Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[19] I'm Kidding, Darling.

Tak jak myślałam, na kolacji była sama śmietanka. Wszyscy poważni, w garniturach, które już na pierwszy rzut oka wyglądały na droższe niż siedem moich wypłat.

Żony dostojnych biznesmenów prezentowały się jak najczystrze diamenty przy boku swoich małżonków.

I oto ja. Czarna owca wśród stada Suffolk*.

Rozglądałam się za szefem bądź Niallem, ale nie mogłam ich znaleźć. Dopiero Niall zaczął do mnie machać z jednego ze stolików, więc podeszłam.

Zauważyłam, że oprócz Irlandczyka i naszego szefa, pozostałe wolne miejsca (oprócz jednego dla mnie) zajęte były przez kolegę szefa, kobietę u jego boku i młodego chłopaka. Na oko miał może 17 lat. Nie wydawał się być zainteresowanym całym wydarzeniem.

- Dobry wieczór - przywitałam się, rzucając zdawkowy uśmiech w stronę gości. Niall przyjrzał mi się od góry do dołu i jeszcze raz. Jego wzrok zatrzymał się dokładnie 3 sekundy dłużej na moich piersiach niż powinien.

Odruchowo spojrzałam w dół, ale nie były aż tak wyeksponowane. Zachowałam granice przyzwoitości.

- Dobry wieczór, Violetto - mój szef odpowiedział jako pierwszy, a kolega i kobieta przytaknęli. Nastolatek rzucił mi spojrzenie, po czym ponownie zerknął na mnie z pod byka. A jeżeli mam być super dokładna, patrzył w mój dekolt.

Szef zaprosił mnie do stołu, więc usiadłam na wolnym miejscu pomiędzy Niallem a nastolatkiem. Dzięki okrągłej formie stołu, szef mógł być pomiędzy Niallem, a swoim przyjacielem, a z kolei ten przy swojej żonie, która właśnie zganiła syna za wyciągnięcie słuchawek z kieszeni.

Ewidentnie nie chciał tam być. Trochę mu się nie dziwię. Nie mówię, że to najgorsze miejsce, w jakim mogłam być, ale formalne przyjęcia to nie moja bajka.

Imprezy u szefa też.

Swoją drogą pomówmy o Niallu, który tego wieczoru założył czarną koszulę (która opinała jego bicepsy w taki sposób, że wywoływało to u mnie uczucia) i czarne joggery z czarnymi suprami co nie było zbyt eleganckie, ale bardzo podobne do Nialla.

Mogłabym dalej mówić o Niallu, ale kolega szefa zaczął do mnie mówić. A ja jak zwykle byłam myślami wszędzie indziej, ale nie tam, gdzie trzeba.

- Traduire? [tłumaczysz?]

- Oui Violetta [tak, Violetta] - uśmiechnęłam się do mężczyzny, a on mi zawtórował.

- Samuel. Voici ma femme, Anne [Samuel. To moja żona, Anne] - powiedział, obejmując żonę ramieniem. - Et voici notre fils, Xavier [a to nasz syn, Xavier].

Teraz już bez problemu spojrzałam na ich syna, który uniósł na mnie wzrok, ale nadal pozostał cicho.

- Niemowa? - mruknął Niall, a ja rzuciłam mu spojrzenie. Miał szczęście, że Anne i Samuel nic nie rozumieli.

Za to nasz szef tak i spojrzał na Nialla tak samo jak ja. To zabawne patrzeć jak Niall aka "Pan Nic Mnie Nie Ruszy" skulił się pod spojrzeniem szefa, patrząc na mnie z lekkim rozbawieniem.

- C'est mon plaisir [cała przyjemność po mojej stronie] - odparłam, a później Anne zaczęła coś mówić do syna, ale w innym języku, co wyglądało na portugalski.

- Jak szef się z nimi dogadywał? - zapytałam w międzyczasie.

- Cudem - odparł, upijając łyk wina.

- I na migi - Niall dopowiedział, co sprawiło, że ledwo powstrzymałam napad śmiechu.

Szturchnęłam go łokciem w żebra.

- Vin? [wina?].

Wszyscy przenieśliśmy uwagę na kelnera, który przyszedł do nas z tacą pełną szklanek z białym winem do przystawki.

Ja i Niall odmówiliśmy, ale szef, Anne i Samuel jak najbardziej przyjęli propozycje. Xavier również chciał, na co kelner spojrzał w odpowiedzi na Samuela. Anne zaczęła mówić do syna (prawie krzyczeć). Ledwo rozumiałam, ale chodziło o wino i jego wiek. Dobrze oszacowałam, że miał 17 lat. Nawet nie całe z tego co mówiła kobieta.

- Czemu nie pijesz? - zapytałam Nialla. Kelner przyniósł mu wodę w kieliszku zamiast wspomnianego wina. Ja miałam sok pomarańczowy.

- Biorę leki.

- Leki? - zdziwiłam się. - Jakie leki?

Przez chwilę serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Od razu przyszła myśl. "Choroba".

- Na wątrobę - przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Nic nie wskazywało na to, żeby był chory. W ogóle przy wątrobie są objawy? Nie znam się na tym.

- Żartuję, kochanie - zaczął się śmiać, a ja rzuciłam mu zdegustowane spojrzenie. Tak samo jak szef, który najwyraźniej słyszał przynajmniej część rozmowy.

- Śmieszne - powiedział do Nialla, a ten wzruszył ramionami, popijając triumfalnie wodę.

- A tak serio?

- Tak serio to biorę leki, ale na twarz. Jest marzec, więc wszystko pyli i mam jakieś uczulenie.

- Robisz się czerwony i pulchny?

- Ha. Nie - powiedział przekąśle i przewrócił oczami, a ja puściłam mu oczko, zwracając uwagę na rozmowę szefa z małżeństwem.




📌📌📌📌📌📌📌📌📌

Suffolk* - gatunek owcy o wyraźnie białej wełnie.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro