[34] Don't confuse me.
Nie myślałam o tym trzeźwo. W mojej głowie było milion myśli i żadna pozytywna.
Czułam się jak szmaciana laleczka, którą ktoś wyrzucił, bo mu się znudziła. Czułam, że nikt o mnie nie pamięta. Nawet ja sama.
Nie mogę usprawiedliwić mojej decyzji żadnym argumentem. W największej rozpaczy poszlam do Arcady'ego. Ja wiem. Ale co miałam zrobić, gdy wszyscy wokół wydawali mi się obcy?
Arcady był kiedyś moją bratnią duszą i chociaż spodziewałam się, że każe mi spierdalać, on uslyszawszy historię o Horanie, wpuścił mnie do swojego mieszkania, dał koc (ponieważ z firmy do jego domu szłam na nogach w deszczu, a to około piętnaście minut drogi) i zaparzył herbatę.
- Czyli wszyscy w biurze mają te zdjęcia? - zapytał, patrząc na zdjęcie w moim telefonie. Kiwnęłam głową, ponownie oblewając się rumieńcem.
- Nigdy w życiu tam nie wrócę.
- Zapomną - stwierdził, ale ja wiedziałam, że nie. Co, jeżeli ktoś pośle to dalej? Co, gdy dotrze to do naczelnika? Zwolnią mniee. Jestem pewna. Już na zawsze to zdjęcie pozostanie w internecie, bo na pewno ktoś już to przesłał.
Arcady usiadł obok i objął mnie, pozwalając, żebym się ogrzała przy jego ciele.
Przez chwilę wyobrażałam sobie, że to Niall, ale szybko dotarł do mnie fakt, że w zasadzie nie ma kogoś takiego jak Niall. Jest Horan. Ktoś, kto kiedyś dużo dla mnie znaczył, a teraz udaje, że nie ma nic wspólnego z publicznym ośmieszeniem mnie. I to w mojej własnej pracy.
- Możesz z tym iść na policję.
- Nie - pokręciłam głową. - Nie chcę nikomu więcej o tym mówić. Poza tym... Nie wiem. Nie chcę, jestem zmęczona - przetarłam czoło dłonią. Emocje wykończyły mnie bardziej niż ten spacer w deszczu. W dodatku na szpilkach.
- Powinnaś się położyć - powiedział, a gdy unioslam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy, był bardzo blisko. Naprawdę bardzo blisko. - Słuchaj, Violetta... - wymamrotał. - Chciałem cię przed nim ostrzec od początku. Nie słuchałaś mnie i widzisz? Miałem rację.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - szepnęłam, po czym przełknęłam ślinę z nerwów.
- Że to ja powinienem być na miejscu Nialla - powiedział, a ja od razu się odsunęłam, jęcząc. - Nie, czekaj. Wiem, co powiesz, ale daj mi skończyć... Niall jest cwaniakiem, kobieciarzem. Widać to po nim. Mogę ci dać dużo więcej niż on.
Wstałam z kanapy.
- Nie mieszaj mi w głowie - powiedziałam zaskakująco spokojnie, chociaż w mojej głowie działo się naprawdę wiele. - Idę się położyć - wskazałam na sypialnię mężczyzny i tam też się udałam. Jego mina? Zawiedziona. Nie mogłam się co do niego określic. Nie w sytuacji, gdy jako jedyny mnie przygarnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro