17.Liam
Minęły dwa dni od odnalezienia tajnego pokoju. Nie wracaliśmy tam jak na razie. Scott i Brad szukają informacji na temat tego pomieszczenia. Thomas pilnuje, aby nikt go nie znalazł, a ja, Alex i Isak mamy odciągać uwagę.
Co oczywiście nam wychodzi perfekcyjnie! Różowowłosa zrobiła wczoraj takie zamieszanie,że cała szkoła się zaleciała.
Ta szuja Drew uczepiła się jej jak pizdokleszcz i pierdoliła coś na temat tego, że ma zostawić Connor'a.
Tak między nami to współczuję chłopakowi.
Alex na początku miała na nią wywalone i ignorowała ją, lecz miarka się przelała, kiedy ta ździra pociągnęła ją za włosy. Zaczęły się kłócić i wyzywać. Kiedy moja przyjaciółka jest zła nie radze wchodzić jej w drogę.
Skończyło się na tym, że ta ździra poszła z podkulonym ogonem, a Alex dostała brawa na stojąco.
Ja się nie zdziwię jak ona będzie rządzić tą szkołą.
Właśnie wyłaziłem z sali od biologii sam. Niebieskooki został pytać panią o zadanie domowe bo go nie zrozumiał.
Szedłem sobie powoli korytarzem, zastanawiając się nad życiem... Tak ja i myślenie o życiu. Żarty! Myślałem o ogłoszeniu wywieszonym na jednej tablicy, są nabory do drużyny piłkarskiej. Z moich sprytnie zdobytych informacji wynika, że są w niej Max, Brett-kret, Dylan oraz Evan.
A skoro mieliśmy wtopić się w tłum to... Co mi szkodzi?
To że są tam te debile nic nie zmienia. Kocham sport , więc chce brać w tym udział.
- Liam'ek taki zamyślony. - skoro wspomniałem o nim to się pojawić musiał!
- Spinkalaj. - syknąłem i ruszyłam szybko do klasy.
Jest piątek.
Czwarta lekcja za mną.
Mam tylko 6 lekcji i eliminacje.
Dam rade!
- Jestem miły, ty też byś mógł być. - powiedział z uśmiechem.
- Nie? - rzekłem. - A teraz rusz dupę, bo chce przejść.
- Nie?- odpowiedział mi tym samym.
Czy on mnie naśladuje? Bo jak tak to do pierdolne.
- To nie. - bruknąłem i przeszedłem obok niego.
- Liam'eczku - zanucił przerzucając rękę przez moje ramie, której nie udało mi się zrzucić. Jest skurwiel za silny. - Dziś są eliminacje do drużyny .- oznajmił. Wow nie wiedziałem. - I przyszedł byś popatrzeć?
- Na co niby miał bym tam patrzeć? - zapytałem z ciekawości.
- Jak nowi próbują się dostać. - powiedział uradowany moim pytaniem. - Zawsze dajemy mi trudne zadania, żeby nie przeszli.
- A jak przejdą?- podniosłem brew do góry.
- To dostają jeszcze trudniejsze.- odrzekł.
Jakie świnie. Dzieciaki się starają, a oni robią wszystko, żeby mi to utrudnić. Wielkie prosiaki!
- Jesteście chamy i imbecyle. - mruknąłem cicho i z całej swojej siły walnąłem mu łokciem pomiędzy żebra.
- Um. - wykrztusił i złapał się za bolące miejsce. - Za co?
- Bo jesteś głupi. - wystawiłam mu język i ruszyłam pod klasę.
- Gdzie ty byłeś? -Alex odepchnęła się od ściany i podeszła do mnie.
No tak. Miała polski obok nas.
- Gadałem z imbecylem. - posłałem jej lekki uśmiech.
- O mój boże. - szepnęła. - Zabiłeś go?!
- Co? Nie... Jeszcze nie. Dobry pomysł Ali. - poklepałem ją po ramieniu.
- Zarąbiście. Wsadzą mnie do pierdla za pod powiedzenie zabójstwa. - wydąłem wargi, ale po chwili podskoczyła do mnie radośnie. - Słyszałam, że jest kółko teatralne!
- Zapisujesz się? - zapytałem zaciekawionym.
Jej dusza to muzyka, teatr i malarstwo. To czysta Alex.
- Jasne, że tak! Jest na 8 lekcji w środę. - zamyśliła się na chwile. - Gdzie Brad?
- Pani mu tłumaczy coś z Bioli. - machnąłem ręką.
- Aaaaa. - zaśmiała się, kręcąc głową.
Wariatka.
Nasza wariatka.
-Simka.- obok nas pojawił się Brad z grymasem na twarzy.
Oho.
Spojrzeliśmy po sobie z Alex i kiwnęliśmy głowami.
- Co jest Brad? - zapytałam dziewczyna.
- Gadałem z Minho. - mruknął.
- Co ten skurwiel zrobił?- syknąłem zły.
NIKT z moich przyjaciół nie będzie smutny przez nich!
-Zapytałem się go o to, a on zaczął przepraszać, ale jestem na niego zły. - bruknął smutno.
- Wiem co ci poprawi humor.- szturchnąłem go. - Spróbuje się dostać do drużyny piłki nożnej. Pokibicujecie mi?
- Tak! - pisnął Brad. - Będą potrzebne pompony i....
- Bez tego. - zaprzeczyłem od razu. -Chcę żebyście tam ze mną byli.
- Jasne. - Alex powiedziała podekscytowana. - Tylko jeszcze Isak i gotowe.
- A gdzie on jest?- mruknąłem.
Nie widziałem go dzisiaj.
- Baba od fizyki się go uczepiła i każe na każdej lekcji mówić w prostym języku prawo Calumba... Czy jakoś tak.- wzruszyła ramionami ze zmarszczonymi brwiami.
- Biedak. -szepnąłem
Reszta lekcji szybko minęła. Odliczałem właśnie sekundy do końca 6 lekcji i fajrant!
Kiedy dźwięk zadzwonił szybko wybiegłem z klasy i ruszyłam na boisko. Po drodze jeszcze doczepił się Brad, Alex i nasza zguba czyli Isak. Weszliśmy na plac i dostrzegłem chłopaków w strojach drużyny szkolnej. Z tego co się orientuje to sami trzecioklasiści i oczywiście ich wierne kibicki. Nie widać nigdzie trenera
- Więc tak.. - Dylan odezwał się pierwszy. - Teraz są eliminacje jak co półrocze, Ci którzy chcą być w drużynie muszą nas wmurować w ziemie z zachwytu, a to się zdarza rzadko. Ile was bierze w tym udziału?
Kilka chłopaków podniosło ręce.
- Czyli 6... - zaczął szatyn.
- Jeszcze ja. - wtrąciłem się mu w zdanie.
Zdjąłem plecak i podałem go Isak'owi. Podszedłem do grupki chłopaków i stanąłem obok.
- Liam? - otworzył szeroko oczy.
Brett patrzył na mnie z zdziwionym wyrazem twarzy, ale dostrzegłem lekkie zaciekawienie.
Na pewno myśli, że nie dam rady małpiszon. Ja mu pokarze!
- Coś nie pasuje? - zmierzyłem go od stup do głowy.
- Nie, nic. - mruknął - A wracając... Teraz przebiegniecie 1,5 km.
Spoko. To nie dużo.
Moi przyjaciele poszli na trybuny, ale przed tym jeszcze obdarzyli się z cherliderkami wrogimi spojrzeniami.
- Powodzenia. - powiedział jeszcze i wystartowaliśmy.
Biegiem se powoli i miałem w dupie innych, lecz przebiegli, kiedy powiedzieli, że jestem wolny i ich nie dogodnie. Wkurwiłem się na bardzo i pobiegłem szybko doganiając tego, który mnie przezywał.
- Zobaczymy kto jest wolny. - wystawiłem mu język i ruszyłam biegiem.
Specjalnie jeszcze mu kurząc przed twarzą. I wiadomo, że dotarłem pierwszy. Jak nie ja to kto?
Miałem tylko i jedynie lekką zadyszkę, ale zadyszkę mam wtedy, kiedy biegam z blondynem oraz brunetem.
- Brawo Liam! - usłyszałem krzyk Alex i spojrzałem w ich stronę.
Szkoda, że nie ma Scott'a i Thoma... Dziś mają po 8 lekcji i to na górze. Biedaki.
- No, no... Nieźle. - Brett podszedł do mnie z lekkim uśmiechem.
- Jak to nieźle? Byłem pierwszy! - oburzyłem się.
- Tak Liam'eczku. - pokiwał głową.
- Nie nazywaj mnie tak krecie! - warknąłem zły.
- Kolejna konkurencja. Chodźcie! -zawołał nas Dylan. - Teraz cel.
-Jupi. - ucieszyłem się od razu i w pod skokach podbiegłem go szatyna.
- Więc tak, macie 3 piłki w polu karnym. Musicie sprawnie wyminąć pachołki i dać od razu strzał na bramkę. Zrozumiano?
Wszyscy pokiwaliśmy głowami na potwierdzenie.
- Ja znając rzucie trafie w słupek. -powiedział chłopak z różowej koszulce .
- Nie będzie tak źle.- mruknąłem do niego.
- Jak ostatnio próbowałem to trafiłem prosto w jaja bramkarza. - powiedział roześmiany.
- Grałeś kiedyś? - zapytałem podchodząc bliżej chłopaka.
- Tak. Przeprowadziłem się tu jakieś miesiąc temu? - powiedział. - Grałem w drużynie szkolnej.
- Fajnie. -odrzekłem. - Dasz radę trafić. - położyłem mu rękę na ramieniu.
- Wspierasz swego konkurenta. - zaśmiał się. - Dzięki za wsparcie. A tak po za tym jestem Mikey.
- Ja jestem Liam.- podałem mu rękę, którą przyjął ochoczo.
- Wiem. - posłał mi szeroki uśmiech.
- Skąd? - zdziwiłem się.
Jestem pewny, że go nie znam.
- Trudno nie słyszeć jak się do ciebie drąc z trybun.- odpowiedział ze śmiechem.
- Mogłem się spodziewać. - mruknąłem poważnie.
- Liam twoja kolej! - krzyknął Dylan.
Usłyszałem jak Mikey życzy mi szczęścia. Polubiłem go. Jest spoko gościem i mam nadzieje, że moim nowym kumplem. Wziąłem piłkę i ustawiłem się z nią po lewej stronie.
- Trzy strzały. - mruknąłem. - Drobnostka.
-Start! - krzyknął Dylan.
Ruszyłem szybko, trzymając piłkę blisko nóg. Pachołki minąłem sprawnie i oddałem cenny strzał na bramkę. I tak kolejne dwa w samo okienko.
- Brawo Liam. - powiedział z podziwem szatyn. - Teraz Mikey!
- Powodzenia. - mruknąłem mijając go.
Brązowooki jest naprawdę dobry w te klocki. Szybko i sprawnie wyminął pachołki robiąc parę sztuczek i oddał strzał tusz obok słupka. Kolejne trzy były bardzo dobre.
- I co udało się? - zapytał mnie jak skończył.
- Trafiłeś każdy strzał. - powiedziałem. - Ale dlaczego...?
- Zamykałem oczy jak strzelałem. - powiedział lekko speszony.
Chwile stałem w milczeniu po czym wybuchem śmiechem, a za mną chłopak.
- A co tu tak radośnie? -Brett pojawił się obok nas błyskawicznie.
- A tak jakoś. - odparł uśmiechnięty Mikey.
- Yhym. - mruknął.
Czy mi się zdaje , czy Brett patrzy na drugiego chłopaka groźnie.
- Coś nie tak? - zapytał chamsko wysokiego chłopaka.
- Nie, a skąd że. - powiedział od razu.
- A mi się zdaje czy pan Brett -kret jest zazdrosny? - posłałem mu cwaniacki uśmiech.
- Tak jasne, Liamie- koczkodanie. -syknął.
- Yyyy Chłopaki. - przerwał nam Mikey. - Nie chce wam przeszkadzać, ale zaczyna się ostatnia konkurencja, a jak by co nie musisz być o mnie zazdrosny. Nie odbije ci chłopaka, bo mam swojego.
Puścił mi oczko i pobiegł do zebrania.
- Ale to nie mój chłopak! - krzyknąłem goniąc go.
Brett natomiast mruknął pod nosem coś niezrozumianego i poszedł do reszty drużyny.
Okazało się, że ostatnia konkurencja to działanie w terenie. Wszyscy podzieliliśmy się w pary i walczyliśmy o piłkę. Byłem z Mikey oczywiście. Drużyna chodziła w około i obserwowała nas bardzo uważnie. A Brett za uważnie i jeszcze dostrzegłem blask flesza. Czy ten matoł zrobił mi zdjęcie? Między mną, a chłopakiem toczyła się zawzięta walka o piłkę, ale przerwaliśmy grę słysząc charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła i przeklinanie jednego z chłopaków z boiska...
XXXXXXXX
- Mikey ( 17 lat) ☝
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro