27.Thomas
- Idź sobie. - zaśmiałem się cicho na zachowanie chłopaka.
Jest już po 22, a on nadal u mnie siedzi i udaje obrażonego.
- Nigdzie nie idę. -mruknął i skrzyżował ręce na piersi, wstając i podchodząc do mnie.
- Dlaczego? - zapytałem i spojrzałem w jego brązowe oczy.
- Bo ktoś mi cię zabierze.- odpowiedział i złapał mnie za biodra przyciągając do siebie. - A na to nie pozwolę.
- Kto by mnie chciał? - zdziwiłem się.
- Każdy kto ma oczy, blondyneczko.- szepnął i oparł swoje czoło o moje.- Wszyscy.
Nawet nie przejąłem się tym jak mnie nazwał, liczyły się teraz tylko jego oczy jak i ręce, które znajdowały się na moich plecach.
- Mogę? - zapytał cicho i jego wzrok powędrował na moje usta.
Każde słowa jakie chciałem powiedzieć, ugrzęzły mi w gardle. Co ja mam powiedzieć! Nigdy się przecież nie całowałem! Nie wiem jak to działa! Nie chce przed nim wypaść na jakiegoś lamusa czy niedołęgę! Dylan nie uzyskując odpowiedzi, odsunął się ode mnie ze smutną miną.Nie wiem co we mnie wstąpiło, lecz kilka sekund po tym stanąłem na palcach, ręce kładąc na jego klatce piersiowej, złączyłem nasze usta w jedność.
Chłopak najwidoczniej zaskoczony moim zachowaniem, wypierdolił się na podłogę z hukiem, umiejscawiając swe ręce na moim tyłku. Sięgnąłem po nie jedną dłonią i położyłem na dole pleców. Niech se nie pozwala imbecyl.
Pocałunek nie był mocny ani erotyczny...On był inny, delikatny i słodki. Nasze usta ocierały się o siebie powoli jak skrzydła motyla.
- Tommy.- mruknął i jeszcze raz musnął moje usta. - Słodziak.
Schowałem twarz w jego szyi, czując jak się rumienie. Mój pierwszy pocałunek.
- Lubię jak jesteś taki odważny i mraśny. - mruknął i pocałował mnie za uchem.
- Jaki? - zapytałem i wstałem z mojego chłopaka.
- Wracaj tu. - westchnął i rozłożył ręce.
- Nie.- wytkałem mu język.- Dylan, jest już późno.
- Wiem. - wstał i spojrzał na mnie z iskierkami. - Pójdę jak dasz misia.
Wywróciłem oczami, lecz podszedłem do chłopaka i wtuliłem się w jego klatkę piersiową, Dylan objął mnie rękoma. Staliśmy tak chwilę, po prostu się przytulając.
- Wypad z mojego pokoju. - mruknąłem i odsunąłem się od niego.
- Tak jest blondyneczko.- puścił mi oczko i szybko cmoknął w usta, uciekając chwilę potem z pokoju.
- Wariat. - zaśmiałem się z jego zachowania.
Szybko umyłem się i przygotowałem do spania. Zasnąłem myśląc o brązowych oczach i przepięknym uśmiechu Dylana. Co się ze mną kurwa dzieje?! Kiedy mój przepiękny sen się skończyły, przez znienawidzony nie tylko przeze mnie dźwięk zadzwonił, podniosłem się z łóżka i ruszyłem się ogarnąć za białe drzwi.
W ogóle po co komu ta jebana szkoła?
Nikt jej przecież nie lubi!
Po ogarnięcia się wyszedłem z pokoju, wcześniej biorąc telefon i zamykając drzwi, ruszyłem po moich przyjaciół. Isak, Brad i Liam na mnie czekali, dosłownie. Alex jeszcze układała włosy, co skończyła szybko, na końcu poszliśmy po Scott'a. Chłopak miał podkrążone oczy i wyglądał jak by go coś potrąciło, jeszcze dziwnie chodził. Co mu się stało? W ręce miał jakiś kartki z notatkami i jakąś makietę. To pewnie jego projekt na tą zjebaną fizykę.
- Wszystko okej? - zapytał zmartwiony Isak.
-Tak, nie wyspałem się po prostu. - odrzekł zachrypłym głosem.
Ja mu nie wierzę. Coś jest na rzeczy.
- Okej. - powiedział nieprzekonany Liam.
Razem ruszyliśmy w kierunku szkoły, gadając na temat zajęć i tego jak ich nie lubimy.
- Właśnie, dziś spotkanie w kryjówce. - oznajmiłem im przy wejściu do szkoły.
- Okej.- mruknął Liam i razem z Brad'em zniknęli mi z oczu.
- Ja lecę z Isak'iem na francuski. - ucieszyła się Alex i pociągała blondyna na górę.
- Scott? - zaczepiłem go i razem ruszyliśmy po salę od fizyki.
- Ta? - mruknął i spojrzał na mnie spod nieprzytomnych oczu.
- Co się dzieje? Ich mogłeś spławić, ale nie mnie.- warknąłem cicho i czekałem na odpowiedz.
Wzrok chłopaka powędrował w pewnym momencie w bok i tam został, spojrzałem przez ramie i dostrzegłem Max'a, który pościł brunetowi oczko i buziaka w powietrzu.
Co do chuja?
Kiedy miałem jakoś to skomentować podeszła do nas Wendy.
SCOTT
Od kiedy rano wymknąłem się z pokoju Max'a, co było wyzwaniem bo przytulał mnie mocno, nie mogę wyjść z szoku. Przeżyłem swój pierwszy raz z chłopakiem i to dodatkowo z przyczyny szantażu. Nie żeby mi się nie podobało, bo to było zajebiste, takie przyjemne i silne uczucie. Bardziej przeżywam fakt, że on mnie wykorzystał i na dodatek teraz traktuje jak powietrze. Co mnie boli, bo oddałem mu się i on to wykorzystał. Mam nadzieje, że moi przyjaciele się o tym nie dowiedzą i Max przestanie mnie zaczepiać, no może nie teraz, bo patrzy na mnie cały czas! Dobrze, że przyszła Wendy, która kicha jak koteczek.
- Cześ... A psik! - pisnęła i zakryła twarz rękoma, z których poleciały białe iskry.
- Na zdrowie.- zaśmiałem się z jej miny.
- Dzięki i nie śmieje się ze mnie dzbanie. - mruknęła oburzona.
- Chora? - zapytał blondyn z podniesioną brwią.
- Alergia. - wywróciła oczami. - Ździra od rana mnie trzyma.
- To jej sieknij. - wzruszyłem ramionami, na co oboje się zaśmiali.
- Chciałabym. - westchnęła i zaczęła kichać, na co w jej prawej ręce pojawił się mały piorun.
Zanim zdołałem skomentować jej wypowiedz , obok nas pojawił się Dylan, przytulając blondyna od tyłu oraz całując w kącik ust.
- Cześć blondyneczko. - szepnął mu do ucha na co mój przyjaciel się zarumienił.
- Hej. - mruknął cicho.
- Jak słodko! - pisnęła uradowana Wendy.- Wiedziałam, że będziecie raz.... A psik! Kurwa mać.... - jęknęła i spojrzała na swój podpalony kawałem skóry.
- Nie bądźcie źli, ale porywam Tommy'ego.- powiedział i łapiąc chłopaka za rękę, pociągnął w drugą stronę.
- Cześć.- pomachałem zdezorientowanemu blondynowi.
- Pasują do siebie. - mruknęła czerwonowłosa i po chwili kichnęła.
- Wiem.. - spojrzałem na nią. - Zaraz dzwonek, pod klasę Wendy.
- Nie rozkazuj mi. - syknęła, lecz złapała mnie pod ramie.- Właśnie co to za barachło, masz w rękach?
- Mój projekt na fizykę - pochwaliłem się. - Siedziałem nad nim kilka godzin, ale się udało.
- Wow... - chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zaczęła znowu kichać.
W pewnym momencie z jej rąk pierdolnął piorun i poleciał prosto w mój projekt. Kartki zamieniły się w popiół, a makieta wypadła mi z rąk, bo zaczął się jadąc. Moja praca! Kiedy Wendy skończyła pocierać sobie nos, spojrzała na to co leży na ziemi. Byłem w taki szoku, że nie usłyszałem dzwonka, zorientowałem się dopiero, kiedy ludzie zaczęli mnie popychać, próbują przejść. Spojrzałem na Wendy, która robiła wielkie kroki, chcą uciec, spostrzegła, że na nią patrzę, więc przyspieszyła kroku. Zaczęliśmy się ganiać, aż ktoś z se starszego rocznika, bo oczywiście trzeba tu dać klasy do 21 roku życia, popchał mnie, a ja z imputem poleciałem na Wendy. Wpadliśmy do jakiegoś pokoju, a drzwi po chwili zamknęły się z hukiem.
- Kurwa! - wrzasnąłem i zacząłem kopać w drzwi. - Otwórzcie to!
- To nic nie da.- dziewczyna podeszła do drzwi.- Jest już lekcja, nikt nic nie usłyszy.
- A woźny? -zapytałem z nadzieję.
- Myślisz, że on coś robi? - spojrzała na mnie jak na kretyna.
- Telefon? - spojrzałem na urządzenie.
-Nie ma tu zasięgu.- oznajmiła i usiadła na podłodze.
Wendy zaczęła kichać, a z jej rąk ciskały pioruny. Jeden przeleciał obok moje głowy, robiąc na ścianie czarną smugę. Wow. Życie przez oczami mi przeleciało, na serio.
- Ej! - krzyknąłem. - Uważaj wariatko!
- Przepraszam! - odkrzyknęła. - Nie panuje nad tym!
Spojrzałem na nią w szoku. Utkwiła wzrok w podłodze.
- Jak to nie panujesz? - zapytałem i usiadłem na przeciw niej.
- Możemy o tym nie rozmawiać. - poprosił słodko.
- Jasne. - westchnąłem.- ZNISZCZYŁAŚ MI PROJEKT Z FIZYKI! JAK MOGŁAŚ!?
- Boje się, że zrobię komuś krzywdę.- zaczęła ni z gruszki ni z pietruszki gadkę. - Raz podpaliłam przez przypadek kota i pierdolnęłam Minho, chociaż niektórym mam ochotę spalić mordę na popiół.- uśmiechnęła się na tą myśl jak psychopata.
Odrazy domyśliłem się o kogo chodzi. Wendy nienawidzi Soni. Jak raz spotkały się na korytarzu to myślałem, że one też są zmiennokształtne bo warczały i syczały jak dzikie kojot lub wąż z rozwolnieniem .
- Może spróbuj medytacji. - poleciłem na co na mnie spojrzała. - Ja też na początku nie panowałem nad zmianami, aż w końcu Isak się wkurwił...
- Isak?- zdziwiła się robiąc dziwną minę.- On potrafi być zły?
- Nawet nie wiem jak na mnie klął.- machnąłem ręką, powodując chichot dziewczyny.- Wracając, kazał mi medytować i podziałało. Choć na początku było trudno.
- Myślisz, że dam radę? To nie dla mnie, ja nie potrafię.- rzekła natychmiast.
- Nie próbowałaś nawet. - powiedziałem roześmiany.
- No i? Wiem, że nie potrafię.- prychnęła na mnie.
- Skrzyżuj nogi.. O tak. - pokazałem, zakładając nogi na siebie, skrzyżowane w kolanach jak najbliżej klatki piersiowej.- A ręce tak.- złączyłem palec wskazujący z kciukiem, kładąc obie ręce na kolanach.-Głębokie wdech i zamknij oczy. Wyobraź sobie, że jesteś na łące i...
- Mogę być na koncercie BTS? - zapytała, a ja myślałem, że coś mnie trafi.
- Tak możesz.- mruknąłem.- Zamknij oczy i się odpręż.
Razem z Wendy medytowaliśmy kilka minut, skończyliśmy w tedy kiedy dziewczyna miała kolejny napad kichania. Ona na bank chce mnie zabić!
- Ktoś tam jest?- usłyszałem i zerwałem się z miejsca, podbiegając do drzwi.
- Tak! - krzyknąłem.- Otwórz nas!
Wendy dźwignęła się z podłogi i podeszła do mnie. Kiedy nasz wybawca otworzył w końcu drzwi, czerwonowłosa odwróciła się gwałtownie i kichnęła tak głośno, że ją chyba na Kubie słyszeli. Po raz pierwszy w życiu widziałem taki duży piorun. Dziewczyna z imputem wypadła przez drzwi w ramiona chłopaka, który złapał ją w pasie i lekko odchylił się do tyłu. Jaka słodka poza!
Patrzyli sobie głęboko w oczy nie ruszając się nawet na milimetr. Postanowiłem mi nie przeszkadzać i cichutko na paluszkach czmychnąłem obok nich.
Szedłem se przez korytarz , kiedy na przeciw mnie wyszedł wilkopodobny stwór. Miał czarną sierść i mogłem gołym okiem policzyć jego kości. Miał brudny w krwi pysk jak i brzuch. Jego czerwone oczy patrzyły prosto w moje i poczułem jak tracę grunt pod nogami. Potem była tylko ciemność.
XXXXXXXX
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro