2
od rozpoczęcia roku minęło już 4 dni. przyjaźnię się z chłopakami. a gdy nie patrzą podrzucam Colowi paczkę żelków i razem ją opróżniamy przy filmie albo po prostu rozmawiając.
teraz ja siedzę na jednym z łóżek w moim pokoju i patrzę w jesienną pogodę. burza. dzisiaj na pewno będzie burza. nagle ktoś zapukał do drzwi.
-proszę.
-hej. idziemy do parku. idziesz z nami?-podniosłam głowę. w drzwiach stał ubrany w zimową kurtkę Lloyd. spojrzałam przez okno.-będzie fajnie.
-jasne. Leloyd ja nie mam depresji.-uśmiechnął się tylko i wyszedł z pokoju czekając na mnie. nałożyłam bluzę z kapturem przez głowę w kolorze ciemnego różu i na to kurtkę.-jestem.
-ej!-spojrzałam w lewo gdzie Kay bił się z Colem dla zabawy-A gdzie czapka Maleństwo?
-nie.-prychnęłam i ruszyłam za Lloydem. niestety po dłuższym czasie gdy wyszliśmy już ze szkoły Cole dopadł mnie i naciągnął mi na głowę jego czarnobrązową czapkę.-Cole! nie lubię czapek!
-Ale maleństwo-jęknął-będziesz chora.-najgorsze było to że czapka chłopaka była o wiele za duża a pompon przekrzywiał się w zależności jak przechyliłam głowę. nagle poczułam jak ktoś uderza mnie z tyłu.-odwróciłam się i zobaczyłam jak Cole,Kay i Zane bija się
-ej!-krzyknęłam a oni usiedli na ziemi.-spokój! bez bicia mi tu!
-nareszcie ktoś kogo słuchają-zaśmiała się pani Posts. spojrzałam na nią a czapka Cola spadła mi na oczy.-dalej macie te czapeczki jak słodko.-powiedziała i odeszła.otworzyłam oczy szerzej. poprawiłam czapkę.
-co?-zapytałam gdy odeszła
-dała nam te czapki kiedy jeszcze byliśmy w jej klasie w podstawówce.-zdjęłam czapkę Cola i rzuciłam mu ją. naciągnęłam kaptur i odwróciłam się na pięcie.
-wracam do szkoły.
-czemu?-zapytali wstając z ziemi
-jest za zimno.
-my idziemy-Kay wskazał na siebie i Jaya-do sklepu po prezenty dla Nyi.
-Ja lecę po Pixal. przyjechała wcześniej
-ej gdzie jest Leloyd?-wszyscy się rozejrzeli. nie było go.
-pewnie poszedł już do Emmy.
-jego dziewczyna? ten dzieciak ma dziewczynę?-zdziwiłam się że on już ma dziewczynę a reszta paczki oprócz Jaya nie ma a Lloyd jest młodszy o rok.
-tak wyszło. dobra Jay spadamy pa
-cześć.-odparłam i ruszyłam do szkoły.
-ejejej.-zatrzymał mnie mocny uścisk.-tak nie czekaj jasne-puścił mnie a ja zaczęłam się śmiać.
-idziemy po żelki?-zapytałam. a jemu oczy zabłyszczały-rozumiem że tak. no dobra...Pixal jest dziewczyną Zanea?-zapytałam gdy weszliśmy do holu. on zaczął się śmiać.-co?
-Pix to jego siostra.-otworzyłam usta ze zdziwienia.
-siostra? czyli nie ma dziewczyny?
-ma. Talia. przyjaźni się od dzieciństwa. od roku są razem.
-jak można być z robotem?-zaśmiał się tylko i zabrał mi żelki.
-Zane jest prawie człowiekiem. wiesz...musi się wiele nauczyć ale...jest spoko. niedługo poznasz i jego siostrę i dziewczynę. Kay ma dziewczynę w tamtej szkole.-wskazał za budynek za oknem.-prywatna szkoła Madame Dux. Lulu jest słodka.-nagle zrobiło mi się słabo ale udawałam że nic się nie dzieje.
-o słodka? ale nie jak pianki.-zaczął mnie gilgotać.
-pianki są najlepsze, na świecie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro