6 podwodna misja cz 1
poszedłem do swojego pokoju i co mnie zdziwiło spotkałem mistrza Wu.
-mistrzu...?
-witaj Kai jak widzę nie macie tutaj herbaty.
-niestety. co mistrza sprowadza.
-na powierzchnię zaczęły wypływać trytony. szukają artefaktu który ukradły duchy podczas ostatnie inwazji z Moro na czele.
-duchy i woda? sensei to nielogiczne. mieli ludzkiego posłańca. musicie iść pod wodę i dopytać o artefakt a potem im go przynieść. bo inaczej czeka nas kolejna wojna.
-zrobimy co w naszej mocy.
-wiem.-bez pożegnania wyszedł z pokoju ale gdy wyjrzałem na korytarz jego nie było. położyłem się spać. rano im wszystko opowiem..
wstałem nie budząc jeszcze Lloyda i ubrałem się postawiłem włosy i obudziłem Zielonka.
-wstawaj młody.
-ej tylko rok!-upierał się ale poszedł szybko do łazienki kiedy ja wyszedłem z pokoju i poszedłem do Cola. dziewczyny już nie było. ja wiem gdzie może być.
-wstawaj pączku!
-pączki? gdzie!?
-wstawaj mamy misję.
-już
\chwile później/
siedzieliśmy w moim i Lloyda pokoju i zastanawialiśmy się jak dostać się do podwodnego świata.
-jestem zmęczony. to że mistrz zwolnił nas z lekcji top jedno ale nie musiałeś mnie tak wcześnie budzić-żalił się Cole a ja olewając go rzuciłem mu pianki.
-jak się spało z dziewczyną Cole?-zaczął dokuczać mu Jay.
-nie wiem wyszła w nocy nawet n ie wiem kiedy i nie mogłem jej znaleźć.
-wiem co nam pomoże.-zerwałem się z łóżka i pobiegłem w stronę basenu.
-Kai czekaj nie skończyłem pianek.-mruknął cole ale wszyscy poszli za mną. otworzyłem drzwi i wszedłem kucnąłem przy basenie.-no i co?
-cicho Kai głupieje poczekaj-uciszył go Jay
-ach...Ej musisz nam pomóc
per Lloyd
z wody wychyliła się głowa i ramiona.
-czego?-zapytała dziewczyna
-mamy misje. pomożesz nam? chodzi o podwodny świat.
-Maleństwo?-zdziwił się Cole.-co ty robisz w wodzie?-ona wysunęła tylko błękitną płetwę z wody.
-uu...-spojrzała na mnie. jej oczy dziwnie błyszczały. i nie były takie jak zwykle brązowe tylko...błękitne.
-pomogę wam.-schowała się w wodzie i wyskoczyła na jakieś 1.5 metra do góry. potem wpadła do wody i wyszła po drabince. otrzepała się i spojrzała na nas.-za mną.-narzuciła cardigan i wyszła z pomieszczenia bez myślenia Kai poszedł za nią.zrobiliśmy to samo.
-wierzysz jej? przecież ona ma...
-jeżeli nie ona to kto nam pomoże? pomyśl Lloyd
-Leloyd jeż ma racje chyba że chcesz iść do ,,nauczyciela,,?
-chyba wole nie.-kiwnęła głową
per Nova
nie uśmiechało mi się im objawiać ale nie chciałam kolejnej wojny. weszłam do swojego pokoju i zabrałam muszle.
-musimy się dostać do wody. dużej wody-powiedziałam szukając sznurka. podał mi go Zane.-i to szybko.-wyszliśmy na dach i chłopaki w swoich przebraniach wytworzyli smoki. Zane wziął Pixal,Jay Nię a Cole Talię(dziewczynę Zanea) ja wsiadłam na smoka Kaia.
-gdzie dokładnie?-zapytał.
-tak gdzie zawsze.-odparłam a on poleciał w stronę małej wysepki na wodzie gdzie z trudem zmieści się trzy smoki.-zawiązałam ostatnią muszlę.-dajcie mi trzy minuty-zdjęłam sweter i rzuciłam go na piasek. wskoczyła do wody i wyjęłam z małej skrzyneczki trochę brokatowego piasku. włożyłam do każdej muszli i zatrzęsłam nimi.wynurzyłam się i podałam każdemu po muszli. nałożyli je na szyję a one zmieniły kolor w zależności od ich żywiołu.
-gotowi?-zapytałam kiwnęli głowami.-chodźcie.-powoli weszli do wody a ich nogi złączyły się i zaieniły w syrenie ogony.
Jay miał taki ogon jak Lloyd ale niebieski. dziewczyny miały taki jak ja tylko że Nia niebieski czerwony a Pixal
tylkoo ogon Tali się wyróżniał jakby kiedys już była w morzu
mogłam się tylko domyślać.
podpłynął do mnie Cole. czemu mi nie powiedziałaś?-spojrzałam na płetwę.-ej-podniósł mój podbródek. zawinęliśmy swoje ogony i przeliśmy sobie w oczy.jego brązowe zamieniły się w szaro niebieskie. nie liczyło się nic innego.
-to była tajemnica.-pocałował mnie boże!!! zamknęłam oczy i poddałam mu się. zawijanie ogonów od zawsze było symbolem miłości. jak widać nie wiedział tego ale Talia owszem.
-miłość rośnie wokół nas!!!!!!!!!!-zaśpiewała robiąc fikołki w wodzie.złapałam za rękę chłopaka i pociągnęłam jeszcze bardziej w głąb wody.
-j..ja nie mogę.-wypłynęłam na powierzchnię gdzie siedział Kai.
-hej co się stało?-wyszłam na wyspę.
-boje się wody. wole być w powietrzu albo na ziemi ale nie w wodzie.-z wody wynurzyła się głowa Nii.
-Kai spokojnie weź wdech i choć.-złapałyśmy go za ręce i razem dopłynęliśmy do reszty ekipy. z torby wyjęłam pianki.
-masz pianki?! pod wodą!!??!!-wykrzyknął Cole. Kai trzymał w buzi powietrze.
-możesz oddychać pod wodą Kai wypuść powietrze...-próbowałam go przekonać. kiedy w końcu to zrobił udawał że się dusi.
-ty! mogę oddychać!-zrobił fikołka.
-lał sherlocku.-odparła znudzona Talia.-możemy już płynąć?-zapytała. nawet nie zauważyłam że złączyłam ogon z Colem.
-coś się s..stało?-zapytał Zane dziewczynę
-nic. po prostu ten Kraken.-wskazała na ciemną stronę wody.
-on nie istnieje.-zdziwiła się
-jak to? przecież te wszystkie opowieści...
-są tylko po to żeby nastraszyć maluchy. uwierz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro