Rozdział 14
UWAGA content 15+ na końcu rozdziału
Gdy rano jechałem odebrać rodzinę z lotniska, byłem pełen obaw. Zależało mi, aby zrobili dobre wrażenie na Raven, choć zdawałem sobie sprawę, że to niemal niemożliwe.
Jako pierwszego ujrzałem Nicholasa. Podbiegłem do niego i go uściskała.
- Ale za tobą tęskniłem! Tak się cieszę, że przyleciałeś.
- Też tęskniłem. Nie mogę się doczekać, aż poznam Raven.
- Jak nastroje na pokładzie? - spytałem.
- Matka i ojciec zdążyli się już pokłócić. Lewis, czy oni wiedzą, że ona ma dziecko i jest od ciebie jak gdyby 13 lat młodsza?
- Yyy... Nie do końca?
- Nie powiedziałeś im?!
- Ciszej - warknąłem. - Jakoś to przełkną.
- Jesteś, kurwa, idiotą jeśli tak uważasz.
Dotarła do nas reszta ferajny. Z wszystkimi się przywitałem, a następnie udaliśmy się do auta. Droga minęła nam w akompaniamencie ogólnego rozgardiaszu wywołanego moją matką warczącą na każdego, kto się do niej odezwał, Lindą, która dla zabawy ją prowokowała, i moich sióstr, które wrzeszczały na siebie o... Bóg raczy wiedzieć, co.
Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce, Raven czekała już z gotowym obiadem. Przywitała nas w holu. Objąłem ją ramieniem i powiedziałem:
- A więc... Poznajcie Raven, Raven, poznaj moją rodzinę. To jest mój tata, Linda, Nicholas, moja mama, Samantha oraz Nicole - przedstawiłem ich, wskazując na każdego po kolei.
- Bardzo miło mi was wszystkich w końcu poznać. Lewis dużo mi o was opowiadał - kłamstwo, tylko raz o nich rozmawialiśmy. - Zapraszam, wejdźcie. Przygotowałam dla was kolację.
Wszyscy usiedli przy stole, a ja i Raven poszliśmy do kuchni po talerze.
- Gdzie jest Oli? - spytałem.
- Zasnął. Chciałam, żeby jeszcze trochę wytrzymał, a on zasnął mi na kanapie.
Trochę mi ulżyło. Nie chciałem, żeby mały był w centrum ewentualnej kłótni, której miałem nadzieję uniknąć.
Zaczęliśmy posiłek, a rozmowę podtrzymywał mój brat widząc, jaka jest atmosfera. W końcu mój ojciec spytał:
- Więc, Raven, skąd pochodzisz?
- Z Buckingham, ale przez pięć ostatnich lat mieszkałam w Oxfordzie.
- Ile masz lat? - spytała Linda.
Raven wzięła głęboki wdech, nim odpowiedziała:
- Dwadzieścia jeden.
Moja matka niemal zachłysnęła się powietrzem.
- Przepraszam? Anthony, słyszysz to?!
Myślałem, że coś mnie strzeli.
- Mamo! Jak możesz? - powiedziałem.
Spojrzałem na twarz Raven i widziałem, jak zakłopotana jest. Jeśli tak uwiera ich jej wiek, to jak zniosą wieść o Oliverze?
- Uspokój się, Carmen - poprosił mój ojciec. Poczułem, jak brat kopie mnie w kostkę pod stołem. Jeśli mieliśmy im powiedzieć, to wtedy. - Masz jakąś rodzinę, Raven? Co oni na to?
Tak, to był ten moment. Położyłem dłoń na kolanie kobiety, aby dodać jej otuchy.
- Mam... Syna. Ma na imię Oliver, ma pięć lat, i jest zachwycony Lewisem, który jest dla niego jak ojciec.
Zapadła cisza. Cisza przed burzą, bo za chwilę matka zaczęła krzyczeć:
- Czyś ty postradał zmysły?! Ona ma dziecko! Dziecko! Jest z tobą dla pieniędzy! - mama rozemocjonowana wstała z krzesła i zaczęła chodzić po pomieszczeniu.
Raven zamknęła oczy i ściągnęła usta w wąską linię. Wiedziała, że tak będzie.
- Synku, ja rozumiem, jesteście młodzi, dajecie się ponieść uczuciom, ale... Musisz myśleć o swoim wizerunku...
- Czy ty mógłbyś przestać?! - przerwałem mu. - Nie mów mi takich rzeczy, z jakiegoś, kurwa, powodu, nie jesteś już moim managerem! A mój „wizerunek", jeśli ma być przez kogoś dopełniony, to właśnie przez Raven!
- Lewis, kochanie... - zaczęła matka. - A Nicole? To była taka dobra dziewczyna...
No tak. Moja mama była fanką idei mojego związku z Nicole Scherzinger. Może i w jej oczach byliśmy ładną parą, jednak była to tylko iluzja, jednak moja matka nie chciała tego do siebie dopuścić.
- Mamo, błagam cię...
- To była kobieta dla ciebie! Poukładana, spokojna, znana na całym świecie, miała wyrobioną reputację...
- Ale jej nie kochałem!
- Nie przerywaj mi! - skarciła mnie. - Nie to co ta... Dziwka z nieślubnym dzieckiem!
Nie mogłem uwierzyć, że posunęła się tak daleko. Gdyby tylko wiedziała, co mówi... Uderzyła w czuły punkt.
- Przepraszam, ale tego jest już za wiele - oznajmiła Raven i ze łzami w oczach wstała i wyszła do sypialni.
- Widzisz co narobiłaś?! - krzyknąłem.
Nie krzyczałem. Nie byłem człowiekiem, który łatwo daje się ponieść emocjom. A już tym bardziej nie unosiłem się na moją matkę. Ale tym razem... Tym razem przegięła.
Stąd wiedziałem, że kocham Raven. W jej obronie gotów byłem użyć wszelkich środków.
Ruszyłem za nią do sypialni. Leżała zwinięta w kulkę na łóżku, a jej szloch rozdzierał mi serce.
- Raven... - szybko do niej podszedłem i ukucnąłem obok łóżka.
- Wiedziałam, że tak będzie, nienawidzą mnie - wyszlochała.
- Kochanie...
- Chciałam tylko... Wiem, ile to dla ciebie znaczy.
- Słońce, proszę cię - pogładziłem ją po głowie. - Nie przejmuj się. Oni... Potrzebują czasu.
- Muszę zapalić - westchnęła kobieta i wstała z łóżka, aby udać się na balkon.
Wróciłem do salonu.
- Zadowoleni jesteście z siebie? - warknąłem.
- To nie jest dziewczyna dla ciebie - odparła matka.
- Mamo! Niech mama przestanie w tej chwili. Jak mogliście ją tak potraktować? Ona tak bardzo marzyła, aby to spotkanie przebiegło pomyślnie. Nie mam ochoty z wami nawet rozmawiać w tej chwili. Pokażę wam sypialnie, rozpakujcie się.
Moja mama dostała własną sypialnię, tak samo jak Nicholas. Samantha i Nicole wspólny, tak samo jak tata i Linda. Gdy ulokowałem każdego w jego kącie, poszedłem do pokoju brata. Drzwi były uchylone, więc zapukałem w nie i zajrzałem do pomieszczenia.
- Siema, potrzebujesz pomocy? - spytałem.
- Nie, nie mam jakiejś porażającej ilości rzeczy, w zasadzie już się ogarnąłem.
- To dobrze - powiedziałem i z westchnieniem opadłem na łóżko. Nicholas usiadł obok.
- Nie tak sobie to wyobrażałeś, co?
Pokręciłem głową.
- Byłem pewien, że ją pokochają.
- Moim zdaniem jest w porządku. Chcę ją bliżej poznać. Na kilometr widać, że bardzo cię kocha. Nie mogę się też doczekać, aby poznać jej syna.
- Zasnął przed waszym przyjazdem. Wiesz, że dwa dni temu powiedział do mnie „tato" - uśmiechnąłem się dumnie.
- Wow - Nicholas pokiwał głową z uśmiechem. - Cieszę się twoim szczęściem. Zawsze o tym marzyłeś. O rodzinie. I o odrobinie spokoju.
- Ona jest moim spokojem. Nie ważne, co by się działo, ona potrafi mnie zatrzymać i sprawić, że wiem, że damy radę.
- Dobrze widzieć, że wreszcie jesteś szczęśliwy.
Pokiwałem głową. To była prawda. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy.
- Dobra, jest już późno. Wiesz, gdzie jest łazienka, no nie?
- Tak tak. Śpijcie dobrze oboje.
- Ty też.
Wróciłem do sypialni. Drzwi na balkon były otwarte, a Raven wciąż stała oparta o barierkę. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu ramionami.
- W porządku? - spytałem.
Dziewczyna pokiwała głową, a następnie odsunęła się ode mnie, aby zgasić kończącego się papierosa. Usiadłem na krześle pod ścianą. Wciąż była bardzo przybita, widziałem to.
- Chodź tutaj - wyciągnąłem do niej rękę.
Podeszła do mnie i wkładając kolejnego papierosa do ust usiadła mi na kolanach. Zobaczyłem zapalniczkę na stoliku obok mnie, więc podniosłem ją i podpaliłem go.
Pewnie, że nie podobał mi się nałóg Raven. Wiedziałem jednak, że jej życiem kierował ciągły stres. Nie mogłem jej winić za to, że potrzebowała sposobu na rozładowanie emocji. Zwłaszcza w tej chwili. Sam bym chętnie zapalił, ale mój trener chyba by mnie zabił.
- Miałam nadzieję, że mnie polubią - powiedziała w końcu kobieta. - Myślałam, że skoro moi rodzice... - wzięła głęboki wdech - Że skoro dla moich rodziców... Że może chociaż oni...
- Przekonają się do ciebie. Jesteś zbyt wspaniała żeby cię nie lubić.
Raven zgasiła papierosa i sięgnęła po kolejnego.
- Kurwa, ostatni - mruknęła.
- Chcesz iść do sklepu po kolejną paczkę? - spytałem.
- Nie lubisz, jak palę. Poza tym jest już późno.
- Wiem, że w tym momencie to ci pomaga. Nie chcesz o tym rozmawiać, więc chcę pomóc ci chociaż w taki sposób. A poza tym mimo tego, że jest późno, wiem, że i tak nie zaśniesz.
- Skąd takie wnioski?
- Widzę, kiedy nie śpisz, bo w pracy jest nerwowo albo coś w zespole idzie nie po naszej myśli.
- Ale ty powinieneś się wyspać.
- Nie zostawię cię samej z tym wszystkim. To moja wspaniała rodzinka i mój bałagan - odparłem. - To co? Niedaleko jest stacja benzynowa, będzie otwarta. Idziemy?
Raven westchnęła i pokiwała głową. Wstaliśmy i udaliśmy się na parter, ale w kuchni zauważyłem mojego brata.
- Nicholas? Co ty tu robisz? - spytałem.
- Zapomniałem wziąć leki i przyszedłem po wodę. A wy dokąd?
- Na chwilę do sklepu - odpowiedziała Raven. - Słuchaj, na górze w drugim pokoju po lewej śpi mój syn. Nie budzi się w nocy, ale jeśli jeszcze nie idziesz spać zachowaj czujność, okej?
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się mój brat. - Jak młodziak ma na imię?
- Oliver - odpowiedziała dziewczyna.
- Oliver będzie pod dobrą opieką.
Wyszliśmy z Raven z domu. Znajdował się on na małym wzgórzu, więc do wspomnianej stacji benzynowej trzeba było zejść asfaltową ulicą do głównej drogi. W trakcie tego dziesięciominutowego spaceru kobieta niewiele mówiła. Wiedziałem, że gdyby zaczęła mówić, pewnie by się rozpłakała. Dla mnie ta cisza z jej strony mówiła więcej niż tysiące słów. Mogłem tylko trzymać ją za rękę mając nadzieję, że wie, że ma we mnie pełne wsparcie.
- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie ma usprawiedliwienia na zachowanie moich rodziców, a ja zawsze będę po twojej stronie.
Nie mogąc odpowiedzieć, Raven pokiwała tylko głową i ścisnęła mocniej moją dłoń.
Dotarliśmy do stacji benzynowej i podeszliśmy do kasy.
- Dwa razy Malboro czerwone, poproszę - powiedziała kobieta.
- Dziesięć euro - odpowiedział kasjer, podając jej paczki.
Gdy tylko wyszliśmy ze sklepu, Raven otworzyła jedną z paczek i wyjęła z niej szluga. Zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki.
- Tego szukasz? - spytałem, wyciągając przedmiot z własnej kieszeni.
Kobieta przewróciła oczami i przysunęła się bliżej mnie, a ja podpaliłem jej papierosa. Lubiła, kiedy to robiłem. Powiedziała mi kiedyś, że to taki opiekuńczy gest z mojej strony.
- Lubisz to robić, co? - zaśmiała się.
- Oczywiście - przyznałem. - Dasz mi jednego?
- Chyba cię Bóg opuścił. Nie ma mowy. Nie możesz palić.
- Wiesz, za garażami też teoretycznie jest zakaz. A ja nikomu na ciebie nie donoszę.
- Nie ma takiej opcji, Lewis.
- Dlaczego? Od jednego nie pogorszy mi się kondycja.
- To niezdrowe.
- Odezwała się.
- Ja to ja, ale twojego zdrowia nie pozwolę niszczyć.
Westchnąłem. Taka była właśnie Raven.
Gdy dotarliśmy do domu panowała w nim zupełna cisza. Wszyscy zapewne spali.
- Zajrzysz do Olivera? - spytała kobieta, wychodząc na balkon przy sypialni.
- Jasne.
Zajrzałem do pokoju chłopca, który spokojnie spał. Wróciłem na balkon i przytuliłem stojącą przy barierce dziewczynę. Zacząłem wodzić ustami po jej szyi i obojczyku.
- Co powiesz na wspólną kąpiel? - zaproponowałem.
- Kochanie, jest północ - zaśmiała się dziewczyna
- Co z tego? Co my mamy, po piętnaście lat, że musimy chodzić spać o wyznaczonej godzinie?
- No dobra, niech ci będzie przewróciła oczami.
Poszedłem nalać wody do wanny, a w międzyczasie przyniosłem z kuchni dwa kieliszki wina. Obojgu z nas potrzebny był taki reset. Kiedy woda osiągnęła pożądany poziom, zawołałem Raven. Przyszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Stanęła przede mną.
- Hej - powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Hej.
Patrzyliśmy tak na siebie przez dłuższą chwilę. W końcu Raven złapała za rąbek mojej koszulki i podniosła ją do góry, zdejmując ją ze mnie. Ja odpiąłem guzik jej jeansów i odsunąłem suwak, pozwalając im opaść na podłogę. Następnie zabrałem się do zdejmowania jej t-shirtu. Nim wylądował na podłodze, kobieta już zajmowała się odpinaniem paska moich spodni, które po chwili podzieliły losy reszty ubrań. Blondynka stała przede mną tylko w białej, koronkowej bieliźnie. Pochyliłem się nad nią i zacząłem wodzić ustami po jej szyi, od obojczyków do ucha, wdychając upajający zapach jej perfum i papierosów. W tym czasie dziewczyna pociągnęła z gumkę moich bokserek, aby następnie ściągnąć je w dół. Gdy moje ręce powędrowały do zapięcia jej biustonosza, Raven zadrżała. Po chwili je rozpiąłem, a koronka zsunęła się z jej ramion i opadła na ziemię. Następnie zająłem się jej majtkami, wcześniej wsuwając w nie swoją dłoń i dotykając jej, aby po chwili zabrać rękę i ściągnąć z niej bieliznę. Po tym po prostu odsunąłem się od niej i wszedłem do wanny.
- Wchodzisz - spytałem.
Raven uśmiechnęła się pod nosem i dołączyła do mnie, siadając pomiędzy moimi nogami i opierając się o mój tors. Wtuliła głowę w zagłębienie mojej szyi i zamknęła oczy.
- Mm... Dziękuję - westchnęła. - Jest wspaniale.
- Owszem, jest - przyznałem. - Bo z tobą.
Kobieta szeroko się uśmiechnęła. Podniosła kieliszek i wzięła łyk wina.
- Ja... Wiem, że rzadko ci to mówię, ale... Nikt mnie tego nie nauczył, nie słyszałam tego od rodziców, gdy byłam mała, a moje późniejsze związki na pewno nie wiązały się z uczuciem miłości. Nie mówię tego, ale kocham cię, Lewis.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Te słowa bardzo dużo dla mnie znaczyły. Pogładziłem ją po włosach i pocałowałem w czubek głowy.
- Myślisz, że moi rodzice o mnie słyszeli? W telewizji albo w internecie?
- Myślę, że jesteś sensacją, więc jest to prawdopodobne.
- Media mnie nienawidzą.
- To nie tak. Po prostu zazdroszczą mi tak seksownej kobiety - zażartowałem.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Tak myślisz? A co w niej takiego seksownego, hm? - spytała zaczepnie.
- Hm... - zacząłem wodzić dłońmi po jej ciele. - Cudowne piersi... Nogi, które doprowadzają mnie do szału... A najbardziej... - moja ręka powędrowała w okolice jej centrum, a następnie wsunąłem w nią dwa palce. Raven jęknęła. - Najbardziej jej jęki, które wydaje, gdy robię jej dobrze.
- Lewis - westchnęła, gdy zacząłem poruszać palcami. - Ktoś nas usłyszy.
- O to bym się nie martwił. Ściany z papieru nie są, a poza tym obok jest śpiący jak suseł Oliver. Poza nim, na końcu korytarza są moje siostry, które nie mają szans nic usłyszeć, a cała reszta jest na dole - odparłem. - Jest dobrze? - kobieta jęknęła w odpowiedzi, jednak dla mnie nie było to równoznaczne z „tak". - Raven, czy jest ci dobrze?
- Tak! Nie przestawaj - wysapała.
Nie zamierzałem. Dziewczyna w rozkoszy odchyliła głowę do tyłu, dając mi tym samym dostęp do swojej szyi, którą natychmiast się zająłem. Jej coraz głośniejsze jęki dawały mi do zrozumienia, że jest już bliska orgazmu. Chcąc zrobić jej nieco na złość, spowolniłem swoje ruchy
- Mm, Lewis... Jestem... blisko. Nie przestawaj.
- Przecież nie przestaję, kochanie.
- Szybciej! Proszę, proszę, szybciej - błagała
Zrobiłem to, o co poprosiła. Po niedługiej chwili doszła, krzycząc moje imię. Całe jej ciało drżało. Gdy orgazm minął, kobieta położył głowę na moim torsie i odpoczywała, ciężko dysząc.
- Daj mi chwilę... Zaraz... Zajmę się tobą, tylko potrzebuję chwili.
- Nie nie nie. Nie musisz. Tym razem chodzi o ciebie, nie o mnie. Powiedzmy, że mały rewanż za dzisiejszy poranek - puściłem jej oczko.
Kobieta się uśmiechnęła, wciąż nie otwierając oczu. Uwielbiałem wyraz jej twarzy po dobrym seksie.
- Nigdy z nikim nie czułam się tak, jak z tobą, wiesz? - powiedziała.
- No ja mam nadzieję - zaśmiałem się.
- A jaka była w łóżku ta cała Nicole?
- Raven! Czemu o to pytasz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Po prostu chcę wiedzieć. Była lepsza?
- Kurwa, Raven! Oczywiście, że nie.
- Nie?
- Nie, a jeśli już koniecznie musisz wiedzieć, z nikim w życiu nie miałem tak dobrego seksu jak z tobą. Proszę cię, nie dawaj mojej matce wjeżdżać ci na ambicję.
- Okej, przepraszam. W sumie ciężko, żeby było ci źle z dziwką z zawodu - mruknęła.
Głośno westchnąłem, niedowierzając w to co słyszę.
- Ja pierdolę. Ile razy mam ci jeszcze mówić, żebyś tak o sobie nie mówiła?
Kobieta zamilkła. Wiedziała, że mam rację.
- Jak wyglądała ta twoja... praca? - spytałem, w głębi duszy obawiając się tego, co mogłem usłyszeć. Ale ta rozmowa w końcu musiała się wydarzyć.
- Nie chcę o tym rozmawiać - odparła.
- Nie, Raven, musimy o tym w końcu porozmawiać, bo to w tobie siedzi, a śmiem twierdzić, że nigdy z nikim o tym nie rozmawiałaś i to cię zżera od środka. I mnie też, bo wiem, że tam działo się coś złego.
Dziewczyna westchnęła. Po chwili zaczęła mówić.
- Arthura poznałam wkrótce po tym, jak straciłam dach nad głową. Obiecał mi godne warunki do życia pod warunkiem, że po porodzie będę u niego pracować. Zgodziłam się, co miałam zrobić? Miałam szesnaście lat i byłam pod ścianą. Na początku tylko tam tańczyłam, ale potem sporo dziewczyn, które zajmowały się klientami odeszło. Zmusił mnie. Szantażował, że skrzywdzi Oliego, przywiązał mnie do krzesła... Bił mnie, przypalał papierosami. Postawił na swoim. Ci klienci... Oni po prostu przychodzili po swoje. Mieli różne... upodobania, i nie interesowało ich, czy się na nie zgadzam, czy nie. Stąd te wszystkie... obrzydliwe blizny, które na pewno zauważyłeś.
Wstrząsnął mną spokój, z jakim to mówiła. Widziałem niemal namacalną obojętność w jej oczach.
- Nie są obrzydliwe - szepnąłem.
- Są. Moje ciało jest. Ja-
- Nie mów tak. Nawet tak nie myśl, kurwa. Kocham ciebie, twoje ciało, każdą rzecz, która jest częścią ciebie. Jesteś taka dzielna - przytuliłem ją.
Nie płakała. Wspomnienia o tym nie były tak bolesne, niż to, czego doświadczyła.
Po dziesięciu minutach milczenia, Raven powiedziała:
- Woda robi się zimna, a ja muszę zapalić. Wychodzimy?
Pokiwała głową. Dziewczyna wyszła jako pierwsza. Wytarła się białym ręcznikiem, a następnie założyła na siebie wiszący na wieszaku t-shirt, służący jej za piżamę. Wyszła na balkon zapalić, a ja poczekałem, aż woda zleci z wanny i do niej dołączyłem.
Jednak już z sypialni słyszałem jej płacz. Emocje dopiero teraz ją dopadły. Szybko do niej podszedłem.
- Raven... - przytuliłem ją. Wyjąłem papierosa spomiędzy jej palców i go zgasiłem. - Spokojnie - gładziłem ją po plecach. - Wszystko jest w porządku. To wszystko cię nigdy więcej nie spotka.
Uspokojenie się zajęło jej ponad kwadrans. Gdy już mniej więcej kontaktowała, zaproponowałem:
- Może chodźmy spać? Wiem, że jesteś zdenerwowana, ale potrzebujesz snu, a jest wpół do trzeciej.
- Zapalę jeszcze jednego i przyjdę - odpowiedziała.
Wróciłem do środka, żeby pościelić łóżko. Minęło jednak chyba z dziesięć minut, a ona nie wracała, więc wyszedłem na balkon, a tam Raven spała na krześle z podkulonymi nogami i niedopałkiem na stole. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka.
***
Ja pierdole ziomy napisałom straight SMUTa kurwa XDDD your fellow asexual lesbian has written a straight smut, y'all get it?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro