Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.Isak

Kiedy Alex zaczęła nam tłumaczyć, co jak będziemy robić, naprawdę dostrzegłem w niej przywódczynię. Wiedziała co robi i jak robi. Thomas nas teleportował w sam środek lasu, gdzie Samira i Dylan zabrali się za ulewy i lekkie tsunami na drzewa i płonące małe łąki, a z kąd wodę brali to ja nie wiem. Liam zaczął tworzyć wodę nad drzewami i zalewał je. Brett z każdego drzewa likwidował płomienie lub całe pomniki natury. Blondyn z wyciągniętą ręką wsysał ogień w siebie, co wyglądało przerażająco. Wendy miała nas kryć w szkole i przed uczniami. Evan, Max i ja mieliśmy za zadanie znaleźć Scott'a.

Było to wyzwanie, bo dym był już na wysokości mojej głowy i utrudniał widoczność oraz oddychanie.

- Scotty!- krzyczał Max na całe gardło.- Scott, kurwa!

- Zamknij się wreszcie.- syknąłem i starałem się ratować jak najwięcej drzwi, roślin i traw w lesie.

- Isak ma rację, pomóż nam.- warknął Evan i używając mocy ochraniał teren w okół nos.

Nagle usłyszeliśmy głośne warczenie z prawej strony. Spojrzeliśmy tam i zobaczyliśmy szarego wilka z zakrwawionym karkiem.

- Powiedz, że to Scott.- szepnął do mnie niebieskooki.

- Chciał bym.- odszeptałem mu.

Moje oczy spotkały  te wilcze. Patrzył na nas z wielkim strachem.

- Broni swojego terytorium.- oznajmiłem.- Chodźcie stąd.

- Ale...- zaczęła Max, widocznie zestresowany.

- Chodźcie.- mruknąłem i ruszyłem biegiem przed siebie, gdzie dostrzegłem jakiś błysk.

- Isak!- Evan złapał mnie za ramię i to był błąd.

Straciłem równowagę i razem z chłopakiem wpadliśmy do jakieś jebanej jaskini, którą teraz zobaczyłem. To jak upadliśmy spowodowało trzęsienie i wejście się zawaliło. Poderwałem się z ziemi i zaczęłam nawalać pięściami w skałę.

- Kurwa!- wydarłem się, nadal kopiąc i waląc w to gówno.

- To i tak nic nie da.- westchnął Evan, podchodząc do mnie .

- Wiem.- szepnąłem i spojrzałem w jego oczy.

- To dokończymy rozmowę przed którą wcześniej mi uciekłeś.- szepnął przyciskając mnie do ściany.

Mam problem.

MAX

Kiedy straciłem chłopaków z oczu, postanowiłem sam zacząć szukać Scott'iego. Nie boje się o niego, tylko wolę upewnić się czy jest cały,bo niezła z niego dupa. 

Ruszyłem w stronę dziwnych dźwięków i stękania. Nie mów, że Brett rucha na jakimś drzewie Liam'a. I tak byłem pierwszy od nich więc HA!

Na miejscu zastałem coś kompletnie innego.

Scott!

Który siłuję się z drzewem, które przygniotło mu nogę. Szybko do niego podbiegłem i klęknąłem przy nim. Jego noga po samo kolano była pod pniem dość sporego drzewa. Przekląłem pod nosem, czym zwróciłem uwagę chłopaka.

- Max?!- przeraził się. Taki brzydki jestem?- Co ty tu kretynie robisz?!

- Pomagam ci, nie widać.- szepnąłem starając się przeturlać pień.

Chłopak pisnął z bólu i złapał moją rękę, ściskając mocno.

- Przestań.- powiedział ze szklanymi oczami.- To boli.

- Muszę cię stąd wyciągnąć.- warknąłem, ale przestałem.-Trzeba to podnieść, a ty wyciągniesz nogę. Tak?

-Yhym.- szepnął i zacisnął oczy.- Tylko szybko.

- Na trzy. Raz, dwa, trzy!- z całych sił starałem się podnieść drzewo, ale chujostwo nie chciało się ruszyć.

-To nie ma sensu.- szepnął brunet, wpatrując się w płonący las. 

- Co?- zapytałem i spojrzałem z przerażeniem na drzewo na przeciwko nas, które niebezpiecznie skrzypiało i chwiało się w naszą stronę.

- Zostaw mnie tu Max.- oznajmił, a mi zrobiło się słabo .

- Nie ma mowy! Nie zostawię cię tu Scotty.- zaprzeczyłem i spojrzałem w jego oczy. - Wyjdziesz z pod tego jebanego drzewa i będzie dobrze.- spanikowałem. 

On se ze mnie kpi, chyba. Nie zostawię go tutaj!

- Max...- spojrzałem w jego stronę natychmiast. 

Scott zbliżył się do mnie i lekko musnął moje usta. To wyglądało jak jebane pożegnanie! A ja z jego seksowny tyłkiem się nie będę żegnać!

- Na trzy.- adrenalina buszowała mocno we mnie i jeszcze ten całus.- Raz, dwa, trzy!

Z moich ust wydobyło się warknięcie, ale udało mi się podnieść to gówno. Chłopak wyciągnął nogę z pod drzewa, a ja puściłem je od razu, biorąc go na ręce. Kończyna była zakrwawiona i jestem pewny, że połamana. Ruszyłem przed siebie, chcąc znaleźć bezpieczne miejsce, żebym mógł położyć Scott'a i odpocząć i to w samą porę go zabrałem, bo drzewo runęło na miejsce gdzie przed chwilą leżał Scotty. Brunet trzymał mnie kurczowo za ramiona, co było słodkie. Chłopak miał zamglone spojrzenie, a na cole kropelki potu.

 Kurwa, nie odpływaj!

- Co ze zwierzętami?- zapytałem, chcą utrzymać z nim jakiś kontakt.

-Dobrze. Wszystkie wyprowadziłem daleko. Wracałem chcą się upewnić...czy wszystkie wyszły, a tu nagle drzewo na mnie huknęło.- mruczał cicho i przymknął oczy. 

- Fajnie.- powiedziałem kładąc go na ziemi.- Bardzo fajnie.

-Co ty tu robisz?- spojrzał na mnie i dotknął mojego policzka, delikatnie przejechał po nim dłonią. 

- Przyszliśmy po ciebie.- szepnąłem nie mogąc się powstrzymać i przywarłem do jego kuszących warg.

Scott sapną zaskoczony, ale oddał z zaangażowaniem pocałunek. Już wiem jak go rozbudzać. Miałem już wsadzić rękę pod jego koszulkę i go zmacać...ale marzenia ktoś musiał mi zjebać. 

- Scott! Max!- usłyszałem i szybko odsunęłam się od chłopaka, patrząc jak w naszą stronę biegnie Samira, a za nią cała reszta.

Teraz! Później kurwa przyjść nie mogliście! Jakieś 5 minut! 

Kurwa jaki jebany pech!

THOMAS

Udało nam się zgasić ten pojebany pożar. Każdy był zmęczony, ale Liam latał w tą i z powrotem jak ze sraczką. Tylko czekać, jak mu coś na łeb spadnie.

-Gdzie oni są?- powiedział kopiąc w drzewo, co mu się o dziwo nie podobało, bo coś  w górze strzeliło.

- Liam uważaj!- krzyknęła Samira, wskazując na lecącą dość sporą gałąź w jego stronę.

Chłopak spojrzał w górę, a jego oczy się lekko rozszerzyły, lecz zamiast się ruszyć stał jak słup soli. Zanim zdążyłem zareagować Liam został złapany przez Brett'a  w pasie i z taką siłą pociągnięty w bok, że oboje wylądowali na ziemi. Niebieskooki siedział na brunecie w rozkroku, twarzą blisko jego twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy, dopóki mój mądry chłopak, aż poczułem ten sarkazm, myśląc o tym, nie wtrącił się.

- Nie chcę przerywać romansów, ale musimy znaleźć resztę.- powiedział i objął mnie w pasie, jednocześnie splatając nasze dłonie. Kocham ciepło jego ciała.

Brett westchnął i pokazał mu środkowy palec, a Liam zarumieniony wstał natychmiast z niego i ruszył szybkim krokiem do Samiry. Walnąłem Dylan'owi z łokcia z żebra, na co skrzywił się i cicho stęknął.

- Za co to?- zapytał, patrząc na mnie z wyrzutem.

-Za to że jesteś debilem.- cmoknąłem i ruszyłem na poszukiwanie przyjaciół.

Przeszliśmy prawie, że cały las w bardzo dziwnej atmosferze. Samira cały czas paplała o Katy i o jej cudnych włosach, a  Liam kompletnie ignorując Brett'a, który spróbował chyba każdej zaczepki żeby chłopaka na niego spojrzał. Gadał z niebieskowłosą o tęczowowłosej. Dylan trzymając mnie za rękę rozglądał się dookoła. Nagle znikąd pojawiła się Alex z Connor'em, którzy mieli ostrzec ludzi o pożarze.

- Nie strasz mnie!- krzyknął Liam, łapiąc się za serce.

-I jak wam poszło?- zapytała Samira patrząc na nich uważnie z lekkim uśmiechem.

- Dobrze.- powiedział chłopak.- Pożar tylko częściowo dotarł do miasteczka, ale Alex go powstrzymała.

- E tam.- machnęła ręką, lekko się rumieniąc.

- Nie przechwalasz się teraz, co?- prychnął Brett.- Musimy znaleźć resztę.

- Resztę?- zapytali razem nowo przybyli.

- Scott, Isak, Max i Evan.- mruknąłem i rozejrzałem się w okół.- Oraz Samire?

- Scott! Max!- i o wilku mowa, albo raczej wilczycy.

Poszliśmy za krzykiem i wyszliśmy na polanę. Scott leżał na spalonej trawie, a Max siedział obok niego z zirytowaną miną. Oni się nigdy chyba nie polubią. Naprawdę nie rozumiem jak można tak  ciągle skakać sobie do gardeł, jak czynią Scott i Max.  Szybko znaleźliśmy się przy nich i zobaczyłem nogę mojego przyjaciela i śniadanie mi się cofnęło. Widok krwi, martwych ciał, czy tortur mnie nie przeraża , ale naga mojego przyjaciela to jest nowy poziom obrzydlistwa.

- Alex?- zapytał cicho Liam.- Możesz coś z tym zrobić?

- Boje się, że coś źle mu może zarosnąć.- mruknęła.- Wiem kto mu pomoże.

- Anastazja.- domyśliła się Samira i klękła przy chłopaku.- On zaraz zemdleje.

- Trzeba go teleportować.- mruknąłem i już miałem użyć mocy, kiedy wtrącił się Brett.

- A Evan i Isak?- i kurwa co teraz.

- Znajdą się.-Liam wzruszył ramionami i patrzał na Scott'a współczująco.

- Kochany przyjaciel.- skomentowałem przez co mnie kopnął.

- Później się znajdą. Znając Isak'a są bezpieczni, nieważne gdzie są.- Alex powiedziała mądrze.

- To lecimy.- powiedziałem i zamknąłem oczy.

Po moim ciele przeszedł prąd i po chwili moja każda komórka paliła żywym ogniem. Dziwne. Wcześniej lekko piekła, a nie kurwa jak by ktoś mnie gotował!

- Thomas!- Dylan mną potrząsł, a ja z lekkim bólem otworzyłem oczy.- Nie strasz mnie tak blondyneczko  nigdy więcej!

Przytulił mnie mocno, a ja z szokiem stwierdziłem, że jesteśmy u mnie w pokoju. Kiedy ja tu się znalazłem? Gdzie jest reszta? Dlaczego Dylan na mnie siedzi?!

-Zemdlałeś, kiedy się przenieśliśmy do akademika. Przyniosłem cię tutaj i nie budziłeś się przez pół godziny, więc zaczęłam panikować, ale obudziłeś się wreszcie.- zaczął całować moją twarz, a ja nie mogłem się powstrzymać od szerokiego uśmiech.

- Dylan...- szepnąłem i złapałem jego twarz w dłonie.- Co ze Scott'em?

- Anastazja coś mu w nodze pogrzebała, a Alex ją zrosła i jest okej...tylko Max pilnuje go jak telefonu.- powiedział z zamyśleniem.

- Reszta?- zapytałem i zacząłem kciukiem robić kółka na jego policzkach.

- Wszyscy są w swoich pokojach, Evan i Isak wrócili jakieś 5 minut temu? Brett mi pisał.- oznajmił, a ją odetchnąłem z ulgą.- Tylko Minho coś marudził jak wrzuciliśmy, że Brad jest dziwny, wiesz co mu jest?

- Chciał bym to wiedzieć.- powiedziałem.

Skoro moi przyjaciele są bezpieczni pora na chwilę przerwy.

Wplątałem palce we włosy Dylan'a i przyciągnęła go siebie. Pocałowałem go delikatnie i stwierdzam, że to moja ulubiona czynność na całym świecie.

XXXXXXXXX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro