4
po filmie poszłam do swojego pokoju akurat gdy przy oknie stanął smok ognia. otworzyłam okno i spojrzałam w górę.
-nie wychylaj się bo spadniesz.
-odezwał się ten co lata na smoku.wyszłam przez okno i wspięłam się na dach.-to co robicie jest niebezpieczne czerwony.
-coś czuje że wiesz więcej niż powinnaś?
-ty też. ja wiem coś o tobie i ty o mnie. braciszku Nii.
-ej-zdjął maskę-powiedziała ci?
-sama się domyśliłam-usiadłam obok jego smoka.-trudno utrzymywać to w tajemnicy?
-a twoją moc?
-no wiesz. gdyby ktoś wylał na mnie wodę pojawiłyby się łuski. więc już znasz odpowiedź.
-to jest łatwiejsze. a ja znam jeszcze jedną tajemnicę.-co?
-jeden z ninjasów kocha Maleństwo.-wstałam
-co?-on dalej siedział na smoku.wzruszył ramionami i nałożył maskę.-czerwony!
-tajemnice są po to by coś ukryć. i przynieś nam żelki co?-uśmiechnął się a ja wystawiłam mu język.
-jasne.-odleciał i chwile później wszyscy byli w swoich pokojach. niebo zrobiło się ciemne i zaczęło kropić więc szybko wskoczyłam do pokoju i przebrałam się w piżamę. położyłam się spać ale niedługo później obudził mnie okropny huk. złapałam mojego pluszowego psa i wyszłam z pokoju. na korytarzu nie było nikogo więc przeszłam na palcach do pokoju 28. zapukałam ale nikt nie odpowiedział. pchnęłam drzwi i weszłam do środka.
-Cole.-szepnęłam-cole!-mruknął coś i otworzył oczy.
-co tu robisz maleństwo?
-jest burza.-zatrzęsłam się
per cole.
maleństwo strasznie się bała burzy powiedział mi to na początku naszej znajomości. obiecałem jej że przyjmę ją do siebie gdy tylko przyjdzie.
-choć-wyciągnąłem do niej rękę.złapała ją i usiadła na moim łóżku.-spokojnie burza cię tu nie dosięgnie.-przytuliła się do mnie.po chwili położyłem się a ona obok mnie. ziewnęła. przytuliłem ją jedną ręką i usnęliśmy.
per Lloyd.
-Gdzie Cole?-zapytałem gdy wycierałem rano głowę a do pokoju wszedł Kay.
-nie mam pojęcia. nie widziałem go.
-może jest u siebie?-zapytała Pix która siedziała przed kanapą przy nogach Zanea. czemu zawsze tak siedzi? zdziwiłem się.-ktoś sprawdzał?
-nie? ja się kąpałem-odparłem.i spojrzałem po chłopakach. wyszliśmy z pokoju i doszliśmy do pokoju Cola. Jay cicho je otworzył chłopak faktycznie spał ale wtulona w jego klatkę piersiową spała Nova. za śmiałem się a Kay walnął otwartą ręką w czoło.
-hej Nova-szepnęła Pix budząc dziewczynę ale ona ani drgnęła. Cole otworzył jedno oko i spojrzał na nas
-długo tak stoicie?-zapytał sennie i przytulił się do Novy.
-nie. ale pora wstać jest 7:30
-ta jasne już wstaje.-ominął dziewczynę i zszedł z łóżka nie budząc jej. wszedł do łazienki.-już nie zdążymy na śniadanie?-zapytał trzymając szczoteczkę w buzi i czesząc włosy.
-raczej nie. ale pomyśleliśmy o tobie-podałem mu zapakowane w folie kanapki.-obudzisz ją?
-przyniosę jej rzeczy.-odparła siostra Zanea i wyszła.
per cole
ubrałem czarne dżinsy i bluzę z logo Nigo zespołu który uwielbiam. Pix wróciła z ubraniami Novy i położyła je na biurku.
-chodźcie chłopaki-wszyscy wyszli za nią a ja patrzyłem jak dziewczyna oddycha równomiernie. podszedłem do niej. kichnęła i obudziła się.
-o...-ziewnęła-dzień dobry.-przeciągnęła się i spojrzała mi w oczy. wskoczyłem na łóżko obok niej a ona zaśmiał się.-która godzina?-spojrzałem na zegarek.
-za 20.
-trzeba wstać-potargała mi włosy i wstała
-Pix przyniosła ci urania.
-Dzięki-weszła do łazienki i przebrała się.
-jestem-oznajmiła gdy wyszła naciągała trampki i spojrzała na mnie.-nie zdążymy na śniadanie?
per nova
-zadbali o to byśmy mieli co jeść-zaśmiałam się i podał mi kanapki owinięte w folię.
-dzięki.-schowałam je do torebki.-masz ładne perfumy.-powiedziałam i wyjęłam z torebki fiolkę. psiknęłam sobie na szyję i nadgarstek potarłam te miejsca i spojrzałam na chłopak który marszczył noc.-nie podobają ci się?
-zastanawiałem się co to jest.
- Z INSPIRACJI... .11 LANCOME- LA VIE EST BELLE*
-aha. dużo mi to powiedziało.-mruknął. nagle w pokoju rozbrzmiała piosenka Blahy.
-co to?-uśmiechnęłam się chytrze
-mój telefon-podniósł smartphonea i odebrał-ta jasne idziemy.-rozłączył się i spojrzał na mnie.-idziemy?
-tak-wyszłam z pokoju. zamknął drzwi.-co dzisiaj mamy?
-anglika biolkę matmę polski i wf potem chemię.
-okay.-stanęliśmy przy pierwszej sali.-nałożyłam słuchawki i puściłam sobie muzykę machałam głową w rytm. nagle napisał do mnie wujek.
Najlepszy:Jak tam
Ślicznotka:jest extra ale jeszcze nie spotkałam Seby.
Najlepszy:seba jest chory. mam nadzieje że mu przejdzie.
Ślicznotka:ja też dobra jest dzwonek spadam. pa<3
już nie odpisał a ja weszłam do sali. usiadłam w przedostatniej ławce. wyjęłam z torby książkę i spojrzałam na nauczyciela.
-dzień dobry-odezwał się-macie ze mną zastępstwo jestem Omikron Prima.-Kai spojrzał na mnie a ja próbowałam się ukryć za książka.
-kto to jest?
-tryton-szepnęłam do niego. (siedziałam z nim w ławce)
-ale że twój-kiwnęłam głową. Jay spojrzał na mnie.
-dobrze gdzie skończyliśmy?
-84-mruknęłam.
-wstań prosze.-uczyniłam co chciał.
-niech pan nie ukarze Maleństwa.-odezwał się Tom z drugiej ławki
-nazwisko
-Tom Riddle.-nauczyciel uniusł brew
-nazwisko
-Dobra Dobra Tom Kris.
-teraz ty-zwrócił się do mnie.-Nazwisko
-Maleństwo-zrobiłam mu na złość
-pytam o prawdziwe.
-Jestem Nova tyle ci wystarczy
-nie jestem twoim kolegom-warknął-nazwisko
-córki nie poznaje-mruknął Kay.
-Nova Prima-powiedziałam wreszcie-pasi?-spojrzał na mnie. jego białe włosy związane w krótką kitkę z tyłu głowy. oczy w kolorze brązu i mocne kości policzkowe. ubrany w błękitną koszulę i dżinsy. ostatnio widziałam go 5 lat temu. prawda była inna to on był moim prawdziwym ojcem a ten który zginął był po prostu facetem mamy ale wolałam twierdzić że byłam spokrewniona z tamtym.
uniósł dumnie głowę
-siadaj jedno z drugim.-usiadłam-w tym języku mamy 8 czasów...
po lekcji na dworze
zabrałam książki i wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych.
-Nova czekaj-zawołał za mną ojciec.moi przyjaciele zatrzymali się razem ze mną
-zostaw mnie-założyłam ręce na piersi.-nie chce mieć z tobą nic do czynienia.
-ale musisz.-spojrzał na chłopaków.-obstawa?-uśmiechnął się chytrze. my mieliśmy kamienne twarze.
-nie idę z tobą. muszę się uczyć. oceanarium nie jest dla mnie.
-a co z ogonem?-zapytał. opryskałam go wodą i odeszłam.
-jakim ogonem?
-to mój przyjaciel.-wymyśliłam na poczekaniu.
-to nie miało tak być prawda?-zapytał Kai.
-wiesz jak miało być.-z Kaiem znaliśmy się od dzieciństwa. tak jak Nia bardzo się wtedy kochaliśmy. myślałam że to też mój brat. on wiedział wcześniej o mojej tajemnicy ale potem ja wyjechałam i gdy teraz go spotkałam nawet nie wiedziałam o tym że on to ten mały chłopiec z którym bawiłam się w berka.-wiesz.-powiedziałam gdy usiedliśmy stykając się plecami-teraz wiem kim jesteś. przyśniłeś mi się. jak dawno temu bawiliśmy się w berka.
-nie mogłem cię dogonić zawsze byłaś szybsza.-oparłam głowę o ramię i zgiełam rękę nad którą zaczęła unosić się woda. chłopak zrobił to samo tylko że z ogniem
-czemu nic nie wiedziałam?
-bo pojawiła się niedawno. a twoja była zawsze.
-zawsze. fajne słowo. używane tak wiele razy ale nie zawsze dotrzymywane.
-ehhh...masz racje-zgasił ogień a ja zniknęłam wodę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro