34.Wendy
Jest okej! Gdzie oni się podziewają tę 2 godziny! Ja jak idiotka łażę w tą i z powrotem, mówiąc, że nie wiem gdzie jest bardzo tych dzbanów. Niech będą cali, żebym mogła na nich nawrzeszczeć jak wrócą.
Kiedy tak se chodziłam, to Bóg oczywiście nie jest po mojej stronie. Bo niby kuźwa dlaczego?!
- Wendy!- usłyszałam jak ktoś mnie woła, i już ja wiem nawet kto.- Co robisz słoneczko?
- Nie twój interes pizdusiu.- mruknęłam i przyśpieszyłam kroku.
- Jednak mój. Skoro nie chcesz, żeby dyrko się dowiedział o twoich wagarach.- oznajmił, a ja wyszłam z siebie i kurcze stanęłam obok.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i podeszłam do niego. Nie zabijaj tylko ogłuszaj. Spojrzałam mu w oczy marszcząc brwi.
- Myślisz jak by mnie tu przeprosić?- zapytał, więc zrobiłam, to co mi pierwsze przyszło na
myśl.
Z impetem kopnęłam go pomiędzy nogami z całej swojej siły. Nawet mnie noga nieco zabolała, lecz nie tak jak go rodowe skarby. Dawn podał na kolana, trzymając się za kroczę, a oczy mu zaszły łzami. Może przesadziłam? Nie! Zasłużyło się pizdusiowi.
- Następnym razem mi nie groź.- mruknęłam i posłałam mu kpiący uśmiech, po czym się odwróciłam, ruszając w stronę placu. Jednak mój dzień nie jest tym ze szczęśliwych, bo podbiegła do mnie Katy.
- Część Wendy!- powiedziała z entuzjazmem.- Widziałaś może Samire?
- Nie.- zaprzeczyłam.
- To dobrze.- rzekła, na co podniosłam jedną brew do góry.- To znaczy, źle. Chodzi mi o to, że nie wiem gdzie ją wziąć wieczorem.
- Najlepiej to ją weź w łóżku.- szepnęłam cicho.- Sami najbardziej lubi filmy trochę straszne i oczywiście yaoi, takie jakieś miłosne, a jeżeli chodzi o jedzenie to lubi frytki i takie poboczne rodzaje makaronów.
- Aaaa okej.- powiedziała zamyślona.- Czyli mogę wziąć ją do kina na "do wszystkich chłopaków, których kochałam" czy jak to szło, a potem do pizzerii?
- Idealnie.- uśmiechnęłam się lekko, po czym spoważniałam, patrząc na nią uważnie.- Spróbuj ją skrzywdzić, czy pomyśleć nawet o tym to źle skończysz Katy.
- Jak tamten chłopak z boiska?- zapytała ze śmiechem.- Spokojnie. Lubię chmurkę nawet, nawet bardzo, więc nie zamierzam jej ranić.
- Masz szczęście.- mruknęłam.
- Przekaż Sami, że czekam na nią o 19 na holu w akademiku.- rzekła i pobiegła do szkoły.
Spoko laska. Ale i tak powyrywam jej te tęczowe kłaki jeżeli skrzywdzi moją przyjaciółkę. Kiedy minęło kolejne pół godziny, zaczęłam się martwić o nich na serio. Jednak moje złe myśli rozwiało to, że na mojej głowie wylądował Liam. Potem Brett, Samira i kuźwa cała reszta!
- Spierdalać ze mnie dzbany jebane!- huknęłam i zaczęłam ich z siebie zwalać .
- Uważaj co?!- warknął Max i podniósł bladego Scott'a z ziemi, a kiedy spojrzałam na jego nogę to mi się niedobrze zrobiło.
- Co ci się stało?- zapytałam przerażona.
- Wypadek przy pracy.- posłał mi słaby uśmiech, a w jego oczach widziałam wile bólu.
- Scott..- zaczęłam z przejęciem.
-Idziemy do Anastzji.- przerwał mi blondyn i ruszył z chłopakiem, a obok nich szła przejęta Alex. Widać, że się martwi, każdy się martwi.
Tylko dlaczego tu nie ma Brad'a? On by już panikował na całą naszą placówkę! I jeszcze jedno mnie zastanawia, gdzie jest Evak? I co do jasnej ciasnej stało się Scott'owi, że Max tak się tym przejął?
Czy już mam zwidy.
- Blondyneczko?- usłyszałam zmartwiony głos Dylan'a, więc spojrzałam w jego stronę.
Thomas zamknął oczy i jego ciało padło by na ziemię z hukiem, gdyby nie Dylan, który we ostatnim momencie go złapał.
Co się tu odpierdala !
ALEX
Kiedy naprawiłem nogę Scott'a udałam się od razu do swojego pokoju. Mam dość tego wszystkiego! Za dużo tego jest! Naprawdę martwię się, że coś pójdzie na tak, a ja nie mogę pozwolić, żeby inni cierpieli i żeby ktoś stracił kogoś bliskiego. Ja wiem jak to jest i nie chcę żeby ktoś czuł to co ja w tedy. Weszłam do pokoju i rozejrzałam się po w okół siebie, po czym rzuciłam się na łóżko i od razu zasnęłam.
Kiedy się obudziłam w pokoju panował pół mrok. Pięknie! Szybko odnalazłam swój telefon, który nie wiadomo jak znalazł się na moim biurku. I czemu ja jestem przykryta kołdrą? Na razie zostawię to. Napisałam do chłopaków z przypomnieniem o spotkaniu w kryjówcę.
Wyszłam z pokoju uprzednio ogarniając jakoś swoją fryzurę i ubiór. Kierując się do głównego holu, zatrzymałam się gwałtownie słysząc głos Samiry.
- Idziemy?- jej głos jest strasznie podekscytowany.
- Jasne, że tak chmurko.- teraz usłyszałam głos Katy.
Wychyliłam się zza ściany i spojrzałam na dziewczyny. Trzymały się za ręce i uśmiechały się do siebie po czym wyszły z budynku. Wyglądają na szczęśliwe ze sobą, co mnie cieszy. Zasługują na szczęście, bo nie wiadomo ile ono potrwa. W krótkim czasie dotarłam do szkoły i weszłam tylnymi drzwiami, które były otwarte. Isak i Thomas czekali na mnie na korytarzu.
- Gdzie reszta?- zapytałam od razu.
- W środku.- oznajmił Isak i patrzył się na swoje buty.
Chyba będę musiała porozmawiać z chłopakami o tym co się dzieje w ich życiu prywatnym.
- To idziemy? - weszłam w ciemność i ruszyłam schodami w dół.
Chłopaki siedzieli na swoich miejscach i nie odzywali się do siebie. Brad żując gumę, przeglądał internet, Scott grzebał w wielkiej księdze razem z Liam'em nawet nie patrząc na nas. Kazałam gestem głowy usiąść im na miejscach i sama zajęłam swoje miejsce.
- Więc tak...- zaczęłam głośno.- Jesteśmy tu by pozbierać informacje i wyciągnąć z nich wnioski. Więc co mamy?
- Przepowiednie o tym najsilniejszym.- przypomniał Liam.- I te twoje wizję.
- O i w księdze pisze o jakieś bitwie przepowiedzianej prawie tysiąc lat temu, po jednej stronie stanie dobra storna, a po drugiej te opętana.- Isak mruknął patrząc się na swoje dłonie.
Czemu Isak jest taki cichy i nieobecny? Znaczy bardziej niż zazwyczaj.
- Dobra, a co z tą kobietą z przepowiedni.- westchnęłam i spojrzałam po reszcie.
- Kazała nam kogoś chronić i to, że szczęśliwe małżeństwo z zamazaną twarzą faceta.- dodał Thomas widocznie zmęczony.
Nie dziwię mu się. Teleportował dużo osób i na dodatek w obie strony, a niecały rok temu ledwo co sam ze sobą dawał radę.
- Nie wiemy o kogo mogło jej chodzić i kogo opętał.- podsumował Scott.- I co oznaczała biała suknia i ta zamazana morda.
- Biała suknia oznaczała ślub.- mruknęłam zamyślona.- Można kazała nam chronić jej dziecko czy kogoś z rodziny? A ta twarz to kłótnia i to poważna?
- Możesz mieć rację.- czekoladowooki spojrzał po wszystkich.- Ale może to też być coś co było dawno temu.- podsunął.
- I ona każe nam chronić tego wybrańca.- Liam zmarszczył brwi. Chyba ....myśli.Co bardzo rzadki widok.- A właśnie! Co z nim lub nią.
- Trzeba, ustalmy że go znaleźć i pomóc opanować moc.- powiedziałam pewnym głosem.- Ale zastanawia mnie jedna rzecz... Dlaczego tu jest 12 miejsc, oraz to kogo opętał.
- Ja bym sprawdził dyrka.- rzekł po raz pierwszy Brad, gasząc telefon i chowając go do kieszeni.
- Czemu?- zapytał zdziwiony Scott.
Zaciekawił nas wszystkich, bo po pierwsze, on nie zachowuje się jak nasz Brad, po drugie czemu każe nam sprawdzić dyrektora.
- Jak kradłem mu tę skrzynkę.- na te słowa z pod stołu wyciągnął czarną skrzyneczkę i popchnął ją w moim kierunku.- Pierdolił coś na temat osoby, która ma nas szpiegować.
- Co?!- oburzyli się natychmiast Thomas z Liam'em.
- Skąd to wiesz?- dopytywał Scott widocznie zaciekawiony.
- Bo byłem w pokoju nauczycielskim.- wzruszył ramionami.- Theo kazał mi tam iść i to ci przekazać. Masz to otworzyć.
- Uumm.- ściągnęłam wargi w wąska kreskę.- Jasne.
Zamknęłam kątem oka na Liam'a, ale o dziwo patrzył w moją stronę z zaciekawieniem. Przejechałam ręką po kłódce, która natychmiast zardzewiała i po lekkim naciśnięciem rozsypała się w drobny mak. Otworzyłam powoli pudełko i aż zamarłam.
- Nie wierzę.- szepnęłam i zaczęłam przeglądać dokumenty i zdjęcia.
- Co to jest.- Isak podniósł się z krzesła i podszedł do mnie .
- To nasze zdjęcia.- powiedziałam i z przerażeniem spojrzałam na moich przyjaciół .
- Jak to zdjęcia?- Thomas tak jak drugi blondyn stanął obok mnie.
- I nie tylko tu są również nasze dane osobiste i wszystkie karty i ..i... Wszystko.- powiedziałam, a mój głos zaczął niepostrzeżenie drzeć.
- Nie możliwe.- Scott pokiwał głową na boki.
- To patrz na niemożliwe.- powiedziałam i rzuciłam na środek stołu nasze zdjęcia z przed kilku lat i dane które za wszelką cenę próbowaliśmy zachować.
- Pięknie kurwa.- warknął Brad i spojrzał na nas z lekką nerwicą.- I co teraz?
- Nie wiem.- szepnęłam.- Naprawdę nie wiem...
Czyli nie jesteśmy tacy niewidzialni jak sądziłam. Od początku nas obserwował i zbierał informacje na nasz temat. Teraz musimy zebrać siły i wrócić do formy jak i odzyskać przyjaciół, którzy podczas tych dwóch tygodni zgubili mi się.
W tak krótkim okresie musimy odnaleźć się na nowo i na nowo stanąć do boju.
XXXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro