rozdział 1
Ain't used to this fame shit
This you-all-know-my-name-shit
~G-Eazy, Chris Brown, Tory Lanez - "Drifting"
- Mmm...- Jęknęłam, gdy usłyszałam budzik. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka.
Obudziłam Oliviera, zjedliśmy śniadanie i zawiozłam go do przedszkola. Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Zadzwonił mój telefon.
- Słucham?
- Pracujesz dzisiaj?
Stalker. Przysięgam. Gość ani myślał się odczepić.
- Nie, a czego dusza jęczy?
- Jęczeć możesz, ale wieczorem, jak już zaprosisz mnie na górę.
- To nabyte, czy urodziłeś się z nadmierną pewnością siebie?
- Nie mam pojęcia. A tak wracając do tematu... jak zapewne wiesz, jutro jest wyścig w Londynie i dzisiaj jest impreza otwierająca... zechciałabyś wybrać się tam ze mną i pomóc mi przetrwać ten wieczór?
- Żartujesz sobie? A co powiesz swoim znajomym jak spytają, kim jestem, "panie inteligentny"?
- Praktycznie nikt nie zjawia się dwa razy z tą samą osobą, więc... co ty na to?
- Nie! Zwariowałeś.
- Ładnie proszę...
- Nie zajmuję się tym zawodowo, nie jestem damą do towarzystwa.
- Jezu, naprawdę pomyślałaś, że o to mi chodzi? Chcę zaprosić cię prywatnie. Błagam.
- Nie mam się w co ubrać.
- Jaki rozmiar nosisz?
- xs
- Będę wpół do ósmej, wyślij mi adres.
- Ale Lewis...
- Do zobaczenia, piękna!
Połączenie zostało przerwane, a ja opadłam na łóżko.
W co ja się wpakowałam?
Z kim zostawię Oliviera? Carrie mnie zabije. A może jednak nie?
- Hej Carrie! - Stało się.
- Eww... - Ziewnęła. - Mów, czego chcesz.
- Mogę zostawić ci dziś wieczorem Oliviera?
- Spadasz mi z nieba, nie będę musiała pomagać mamie przy robieniu rodzinnego obiadu! O której?
- Przywiozę go około czwartej, ok?
- Jasne. Teraz wracam spać. Siemka. - Rozłączyła się.
Spojrzałam na zegarek, była trzynasta, więc miałam jeszcze sporo czasu. Ugotowałam Oliemu obiad, co zajęło mi godzinę. Pojechałam odebrać go z przedszkola, a gdy zjadł odwiozłam go do Carrie.
Wzięłam prysznic i owinięta w ręcznik zabrałam się za robienie makijażu. Nie wiedziałam, jakiego koloru sukienkę wykombinuje mi Lewis, więc powieki pomalowałam na uniwersalny złoty kolor. Usta pociągnęłam czerwoną, matową szminką. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, troszkę je prostując, przez co moje naturalne afro zamieniło się w pokarbowane, długie włosy. Wkrótce usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć.
- Doberek. Proszę bardzo. - Podał mi torbę.
- Czy to już sponsoring?
- A czy dla ciebie wszyscy faceci robią ci przyjemność tylko dla seksu? Znaczy, wiesz, nie obraziłbym się, ale to jest zupełnie bezinteresowne.
- Wejdź.
Weszliśmy do salonu.
- Usiądź, napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. To twojego synka? - Podniósł z uśmiechem zabawkowy model F1.
- Tak, lubi to tak samo jak ja. Czasami w sezonie, jeśli wyścigi są w ciągu dnia pozwalam mu nie iść do przedszkola. Wiem, strasznie demoralizujące, ale nie chcę mu odbierać tej frajdy. - Zaśmiałam się.
- Komu kibicuje?
- Zgadnij. - Powiedziałam, pokazując mu koszulkę Oliego z napisem "Hamilton 44". Lewis się zaśmiał.
- A ty?
- Ja? Zależy. Czasami tobie, ale jak ci nie idzie to Vettelowi. Sainz ma potencjał.
- Znasz się na tym trochę.
- I co mi po tym? Mogę tylko siedzieć przed telewizorem i rzucać w niego popcornem jak coś idzie nie po mojej myśli. A teraz pójdę się przebrać.
Sukienka była prześliczna. Zaczęłam zastanawiać się, czy Lewis na pewno sam ją wybierał.
- O wow. - Powiedział chłopak, gdy wróciłam do pokoju.
- Co?
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Zbieramy się?
- Zbieramy.
Wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy do auta.
- Mogę prowadzić, prooooszę! - Pisnęłam, gdy zobaczyłam czerwone Lamborghini.
- A jak znowu przejedziesz kogoś na pasach? - Zaśmiał się.
- To była twoja wina!
- Niech stracę. - Rzucił mi kluczyki.
Niemal wbiegłam do samochodu.
- Jezu, to jest piękne. - Westchnęłam, gdy odpaliłam silnik.
Chwilę się zachwycałam, a Lewis w międzyczasie dawał mi instrukcje, którędy jechać.
- To jest... nieprawdopodobne. - Zaśmiałam się. - My się praktycznie nie znamy. To wszystko jest jakieś za szybkie.
- Polubiłem cię.
- Nie znasz mnie! Z resztą... jak ty się znalazłeś w tym klubie?
- To zupełny przypadek, przysięgam. Poszedłem tam zbierać zwłoki przyjaciela, ale cię zobaczyłem. I stwierdziłem, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
- Nie mów o tym, gdzie pracuję, okej?
- Jasne. Swoją drogą, skąd ta praca?
- Na trzeźwo tego nie opowiem, więc musisz trochę poczekać.
Wkrótce dojechaliśmy na miejsce. Budynek powalał, jak i samochody przed nim. Gdy wchodziliśmy po schodach, Lewis złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jego tryumfalny uśmieszek.
- Sukienka, prowadzenie samochodu, łapanie za rękę, czego będziesz chciał w zamian? - Mruknęłam.
- Na to przyjdzie czas. - Puścił mi oczko.
Gdy weszliśmy do środka, od razu podeszło do nas kilka osób, które oczywiście kojarzyłam, bo byli to między innymi Sebastian Vettel czy Fernando Alonso. Byłam w stanie między "zamurowało mnie", a "za chwilę zacznę piszczeć ze szczęścia".
- A ty to...? - Spytał Sebastian.
- Yyy... Raven. - Podałam mu rękę.
- Miło cię poznać.
- Mi was też.
- Raven jest wielką fanką F1. - Wyjaśnił Lewis. - Dlatego też dałem jej prowadzić. Mała zna się na rzeczy.
- Mała, to jest twoja...
- Nie sprawdzałaś.
- Okej, nie przeżyję tego upokorzenia na trzeźwo. Idę się napić. Którędy?
- Pozwól, że ci potowarzyszę. Do zobaczenia później, chłopaki.
Wzięliśmy drinki za baru i usiedliśmy przy stoliku.
- Ile masz lat? - Spytał.
- Dwadzieścia jeden.
- Ile lat ma twój synek i jak ma na imię?
- Olivier, ma pięć latek.
- Miałaś szesnaście lat?
Pokiwałam głową.
- Rodzice wyrzucili mnie z domu jak tylko dowiedzieli się o ciąży. "wstyd dla całej rodziny" czy coś. Ojciec Oliego jak tylko mu powiedziałam, zwiał i więcej go nie widziałam.
- Chuj.
- Ta...
- Przepraszam, że o to tak pytam, ale po prostu zastanawia mnie, dlaczego taka młoda dziewczyna, która ma całe życie przed sobą wpakowała się w coś takiego.
- No więc jeśli chodzi o moją "pracę"... - powiedziałam, robiąc cudzysłów w powietrzu. - Przez ciążę nie skończyłam szkoły, a teraz nawet, żeby pracować w supermarkecie trzeba mieć "doświadczenie i kwalifikacje". Poza tym... nie tak łatwo z tym skończyć.
- Rozumiem...
- Nienawidzę tej roboty. Wiem, jak mogę wyglądać w twoich oczach, ale ja naprawdę...
- Nie oceniam cię. Wierzę, że to musi być trudne, zostać matką w wieku szesnastu lat i nie mieć się gdzie podziać.
- Pójdę po drinki. - Powiedziałam, widząc, że nasze szklanki są puste.
Wkrótce później wróciłam do stolika.
- Możesz mi coś obiecać? - Spytał Lewis.
- Zależy co.
- Obiecaj, że ta znajomość się na tym nie skończy. Chcę się jeszcze nie raz z tobą spotkać. Spodobałaś mi się.
- To... nierealne. Przez tyle lat... obserwowałam cię w telewizji marząc, że będę pierwszą kobietą za kierownicą królowej motorsportu. Wszystko później chuj strzelił, a teraz... spotykam cię zupełnie nagle i... co masz na myśli mówiąc, że ci się spodobałam?
- Nie wiem. Sama wiesz, znamy się jeden dzień. Ale...Może z tego by coś wyszło.
- Co do ciebie nie dociera? - Pochyliłam się nad stołem i ściszyłam głos. - Jestem jebaną dziwką.
- Z wszystkiego jest wyjście.
- Jesteś nienormalny. - Oparłam się o krzesło, krzyżując ręce na piersiach.
- Być może.
***
Przepraszam za długą nieobecność, od teraz będę bardziej regularna
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro