[23] And What with Niall?
KATY'S P.O.V
Wróciłam do domu dzień poźniej jak zrobiła to Violetta. Wyprawa do Polski była ciekawa, ale jak dla mnie ten kraj ma zbyt ograniczone poglądy. To tylko moja opinia. Ale większość Polaków po zapytaniu o poglądy religijne czy jak zapatrują się na homoseksualizm odpowiadało BARDZO niecenzuralnie. Nauczyłam się kilku nowych przekleństw po polsku!
Co musiałam im przyznać? Za kuchnię powinni dostać światowe wyróżnienie, a widoki mają nieziemskie.
Spotkałam się z Violettą w sobotę. Piłyśmy kawę w jej salonie, rozmawiając o naszych podróżach. I zeszło na temat Nialla.
- I jak z Niallerem? - zapytałam, po czym zatopiłam usta w anielskim trunku o pięknej nazwie ''espresso''.
Naprawdę chciałam, żeby Violetta i Niall się zeszli. Cholernie mi do siebie pasowali i to już nawet nie polegało na euforii, bo moja kochana Violetta pierwszy raz od jakiegoś czasu miala kontakt z facetem.
- Katy, ja i Niall jesteśmy współpracownikami. Odpuść - powiedziała, siadając na kanapie, na przeciwko fotela, na którym siedziałam.
- Co poradzę, że wyczuwam między wami chemię? - wzruszyłam ramionami.
- To przestań wyczuwać. Czakry ci się przegrzały.
Wystawiłam jej język, a ona mi w odpowiedzi.
- Czyli wy nic? - zapytałam dla pewności, ale posłała mi TEN wzrok, więc zostawiłam temat Nialla. Przynajmniej w rozmowie z Violettą, bo postanowiłam zrobić brzydką rzecz. A mianowicie wejść z butami w ich jeszcze nie istniejący związek i pobawić się w swatkę.
Wieczorem zadzwoniłam do Niall (wcześniej biorąc numer ze strony firmy) i umówiłam się z nim na następną sobotę, żeby podszkolił mnie z fakturowania. Violetta nie wiedziała, ale zamierzałam ją zabrać ze sobą. Niall też nie wiedział. Taka ze mnie agentka.
Cały tydzień milczałam, aż w końcu w sobotę o 10, czyli godzinę przed spotkaniem z Niallem, zapukałam do domu Violetty. Kiedy otworzyła, od razu powiedziałam jej, że jadę na kurs fakturowania, ale nie powiedziałam kto go prowadzi.
- Oszalałaś. Mogłaś mnie uprzedzić - powiedziała, zapinając pasy w samochodzie.
- Bałam się, że się nie zgodzisz.
- Czemu miałabym to zrobić? - rzuciłam jej krótkie, wymowne spojrzenie, a ona mi się przyjrzała. - Katy. Kto prowadzi kurs?
- Niall - odpowiedziałam, zagryzając wargę. Spojrzałam na przyjaciółkę, która miała kamienną minę. Wyszczerzyłam się.
- Czerwone - zahamowałam ostro tuż przed światłami. Bóg uchronił, że nikt za mną nie jechał.
Chwilę później byłyśmy na miejscu. Biblioteka główna. Duży, stary budynek, którego nie ma kto odnowić, ponieważ został zbudowany z takimi szczegółami, że remont kosztowałby krocie. Jeżeli w ogóle udałoby się sprowadzić fachowca, który zna się na rzeźbionej elewacji.
Chwilę zajęło nam odnalezienie właściwej sali, ale w końcu dotarłyśmy. Było w niej sporo regałów, kanapy, stolik do kawy i ta maszyna do podawania wody.
Niall siedział na kanapie, rozkładając dokumenty na stoliku. Kiedy usłyszał kroki, uniósł wzrok, a zaraz potem brew.
- Violetta? - zapytał, a ta spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie mówiłaś mu?
- Nie - uśmiechnęłam się. - Nie przeszkadza, prawda? - zapytałam Nialla, siadając na przeciwko niego. Blondyn ponownie uniósł wzrok na Violettę i uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro