ghost
i like the sad eyes, bad guys, mouth full of white lies
Yoongi uwielbiał takie wieczory jak ten. Siedział sam na werandzie i popijał lemoniadę patrząc na chowające się za górami słońce w odcieniu wściekłego pomarańczu. Słyszał brzęk owadów i odległy szum wiatru. Noc powoli wykradała się na pogrążone w bezruchu podwórko przed małym domkiem w Texasie, a strach ponownie wkradał się w serce blondyna.
Wszedł ostrożnie do wnętrza i od razu poszedł do sypialni, którą po tych czterech miesiącach mógł już nazywać swoją. Jeon siedział sztywno wyprostowany z nogami pod brodą i wpatrywał się intensywnie w jakiś punkt przed sobą. Zwrócił uwagę na Mina dopiero gdy poczuł jego smukłe palce na ramieniu.
- Pora zmienić opatrunki, Kookie. - powiedział cicho opierając czoło w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się jego dłoń i pocałował delikatnie spięty kark młodszego.
- Mhm.
Szatyn ostrożnie zdjął swoją koszulkę i położył ją w nogach łóżka odwracając się bokiem do Yoongiego, który przyniósł z łazienki wszystkie potrzebne rzeczy i rozłożył je obok siebie. Przejechał palcami po największym siniaku, który rozlewał się brzydko na całą lewą łopatkę, a potem przesunął je w okolice dosyć długiego i szerokiego zadrapania, które teraz stanowiło jeden wielki strup zaczerwieniony na brzegach. Dotykał wszystkich draśnięć, siniaków i szwów, które zakładał, niektóre całując jakby to miało pomóc. Nasączył kawałek waty wodą utlenioną i przemył rany, sprawdzając dokładnie stan tej największej, ukrytej pod wielkim plastrem i bandażem. Poprosił Jeona by odwrócił się przodem do niego i nałożył maść na niewielki siniec pod żebrami. Podniósł jego dłonie i pocałował każdą zdartą kostkę ostrożnie smarując je nagietkowym kremem. Odłożył na miejsce swoje narzędzia i na powrót usiadł obok szatyna uważnie przypatrując się jego twarzy. Wydawała się być spokojna, ale jednocześnie pozbawiona życia. Wielkie sińce pod oczami i opuszczone kąciki ust w niczym nie pomagały.
Jego Jungkookie znikał.
Czasem w nocy słyszał jego szloch i budził się za każdym razem gdy wychodził z pokoju po proszki przeciwbólowe. Nie przytulał go, bał się bólu, który mógł mu sprawić. Bał się go jeszcze bardziej niż przedtem. Kiedy już opuszczał pokój, nie odzywał się w ogóle, albo wybuchał przez największe drobnostki, a w szczególności przez jedną drobnostkę, która martwiła się prawie jak Yoongi.
Krzywił się kiedy tylko widział Jimina, krzyczał gdy próbował się do niego odezwać i unikał go jak tylko mógł, jednak reguła wspólnych posiłków była silniejsza.
- Jungkook, mogę cię o coś zapytać? - powiedział gładząc go po włosach i policzku. W odpowiedzi chłopak kiwnął głową i spojrzał mu w oczy. - Co tam się stało? - poczuł jak ciało młodszego spina się na tamto wspomnienie.
- Ja... - zaczął powoli Jeon, a blondyn przymknął powieki i odchylił głowę w tył opierając się o rozgrzaną ścianę. Pierwszy raz od tak dawna usłyszał ukochany głos swojego chłopaka. Drżący, wystraszony i zbyt dziecinny jak na to, co za chwilę miał powiedzieć. - Zabiłem swojego młodszego brata. - wyrzucił w końcu patrząc się na materiał flanelowej koszuli mężczyzny i odnajdując jego dłoń na materacu. Potrzebował go jak nigdy. Każdy dotyk i słowo, które od niego słyszał było kojące i tak bardzo potrzebne. - Zabiłem swojego młodszego brata. - powtórzył szeptem i bardziej wcisnął twarz w szczupłe uda blondyna, na których trzymał głowę. - Wbiłem mu nóż pod żebra z prawej strony i przesunąłem w prawo kiedy upadałam od uderzenia łańcuchem. Nawet nie mrugnąłem. Zmywałeś ze mnie jego krew. A ja nie żałowałem. Umarł za szybko, nie zdążył odpłacić za wszystko co zrobił. Nie zdążył odpłacić za smierć rodziców, wiesz? Gdybym mógł tam wrócić, to nawet nie pozwoliłbym mu na mnie spojrzeć. Nie zasłużył na to co go spotkało, wiesz? Powinien zginąć jak najgorszy śmieć. Powinien zgnić w pudle za zabicie rodziców. Powinien się w ogóle nie urodzić! - krzyknął nagle zaciskając powieki. Oddychał płytko, zaczął się trząść. Dłoń Mina cały czas tkwiła w tej jego, palcami przeczesywał jego ciemne włosy. Podniósł powoli powieki i spojrzał wprost w zaczerwienione oczy starszego. Usiadł ostrożnie między nogami Mina i złapał jego twarz w dłonie gładząc policzki kciukami. - Zabiłem swojego młodszego brata. - szepnął i oparł się czołem o jego czoło, na oślep szukając miękkich warg, których tak rozpaczliwie potrzebował. Pocałował go krótko i ponownie oparł się czołem o jego czoło, oddychając szybko. - Wiesz co, Min Yoongi? - nawet nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, więc gdy jej nie uzyskał kontynuował. - Kocha cię szalony sukinsyn, który zabił swojego młodszego brata.
Po tym znowu odnalazł jego usta i wpił się w nie zachłannie unosząc się na kolanach i szybko przenosząc wargi na szczękę oraz szyję Yoongiego, który utonął w jego chwilowym szaleństwie i nie mógł uciec przed słowami, językiem, ustami i dłońmi, które trzymały go blisko siebie. Nie mógł też uciec przed dziwnym, metalicznym posmakiem każdego wymienionego tej nocy pocałunku i słowa.
~*~
Przepraszam, że tak krótko, ale upał odbiera mi chęci do czegokolwiek.
Pisałam tem rozdział na jednym oddechu, więc wybaczcie błędy.
Odpoczywające jeszcze przez te kilka dni majówki i do zobaczenia następnym razem!
Kocham Was!
Enjoy,
- Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro