11
ze zdziwieniem rano Cole odkrył że Novy nie ma w pokoju. nałożył bluzę i spodnie w jego ulubionym kolorze i wyszedł z pokoju zamykając go na klucz. podszedł do drzwi pokoju Kaia i zapukał.
-ej stary wiesz która jest godzina?-czerwony przetarł oczy
-szczerze to tak średnio. nie ma tu Novy?-zapytał
-wszyscy śpią? Cole! wszyscy śpią!
-nie ma jej.
-robisz się miękki.-zaśmiał się Jeż. ale czarnowłosy patrzył na niego proszącymi oczami.-no dobra poszukajmy jej
-kogo?-zapytała Nia która szła korytarzem z paczką żelków w ręce. podała je słabo wyglądającemu czarnowłosemu
-Novy nie było rano w pokoju i chłopaczek się wystraszył.
-ale Tali też nie było...
-ani nie ma Emmy-z jej pokoju wybiegł Lloyd
-pewnie wyszły gdzieś.-obok nich wylądowała kartka. młodszy podniósł ją
-,,strzeżcie się bo możecie już nigdy nie wygrać...-przeczytał-co to ma znaczyć?
-że to albo słaby żart albo mamy kłopoty-odparł Kai. nagle jego oczy się rozszerzyły.-LULU! wybiegł z budynku co zrobiła też reszta. wbiegli na teren pobliskiej szkoły. i do budynku potem swoim firciarskim krokiem a za razem spięty Kai wszedł do holu. wszystko jakby się zatrzymało a dziewczyny patrzyły na niego jakby nigdy nie widziały chłopaka. jednej z nich upadły nawet książki. wszystkie ubrane w mundurki czyli koszuli, spódnice i krawaty.
-dziewczynki na lekcje nie stoimy tak.-odezwała się wysoka kobieta z włosami związanymi w kitkę w kolorze maku-a wy to?-zapytała gdy uczennice w końcu się ruszyły. Nia zrobiła balon z gumy na co kobieta wywróciła oczami.
-potrzebujemy widzieć się z Lulu...-nie dokończył bo przerwała mu kobieta
-nie ma jej.-zmartwiła się.-dzisiaj rano zniknęła z pokoju. nikt jej nie widział. myślałam że jest z tobą-odparła. bardzo dobrze znała Kaia. była kuzynką ojca Lulu.
-jak to jej nie ma? przecież...-kobieta pokręciła głową
-nikt nie widział żeby wychodziła ani drzwiami ani oknem. kilka dziewczynek nie spało w nocy. mówiły że rozmawiały kiedy Lula spała a gdy na nią spojrzały jej nie było.
-tak samo z Novą.
-i Emmą-dodał Lloyd.
-nie prosze was jako nauczycelka...ale jako rodzina...najdźcie ja. prosze. napewno nie uciekła po poszłaby do was...zrobicie to? zwolnię was z lekcji.-była to kolejna osoba kt.óra wiedziała omocach bo kiedys była uczennicą mistrza Wu. jej żywiołem jest piasek co jest dość dziwnie ale jest w stanie kontrolować piasek i zamieniać go w przydatny proszek potrzebny np do mikstur czy herbat mistrza Wu.
-zrobimy co w naszej mocy.-wyszli ze szkoły
-zostajesz w szkole Cole.-rozkazał idący na przedzie Kay.
-Chyba cię coś boli. możliwe że ktoś porwał Nove i resztę dziewczyn co ty myślisz?
-że jesteś chory. to że oszukujesz swoja dziewczynę nie znaczy że oszukasz mnie. dobrze wiem że jesteś chory. to co ci dolega Cole jest poważne.-chopak co prawda miał katar kaszel i inne ale pozatym czasami wymiotował krwią.
-nie zostanę w szkole gdy wy bedziecie narażać życie!
-głośniej to nikt nie usłyszy mondralo.-warknęła Nia.
per Emma.
jestem Emma Hejg. chodzę z Lloydem od niedawna le bardzo go kocham. on mnie z resztą też. ale wracając do teraźniejszości to obudziłam sie cała obolała. gdy otworzyłam oczy obaczyłam jedynie ciemność.
-pff-usłyszałam jak echo
-kto tu jest?-zapytałam i zauważyłam że jetem przykuta do ściany łańcuchami.
-Emma? obudziłaś się-usłyszałam głos dziewczyny Cola.
-co tu się dzieje?
-eeee...zostałyśmy zaproszone na przyjęcie wujka Zaga z Oregongu.
-na przyjęciach nie przykuwa się gości łańcuchami do ściany!-krzyknełam
-dziewczynki spokojnie.-światło się zaświeciło a przed nami stał pokaźny facet dobrze zbudowany z kozią brudką i turbanem na głowie. ubrany w sukienkę.-klasnął a kajdany puściły nas.-zapraszam-popatrzyłyśmy na siebie i nie ruszyłyśmy się.-chcecie zostać w lochach czy wolicie iść do komnat?-wyszedł z celi a my za nim..
-kim pan jest?-zapytałam.
-Elodoriusz Grendo Sreda trzeci. król Endy.
-ale to bardzo daleko od ninjago. co my tu robimy?
-zostałyście przysłane przez jednego jegomościa i kazał dac wam same dobra. nie wiem kim był ale zostawił rubiny więc spełniam jego prośbę. zapraszam-pokazał nam pokój z czterema łóżkami. w zamku obowiązuje strój oficjalny. w szafach są suknie w waszym rozmiarze wybierzcie coś i zadzwońcie dzwoneczkiem gdy będziecie gotowe. służba zaprowadzi was do sali jadalnej.-oczy Novy zaświeciły się na słowa o jedzeniu.-do zobaczenia za chwilę.-wyszedł
-trzeba z tąd uciec-powiedziałam do dziewczyn.
-a możemy po jedzeniu? nie jadłam śniadania.-wszystkie kiwneły głowami a ja walnełam otwartą ręką w czoło.
-dobra po jedzeniu.-zgodziłam się.otworzyłam szafę i wyciągnełam jasno zieloną sukienkę
taką zabrała Talia
a taką Lulu.
Nova siedziała na łóżku i patrzyła na swoje buty.
-coś się stało?-zapytałam
-jesteśmy tak daleko do domu.ja...Cole jest w ciężki stanie ja wiem że mnie okłamuje żebym się nie martwiła ale...ja wiem.
-na pewno to nic poważnego.
-a jeżeli dostał...jeżeli ma klątwę wodną? to moja wina.
-nie prawda. nie wiedziałaś nic o muszli.-pokręciła głową.
-mam coś dla ciebie Nova-podniosła głowę na słowa Lulu. trzymała w rękach czarno czerwoną sukienkę
-dzięki dziewczyny.
per aut.
tak swoją droga chciałabym powiedzieć że Cole ma raka chyba że macie jakiś pomysł i dlatego tak jest w późniejszych rozdziałach Cole trafi do szpitala i dzięki operacji przeżyje a teraz wracamy do historii
per nova
uśmiechnęłam się gdy w lustrze zobaczyłam swoje odbicie. sukienka pasował idealnie. każda z nas miała wymyślne fryzury. ja postawiłam na wysoki kok i dwa puszczone z przodu pasemka. Lulu miała dwa koczki z dwóch stron głowy które wyglądały jak uszy i puszczone jak ja pasemka z przodu. Emma została w swoim kucyku na szczycie głowy a Talia zrobiła sobie elficką fryzurę czyli dwa pasemka te z przodu wiąże się gumką z tyłu tak by włosy nie wpadały do oczu.
per Emma
gotowe zadzwoniłyśmy dzwoneczkiem. drzwi otworzyły się a do środka wszedł przystojny facet w wieku około 19 lat ubrany w garnitur i z rozwaloną jak Lloyd fryzurę.
-panienki-ukłonił się-zapraszam za mną-spojrzałyśmy po sobie i ruszyłyśmy za nim. otworzył nam drzwi do olbrzymiej sali gdzie na środki stał długi stół siedział już tam ten cały król i chyba królowa-miała koronę-oraz dzieci. wszyscy ubrani bardzo wystawnie. weszłyśmy za służącym który znów się ukłonił się i stanął obok króla.
-panie to damy które zostały zaproszone na ucztę
-oczywiście usiądźcie.-zwrócił się do nas.-zajęłyśmy miejsca i nie odzywałyśmy się
-coś się stało dziewczynki?-zapytała miłym głosem królowa. spojrzałyśmy na nią
-nie pani. po prostu nigdy nie byłyśmy w zamku tym bardziej na uczcie z rodziną królewską-odparła z szacunkiem Talia. zazwyczaj jest wredna i chamska dla nieznajomych ale tu zachowywała się przyjaźnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro