Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

!1!Lydia

-Tato.- jęknęłam i upadłam na materac plecami, wzdychając ciężko.- Już dość. 

Od ponad godziny ćwiczymy  cały czas i mam już dość. Zaczynając od rozciągania, ćwiczenia cela, kończąc na sztukach walki. Tata Max jest super na jakiś tam wycieczkach czy w ogóle jest najlepszym tatą, ale finiszuje z tatą Scott'em. Obaj są kochani i zawsze mogę na nich liczyć, ale ja mam dość tych treningów. 

-Wiesz, że to dla...- zaczął swój typowy monolog. Czasami się zastanawiam, czy on mówi do mnie czy do siebie. 

-Tak, tak dla mojego dobra.- wywróciłam oczami, dokańczając jego wypowiedź. 

-Przed chwilą byłaś taka mała.- zanucił i położył się obok mnie, przechylając głowę w moją stronę.- Dopiero co uczyła się chodzić i teraz co? Każdy się za nią ogląda, a jej staremu ojcu żyłka na czole skacze. 

-Po pierwsze nikt się za mną nie ogląda, a po drugie sama się zdziwię, że to powiem, ale jesteś naprawdę przystojny i wysportowany jak na twój wiem.- rzekłam szczerze na co on się zaśmiał.

-Gdybyś nie była moją córką uznał bym, że mnie podrywasz.- powiedział również ze śmiechem na co prychnęłam. 

- Nie jesteś w moim typie- mruknęłam na co ten westchnąłem i podniósł się z materaca, a potem pomógł mi wstać.- Tylko żadnych złych typów do domu przed 30 mi nie sprowadzaj. 

-Tato!- huknęłam na niego.- Limit to 18. Taakkk 18. 

-Twój przyszły, wielki dzień kochanie.- mruknął i ruszył w stronę wyjścia.- Idź się ogarnij i spać, bo jutro do szkoły. 

-Tak jest szefie, a ty nie siedź z tatą tak do późna jak ostatnio!- krzyknęłam jeszcze za nim. 

Z uśmiechem ruszyła do domu, ale oczywiście tata nie lubi sprzątać, więc ja żeby później nie dostać opieprzu od taty Scott'a ogarnęłam maty i poukładałam broń na półkach po czym wyszłam z sali. Po rodzę pożegnałam się z wujkiem Thomas'em i wujkiem Dylan'em. Jeszcze po drodze wpadłam na Dorian'a i Gabriel'a, którzy siedzieli na kanapie w salonie, objadając się cukierkami. 

-A wam nie za wygodnie, lenie?- rzekłam zaglądając im przez ramię.- Nie no serio? 

- A czemu nie.- wzruszył ramionami rudowłosy.

-Nie można oglądać już śmiesznych filmików z kotkami?- mruknął brązowowłosy.- Nudy są. 

-To następnym razem zapraszam na mój trening.- zaśmiałam się. 

-Nie, bo to ty masz walczyć.- odbruknął Gab. 

-A wy macie mnie osłaniać!- krzyknęłam z korytarza i odwróciłam się do drzwi, stając centralnie przed Ryan'em. - O cześć. 

-Hej Lydia.- uśmiechnął się do mnie i przesunął się w bok.- Idziesz? 

-Muszę, jutro mam sprawdzian z matmy i trzeba się uczyć.- mruknęłam.

-I tam dostaniesz dobrą ocenę.- wywrócił oczami, na co zaśmiałam się pod nosem. 

-Widzisz ja jestem mądra, a ty tylko napakowany.- wytkałam mu język. 

-Cios poniżej pasa, mała.- mruknął, ale i tak się uśmiechnął.- Jak tam trening? 

-Tak ja zwykle.- oparłam się o ścianę obok niego.- Wy też powinniście ćwiczyć, bo tylko ja się męczę i uczę, a wy się obijacie i obżeracie, a walczyć mamy razem. 

-Wiem, jeszcze rok, wezmę ich w obroty, obiecuję.- puścił mi oczko.- A ty idź się wymyj, bo śmierdzisz. 

Nie rok.. tylko siedem miesięcy, siedem dni i 21 godzin. Zaraz, czy on właśnie...

-Ah, tak ty gnido- walnęłam go w ramię na co ten udał, że go to strasznie boli, ale zdradzał się śmiechem.

-Jeszcze się pocałujcie na dobranoc!- Dorian krzyknął z salonu.

-Spieprzaj!- odkrzyknął mu ciemnowłosy. 

-Dobra ja się zbieram, bo mnie tata do domu nie wpuści.- westchnęłam.

-Cześć ruda!- krzyknęli na raz chłopcy na co prychnęłam i odwróciłam się na pięcie ruszając w stronę wyjścia. 

Kiedy przeszłam te 200 metrów i dotarłam do swojego domu, ogarnęłam się i kuchni zwinęłam jedno jabłko, wchodząc do salonu gdzie siedział Cameron i Austin. 

-A wy co robicie?- zapytałam się młodszego brata. 

-Uczymy się, bo jutro mamy egzamin z fizyki.- jęknął męczenniczo mój braciszek na co zaśmiałam się. 

-Ja też jej nie lubię!- krzyknął tata Scott na co cała nasza trójka się zaśmiała. 

-Lubię waszych rodziców.- blondyn uśmiechnął się w moją stronę nieśmialę.

On jest taki słodki! Te jego blond włoski! Uwielbiam go.

-Twoi też są spoko, szczególnie kiedy mamy jakieś biwaki, wujek Isak tworzy dobre owoce.- Cameron mruknął. 

Pokiwałam głową nie wierząc w jego zdolności myślące. Tylko jedzenie i jedzenie tak jak wujek Liam. Obaj dobrze się dobrali. Pożegnałam się z chłopakami i ruszyłam do swojego pokoju, a po drodze minęłam moich rodziców obmacujących się w łazience. Ja wiem, że się kochają i takie tam i to rozumiem, ale bez przesady. Zakryłam se oczy ręką i szybko się stamtąd  ulotniłam. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju natychmiast udałam się do łazienki. Ogarnęłam się i kiedy wzięłam długi i relaksujący prysznic, stanęłam przed lustrem i dostałam zawału. 

W odbiciu byłam ja tylko moje oczy były czarne tak, a skóra blada. Wyglądałam jak trup. Zamrugałam kilkukrotnie i znowu byłam jak wcześniej. Przeczesałam mokre włosy palcami i oparłam się o umywalkę i westchnęłam. Ciocia Alex miała rację. Zaczyna się dziać coś dziwnego. 

Tej nocy nie spałam dobrze. Męczyło mnie dziwne uczucie niepokoju i strachu. Czułam jak ktoś mi się przygląda, ale kiedy otwierałam oczy nic nie widziałam. Rano myślałam, że pod czas śniadania padnę na twarz, co oczywiście zaniepokoiło tatów jak i mojego braciszka, ale jakoś udało mi się wyłgać z tego, bo zaczęłam nawijać o tym, że się uczyłam do późna z matmy. 

-Rodziców mogłaś okłamać, ale nie mnie.-Cameron rzekł do mnie, kiedy znaleźliśmy się w szkole.-Co się dzieje? 

-Nie wiem.- westchnęłam.- Po prostu mam dziwne przeczucie, że..

-To się zaczyna.- dokończył za mnie.- Mówisz poważnie?

-Nie wiem.- pokiwałam głową na boki.- Nie mów innym, dobrze? Muszę pogadać z ciocią. 

-Um okej.- rzekł mój brat, a po chwili uśmiechnął  się szeroko.- Cześć Leo!

-Hej.- rzekł i przytulił się z moim bratem delikatnie.- Lydia.- uśmiechnął się do mnie lekko.- Co tam? 

-Nudy wiesz?- Rebeka wparowała między nas z uśmiechem.- Leo mamy teraz...

-Biologię.- odpowiedział i spojrzał w bok, a potem ostrzegawczo na mojego brata.- Czas na nas. 

-Potwierdzam.- rzekł Cameron, ale nie zdążył wykonać kroku, bo Gabriel pojawił się obok niego. 

Wspominałam, że ten kretyn w moim wieku podrywa mojego brata, co krok. To głupie teksty, czy próbuję go pocałować. Jednak wiem, że Camowi to nie przeszkadza, tylko udaję niedostępnego, a tak naprawdę podoba mu się Gab. 

-Cześć słodziaku.- rzekł jasnowłosy i dał mojemu bratu czekoladę z orzechami.- Proszę. 

Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę klasy. Rozglądałam się co chwila no boki, bo to uczucie wróciło. Strach i niepokój z nutką bólu głowy. 

YYYYYYYYY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro