14. Powród do domu
Po godzinie wreszcie wysiadłem z pociągu i ruszyłem peronem w stronę wyjścia z dworca. Za dużo się dzieje, musiałem wrócić na weekend to mojego "starego" miasta. Jongup na pewno mnie przenocuje, jego babcia często mnie do nich zapraszała, więc teraz też nie powinno być problemu.
- Min Suga! - usłyszałem gdzieś za sobą kobiecy krzyk, przez co się odwróciłem.
- Lee Kangjoo! - zawołałem, widząc przyjaciołkę i rozłożyłem ręcę, aby ją przytulić.
Ta jednak tylko do mnie podeszła i pstryknęła mnie w czoło, na co mruknąłem, że to bolało i przyłożyłem palce do "zranionego" miejsca.
- Jak śmiałeś wyjechać i słowem się od tego czasu nie odezwać?! - nakrzyczała na mnie, ruszając w stronę domu naszego przyjaciela. - Idziesz?
- Wybacz, tak jakoś wyszło. To nie było specjalnie, po prostu taki jeden robi mi problemy i nie myślałem o tym. - westchnąłem, równając krok z dziewczyną.
- On? I co niby takiego robi, że zapomniałeś o najważniejszych osobach w twoim życiu, huh?
- Nie wiem jak to nazwać, jest to coś pomiędzy przystawianiem się, a dręczeniem. Przynajmniej w moim odczuciu. - schowałem twarz bardziej w szalik, bo nos zaczynał mnie już szczypać od mrozu.
- Fajny chociaż? Jak ci coś zrobi to pisz lub dzwoń, a przyjadę i mu przywalę tak, że się nie pozbiera! - pokazała swoje niby mięśnie, na co się zaśmiałem i delikatnie ją popchnąłem, aby zobaczyła jaka jest słabiutka.
- Skarbie, nawet ja cię przepycham, a co dopiero Jimin. - zachichotałem. - Brzydki nie jest, ale za to strasznie mnie denerwuje. Jego znajomi też, jeden wypisywał do mnie na kakao talk, a z innym robiłem projekt na koreański.
- A przyjaciół znalazłeś jakichś, marudo? Bo do tego tematu wrócimy u Uppiego.
- Jest Jin i jego kumple. Z jednym też robiłem ten projekt. Są całkiem fajni, ale to nie to co ty i Jong. - uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienie jak ich poznałem w przedszkolu.
Byliśmy nierozłączni od tego czasu. A wszystko przez głupie kredki. Kangjoo mi je zabrała, a Jongup stanął po mojej stronie, kiedy się z nią kłóciłem, żeby mi je oddała. Skończyło się na tym, że podzieliliśmy się i razem kolorowaliśmy nasze rysunki. Byliśmy dziwnymi dzieciakami, opiekunki ciągle nas upominały i wyrzucały za drzwi sali, abyśmy się uspokoili. Raz wynieśliśmy garnki z kuchni i udawaliśmy rycerzy, naparzając się chochlami, a w czasie drzemek robiliśmy hałas, bo nigdy nie byliśmy śpiący.
- Suga! Słuchasz ty mnie?!
- Wybacz, przypomniało mi się przedszkole i poznanie się. Byłaś najlepszym rycerzem dziewczynką. - zaśmiałem się, mając w głowie obraz małej dziewczynki z garnkiem na głowie.
- Jeśli liczyć chłopców to też byłam najlepszym rycerzem. Ale pytałam czy zostajesz do jutra. - spojrzała mnie, gestykulując żywo rękoma, jakby chciała się rozgrzać.
- Wracam jutro, ale mam nadzieję, że ojciec się zbytnio nie wkurzy. Tylko mamie powiedziałem, że tutaj będę, a wiesz, że on nie lubi jak u kogoś nocuję. - wywróiłem oczami i westchnąłem.
To zawsze było denerwujące. Nigdy nie mogłem wychodzić na noc, rzadko też pozwalano komuś zostawać u mnie, nie rozumiałem tego, dopuki nie dowiedziałem się gdzie mój tata dokładnie pracuje. Wtedy już się nie dziwiłem i nie miałem z tym takiego problemu.
- No tak, twój tata. - pokiwała głową. - Miejmy nadzieję, że twoja mam mu to jakoś sensownie wytłumaczy. Chodź szybciej, bo zamarzam.
Przyspieszyła kroku, a po jakichś 4 minutach byliśmy pod domem Jongupa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro