Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

empty gold

we're the underdogs, in this world alone

Kook długo bił się z myślami kiedy odstawiał swój kontakt do Victora i jadł razem z nimi pyszne pierożki. Miał w telefonie numer Hanbina gdyby potrzebował go w swojej jednostce, jednak nie przewidywał aż dwóch towarzyszy w trakcie powrotu do Ameryki.

Siedział na starej wersalce z zamkniętymi oczami i prawie usypiał, a gdy jego ciało przechyliło się do przodu, ocknął się gwałtownie i podniósł z miejsca idąc do sypialni. Z plastikowej walizki leżącej pod łóżkiem wyciągnął świeże ubrania i poszedł do łazienki. W jego głowie cały czas rozbrzmiewał ostry ton Mina gdy kazał mu iść w cholerę, jednak on już podjął decyzję. Powie mu prawdę. Był w stanie nawet przyjąć karę jaką będzie zakucie go w kajdany i odrzucenie przez blondyna. Wyszedł spod prysznica i wytarł się starym ręcznikiem znalezionym gdzieś w szafkach. Założył białą koszulę i czarne dżinsy, a po twarzy przejechał szybko maszynką zapominając o paru strupach, które naruszył i musiał się nieźle namęczyć, żeby lepka krew przestała się sączyć z drobnych ran. Wylał na siebie chyba pół butelki perfum i ułożył włosy tak jak Min lubił najbardziej, czyli pozwolił im wyschnąć samym, przez co lekko się pokręciły i opadały wolno na czoło. Narzucił na ramiona czarną kurtkę i zabierając portfel ze stołu wyszedł z mieszkania.

~*~

- Hoseok, otwórz w końcu te drzwi do kurwy nędzy! - wydarł się Min z łazienki zapinając na prędce spodnie i rzucając ręcznikiem o pralkę.

- No już, Jezu, nie piłuj tak tej mordy! - odkrzyknął rudy otwierając drzwi. - O kurczaczki... - mruknął. - Yoongi - hyung, rusz tu swoje leniwe dupsko, ktoś do ciebie! - krzyknął wgłąb mieszkania wywołując tym śmiech siedzącej w salonie Hayi.

- Czy w tym domu nie można już sobie nawet spokojnie zwa... zwarzyć pomarańczy? - odpowiedział wchodząc do przedpokoju. - Co ty tu robisz?

- Przyjechałem z tobą porozmawiać i dać ci kwiaty.

- Trochę zwichrowane te kwiatki... - mruknął blondyn zakładając ramiona na piersi. W istocie wonne fiołki, który młodszy trzymał w ręku wydawały się nie pierwszej świeżości przez podróż motorem przez pół miasta, którą odbyły razem ze swoim nabywcą. - Ale dziękuję. To miło z twojej strony. - wyciągnął rękę po bukiet, jednak zamiast tego, Jungkook delikatnie ujął jego dłoń i złożył na niej krótki pocałunek jak za pierwszym razem kiedy się poznali. - Wejdź do środka, nie stój w drzwiach jak palant, a ja pójdę po jakąś koszulkę...

- Ależ po co? Tak jest idealnie. - mruknął cicho szatyn obniżając głos i uśmiechając się lekko. Starszy wywrócił tylko oczami i poszedł do kuchni by wstawić kwiatki do kubka z wodą.

Usiadł na łóżku czekając, aż szatyn przywlecze się do niego i jak zwykle usiądzie na fotelu przy biurku. W istocie, młodszy zamknął za sobą dokładnie drzwi i usiadł na tym fotelu, jednak przysunął się tak, że siedział naprzeciwko Mina, który skrzyżował nogi po turecku i zgarbił się wyciągając z szafki przy biurku paczkę Lucky Strike'ów. Nie lubił ich, zazwyczaj palił Marlboro, ale zapomniał przypomnieć o nich ostatnio Hayi, która była w sklepie. Otworzył jeszcze drzwi balkonowe wpuszczając do sypialni ciepły, majowy wiatr i powrócił do swojej poprzedniej pozycji strzepując popiół do różowej popielniczki, którą położył sobie na kolanie.

- A więc - zaczęli w tym samym momencie uśmiechając się delikatnie. - Ty pierwszy. - powiedział Jungkook chcąc odwlec swoją prawdę jak najdłużej.

- Okej. A więc chciałem ci tylko powiedzieć, że zrozumiem jeśli nie będziesz chciał kontynuować naszej znajomości. Jesteś tu tylko na kilkanaście tygodni i wracasz do Busan, a ja jestem za stary na związki na odległość i potrzebuje kogoś na stałe. - powiedział wypuszczając dym z ust i unikając wzroku chłopaka.

- Nie wracam do Busan, bo tam nie mieszkam.

- Co?

- Skończ papierosa i przynieś sobie proszki od bólu głowy bo to nie będzie taka łatwa historia... - mruknął tylko drapiąc się po karku i odpinając górny guzik koszuli, czując jak robi mu się gorąco ze zdenerwowania, a w niczym nie pomagał fakt, że Yoongi postanowił dalej siedzieć bez koszulki i opierał się teraz karkiem o ścianę eksponując swoją bladą klatkę piersiową. Jeon po raz pierwszy dostrzegł maleńki tatuaż przedstawiający różę wokół której owinięte były palce kościotrupa pod lewym żebrem.

- No to jak, zaczniesz czy będziemy tak siedzieć?

- Ah tak. Nie jestem studentem z Busan i nie odwiedzam przyjaciela. Zrobisz z tą informacją co tylko ci się podoba, możesz nawet zadzwonić po policję, ale wysłuchaj mnie do końca. - starszy siedział niewzruszony, jednak w jego głowie trwała gonitwa myśli. - Zabijam za pieniądze. Głównie w Ameryce, tutaj przyjechałem odpocząć. Razem z przyjaciółmi mieszkamy w Texasie. Wtedy na dyżurze przyszedłem do ciebie z moim kontaktem, ponieważ nie mogłem się powstrzymać i przyjąłem zlecenie nawet na urlopie. Kim Myunhee, znana postać, związana częściowo z Yakuzą i azjatycką częścią kartelu Escobara.

- To ten kartel jeszcze działa? - prychnął w odpowiedzi starszy.

- Od - Kook zerknął na zegarek. - Trzech dni, dwunastu godzin, czterdziestu ośmiu minut i dwudziestu trzech sekund - nie. Wraz ze śmiercią tego skurwiela upadła jego ostatnia jednostka na naszym kontynencie. Resztę mam w dupie dopóki nie tykają naszego terenu. To jego krew miałem wtedy na rękach... - mruknął jakby skruszony, a w jego oczach jasnowłosy dostrzegł coś smutnego.

- Okej, czyli tak. Jesteś płatnym zabójcą z Ameryki i przyjechałeś tutaj odpocząć, ale przy okazji zabiłeś jakiegoś skurwiela z mafii?

- No, w największym skrócie.

- Powinienem zadzwonić na policję, albo się zdenerwować i kazać ci wypierdalać, ale to wszystko chyba tylko bardziej mnie pociąga. - powiedział powoli, jakby ważąc każde słowo. - Co nie zmienia faktu, że nie jestem zbyt zadowolony.

- Rozumiem. Jeśli chcesz, to możemy zakończyć to teraz, ale jeśli nie, to mogę ci coś zaproponować. - powiedział szatyn przysuwając się do niego i opierając łokcie na kolanach. - Przed jesienią, czyli tak naprawdę kiedy mi się tylko podoba, muszę wrócić do teksasu i jeśli chcesz to mógłbyś pojechać ze mną.

- Żartujesz sobie? - prychnął blondyn tak naprawdę jeszcze zanim młodszy skończył mówić. - Mam zostawić przyjaciół, pracę i mieszkanie dla chłopaka, który raz mnie pocałował?

- No, mniej więcej taki jest plan. - wzruszył ramionami Jeon, a mężczyzna roześmiał się nagle.

- Mam trzy miesięczny okres wypowiedzenia w szpitalu. Do końca tygodnia położę papiery na biurku ordynator. - powiedział nagle poważniejąc.

- Czyli zgadzasz się?

- No, chyba na to wychodzi.

Yoongi odepchnął się od ściany i sięgnął po dłoń chłopaka i splatając z nim palce. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jego orzechowe oczy o łagodnym wyrazie i odsunął na bok trochę za długą grzywkę. Przejechał kciukiem po maleńkiej bliźnie na jego policzku i uniósł się na kolanach by złączyć ich wargi w długim pocałunku. Uległ jeszcze łatwiej niż poprzednio i praktycznie od razu rozchylił wargi pozwalając, by Jeon zaplątał ich języki w dziwnej pieszczocie, która jeszcze dwa miesiące temu brzydziłaby go bardziej niż wycinanie żylaków odbytu siedemdziesięcio latkowi.

Szatyn powoli wstawał ze swojego miejsca coraz mocniej napierając swoim ciałem na ciało starszego, który położył się ostatecznie poduszce, pozwalając, by drugi usadowił się wygodnie na jego biodrach i mimowolnie rozszerzył nogi, gdy szorstkie palce chłopaka wsunęły się pod materiał jego spodni. Ciało blondyna niebezpiecznie zadrżało, a jego szczęka zacisnęła się boleśnie, kiedy koniuszek wilgotnego języka chłopaka przejechał po jego szyi, a usta pierwszy raz zetknęły się ze skórą w tym miejscu. Poruszył się niespokojnie, gdy dłoń chłopaka zawędrowała niebezpiecznie blisko jego krocza i przekręcił głowę w bok czując jak cudowne mrowienie ogarnia powoli całe jego spragnione ciało, sprawiając, że odgłos będący mieszanką sapnięcia i jęku opuścił jego gardło. Chłopak spojrzał na niego z dołu kładąc się bardziej na jego klatce piersiowej i napierając ciałem na to jego.

Blondyn oddychał szybko, mamrocząc coś pod nosem i błagając by Jeon zajął się nim jak należy, kiedy ich ubrania leżały już pomieszane na ziemi, a usta większego badały mleczną skórę na jego udach sprawiając, że zaciskał mocno dłonie na białym prześcieradle i wypychał biodra do góry, gdy tylko parzący oddech chłopaka owiewał te najdelikatniejsze skrawki skóry.

Wolał wypowiadać tęsknie imię chłopaka gdy szukali wspólnego rytmu, niż jęczeć czy krzyczeć w niebogłosy, zwłaszcza, że cały czas pamiętał o otwartym balkonie i obecności dwójki młodszych współlokatorów w pokoju obok. Całował niedbale policzki i szyję pochylonego nad nim chłopaka czując jak po jego delikatnej skórze spływają pojedyncze kropelki potu, a włosy robią się wilgotne przez wysiłek. Trzymał go najbliżej jak mógł, a gdy po raz pierwszy chłopak trafił w jego najczulszy punkt, krzyknął zaskoczony już zapominając jak nieziemska przyjemność paraliżowała każdy jego mięsień, sprawiając, że zaciskał dłonie na talii młodszego i ciche jęki co jakiś czas opuszczały jego usta.

- Głośniej księżniczko - warknął w końcu szatyn wprost do jego ucha przyspieszając tempa. - Chcę żeby wszyscy słyszeli jak ci ze mną dobrze.

- Ju-Jungkook-ah! - powiedział tylko starając się uciec przed morderczymi ustami motocyklisty, które na powrót ulokował na jego szyi męcząc go jeszcze bardziej i wbijając kolejne igiełki w jego zmęczone mięśnie.

- Głośniej... - mruknął znowu chłopak przygryzając płatek jego ucha i znów trafiając w prostatę.

- Jungkook-ah! - wyrwało mu się pomiędzy jednym jękiem a drugim gdy sunął paznokciami po jego miodowej skórze zostawiając na niej czerwone pręgi, które piekły niemiłosiernie przy okazji napędzając jego kochanka do szybszych ruchów biodrami.

- G-głośniej. - stęknął zaciskając wargi i znów precyzyjnie trafiając w najdelikatniejszy punkt w ciele kochanka.

- Jungkook-ah! - krzyknął w końcu na tyle głośno, że Hoseok poruszył się niespokojnie na kanapie w salonie marszcząc brwi.

Uda blondyna drżały z przyjemności, gdy Jeon poruszał się w nim tak mocno i intensywnie całując go namiętnie i mrucząc przy tym jaki jest cudowny. W końcu Yoongi zastygł w bezruchu gdy jego oczy uciekły wgłąb czaszki, gorąc oblepił całe wnętrze, dłonie zacisnęły się mocniej na ramionach szatyna wbijając ostre paznokcie w spoconą skórę, plecy wygięły się w łuk, a z płuc wydostał się najcudowniejszy dźwięk jaki Jeon w życiu usłyszał. Słodkie połączenie jęku, westchnienia oraz krzyku i desperacji układające się miękko w jego imię. Tak pięknie brzmiało w ciszy ciasnej sypialni i majowej nocy. Skończyli w tym samym momencie, tyle, że młodszy zamiast imienia kochanka, wypowiedział pod nosem ledwo słyszalne "słodki jezu". Jeszcze kilka razy pchnął biodrami we wnętrzu starszego, całując jego słoną od potu szyję i klatkę piersiową, by ostatecznie powoli odsunąć się od niego i wyrzucić zużytą prezerwatywę gdzieś na posadzkę. Ułożył się bokiem do kochanka wpatrując się w jego blade, błyszczące ciało i sięgnął do szafki przy łóżku po paczkę papierosów. Odpalił jednego zaciągając się gryzącym dymem i podał używkę blondynowi, który ochoczo wyciągnął po nią drżącą dłoń. Palenie w takim stanie było głupim pomysłem, bo łatwo było odlecieć przez zmęczenie i płytki oddech, on jednak zaciągnął się głęboko szarym dymem otrzepując popiół do różowej popielniczki, która ni z tego ni z owego pojawiła się na jego brzuchu. Długie palce Kooka błądziły gdzieś po jego biodrze kreśląc tylko sobie znane wzorki, a on przymknął zadowolony powieki wsuwając wolną rękę pod głowę i ponownie wkładając papierosa do ust.

- Cigarettes after sex, hm? - mruknął w końcu młodszy gasząc używkę i odstawiając naczynie za siebie.

- Wtedy smakują najlepiej. - odpowiedział blondyn odwracając się przodem do niego i patrząc głęboko w jego wciąż zamglone oczy. Pogłaskał go delikatnie po policzku i uśmiechnął się, gdy chłopak zamruczał jak zadowolony kocur, kiedy opuszki palców musnęły delikatnie jego wrażliwą szyję, by ostatecznie oprzeć się o pierś. - Pojadę z tobą do tej Ameryki. - powiedział cicho podpierając głowę na ręce, by być na równi z większym, który uśmiechnął się tylko błogo i cmoknął go w czubek nosa.

- Księżniczki nie wytrzymują długo bez swoich książąt, prawda?

- Zdecydowanie nie. Szczególnie kiedy książęta tak dobrze się nimi zajmują. - mruknął przyciągając go do leniwego pocałunku, który zakończył się wilgotnym cmoknięciem.

Porozumiewając się za pomocą spojrzeń zdecydowali wziąć wspólny prysznic, a  następnie wstawić szybkie pranie i zamówić kolację dla nich i młodszych współlokatorów, którzy patrzyli się na nich dziwnie od kiedy tylko usiedli obok nich na kanapie z wilgotnymi włosami.

Hoseok wypatrzył kilka ciemniejszych punktów na szyi Jeona i zauważył, że jego dłoń nie leży już swobodnie obok podczas gdy Min opiera się bezwładnie o jego klatkę piersiową, tylko zaciska się delikatnie na jego biodrze trzymając bliżej siebie. Kiedy poszedł z dziewczyną do kuchni by zaparzyć herbaty dla całej czwórki, Hayi przekazała mu konspiracyjnym szeptem, że oczy szatyn świecą się bardziej niż zwykle i patrzy na Mina z większą czułością.

~*~

Kiedy byli już po kolacji i wrócili do sypialni Mina, w powietrzu dalej unosił się zapach seksu i dymu, ich słodkich pocałunków i złączonych ciał. Małe łóżko wydawało się być dla nich idealne, ponieważ i tak zawsze spali przytuleni do siebie. Jednak do Yoongiego Morfeusz wcale nie przybył tak szybko i gdy przejeżdżał palcami po umięśnionym brzuchu młodszego rozmyślał o tym, jak głupi był, że zgodził się na wyjazd z młodszym o dwa lata płatnym zabójcą, w którym zakochał się ostatecznie w gwiaździstą noc na pagórku gdzieś ma granicy miasta, pijany od czerwonego wina i ust Jungkooka, którego ciało tak idealnie do niego pasowało.

~*~

Poniosło mnie trochę, zazwyczaj jestem mniej szczegółowa.

Enjoy,
- Alex =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro