Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

i tak. gdy stanęłyśmy na molo statek był na miejscu.

-co wy tam robiliście. nie łaska poczekać?-zaczęła krzyczeć do Kaia a on trzymał wyczarowany przez Zanea lód.

-to była szybka akcja dobra? Lulu nie czekaliśmy bo nie chcieliśmy was narażać. a ty nawet nie masz mocy!-wybuchnął Kai a Lulu stanęły łzy w oczach.

-jak możesz-powiedziała i pobiegła do pokoju w tym samym czasie ze statku wyleciała Zefir a za nią 8 smoków.

-Kai nie uważasz że przesadziłeś?

-ja przesadziłem!? pcha się na śmierć.

-czy gdy się w tobie zakochała wiedziała że jesteś Ninja? zakochała się w Kaiu czy w Czerwonym Ninja? zastanów się mistrzu ognia.-powiedziałam i podeszłam do Talii która patrzyła na odlatujące smoki.

-co się dzieje?-dziewczyna przerzuciła oczy na mnie.

-podczas walki Zefir poczuła się słabo a potem krzyczała że ją strasznie boli. wiesz...została uderzona w brzuch. spójrz-szepnęła-Drago chodzi nabuzowany bo Zefir nie pozwoliła mu z nią lecieć. myślę że coś się kroi.

-tak. zdecydowanie. niech się wyżyje. powalczy z tym imbecylem albo coś.

-co tym razem zrobił?

-a proszę cię mówi do Lulu że chciał ją chronić bo ona nawet nie ma mocy.

-ale Cole?

-nie Kai.

-i co?

-ona mu krzyknęła że jak tak może i uciekła do pokoju.

-martwię się o dziewczyny.

-a co z tobą i Zanem?

-nwm chyba normalnie. jest masa pracy,ćwiczeń i takich innych. nie ma nawet czasu czasami się przywitać. ale wiesz...kocham go.-akurat z podpokładu wyszedł blaszak.

-co ci się stało Zane?-zapytałam

-nie...nie...niema Pixal. nie widziałaś Pixal?-spojrzał na mnie z nadzieją

-niestety.ale jak to? była w twojej głowie!

-przez rozładowanie się rozłączyła.-powiedział rozglądając się jakby miała wyskoczyć zza rogu i krzyknąć niespodzianka!!!

-nie widziałam jej...-Talia skuliła się w sobie.-coś się stało?-szepnęłam do niej.

-nawet na mnie nie spojrzał...-szepnęła.

-Zane weź Talię słabo się czuje-chłopak spojrzał na nią i przytuliła zatapiając głowę w jej włosach

-Jay! Jay! szybko!-krzyczała Nia wołając swojego chłopak co spotkało się z niezadowoleniem Brata ale ona nawet na niego nie spojrzała.

-co się działo?...tam na wojnie?-zapytałam

-słońce nie martw się naprawdę...-ja czułam kłopoty

-gdzie jest Cole?-rozejrzałam się-Gdzie jest Cole?! Talia gdzie on jest!?

-spokojnie tylko spokojnie

-jakie spokojnie gdzie on jest?!-zaczęłam panikować a uspokajanie mnie wzbudzało tylko większą złość na nią-mów!!!

-on jest...pod pokładem ale nie możesz do niego iść!-powiedziała lekko wystraszona moimi wrzaskami.-on jest poturbowany musimy go zszyć uspokój się-nagle Tox i Kai złapali mnie za ręce a ja zaczęłam się rzucać

-puśćcie mnie! muszę do niego iść!-krzyczałam

po jakimś czasie zmęczona szarpaniną i ze zdartym gardłem siedziałam pilnowana przez dwójkę mistrzów :Tox i Kaia.

-ja chce do Colea-mruknęłam oplatając kolana rękami.

-jeszcze nie-po raz setny tego dnia powiedziała Tox.

per Emma

siedzę przy Coleu i Lloydzie. blondyn jest nieprzytomny bo dostał czymś w głowę a Cole miał rozdarty brzuch z boku. który został zszyty tylko teraz chłopak odpoczywa.

-już?

-nie.

-już?

-nie!-krzyknął Kai-kobieto on musi odpocząć!-widać że się zdenerwował

-koniec idę do niego.

-nie!-krzyknęło paru mistrzów. mocą która ,,dostałam,, od Lloyda wytworzyłam pola ochronne wokół chłopaków (wyglądało to tak jak miał Odyn w filmie: Thor)

-co się dzieje?-paru mistrzów kierowało swoją moc na Novę. 

-ja. chcę! do. COLEA!!!-krzyknęła że aż niektórzy zatkali uszy.,,czyli ultradźwięk wpisuje się do mocy Jesieni? nieźle-pomyślałam

-nie możesz-powiedziałam spokojnie.-musi odpoczywać

-ode mnie?!-pisnęła

-nie. od wszystkich.

-a ty tam siedzisz. chce go tylko zobaczyć-powiedziała ciszej.

-Kai,Jay idziecie z nami.-powiedziałam i odwróciłam się po chwili zeszłam po schodach i weszłam do pokoju ,,lekarskiego,,

-boże Coleuś!-pisnęła i chciała do niego iść ale chłopcy ją powstrzymali-no proszę...chce do niego iść.

-nie. słysząc twój głos nie będzie odpoczywać.

-ale. nie będę się odzywać.-powiedziała z mocą ale mnie nie przekonała.

-nie.

-a mogę siedzieć...

-nie

-no proszę

-nie

-koniec tego lecę za nią

-nie wiesz gdzie ona jest.-usłyszeliśmy z góry

per Nova

wyszłam na górę.

-ja nie wiem? ja wiem wszystko.

-to że jesteś władcą smoków w krainie oni i smoków to nie znaczy że tu również.

-czemu odleciała?-zapytałam a talia pokazała mi gestem ręki ciężarny brzuch.-będą smoczątka?!-pisnęłam a oni zatkali uszy.-co?

-twój głos się zwiększa...zwyższa...podnosi głos?

-ultradźwięk-podpowiedział Drago.-kontroluj go.

-nawet nie wiedziałam że coś takiego mam jak mam to niby kontrolować?

-może zostało ci to z mocy syren?-zapytała Larisa

-nie. to od mocy jesieni-podszedł do nas Kris i przytulił mnie od tyłu

-nie zapędzasz się?-zapytałam unosząc brew

-nie-wtulił się bardziej a ja przewróciłam oczami.

-nie leć za nią. ma wystarczająco dużo towarzystwa-powiedziałam

-ja jestem władcą-powiedział tak że wszyscy się lekko zgarbili i odsunęli nawet Kris ale ja się nie ruszyłam

-to ja,dzieci pór roku oraz Lloyd sterujemy tym statkiem,załogom i tym kto leci i gdzie leci-powiedziałam swoją mocą czyli głosem władcy ale potężniejszym niż jego. on odsunął się dwa kroki i pochylił głowę.

-tak jest-powiedział a po chwili całe napięcie opadło

-Emma kontroluj ich stan-poprosiłam dziewczynę

-jasne. ale co z tobą?

-lecę tam gdzie jest moja przyjaciółka.-spojrzałam na Drago-a ty tu zostajesz.

-tak jest-powtórzył.

pół godziny później jestem już w naszym starym domu. świątyni nad chmurami. smoki stojące przed bramą przepuściły mnie a sama Zefir leżała skulona przy ścianie i chyba spała. z pod jej skrzydła wychylił się mały łeb innego smoka. był czarny i miał fioletowe oczy. wyszedł cały i szedł w moją stronę co chwila się przewracając. zeszłam ze smoka i podeszłam do malutkiego smoczątka.

-cześć maluchu...-chciałam go dotknąć ale niebieski smok wskoczył między mnie a smoczątko i warknął budząc Zefir. ta druga warknęła i zamieniła się w człowieka.

-kto ty?-zapytała a niebieski smok odsunął się ukazując mnie i liścia-mojego smoka.

-no co ty nie poznajesz?-zaśmiałam się a dziewczyna podeszła do mnie. uścisnęłam ją a ona podniosła smoczątko.

-to...Nila-podała mi jej dzieciaka.-niestety...smoki mają pewną zasadę. muszą wybrać osobę która zajmie się maleństwem przez tydzień albo dużej...dopóki matka nie dojdzie do siebie.

-ale już dobrze z tobą tak?-zaczęła błyszczeć i zamieniać się w smoka

-ara war-powiedziała

-nie rozumiem cię.ale jeżeli to ja mam się nią zaopiekować to...spróbuje. nie zostaniesz tu prawda?-spuściła głowę-długo? rozumiem że dopóki nie wydobrzejesz?-kiwnęła łbem-dobrze. w takim razie wracam na statek.-kiwnęła głową i ostatni raz spojrzała na Nilę.-dochodź do siebie-wsiadłam na Liścia i polecieliśmy niedługo później byliśmy na miejscu a dzieciak usnął mi na szyi jeż w połowie drogi. wylądowałam na pokładzie i podbiegi do mnie od razu Kai i Jay

-idę do niego

-nie-powiedzieli w tym samym czasie.

-obudził sieeee...-przeciągnęła Emma jakbym miała tego nie słyszeć.-nawet o tym, nie myśl.-zmrużyłam oczy i zmarszczyłam brwi.-nie skrzyżowała ręce na piersi- jestem na to odporna-powiedziała.

-kurde

per Emma-po wypowiedzeniu tych słów zatkała usta ręką i spojrzała na swoje ramię, które było zasłonięte włosami więc nic nie widziałam

-co to jest?-zapytałam podchodząc.

-nic.-podniosłam jej włosy i pisnęłam

-sm...sm...smok!

-tak to jest smok.-powiedziała-wpuść mnie do Colea to ci wszystko wytłumaczę-zaszantażowała mnie

-dobra. ale masz nie piszczeć,krzyczeć,przytulać go,skakać i hałasować.

-dobra-uśmiechnęła się cwaniacko i pogłaskała smoka po głowie.

per Nova

weszłam do pokoju i usiadłam obok chłopaka. odwrócił głowę. ja siedziałam cicho. smok przeszedł po mojej szyi i zsunął się na kolana.

-co się stało?-zapytał chłopak.

-martwiłam się-powiędłam patrząc na poczynania smoczątka.-wystraszyłeś mnie.

-takie życie. dobrze że cię nie było.-powiedział i spojrzał na zwierze.-co to?

-smok. dzieciątko Zefir.-w końcu pogłaskałam smoka.-Nila

-czemu ty go masz ze sobą?

-kazała mi go pilnować dopóki nie wydobrzeje. wch...mam nadzieję że niedługo.

-wujku?-usłyszałam a po chwili do pokoju weszła Maia.

-cześć słońce. co tam?

-chciałam cię zobaczyć...martwiłam się-zwiesiłam głowę-bardzo bardzo...

-już nie musisz żyję...

-a miałeś nie żyć?!-wystraszyła się i spojrzała na nas

-nie...to...przenośnia-wytłumaczył.

-Emma powiedziała że nie mogę się przytulać bo boli cię brzuch-wskazała na własny-i bolałby cię bardziej

-tak...bolałby bardziej...

-to ja idę do Lara.-i wyszła. 

-ja też już pójdę.-powiedziałam.

-czemu?

-jeszcze Emma zacznie krzyczeć czy coś-powiedziałam kładąc smoka na ramieniu.-musisz odpoczywać-powiedziałam.

-coś się stało?

-no nie...po prostu bardzo się bałam...-wstałam

-co ty masz na boku?-zapytał podejrzliwie.

-co mam? a. no..nic.-powiedziałam szybko

-Nova.

-nic...masz gorączkę chyba weź idź spać czy coś.

-Nova...

-no dobra no patrz-podwinęłam spodenki pokazując mu tatuaż.

-nawet nic nie powiedziałaś

-ach...bo miałam farbować włosy ale spotkałam Seliel i ona miała taki kolor jak ja chciałam. myślisz że będę miała taką fryzurę jak ta cała Seliel? pfff

-serio? och Maleństwo-pociągnął mnie za rękę tak że położył mnie obok siebie-głupiutkie Maleństwo-pocałował mnie a po chwili pisnął

-auć!

-co się stało?-podniosłam się

-twój smok mnie użarł-zaśmiał się a ja przewróciłam oczami

-idę. wydobrzej bo nie mam komu dokuczać.-weszłam na pokład i spojrzałam na przebywających tam ludzi Talia i Zane całowali się Lulu siedziała tyłem do Kaia i opierali się o siebie plecami,Jay i Nia naprawiali jakąś maszynę a reszta mistrzów albo ćwiczyła albo odpoczywała.podeszłam do Talii

-łee-otworzyłam usta i wywaliłam język wskazując palcem jakbym miała wymiotować.

-ciągle się całujesz z Colem-zaśmiała się.

-ja to co innego. ale musicie się całować na środku? przecież wszyscy się gapią-nikt nie patrzył

-oj Maleństwo-blaszak pokręcił głową

-a nie odzywaj się złomie-on nigdy nie brał tego do siebie i śmiał się z tego. Na moje:blaszak złom maszyna albo kupa żelastwa pytał czy nie mogę wymyślić czegoś innego.wtedy udawałam focha a on mnie gilgotał takie nasze przyjacielskie zabawy (@szakingrenda nie zabijaj) 

-jestem!-usłyszałam głos Colea a potem pisk Emmy

-wracaj gdzie byłeś!-krzyczała

-nie

-już!

-nie

-Cole..-mierzyła go wzrokiem

-nie. Emma jestem zdrowy.

-a jak ci puszczą szwy?

-Emma...-powiedział znudzony-już się wyleczyło patrz-podniósł koszulkę i pokazał bliznę.-więc się uspokój.

-okay?...tym razem ci odpuszczę-zaśmiałam się a chłopak spojrzał na mnie i podszedł i mnie pocałował

-le-oboje zrobili to samo co ja przed chwilą

-o co wam chodzi?-zdziwił się czarnowłosy a my się tylko zaśmialiśmy.

-nieważne-przytuliłam go a on syknął (miałam pisać pisnął ale on jest jak g,,,głaz? czy coś więc tylko syknął xd-Autorka)-co się stało?-odskoczyłam od niego

-trochę jeszcze boli-powiedział a Talia puściła Zanea i podeszła do mistrza ziemi. podniosłą mu koszulkę co spotkał się z moim gromiącym spojrzeniem i zdezorientowaniem chłopaka. położyła dwie ręce na ranie która zaczęła błyszczeć. w tym momencie sama zaczęła błyszczeć a z jej pleców wyrosły pióra które zamieniły się w skrzydła

-c...co jest?-zapytałam wystraszona

-osiąga chyba pełnię możliwości...-przestała błyszczeć i opadła na ręce blaszaka.

-ou...chyba mam więcej mocy niż myślałam-powiedziała łapiąc się za głowę. wtedy smoczek zionął ogniem który spotkał się z barierą ochronną regenerowaną przez naszego aniołka.

-ej. nie wolno-skarciłam smoka a on ukrył się w moich włosach.-ech...choć tu-wyciągnęłam go ale on nie był już taki mały. był wielkości średniego kota.-szybko rośniesz mały...-zaśmiałam się 

-jest przyszłym władca nie dziw się-powiedział dumnie Drago przechodząc obok nas.

-Drago-powiedziałam władczym głosem a on nie unosił dumnie głowy tylko przeszedł normalnie. nagle z nieba przyleciało 9 smoków w tym Zefir. Drago zamienił się w smoka i zaczął się do niej przymilać. dalej nie mogła się zamieniać z wyczerpania ale uznała że chce być na Perle. spojrzała na mnie i uśmiechnęła się...chyba. w rękach trzymałam jej małą córkę, która rozprostował skrzydła i chciała pofrunąć ale jedno z jej skrzydeł miało przebitą błonę i nie mogła latać. pisnęła a ja pogłaskałam jej łeb. Zefir skuliła ogon pod siebie. to chyba nie dobry znak. ale prawdę mówiąc dobrze że udało jej się urodzić Nilę żywą.

@MadII123321 gratuluję dzieciątka <3

komentujcie na każdy odpiszę. <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro