castle
i'm headed straight for the castle
- BLONDYNA! - krzyknął szatyn zostawiając pół żywego Yoongiego wraz z ich bagażami i rzucił się na niskiego blondyna z różowymi polikami w okularach przeciw słonecznych. Przytulił go mocno, a starszy tylko mrugał szybko nie do końca wiedząc co się dzieje dookoła. Chwycił jednak za rączki walizek i ruszył w stronę dwóch tulących się do siebie chłopców. Odchrząknął cicho gdy znalazł się obok nich czekając, aż jego chłopak łaskawie wyjaśni co się dzieje.
- A więc, Yoongi, to jest...
- Park Jimin, ale wszyscy mówią na mnie Blondyna. - uśmiechnął się chłopak wyciągając dłoń do Mina, a jego oczy zamieniły się w małe szparki. - Ty musisz być tym słynnym doktorem, który zawładnął sercem naszego Jungkooka, prawda?
- Ta, chyba na to wychodzi. - uścisnął niepewnie jego rękę. - Min Yoongi, miło cię poznać. - uśmiechnął się trochę krzywo przez zmęczenie.
- Okej, skoro formalności mamy za sobą, to może pójdziemy już do auta, hm? Jesteśmy zmęczeni podróżą, zmianą czasu i takie tam... - mruknął Jungkook obejmując Yoongiego ramieniem i cmokając w skroń.
- No pewnie, dajcie mi swoje walizki, chętnie je dla was poprowadzę. - powiedział Park i ponownie się uśmiechnął.
Wirując między postawionymi na parkingu samochodami, Min myślał, że się roztopi. W Seulu owszem, bywało gorąco, ale to nigdy nie przypominało tego suchego skwaru unoszącego się drżąco nad ziemią i oblepiając ze wszystkich stron jego skórę potem. Blondyna wrzucił wszystkie bagaże do bagażnika dużego Land Rovera i wsiadł do środka czekając aż jego towarzysze wrzucą do środka torby podręczne i samych siebie.
- Możesz się zdrzemnąć, księżniczko, mamy trzy godziny drogi do domu. - szepnął Jungkook przysuwając usta do twarzy blondyna opartej na jego ramieniu i ponownie pocałował go lekko w skroń. Starszy tylko pokiwał głową i ułożył się wygodniej na ciele swojego chłopaka powoli odpływając do krainy Morfeusza.
~*~
- Boże, jak pięknie... - westchnął opierając się plecami o drzwi samochodu i z wdzięcznością przyjmując kubek mrożonej kawy od Jimina. Wpatrywali się we trzech w zachodzące za górami słońce i malinowe niebo robiąc przystanek na małej stacji benzynowej przy drodze.
- Cóż, witamy w Teksasie. - powiedział z uśmiechem Jungkook mocniej zaciskając dłoń na biodrze swojego chłopaka i wdychając tak dobrze znany zapach gorącego powietrza i przepalonej ziemi. - Mam nadzieję, że ci się tu spodoba.
- Już mi się podoba. - odpowiedział z uśmiechem i odwrócił się przodem do niego, by ułożyć rękę na jego szyi i przyciągnąć do krótkiego pocałunku, który szatyn oddał bez wahania.
- No, gołąbeczki, pora ruszać dalej, bo Alien i Fox pewnie odchodzą od zmysłów, czemu nas tak długo nie ma. - odezwał się w końcu Park, jednak jego uwaga wcale nie zepsuła tej magicznej chwili. Yoongi jeszcze raz postanowił posmakować ust młodszego, słodkich od waniliowej kawy, którą pili i czule pogłaskał go po policzku wsiadając z powrotem do chłodnego wnętrza auta.
~*~
- WITAJ W DOMU KILLER! - krzyknęli gdy tylko usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Szatyn zaśmiał się cicho i podszedł do przyjaciół by ich objąć.
- Jak dobrze, że wróciłeś. - powiedziała rudowłosa dziewczyna stając na palcach by dać mu buziaka w policzek.
- Byłem bliski wsadzenia jej noża pod żebra jakieś dziesięć razy. Tylko dzisiaj. - odezwał się szarowłosy chłopak z grymasem na twarzy.
- Jest aż tak źle?
- Przecież ją znasz...
- Słuchaj, może od dawna jej nie po...
- Okej, zakończmy, to tutaj - wtrącił się Jimin zerkając na zmieszanego Mina, który dalej stał w progu i nie wiedział do końca co ma ze sobą zrobić. - Killer, może przedstawisz reszcie naszego gościa?
- Ah tak, przepraszam. Chodź do nas, oni nie gryzą. - uśmiechnął się lekko wyciągając rękę w stronę starszego i przyciągając go do siebie.
- O wow, ty serio przywiozłeś kogoś ze sobą. Myśleliśmy, że w końcu przejrzeliście z Blondyną na oczy i to, że kogoś masz to tylko żart. - odezwała się ruda przekrzywiając głowę na bok i oceniając postać drugiego blondyna w pomieszczeniu.
- Poznajcie mojego chłopaka, Min Yoongiego. - odpowiedział na to Jeon, chcąc zakończyć jakąkolwiek dyskusje zanim jeszcze się zaczęła. Mężczyzna wyciągnął bladą dłoń w stronę nieznajomych robiąc krok do przodu i odsuwając się od Kooka.
- Kim Hyuna, ale wolę Fox.
- Min Yoongi.
- Kim Taehyung, Alien.
- Min Yoongi.
- Jejku, jakie masz gładkie ręce! - krzyknął szarowłosy nie puszczając dłoni starszego.
- Dziękuje?
- Tae, zostaw go, nie widzisz, że jest zestresowany? - powiedziała Hyuna uderzając chłopaka w przedramię i zmuszając do puszczenia Mina wolno.
- To może, ja oprowadzę Yoongiego po domu. - mruknął Jeon nagle żałując, że przywiózł go tu ze sobą.
Domek był dosyć mały, jednak znajdowały się tu dwie łazienki, kuchnia, salon i trzy sypialnie. Ta należąca do Jeona była najładniejsza i Yoongi poczuł się w niej najbardziej komfortowo. Blondyn usiadł na brzegu materaca i westchnął głęboko.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytał Jeon siadając obok i obejmując go ramieniem.
- Nic, po prostu jestem zmęczony.
- Widzę, że chodzi o coś więcej.
- Czuję się tu jak nieproszony gość. Sposób w jaki Hyuna na mnie patrzyła i to jak Taehyung uścisnął moją rękę... Może to jednak był głupi pomysł?
- Daj im czas. Nie są przyzwyczajeni do obecności kogoś nowego, a poza tym, to dosyć specyficzni ludzie. Wszystko będzie dobrze, hm?
- Skoro tak mówisz... Jungkookie?
- Tak, księżniczko?
- Kocham cię. - powiedział blondyn wtulając policzek w ramię młodszego.
- Wiem, Yoongi, wiem. - szatyn podniósł do góry jego podbródek i pocałował delikatnie gładząc kciukiem gładką skórę policzka. - Chcesz się przespać, czy jesteś głodny?
- Zdecydowanie jestem głodny.
- W takim razie, chodź. Blondyna mówił, że Taehyung pichcił cały dzień...
~*~
Siedzieli przy stole w ogrodzie śmiejąc się i rozmawiając o tym jak się poznali. Yoongi popijał powoli czerwone wino z dużego kieliszka słuchając uważnie historii z perspektywy Hyuny i śmiał się co jakiś czas mocno trzymając rękę Jeona. Cały czas myślał o tym, czy na pewno dobrze zdobił. Jakby nie patrzeć wpieprzył się z buciorami w sam środek tej grupy, tak naprawdę nieproszony. Wszyscy cieszyli się z powrotu szatyna, jednak Min miał wrażenie, że jego pojawienie się w jakiś sposób zabierało im cząstkę tej radości.
Zasypiał tej nocy tuląc się mocno do klatki piersiowej Jungkooka i oddychając ciężkim, gorącym powietrzem. Bał się jutra, by wszystko nie rozpłynęło się jak fata-morgana, a on nie obudził się w swoim maleńkim pokoju. Z całych sił chciał się dostosować do życia, którym żył ten dalej tajemniczy i nieodgadniony chłopak. Chciał poświecić kawałek siebie, by go uszczęśliwić. Wiedział, że w końcu i on zacznie znajdować pozytywy w tym wszystkim. Pokochał go z całych sił i tak chciał być pokochany. A póki co, wkraczał powoli na nieznany, niebezpieczny teren, bojąc się odezwać i trzymając kurczowo dłoń Jungkooka.
~*~
Zjebałam
Enjoy,
- Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro