!1!Lydia
-Tato.- jęknęłam i upadłam na materac plecami, wzdychając ciężko.- Już dość.
Od ponad godziny ćwiczymy cały czas i mam już dość. Zaczynając od rozciągania, ćwiczenia cela, kończąc na sztukach walki. Tata Max jest super na jakiś tam wycieczkach czy w ogóle jest najlepszym tatą, ale finiszuje z tatą Scott'em. Obaj są kochani i zawsze mogę na nich liczyć, ale ja mam dość tych treningów.
-Wiesz, że to dla...- zaczął swój typowy monolog. Czasami się zastanawiam, czy on mówi do mnie czy do siebie.
-Tak, tak dla mojego dobra.- wywróciłam oczami, dokańczając jego wypowiedź.
-Przed chwilą byłaś taka mała.- zanucił i położył się obok mnie, przechylając głowę w moją stronę.- Dopiero co uczyła się chodzić i teraz co? Każdy się za nią ogląda, a jej staremu ojcu żyłka na czole skacze.
-Po pierwsze nikt się za mną nie ogląda, a po drugie sama się zdziwię, że to powiem, ale jesteś naprawdę przystojny i wysportowany jak na twój wiem.- rzekłam szczerze na co on się zaśmiał.
-Gdybyś nie była moją córką uznał bym, że mnie podrywasz.- powiedział również ze śmiechem na co prychnęłam.
- Nie jesteś w moim typie- mruknęłam na co ten westchnąłem i podniósł się z materaca, a potem pomógł mi wstać.- Tylko żadnych złych typów do domu przed 30 mi nie sprowadzaj.
-Tato!- huknęłam na niego.- Limit to 18. Taakkk 18.
-Twój przyszły, wielki dzień kochanie.- mruknął i ruszył w stronę wyjścia.- Idź się ogarnij i spać, bo jutro do szkoły.
-Tak jest szefie, a ty nie siedź z tatą tak do późna jak ostatnio!- krzyknęłam jeszcze za nim.
Z uśmiechem ruszyła do domu, ale oczywiście tata nie lubi sprzątać, więc ja żeby później nie dostać opieprzu od taty Scott'a ogarnęłam maty i poukładałam broń na półkach po czym wyszłam z sali. Po rodzę pożegnałam się z wujkiem Thomas'em i wujkiem Dylan'em. Jeszcze po drodze wpadłam na Dorian'a i Gabriel'a, którzy siedzieli na kanapie w salonie, objadając się cukierkami.
-A wam nie za wygodnie, lenie?- rzekłam zaglądając im przez ramię.- Nie no serio?
- A czemu nie.- wzruszył ramionami rudowłosy.
-Nie można oglądać już śmiesznych filmików z kotkami?- mruknął brązowowłosy.- Nudy są.
-To następnym razem zapraszam na mój trening.- zaśmiałam się.
-Nie, bo to ty masz walczyć.- odbruknął Gab.
-A wy macie mnie osłaniać!- krzyknęłam z korytarza i odwróciłam się do drzwi, stając centralnie przed Ryan'em. - O cześć.
-Hej Lydia.- uśmiechnął się do mnie i przesunął się w bok.- Idziesz?
-Muszę, jutro mam sprawdzian z matmy i trzeba się uczyć.- mruknęłam.
-I tam dostaniesz dobrą ocenę.- wywrócił oczami, na co zaśmiałam się pod nosem.
-Widzisz ja jestem mądra, a ty tylko napakowany.- wytkałam mu język.
-Cios poniżej pasa, mała.- mruknął, ale i tak się uśmiechnął.- Jak tam trening?
-Tak ja zwykle.- oparłam się o ścianę obok niego.- Wy też powinniście ćwiczyć, bo tylko ja się męczę i uczę, a wy się obijacie i obżeracie, a walczyć mamy razem.
-Wiem, jeszcze rok, wezmę ich w obroty, obiecuję.- puścił mi oczko.- A ty idź się wymyj, bo śmierdzisz.
Nie rok.. tylko siedem miesięcy, siedem dni i 21 godzin. Zaraz, czy on właśnie...
-Ah, tak ty gnido- walnęłam go w ramię na co ten udał, że go to strasznie boli, ale zdradzał się śmiechem.
-Jeszcze się pocałujcie na dobranoc!- Dorian krzyknął z salonu.
-Spieprzaj!- odkrzyknął mu ciemnowłosy.
-Dobra ja się zbieram, bo mnie tata do domu nie wpuści.- westchnęłam.
-Cześć ruda!- krzyknęli na raz chłopcy na co prychnęłam i odwróciłam się na pięcie ruszając w stronę wyjścia.
Kiedy przeszłam te 200 metrów i dotarłam do swojego domu, ogarnęłam się i kuchni zwinęłam jedno jabłko, wchodząc do salonu gdzie siedział Cameron i Austin.
-A wy co robicie?- zapytałam się młodszego brata.
-Uczymy się, bo jutro mamy egzamin z fizyki.- jęknął męczenniczo mój braciszek na co zaśmiałam się.
-Ja też jej nie lubię!- krzyknął tata Scott na co cała nasza trójka się zaśmiała.
-Lubię waszych rodziców.- blondyn uśmiechnął się w moją stronę nieśmialę.
On jest taki słodki! Te jego blond włoski! Uwielbiam go.
-Twoi też są spoko, szczególnie kiedy mamy jakieś biwaki, wujek Isak tworzy dobre owoce.- Cameron mruknął.
Pokiwałam głową nie wierząc w jego zdolności myślące. Tylko jedzenie i jedzenie tak jak wujek Liam. Obaj dobrze się dobrali. Pożegnałam się z chłopakami i ruszyłam do swojego pokoju, a po drodze minęłam moich rodziców obmacujących się w łazience. Ja wiem, że się kochają i takie tam i to rozumiem, ale bez przesady. Zakryłam se oczy ręką i szybko się stamtąd ulotniłam. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju natychmiast udałam się do łazienki. Ogarnęłam się i kiedy wzięłam długi i relaksujący prysznic, stanęłam przed lustrem i dostałam zawału.
W odbiciu byłam ja tylko moje oczy były czarne tak, a skóra blada. Wyglądałam jak trup. Zamrugałam kilkukrotnie i znowu byłam jak wcześniej. Przeczesałam mokre włosy palcami i oparłam się o umywalkę i westchnęłam. Ciocia Alex miała rację. Zaczyna się dziać coś dziwnego.
Tej nocy nie spałam dobrze. Męczyło mnie dziwne uczucie niepokoju i strachu. Czułam jak ktoś mi się przygląda, ale kiedy otwierałam oczy nic nie widziałam. Rano myślałam, że pod czas śniadania padnę na twarz, co oczywiście zaniepokoiło tatów jak i mojego braciszka, ale jakoś udało mi się wyłgać z tego, bo zaczęłam nawijać o tym, że się uczyłam do późna z matmy.
-Rodziców mogłaś okłamać, ale nie mnie.-Cameron rzekł do mnie, kiedy znaleźliśmy się w szkole.-Co się dzieje?
-Nie wiem.- westchnęłam.- Po prostu mam dziwne przeczucie, że..
-To się zaczyna.- dokończył za mnie.- Mówisz poważnie?
-Nie wiem.- pokiwałam głową na boki.- Nie mów innym, dobrze? Muszę pogadać z ciocią.
-Um okej.- rzekł mój brat, a po chwili uśmiechnął się szeroko.- Cześć Leo!
-Hej.- rzekł i przytulił się z moim bratem delikatnie.- Lydia.- uśmiechnął się do mnie lekko.- Co tam?
-Nudy wiesz?- Rebeka wparowała między nas z uśmiechem.- Leo mamy teraz...
-Biologię.- odpowiedział i spojrzał w bok, a potem ostrzegawczo na mojego brata.- Czas na nas.
-Potwierdzam.- rzekł Cameron, ale nie zdążył wykonać kroku, bo Gabriel pojawił się obok niego.
Wspominałam, że ten kretyn w moim wieku podrywa mojego brata, co krok. To głupie teksty, czy próbuję go pocałować. Jednak wiem, że Camowi to nie przeszkadza, tylko udaję niedostępnego, a tak naprawdę podoba mu się Gab.
-Cześć słodziaku.- rzekł jasnowłosy i dał mojemu bratu czekoladę z orzechami.- Proszę.
Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę klasy. Rozglądałam się co chwila no boki, bo to uczucie wróciło. Strach i niepokój z nutką bólu głowy.
YYYYYYYYY
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro