Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[4] I'm Waiting

Tak jak się spodziewałam - wydałam kilka swoich wypłat, a Kate i tak była wielce niezadowolona z tak "małych" zakupów.

Moja garderoba powiększyła się o drugie tyle... Nie pasowało mi to o tyle, że teraz będę co rano stała dwie godziny przed szafą i myślała, czy lepiej założyć zielony czy niebieski sweter. 

Dla mnie moda nigdy nie stanowiła jakiejś podstawy życiowej. Ubierałam to, w czym było mi wygodnie. Wiedziałam tylko jakie kolory mniej więcej do siebie pasują i tyle. Do pracy musiałam ubrać się jakoś lepiej niż na przykład dresy? Dlatego co rano szukałam jakiegoś fajnego stroju na Instagramie, a potem patrzyłam czy uda mi się zrobić coś podobnego  z moich ubrań i tak wychodziłam. 

Jakoś nie było dla mnie ważne czy bluza pasuje do spodenek czy nie. I tak było też we wtorek. Miałam  już ubrać na siebie zwykłe, dopasowane dżinsy, biały t-shirt i miętową marynarkę, bo taki strój lubiłam najbardziej do pracy, ale gdy byłam w trakcie zakładania spodni, mój telefon zawibrował. 

Położyłam się na łóżku z w połowie naciągniętymi spodniami i sięgnęłam po telefon. Tym razem - ku mojemu zdziwieniu - nie była to Kate. Znaczy ona też napisała, ale to nazwisko Horan przyciągnęło moją uwagę.

Horan: Czekam w audytorium. 

Rozszerzyłam oczy. 

Jak to?!

Naciągnęłam na tyłek spodnie w trybie ekspresowym. Tak samo ubrałam t-shirt, marynarkę i balerinki w kremowym kolorze. Nie miałam czasu ubrać żadnej biżuterii, bo już czekał! Dlaczego tak wcześnie! 

Nie umawialiśmy się na żadną godzinę, ale myślałam, że będzie to w godzinach mojej pracy! 

Autobus już mi odjechał z wcześniejszego kursu, więc został mi jeszcze bus. Zdążyłam na niego dosłownie w ostatnich sekundach. 

- Przepraszam! - krzyknęłam do kobiety, którą potrąciłam, a jej torebka uderzyła w czoło jakiegoś brodatego faceta.

Nie dotrę na to spotkanie, bo zostanę zamordowana przez harleyowca...

Ledwo usiadłam na wolnym miejscu obok grubej cyganki, która swoją drogą śmierdziała jak kurnik, a mój telefon zaczął wrzeszczeć na cały bus.

- Halo? - próbowałam przekrzyczeć ludzi, ale mieli dzisiaj dzień pogadanek!

- Gdzie jesteś?!

Kurwa, szef.

- W busie! Już jadę!

- Horan czeka na ciebie od dziesięciu minut!

- Wiem! Już jadę!

Rozłączył się. Wiedziałam, że jestem w dupie, bo bus zatrzymywał się co kilka chwil dla pasażerów, a według moich obliczeń, pod firmę podjedzie dopiero za jakieś... Uh.. Dziesięć minut.

Super, po co mi w ogóle to szkolenie?! To wszystko wina Horan! Mógł mnie uprzedzić! A nie, jestem i koniec. A ty kobieto leć na złamanie szyi, bo Horan przyjechał!

Mój jad wylewał się z busa zaraz po tym jak kierowca otworzył drzwi. Firma. Wreszcie. Wysiadłam i spriiiiiiiint!

Chodnik! Przechodnie! Próg firmy! Drzwi obrotowe! Pieso-szczur przy wejściu! Dywan! Podnoszenie się z podłogi! I lecę!

- Przepraszam! Pibip! - krzyczałam lecąc do windy. - Z drogi! Kobieta leci!

Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, by dotrzeć już do audytorium, dostać opieprz od Horana, opieprzyć Horana i mieć to za sobą.

Leciała jak opętana, ludzie wyzywali mnie od szaleńców i piratów drogowych, ale miałam to gdzieś.

Już! Już widzę windę. Tak blisko. Kilka metrów mnie dzieliło od błogosławieństwa.

- Sorki! - skok do wind niczym Adam Małysz!

- Kurwa! - krzyknął ktoś, na kogo wpadłam tuż przed windami. Kuźwa, Adam, przepraszam, ale nie będę twoim następcom.

- Popierdoliło cię czy jak?!

- Spieszę się człowieku! Nie wnerwiaj mnie, bo obiecuję, że wydrapię ci oczy, a mam czym! - pokazałam mu moje świeżo zrobione paznokcie.

Spojrzałam na faceta, na którego wpadłam.

- Kurwa, Horan...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro