszając do tego żeby spojrzał mi w oczy.- Nic nie tracisz. Masz to cały czas w sobie, po prostu to sobie w mówiłeś. Wiem, że tam pod tym co teraz udajesz jest słodki i nadal śliczny Brad, nie że teraz nie jesteś śliczny i słodki tylko za bardzo przeklinasz.
Niebieskooki patrzył na mnie zaciekawiony, aż jego oczy zabłysły jak by jakaś bariera pękła i spojrzał na mnie radosnych wzrokiem.
- Minho!- pisnął i rzucił się na mnie, powodując tym, że upadłem na pościel z przytulającym mnie chłopakiem.- Dziękuję!
- Nie ma za co słodziaku.- zaśmiałem się z jego zachowania.
- Złamałeś barierę.- oznajmił mi i pocałował mój policzek.- Teraz mogę być sobą i będę mógł używać mocy bez obawy!
- Wow, brzmi poważnie.- ziewnąłem.
- Bo jest.-odrzekł i przytulił się do mojej klatki piersiowej.
- Opowiesz mi coś o tym Brad?- zapytałem i spojrzałem na chłopaka.
Miał przymknięte oczy i lekko rozchylone usta. Oddychał miarowo i spokojnie.
Zasnął.
Uśmiechnąłem się na widok jego słodkiej buźki i odkryłem nas szczelnie kołdrą. Jaki on jest słodki i delikatny jak piórko. Nie pozwolę go skrzywdzić nikomu i niczemu. Będę go chronił ile mi sił starczy, bo widok jego uśmiechniętej buźki jest najpiękniejszym zjawiskiem na świecie.
Po chwili zasnęłam z Brad'em w ramionach.
MAX
Obudziłem się około 2 w nocy nie mogąc spać.
Dlaczego?
Jest proste wytłumaczenie! Mianowicie Scott ocierający się o mnie przez sen! Jak bym wiedział, że tak robi to bym wcześniej do niego przyszedł na noc! Mój penis stał na baczność i był gotowy do działania, a ja stałem się napalony, czując jego krągłe pośladki na moim kroczu. Spojrzałem na Scott'a, który spał se w najlepsze, a ją się tu męczę! Już ja mu sprawę idealną pobudkę jakich mało. Wyciągnąłem z pod poduszki lubrykant, który wcześniej schowałem pod poduszką, jak chłopak nie patrzył. Odsunąłem się od brunetki i nalałem sobie na palce błękitnego płynu, po czuł zacząłem go ogrzewać oddechem. Powoli wsunąłem dłoń pod pierzynę a potem pod jego bieliznę, uważając żeby jej nie pobrudzić, natomiast drugą umieściłem na jego biodrze. Delikatnie wsunąłem w niego od razu dwa palce, zaczynając natychmiast nimi poruszać. Jaki on jest ciasny! Tak jak lubię! Krzyżowałem palce w jego wnętrzu bardzo szybko i systematycznie.
Scott w pewnym momencie zaczął sapać i cicho wzdychać. Położył swoją dłoń na mojej, która znajdowała się na jego biodrze.
- Co ty ro-robisz Max?- mruknął i lekko wygiął plecy w łuk.
- Nie widzisz?- szepnąłem mu do ucha przygrywając jego płatek.- A raczej nie czujesz?
- Idiota. - sapnął i odwrócił się do mnie przodem.
Powodując, że wyjęłam z niego palce. Chłopak spojrzał mi w oczy i szybko przyległ do moich ust, całując mnie namiętnie. Od razu oddałem pocałunek, czując jak chłopak nakierowuje moją rękę na swoją cudowną i ciasną dziurkę. Włożyłem w niego palce dość mocno i odrazy zacząłem nimi poruszać. Scott oderwał się ode mnie z mlaśnięciem i jęknął cicho w moje usta.
- Tak. - sapnął i zaczęła wychodzić biodrami na przeciw moim palcom. - Właśnie, tak.
- Czuję się zaniedbany.- szepnąłem mu do ucha.- Wiesz co zrobić z rączkami Scott'y?
Chłopak pokiwał głową szybko. Jaki on uległy i tylko mój! Poczułem jak chłopak łapie swoją rączką mojego przyjaciela i zaczyna powoli nią poruszać. Jego łapka to cudo. Mimo że dopiero zaczął, czuję się zajebiście. Zamruczałem i zaczęłam obdarowywać jego szyję pocałunkami, jednocześnie mocno i bardzo szybko wsuwałem w niego palce, na co jęczał i wręcz krzyczał moje imię na przemianę z przekleństwami. Wiedząc, że chłopak jest w tej chwili bardzo otumaniony przyjemnością jakie moje palce dawały pieprząc jego ciaśniutkie wejście w jednym miejscu zastałem jego skórę, tworząc dużą, bordową malinkę. Na pewno dostanę jutro rano piękną awanturę na śniadanie i porządnego kopa.
Odsunąłem się od jego szyi i cicho jęknąłem, czując jak chłopak jeździ mi kciukiem po główce. Ma zajebiste rączki do takiej roboty! Spojrzałem w jego pół przymknięte oczy i zatonąłem w ich kolorze. Były teraz ciemniejsze jak brudna woda w studni, nie no żartuje, były tak ciemne jak kryształy i patrzył na mnie z pożądaniem. Kiedy zrozumiał, że się w niego wpatruję otworzył oczy, a jego źrenice zwęziły się do drobnych kresek. Kurwa wystraszyłem się! Wolną rękę wplątał mi we włosy i pocałował nachalnie, wczołgując się na moje kolana. Druga magiczna rączka chłopaka szybko stymulowała mojego penisa, co mi się w chuj podobało.
Oddałem pocałunek, na nowo zaczynając krzyżować w nim palce tym razem wolno i delikatnie. Chłopak oparł czoło o moje i patrzał mi w oczy cicho wzdychając. Tak to właśnie wyglądało, aż do samego końca. Patrzeliśmy sobie w oczy, nawzajem wzdychając i posapując sobie w usta. Scott skończył pierwszy cudownie zaciskając się na moich palcach, dochodząc na nasze brzuchy, a ja po chwili skończyłem w jego dłoni. Brunetka nachyliła się następnie łącząc nasze usta w pocałunku, który z chęcią oddałem, splatając nasze języki w powolnym tańcu, kiedy się ode mnie odsunął zachodząc z moich kolan i kładąc się obok. Uspakajając oddechy złapałem go za rękę i odwróciłem do siebie plecami, wracając do pozycji sprzed przebudzenia.
~Dobranoc Max~- usłyszałem i lekko mi w uszach zaszumiało.
- Dobranoc Scott'y.- mruknąłem całując go za uchem.
- Branoc.- ziewnął i nagle dodał.- Rano będę musiał się umyć przez ciebie kretynie.
- Nie ma za co.- mruknąłem i oddałem się do krainy snów.
Rano obudziłem się sam w łóżku. Poszedł sobie? Przecież to jego pokój. Pomagałem ręką miejsce gdzie spał Scott'y i było ciepłe. Niedawno ruszył dupkę z materaca. Przetarłem oczy i podniosłem się do siadu. Cały się lepie! Kurwa mać! Też będę musiał się umyć.
~Co ten idiota mi zrobił?!~ ponownie zaszumiało mi w uszach.
Co ja nad morzem jestem do chuja!
- Max! Mówiłem ci rządnych pierdolonych malinek! Ty tempa idiotko! Masz wpierdol!- krzyknął Scott'y z łazienki.
A nie mówiłem! Mam wpierdol...zaraz co?!
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro