Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17.Liam

Minęły dwa dni od odnalezienia tajnego pokoju. Nie wracaliśmy tam jak na razie. Scott i Brad szukają informacji na temat tego pomieszczenia. Thomas pilnuje, aby nikt go nie znalazł, a ja,  Alex i Isak mamy odciągać uwagę.

Co oczywiście nam wychodzi perfekcyjnie!  Różowowłosa zrobiła wczoraj takie zamieszanie,że cała szkoła się  zaleciała.

Ta szuja Drew uczepiła się jej jak pizdokleszcz i pierdoliła coś na temat tego, że ma zostawić Connor'a.

Tak między nami to współczuję chłopakowi.

Alex na początku miała na nią wywalone i ignorowała ją, lecz miarka się przelała, kiedy ta ździra pociągnęła ją za włosy. Zaczęły się kłócić i wyzywać. Kiedy moja przyjaciółka jest zła nie radze wchodzić jej w drogę.

Skończyło się na tym, że ta ździra poszła z podkulonym ogonem,  a Alex dostała brawa na stojąco.

Ja się nie zdziwię jak ona będzie rządzić tą szkołą.

Właśnie wyłaziłem z sali od biologii sam. Niebieskooki został pytać panią o zadanie domowe bo go nie zrozumiał.

Szedłem sobie powoli korytarzem,  zastanawiając się nad życiem... Tak ja i myślenie o życiu. Żarty!  Myślałem o ogłoszeniu wywieszonym na jednej tablicy,  są nabory do drużyny piłkarskiej.  Z moich sprytnie zdobytych informacji wynika, że są w niej Max,  Brett-kret, Dylan oraz Evan.

A skoro mieliśmy wtopić się w tłum to... Co mi szkodzi?

To że są tam te debile nic nie zmienia. Kocham sport , więc chce brać w tym udział.

- Liam'ek taki zamyślony. - skoro wspomniałem o nim to się pojawić musiał!

- Spinkalaj. - syknąłem i ruszyłam szybko do klasy.

Jest piątek.

Czwarta lekcja  za mną.

Mam tylko 6 lekcji i eliminacje.

Dam rade!

- Jestem miły, ty też byś mógł być. - powiedział z uśmiechem.

- Nie? - rzekłem. - A teraz rusz dupę, bo chce przejść.

- Nie?- odpowiedział mi tym samym.

Czy on mnie naśladuje? Bo jak tak to do pierdolne.

- To nie. - bruknąłem i przeszedłem obok niego.

- Liam'eczku - zanucił przerzucając rękę przez moje ramie,  której nie udało mi się zrzucić. Jest skurwiel za silny.  - Dziś są eliminacje do drużyny .- oznajmił. Wow nie wiedziałem. - I przyszedł byś popatrzeć?

- Na co niby miał bym tam patrzeć? - zapytałem z ciekawości.

- Jak nowi próbują się dostać. - powiedział uradowany moim pytaniem. - Zawsze dajemy mi trudne zadania, żeby nie przeszli.

- A jak przejdą?- podniosłem brew do góry.

- To dostają jeszcze trudniejsze.- odrzekł.

Jakie świnie. Dzieciaki się  starają, a oni robią wszystko, żeby mi to utrudnić. Wielkie prosiaki!

- Jesteście chamy i imbecyle. - mruknąłem cicho i z całej swojej siły walnąłem mu łokciem pomiędzy żebra.

- Um. - wykrztusił i złapał  się za bolące miejsce. - Za co?

- Bo jesteś głupi. - wystawiłam mu język i ruszyłam pod klasę.

- Gdzie ty byłeś? -Alex odepchnęła się od ściany i podeszła do mnie.

No tak. Miała polski obok nas.

- Gadałem z imbecylem. - posłałem jej lekki uśmiech.

- O mój boże. - szepnęła. - Zabiłeś go?!

- Co? Nie... Jeszcze nie. Dobry pomysł Ali. - poklepałem ją po ramieniu.

- Zarąbiście. Wsadzą mnie do pierdla za pod powiedzenie zabójstwa. - wydąłem  wargi,  ale po chwili podskoczyła do mnie radośnie. - Słyszałam, że jest kółko teatralne!

- Zapisujesz się? - zapytałem zaciekawionym.

Jej dusza to muzyka,  teatr i malarstwo. To czysta Alex.

- Jasne, że tak!  Jest na 8 lekcji w środę. - zamyśliła się na chwile. - Gdzie Brad?

- Pani mu tłumaczy coś z Bioli. - machnąłem ręką.

- Aaaaa. - zaśmiała się,  kręcąc głową.

Wariatka.

Nasza wariatka.

-Simka.- obok nas pojawił się Brad z grymasem na twarzy.

Oho.

Spojrzeliśmy po sobie z Alex i kiwnęliśmy głowami.

- Co jest Brad? - zapytałam dziewczyna.

- Gadałem z Minho. - mruknął.

- Co ten skurwiel zrobił?- syknąłem zły.

NIKT z moich przyjaciół nie będzie smutny przez nich!

-Zapytałem się go o to,  a on zaczął przepraszać,  ale jestem na niego zły. - bruknął smutno.

- Wiem co ci poprawi humor.- szturchnąłem go. - Spróbuje się dostać do drużyny piłki nożnej. Pokibicujecie mi?

- Tak! - pisnął Brad. - Będą potrzebne pompony i....

- Bez tego. - zaprzeczyłem od razu. -Chcę żebyście tam ze mną byli.

- Jasne. - Alex powiedziała  podekscytowana. - Tylko jeszcze Isak i gotowe.

- A gdzie on jest?- mruknąłem.

Nie widziałem go dzisiaj.

- Baba od fizyki się go uczepiła i każe na każdej lekcji mówić w prostym języku prawo Calumba... Czy jakoś tak.- wzruszyła ramionami ze zmarszczonymi brwiami.

- Biedak. -szepnąłem

Reszta lekcji szybko minęła. Odliczałem właśnie sekundy do końca 6 lekcji i fajrant!

Kiedy dźwięk zadzwonił szybko wybiegłem z klasy i ruszyłam na boisko. Po drodze jeszcze doczepił się Brad,  Alex i nasza zguba czyli Isak. Weszliśmy na plac i dostrzegłem chłopaków w strojach drużyny  szkolnej.  Z tego co się orientuje to sami trzecioklasiści i oczywiście ich wierne kibicki. Nie widać nigdzie trenera

- Więc tak.. - Dylan odezwał się pierwszy. - Teraz są eliminacje jak co półrocze,  Ci którzy chcą być w drużynie muszą nas wmurować w ziemie z zachwytu,  a to się zdarza rzadko. Ile was bierze w tym udziału?

Kilka chłopaków podniosło ręce.

- Czyli 6... - zaczął szatyn.

- Jeszcze ja. - wtrąciłem się mu w zdanie.

Zdjąłem  plecak i podałem go Isak'owi. Podszedłem do grupki chłopaków i stanąłem obok.

- Liam? - otworzył szeroko oczy.

Brett patrzył na mnie z zdziwionym wyrazem twarzy,  ale dostrzegłem lekkie zaciekawienie.

Na pewno myśli, że nie dam rady małpiszon. Ja mu pokarze!

- Coś nie pasuje? - zmierzyłem  go od stup do głowy.

- Nie, nic. - mruknął - A wracając... Teraz przebiegniecie 1,5 km.

Spoko. To nie dużo.

Moi przyjaciele poszli na trybuny, ale przed tym jeszcze obdarzyli się  z cherliderkami wrogimi spojrzeniami.

- Powodzenia. - powiedział jeszcze i wystartowaliśmy.

Biegiem  se powoli i miałem w dupie innych,  lecz przebiegli, kiedy powiedzieli, że jestem wolny i ich nie dogodnie. Wkurwiłem się na bardzo i pobiegłem szybko doganiając tego,  który mnie przezywał.

- Zobaczymy kto jest wolny. - wystawiłem mu język i ruszyłam biegiem.

Specjalnie  jeszcze mu kurząc przed twarzą. I wiadomo, że dotarłem pierwszy. Jak nie ja to kto?

Miałem tylko i jedynie lekką zadyszkę, ale zadyszkę mam wtedy, kiedy biegam z blondynem oraz brunetem.

- Brawo Liam! - usłyszałem krzyk Alex i spojrzałem w ich stronę.

Szkoda, że nie ma Scott'a i Thoma... Dziś mają po 8 lekcji i to na górze. Biedaki.

- No, no... Nieźle. - Brett podszedł do mnie z lekkim uśmiechem.

- Jak to nieźle? Byłem pierwszy! - oburzyłem się.

- Tak Liam'eczku. -  pokiwał głową.

- Nie nazywaj mnie tak krecie! - warknąłem zły.

- Kolejna konkurencja. Chodźcie! -zawołał nas Dylan. - Teraz cel.

-Jupi. - ucieszyłem się od razu i w pod skokach podbiegłem go szatyna.

- Więc tak,  macie 3 piłki w polu karnym. Musicie sprawnie wyminąć pachołki i dać od razu strzał na bramkę. Zrozumiano?

Wszyscy pokiwaliśmy głowami na potwierdzenie.

- Ja znając rzucie trafie w słupek. -powiedział chłopak z różowej koszulce .

- Nie będzie tak źle.- mruknąłem do niego.

- Jak ostatnio próbowałem to trafiłem prosto w jaja bramkarza. - powiedział roześmiany.

- Grałeś kiedyś? - zapytałem podchodząc bliżej chłopaka.

- Tak. Przeprowadziłem się tu jakieś miesiąc temu? - powiedział. - Grałem w drużynie szkolnej.

- Fajnie. -odrzekłem. - Dasz radę trafić. - położyłem mu rękę na ramieniu.

- Wspierasz swego konkurenta. - zaśmiał się. - Dzięki za wsparcie. A tak po za tym jestem Mikey.

- Ja jestem Liam.- podałem mu rękę, którą przyjął ochoczo.

- Wiem. - posłał mi szeroki uśmiech.

- Skąd? - zdziwiłem się.

Jestem pewny, że go nie znam.

- Trudno nie słyszeć jak się do ciebie drąc z trybun.- odpowiedział ze śmiechem.

- Mogłem się spodziewać. - mruknąłem poważnie.

- Liam twoja kolej! - krzyknął Dylan.

Usłyszałem jak Mikey życzy mi szczęścia. Polubiłem go. Jest spoko gościem i mam nadzieje, że moim nowym kumplem. Wziąłem piłkę i ustawiłem się z nią po lewej stronie.

- Trzy strzały. - mruknąłem. - Drobnostka.

-Start! - krzyknął Dylan.

Ruszyłem szybko,  trzymając piłkę blisko nóg. Pachołki minąłem sprawnie i oddałem cenny strzał na bramkę. I tak kolejne dwa w samo okienko.

- Brawo Liam. - powiedział z podziwem szatyn. - Teraz Mikey!

- Powodzenia. - mruknąłem mijając go.

Brązowooki jest naprawdę dobry w te klocki. Szybko i sprawnie wyminął pachołki robiąc parę sztuczek i oddał strzał tusz obok słupka. Kolejne trzy były bardzo dobre.

- I co udało się? - zapytał mnie jak skończył.

- Trafiłeś każdy strzał. - powiedziałem. - Ale dlaczego...?

- Zamykałem oczy jak strzelałem. - powiedział lekko speszony.

Chwile stałem w milczeniu po czym wybuchem śmiechem,  a za mną chłopak.

- A co tu tak radośnie? -Brett pojawił się obok nas błyskawicznie.

- A tak jakoś. - odparł uśmiechnięty Mikey.

- Yhym. - mruknął.

Czy mi się zdaje , czy Brett patrzy na drugiego chłopaka groźnie.

- Coś nie tak? - zapytał chamsko wysokiego chłopaka.

- Nie,  a skąd że. - powiedział od razu.

- A mi się zdaje czy pan Brett -kret jest zazdrosny? - posłałem mu cwaniacki uśmiech.

- Tak jasne,  Liamie- koczkodanie. -syknął.

- Yyyy Chłopaki. - przerwał nam Mikey. - Nie chce wam przeszkadzać, ale zaczyna się ostatnia konkurencja, a jak by co nie musisz być o mnie zazdrosny. Nie odbije ci chłopaka, bo mam swojego.

Puścił mi oczko i pobiegł do zebrania.

- Ale to nie mój chłopak! - krzyknąłem goniąc go.

Brett natomiast mruknął pod nosem coś niezrozumianego i poszedł do reszty drużyny.

Okazało się, że ostatnia konkurencja to działanie w terenie. Wszyscy podzieliliśmy się  w pary i walczyliśmy o piłkę. Byłem z Mikey oczywiście. Drużyna chodziła w około i obserwowała nas bardzo uważnie. A Brett za uważnie i jeszcze dostrzegłem blask flesza. Czy ten matoł zrobił mi zdjęcie? Między  mną, a chłopakiem toczyła się zawzięta  walka o piłkę, ale przerwaliśmy grę słysząc charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła i przeklinanie jednego z chłopaków z boiska...

XXXXXXXX

- Mikey ( 17 lat) ☝

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro