[13] You Do This Again!
Zanim dotarliśmy z Arcady'm do jego domu, wstąpiliśmy jeszcze do Walmartu, żeby kupić słodkie napoje, ciastka, chipsy i generalnie wszystko, z czego później będę się tłumaczyć dermatologowi, ponieważ moja twarz będzie wyglądała jak II wojna światowa.
Nic nie mogę poradzić na to, że najlepiej się czuję z czekoladą w ręku.
Po tym, jak odbyłam kłótnię z przyjacielem o to, że najpierw oglądamy "You Get Me" zamiast "Suicide Squad", owinęłam się kocem i wygodnie ułożyłam w fotelu.
Nie było nawet połowy filmu, kiedy chłopak wyciągnął telefon. Siedział na fotelu obok, a więc oparłam głowę o jego ramię. Scrollował Instagrama.
Skończyłam klikając mu zdjęcia, żeby je polubić.
- Kto to? - zapytałam widząc zdjęcie jakiejś blond dziewczyny, która miała nick "Perrie93".
- Byłem z nią kiedyś na randce.
- I czemu masz jej profil? - uniosłam brew.
- Ponieważ to niezła laska? Poza tym... Szpiegowałem Nialla i znalazłem, że to jego dziewczyna.
- Jak to? - zmarszczyłam brwi.
- Znaczy była dziewczyna.
- Octavia mi mówiła, że jakaś z nim zerwała, bo był zbyt chamski.
- To prawdopodobnie ona. Mówiła mi o swoim byłym, ale nie chciałem się w to zagłębiać. Dokładnie mówiła mi, że zerwała z nim, bo wyrwał jej przyjaciółkę.
- O matko, ale palant.
- A wy się nim tak ekscytujecie.
Przewróciłam oczami.
- Dobrze słyszeć, że chodzisz na randki. No wiesz.
- To nie tak, że się z ciebie wyleczyłem - spojrzał na mnie, a ja od razu poczułam się głupio.
- Arcady.
- Wiem, nic nie mówię. Tylko nie mogę zrozumieć czemu mnie odrzucasz.
- Rozmawialiśmy o tym.
- Możliwe - wzruszył ramionami. Patrzyliśmy na siebie chwilę, a później zrobił coś, czego się obawiałam. Nachylił się, zamknął oczy. Odskoczyłam jak oparzona.
- Znowu to robisz!
Sąsiedzi mogli mnie doskonale usłyszeć. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale miałam to gdzieś.
- Co robię?
- Arcady! Ugh! - naprawdę się wkurwiłam. Zwłaszcza, że nie tak dawno mi obiecał więcej tego nie robić.
- Słuchaj...
- Nie! Nie tym razem! Obiecałeś mi coś, a ja nie mam zamiaru Cię teraz słuchać.
Zaczęłam się zbierać. Gadał dalej. O tym samym.
- Może nie jestem jakimś Bóg wie jakim nauczycielem, ale mogę ci dać naprawdę dużo! Czego ja nie mam, a co ma on?
- Przede wszystkim, gdy mu powiedziałam "obyśmy się więcej nie spotkali" dał mi spokój. Przynajmniej do tej pory, kiedy się z nim nie przespałam na cholernej imprezie!
Nie wiem czemu to powiedziałam... Może chciałam w ten sposób na niego wpłynąć, żeby dał mi spokój.
- Co? - stanął jak wryty i patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Nie miałam na tyle odwagi, żeby powtórzyć. - Gdzie on mieszka?
Zaczyna się.
- Arcady...
- Sam znajdę.
Dobrze. No więc wyglądał na zdeterminowanego.
- Nie wygłupiaj się. Arcady! - chciałam go powstrzymać, ale zanim ubrałam buty, wsiadł do samochodu. Zostawił mnie samą w jego domu.
Zabije Horana i pójdzie do więzienia, a ja będę musiała z tym żyć. Jezus Maria... Zadzwoniłam po taksówke. To jedyne co mogłam zrobić.
Napisałam też do tej całej Perrie, byłej Horana, żeby mi podała adres. Nie zrobiła tego, więc próbowałam się dodzwonić do Arcady'ego. O dziwo odebrał.
- Gdzie jesteś?
- Jadę do twojej firmy.
- Po co?
Rozłączył się, ale pytanie było zbędne. Oczywiście, że jedzie do biura Nialla.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro