Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

po filmie poszłam do swojego pokoju akurat gdy przy oknie stanął smok ognia. otworzyłam okno i spojrzałam w górę.

-nie wychylaj się bo spadniesz.

-odezwał się ten co lata na smoku.wyszłam przez okno i wspięłam się na  dach.-to co robicie jest niebezpieczne czerwony.

-coś czuje że wiesz więcej niż powinnaś? 

-ty też. ja wiem coś o tobie i ty o mnie. braciszku Nii. 

-ej-zdjął maskę-powiedziała ci?

-sama się domyśliłam-usiadłam obok jego smoka.-trudno utrzymywać to w tajemnicy?

-a twoją moc?

-no wiesz. gdyby ktoś wylał na mnie wodę pojawiłyby się łuski. więc już znasz odpowiedź.

-to jest łatwiejsze. a ja znam jeszcze jedną tajemnicę.-co?

-jeden z ninjasów kocha Maleństwo.-wstałam

-co?-on dalej siedział na smoku.wzruszył ramionami i nałożył maskę.-czerwony!

-tajemnice są po to by coś ukryć. i przynieś nam żelki co?-uśmiechnął się a ja wystawiłam mu język.

-jasne.-odleciał i chwile później wszyscy byli w swoich pokojach. niebo zrobiło się ciemne i zaczęło kropić więc szybko wskoczyłam do pokoju i przebrałam się w piżamę. położyłam się spać ale niedługo później obudził mnie okropny huk. złapałam mojego pluszowego psa i wyszłam z pokoju. na korytarzu nie było nikogo więc przeszłam na palcach do pokoju 28. zapukałam ale nikt nie odpowiedział. pchnęłam drzwi i weszłam do środka.

-Cole.-szepnęłam-cole!-mruknął coś i otworzył oczy.

-co tu robisz maleństwo?

-jest burza.-zatrzęsłam się

per cole.

maleństwo strasznie się bała burzy powiedział mi to na początku naszej znajomości. obiecałem jej że przyjmę ją do siebie gdy tylko przyjdzie.

-choć-wyciągnąłem do niej rękę.złapała ją i usiadła na moim łóżku.-spokojnie burza cię tu nie dosięgnie.-przytuliła się do mnie.po chwili położyłem się a ona obok mnie. ziewnęła. przytuliłem ją jedną ręką i usnęliśmy.

per Lloyd.

-Gdzie Cole?-zapytałem gdy wycierałem rano głowę a do pokoju wszedł Kay.

-nie mam pojęcia. nie widziałem go.

-może jest u siebie?-zapytała Pix która siedziała przed kanapą przy nogach Zanea. czemu zawsze tak siedzi? zdziwiłem się.-ktoś sprawdzał?

-nie? ja się kąpałem-odparłem.i spojrzałem po chłopakach. wyszliśmy z pokoju i doszliśmy do pokoju Cola. Jay cicho je otworzył chłopak faktycznie spał ale wtulona w jego klatkę piersiową spała Nova. za śmiałem się a Kay walnął otwartą ręką w czoło.

-hej Nova-szepnęła Pix budząc dziewczynę ale ona ani drgnęła. Cole otworzył jedno oko i spojrzał na nas

-długo tak stoicie?-zapytał sennie i przytulił się do Novy.

-nie. ale pora wstać jest 7:30

-ta jasne już wstaje.-ominął dziewczynę i zszedł z łóżka nie budząc jej. wszedł do łazienki.-już nie zdążymy na śniadanie?-zapytał trzymając szczoteczkę w buzi i czesząc włosy.

-raczej nie. ale pomyśleliśmy o tobie-podałem mu zapakowane w folie kanapki.-obudzisz ją?

-przyniosę jej rzeczy.-odparła siostra Zanea i wyszła. 

per cole

ubrałem czarne dżinsy i bluzę z logo Nigo zespołu który uwielbiam. Pix wróciła z ubraniami Novy i położyła je na biurku.

-chodźcie chłopaki-wszyscy wyszli za nią a ja patrzyłem jak dziewczyna oddycha równomiernie. podszedłem do niej. kichnęła i obudziła się.

-o...-ziewnęła-dzień dobry.-przeciągnęła się i spojrzała mi w oczy. wskoczyłem na łóżko obok niej a ona zaśmiał się.-która godzina?-spojrzałem na zegarek.

-za 20.

-trzeba wstać-potargała mi włosy i wstała

-Pix przyniosła ci urania.

-Dzięki-weszła do łazienki i przebrała się.

-jestem-oznajmiła gdy wyszła naciągała trampki i spojrzała na mnie.-nie zdążymy na śniadanie?

per nova

-zadbali o to byśmy mieli co jeść-zaśmiałam się i podał mi kanapki owinięte w folię.

-dzięki.-schowałam je do torebki.-masz ładne perfumy.-powiedziałam i wyjęłam z torebki fiolkę. psiknęłam sobie na szyję i nadgarstek potarłam te miejsca i spojrzałam na chłopak który marszczył noc.-nie podobają ci się?

-zastanawiałem się co to jest.

- Z INSPIRACJI... .11 LANCOME- LA VIE EST BELLE*

-aha. dużo mi to powiedziało.-mruknął. nagle w pokoju rozbrzmiała piosenka Blahy.

-co to?-uśmiechnęłam się chytrze

-mój telefon-podniósł smartphonea i odebrał-ta jasne idziemy.-rozłączył się i spojrzał na mnie.-idziemy?

-tak-wyszłam z pokoju. zamknął drzwi.-co dzisiaj mamy?

-anglika biolkę matmę polski i wf potem chemię.

-okay.-stanęliśmy przy pierwszej sali.-nałożyłam słuchawki i puściłam sobie muzykę machałam głową w rytm. nagle napisał do mnie wujek.

Najlepszy:Jak tam

Ślicznotka:jest extra ale jeszcze nie spotkałam Seby.

Najlepszy:seba jest chory. mam nadzieje że mu przejdzie.

Ślicznotka:ja też dobra jest dzwonek spadam. pa<3

już nie odpisał a ja weszłam do sali. usiadłam w przedostatniej ławce. wyjęłam z torby książkę i spojrzałam na nauczyciela.

-dzień dobry-odezwał się-macie ze mną zastępstwo jestem Omikron Prima.-Kai spojrzał na mnie a ja próbowałam się ukryć za książka.

-kto to jest?

-tryton-szepnęłam do niego. (siedziałam z nim w ławce)

-ale że twój-kiwnęłam głową. Jay spojrzał na mnie.

-dobrze gdzie skończyliśmy?

-84-mruknęłam.

-wstań prosze.-uczyniłam co chciał.

-niech pan nie ukarze Maleństwa.-odezwał się Tom z drugiej ławki

-nazwisko

-Tom Riddle.-nauczyciel uniusł brew

-nazwisko

-Dobra Dobra Tom Kris.

-teraz ty-zwrócił się do mnie.-Nazwisko

-Maleństwo-zrobiłam mu na złość

-pytam o prawdziwe.

-Jestem Nova tyle ci wystarczy

-nie jestem twoim kolegom-warknął-nazwisko

-córki nie poznaje-mruknął Kay.

-Nova Prima-powiedziałam wreszcie-pasi?-spojrzał na mnie. jego białe włosy związane w krótką kitkę z tyłu głowy. oczy w kolorze brązu i mocne kości policzkowe. ubrany w błękitną koszulę i dżinsy. ostatnio widziałam go 5 lat temu. prawda była inna to on był moim prawdziwym ojcem a ten który zginął był po prostu facetem mamy ale wolałam twierdzić że byłam spokrewniona z tamtym.

uniósł dumnie głowę

-siadaj jedno z drugim.-usiadłam-w tym języku mamy 8 czasów...


po lekcji na dworze

zabrałam książki i wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych.

-Nova czekaj-zawołał za mną ojciec.moi przyjaciele zatrzymali się razem ze mną

-zostaw mnie-założyłam ręce na piersi.-nie chce mieć z tobą nic do czynienia.

-ale musisz.-spojrzał na chłopaków.-obstawa?-uśmiechnął się chytrze. my mieliśmy kamienne twarze.

-nie idę z tobą. muszę się uczyć. oceanarium nie jest dla mnie.

-a co z ogonem?-zapytał. opryskałam go wodą i odeszłam.

-jakim ogonem?

-to mój przyjaciel.-wymyśliłam na poczekaniu. 

-to nie miało tak być prawda?-zapytał Kai.

-wiesz jak miało być.-z Kaiem znaliśmy się od dzieciństwa. tak jak Nia bardzo się wtedy kochaliśmy. myślałam że to też mój brat. on wiedział wcześniej o mojej tajemnicy ale potem ja wyjechałam i gdy teraz go spotkałam nawet nie wiedziałam o tym że on to ten mały chłopiec z którym bawiłam się w berka.-wiesz.-powiedziałam gdy usiedliśmy stykając się plecami-teraz wiem kim jesteś. przyśniłeś mi się. jak dawno temu bawiliśmy się w berka.

-nie mogłem cię dogonić zawsze byłaś szybsza.-oparłam głowę o ramię i zgiełam rękę nad którą zaczęła unosić się woda. chłopak zrobił to samo tylko że z ogniem

-czemu nic nie wiedziałam?

-bo pojawiła się niedawno. a twoja była zawsze.

-zawsze. fajne słowo. używane tak wiele razy ale nie zawsze dotrzymywane.

-ehhh...masz racje-zgasił ogień a ja zniknęłam wodę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro