28
nad statkiem pojawiły się czarne chmury. a na pokładzie stanęła Sifat.
wszystkie dzieci pór roku stanęły przed nią.
-moje dzieci...wojna zbliża się szybciej niż mogłam przewidzieć. uważajcie na siebie-w tym momencie obudziłam się w piżamie wyszłam na dwór i spojrzałam na niebo. nawet jednej ciemnej chmurki. obok niej stanęły pozostałe dzieci żywiołu Hariku miał na sobie dres w kolorze czerni a bluzkę miał żółtą, Anabeth była w tunice przed kolano biała a Kris był w czarnej bluzce z krótkim rękawem i spodniach dżinsowych. no jasne ranny ptaszek. a ja ubrana byłam w getry przed kolano i bluzkę z krótkim rękawem.
-musimy ostrzec Ninja.
-musimy się pośpieszyć-poparł mnie Hariku. weszliśmy do środka a ja uniosłam się delikatnie nad ziemię i myślami obudziłam wszystkich Ninja. odkryłam tą moc gdy sprzątaliśmy wczoraj .
-co jest?-zapytała Nia trzymając za rękę Jaya który patrzył z lekkim strachem na brata dziewczyny.-obudziłam się widząc ciebie-wskazałą na mnie.
-wojna zbliża się szybciej niż myśleliśmy.
-to dlatego szkielety...-zaczął Lloyd
-tak-powiedziała Anabeth.-szykujcie się. wojska zła mogą nadejść w każdym momencie. może być gorzej niż myślimy. dużo gorzej...
-jesteśmy gotowi...
18 dni później.
czarne chmury nadciągnęły z zachodu prosto nad Ninjago. wojownicy ubrani w stroje odpuścili sobie maski. co z tego jak każdy i tak dowie się kim są.
-Emma-powiedział blondyn.-razem jesteśmy całością...musisz mi pomóc...
-zawsze-powiedziała i wsiedli na smoka.
-słuchajcie ja wiem że mogą być straty-siedząca na smoku Nova odwróciła się do grupy-że mogą być ofiary-powtórzyła i popatrzyła na wszystkich-śmiertelne...ale musimy ich uratować. te wszystkie dni ćwiczeń nie poszły na marne. jesteśmy tu razem. mówię do wszystkich i każdego z osobna. walczcie. nie dla mnie...nie dla siebie...ale dla tych bezbronnych mieszkańców i dla Ninjago. czy pomożecie nam Dzieciom Pór Roku pokonać ciemność?! - w tym momencie z nieba zleciała ubrana w czarny kombinezon i obdarzona wielkimi skrzydłami Talia.
-jeżeli Zane się zgodzi iść z wami to ja też lecę.
-ja się zgadzam-powiedział chłopak i podniósł rękę ku górze.
-i ja
-i ja
-i ja
-i ja\
-i ja-zaczęli przyłączać się do nas
-lecimy!-poleciłam a wszystkie nieujeżdżane smoki zaryczały. i wzbiły się w powietrze. Zefir patrzyła na nich trzymając w swoich rękach małą Nilę. Lar schylił się do swojej siostry Mai.
-wrócę zanim doliczysz do nieskończoności. zgoda?
-tak. ale masz wrócić-rozkazała i przytuliła go-wszyscy macie wrócić.
-nim doliczysz do nieskończoności.-powtórzył i odstawił mała na ziemię. wsiadł na smoka Nyi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro