I'm not sure||Chapter Two
Deku
- Kim jesteś?! Czego chcesz od Todorokiego? - spytałem go, i zdawało mi się, czy ktoś mnie przypadkiem nie usłyszał.
- Ciszej bądź, do licha, bo jeszcze Cię usłyszą. Nazywam się Dabi.
- Nic mi to nie mówi. Co łączy Ciebie i Todorokiego?
Dabi popatrzył na Todorokiego, już odchodzącego w oddali.
- Cóż, to nasza tajemnica. Nie ufam Ci na tyle, abym Ci powiedział swoją tożsamość.
Nagle jakaś osoba za mną zaczęła się śmiać.
- Zdaje się, że powinieneś bardziej uważać, pamiętaj że masz do czynienia ze złoczyńcami. Masz wybór, albo do nas dołączasz, albo...
Odwróciłem się, a tam był...
- Zamknij się, Shigaraki. Weźmiemy go ze sobą.
- Nie pozwolę na to, ja... Będę walczył! Wolę walczyć z Wami, niż do Was dołączyć!
- hahaha, Izuku, co za urocze imię! - podeszła do nas jakaś dziewczyna. Nie miałem pojęcia, kim ona jest. - Obiecuję Ci, że gdy do nas dołączysz, będzie Ci o wiele lepiej, niż tutaj, w śmierdzącym U.A! hahaha!
Dopiero w tej chwili zacząłem się bać. Bardziej się jej boję niż samego Shigarakiego czy tamtego Dabiego.
- Toga, proszę Cię, ucisz się. Słuchaj, Midoriya, no chyba nie zaprzeczysz, że bohaterów prawdziwych to już nie znajdziesz.
Cała trójka popatrzyła na mnie. Dabi niezbyt uśmiechnięty, ale w dobrym humorze, Toga, jak zwykle, ze swoim psychopatycznym uśmiechem, a Shigaraki - sam nie wiem. W końcu ma na przerażającej twarzy, równie przerażającą dłoń.
- Zgadzam się z tym, że niektórzy bohaterowie zostają nimi tylko dlatego aby być znani i numerem 1, ale...
Nigdy nie dołączę do ligi.
- Cóż, może jeszcze zmienisz zdanie... Przemyśl to sobie, Izuku, będziemy na Ciebie czekać, hahaha! - Toga znowu się tak psychopatycznie zaśmiała - wiesz, będziemy robić razem wiele rzeczy...
- Toga, ogarnij się - powiedział zirytowany Dabi, i spojrzał na Shigarakiego.
- W takim razie, wolisz zostać tu, w nędznym U.A, czy dołączyć do nas, gdzie jest o niebo lepiej i dowiesz się ciekawszych rzeczy?
Przez chwilę się zawachałem. Czułem się głupio, że w ogóle pomyślałem, aby się sprzeciwić bohaterom, tym, których tak chwaliłem w dzieciństwie.
- Ani to, ani to. - odpowiedziałem szczerze.
- Na pewno? - spytał ironicznie Shigaraki
- Dajcie mi spokój, jeśli mnie nie zostawicie, powiem bohaterom, że tu jesteście. I Wasze plany! - nakrzyczałem.
- A myślisz, że jacyś bohaterzy, jak mój nieszczęsny ojciec, zainteresowaliby się tym? - Dabi wyglądał na smutnego, co mnie zdziwiło u złoczyńcy.
- Twój ojciec... Bohater? Co? - spytałem zszokowany.
- Nieważne, jasne? Nic nie mówiłem. Teraz idź już. Ktoś tu idzie.
Pobiegli za największe drzewo w tym lesie, a tam czekał na nich Kurogiri, i przeteleportowali się do swojej prawdopodobnie kryjówki.
- Uh, Deku-kun! - krzyknęła tym razem Tsuyu.
- Ah, Asui, cześć. - odpowiedziałem drapiąc się po głowie i spoglądając w miejsce, w którym zniknęła liga.
- Mów do mnie Tsuyu - odpowiedziała, i popatrzyła w miejsce, w które ja się patrzyłem - Coś tam jest? Rozmawiałeś z kimś?
- Nic, nic, tylko zdawało mi się... Nieważne. Rozmawiałem z Li... Znaczy, yy, to nie tak, haha.
- Nie przejmuj się, przepraszam, że tak nachodzę, kum. - powiedziała spokojnie, wcale nic nie podejrzewając - chodź, Bakugou coś znowu wymyśla.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro