[29] Eviction?
- Tu Niall Horan, jeżeli masz ważną sprawę, nagraj się - szósty raz w ciągu godziny słucham tego durnego nagrania próbując skontaktować się z Niallem.
Od ośmiu godzin nie był dostępny na Messengerze, nie odpowiada na SMS-y, nie odbiera telefonów.
Kilka osób z biura też próbowało się z nim kontaktować i nic. Naprawdę zaczęłam się bać, ponieważ ostatnio rozmawiałam z nim jeszcze poprzedniego dnia, tuż przed snem.
To ponad dziesięć godzin. Cholera. Tak wiele mogło się stać. Niall prowadzi samochód. Chociażby to. Wszystko jest możliwe.
W końcu zdecydowałam się pojechać do jego mieszkania, bo co, jeżeli leży pod prysznicem z rozwaloną głową?
Jezus, nie myśl tak. Wszystko w porządku. Może tylko rozwalił telefon.
Kiedy dotarłam do jego mieszkania, stałam pod drzwiami kilka minut i już miałam dzwonić na policję, ponieważ nikt mi nie otwierał. Serce buzowało mi jakbym wypiła na raz kilka energetyków. Czułam, że dostanę zawału, jeżeli zaraz nie zobaczę Nialla całego i zdrowego.
Nagle sąsiadka wyszła z mieszkania na przeciwko.
- Pani do Horana? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Ale on tu już nie mieszka. Rano się wyprowadził.
- Jak to wyprowadził?
Mogłam powiedzieć, że ręce mi opadły.
- Podobno wywalili go z roboty, a to mieszkanie służbowe. Musiał nieźle nawywijać, bo eksmisja odbyła się w trybie natychmiastowym - machnęła ręką.
- Eksmisja? - bezmyślnie powtarzałam. Jak mógł mi nie powiedzieć?
- Szkoda gadać. Z samego rana pudła na korytarz i nie ma. Tyle zostało po Horanie - prychnęła. - Chodź Fifi - zabrała psa i poszła do windy.
A ja stałam tam jak kołek. Miałam istny mętlik w głowie. Nie myślałam trzeźwo. Tak wiele pytań mi się nasuwało.
Absurdalna sytuacja. Jak mógł? Jeden SMS. Tylko tyle. Naprawdę.
Wróciłam do firmy, ponieważ jedynym sposobem na odkrycie co się stało, był szef. Skoro Niall wyleciał, szef musiał o tym wiedzieć.
- Dzień dobry - przywitałam się z szefem, a on spojrzał na mnie z nad biurka.
- Cześć. Siadaj. Co tam?
- Szefie, słyszałam, że Niall Horan został... Zwolniony?
Natychmiast zrobił się zły.
- Niall już tu nie pracuje. I nigdy nie będzie.
- Co się stało?
- Nie musisz wiedzieć.
- Muszę. Niall nie odbiera. Nie ma go w mieszkaniu, nikt nic nie wie. Muszę wiedzieć co się stało. Inaczej dzwonię na policję.
- Kurwa, nie dzwoń. Ostatnie, czego na trzeba, to policja na karku - przetarł lekki zarost dłonią i wstał. Widocznie się wahał. Włożył ręce do kieszeni spodni i spojrzał na mnie poważnie. Aż przeszły mnie ciarki. - Wiedział trochę za dużo. I powiedział komu nie trzeba.
- Poszedł do konkurencji?
- Nie. Do mojej żony.
Otworzyłam szeroko oczy. O mój Boże. Chodziło o zdradę. Niall się wygadał? Przecież tak mnie uczulał, żebym nigdy o tym nikomu nie wspominała, a sam poszedł do żony szefa?
- Wiedziałaś - szef stwierdził, co łatwo było wyczytać z mojej miny. - Tak myślałem - zakręcił obrotowym krzesłem, a później oparł się o nie. - Jak mógłby się tym nie podzielić z dziewczyną?
- No więc zwolnił go Pan.
- Nie da się ukryć. Ten sukinsyn zniszczył mi małżeństwo.
- Wie Pan gdzie teraz jest?
Szef wzruszył ramionami. Myślałam, że niczego się nie dowiem o miejscu zamieszkania Nialla, ale szef wręczył mi dokument potwierdzający, że Niall przeprowadził się z jednego miejsca w drugie.
Podziękowałam szefowi i w sumie cieszyłam się, że nie zwolnił też mnie za to, że o wszystkim wiedziałam, ale na pewno nie zrobiłby tego. Nie ze względu na jego przywiązanie się do mnie czy dlatego jakim byłam cudownym pracownikiem, ale brakowało ludzi do pracy i dobrze o tym wiedział.
Od razu pojechałam do dzielnicy, gdzie mieszkał Niall. To był mały domek za miastem. Kilkanaście minut drogi od firmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro