Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 1

Ain't used to this fame shit

This you-all-know-my-name-shit

~G-Eazy, Chris Brown, Tory Lanez - "Drifting"

- Mmm...- Jęknęłam, gdy usłyszałam budzik. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka.

Obudziłam Oliviera, zjedliśmy śniadanie i zawiozłam go do przedszkola. Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Zadzwonił mój telefon.

- Słucham?

- Pracujesz dzisiaj?

Stalker. Przysięgam. Gość ani myślał się odczepić.

- Nie, a czego dusza jęczy?

- Jęczeć możesz, ale wieczorem, jak już zaprosisz mnie na górę.

- To nabyte, czy urodziłeś się z nadmierną pewnością siebie?

- Nie mam pojęcia. A tak wracając do tematu... jak zapewne wiesz, jutro jest wyścig w Londynie i dzisiaj jest impreza otwierająca... zechciałabyś wybrać się tam ze mną i pomóc mi przetrwać ten wieczór?

- Żartujesz sobie? A co powiesz swoim znajomym jak spytają, kim jestem, "panie inteligentny"?

- Praktycznie nikt nie zjawia się dwa razy z tą samą osobą, więc... co ty na to?

- Nie! Zwariowałeś.

- Ładnie proszę...

- Nie zajmuję się tym zawodowo, nie jestem damą do towarzystwa.

- Jezu, naprawdę pomyślałaś, że o to mi chodzi? Chcę zaprosić cię prywatnie. Błagam.

- Nie mam się w co ubrać.

- Jaki rozmiar nosisz?

- xs

- Będę wpół do ósmej, wyślij mi adres.

- Ale Lewis...

- Do zobaczenia, piękna!

Połączenie zostało przerwane, a ja opadłam na łóżko. 

W co ja się wpakowałam?

Z kim zostawię Oliviera? Carrie mnie zabije. A może jednak nie?

- Hej Carrie! - Stało się. 

- Eww... - Ziewnęła. - Mów, czego chcesz.

- Mogę zostawić ci dziś wieczorem Oliviera?

- Spadasz mi z nieba, nie będę musiała pomagać mamie przy robieniu rodzinnego obiadu! O której?

- Przywiozę go około czwartej, ok?

- Jasne. Teraz wracam spać. Siemka. - Rozłączyła się.

Spojrzałam na zegarek, była trzynasta, więc miałam jeszcze sporo czasu. Ugotowałam Oliemu obiad, co zajęło mi godzinę. Pojechałam odebrać go z przedszkola, a gdy zjadł odwiozłam go do Carrie.

 Wzięłam prysznic i owinięta w ręcznik zabrałam się za robienie makijażu. Nie wiedziałam, jakiego koloru sukienkę wykombinuje mi Lewis, więc powieki pomalowałam na uniwersalny złoty kolor. Usta pociągnęłam czerwoną, matową szminką. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, troszkę je prostując, przez co moje naturalne afro zamieniło się w pokarbowane, długie włosy. Wkrótce usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć.

- Doberek. Proszę bardzo. - Podał mi torbę.

- Czy to już sponsoring? 

- A czy dla ciebie wszyscy faceci robią ci przyjemność tylko dla seksu? Znaczy, wiesz, nie obraziłbym się, ale to jest zupełnie bezinteresowne.

- Wejdź.

Weszliśmy do salonu.

- Usiądź, napijesz się czegoś?

- Nie, dzięki. To twojego synka? - Podniósł z uśmiechem zabawkowy model F1.

- Tak, lubi to tak samo jak ja. Czasami w sezonie, jeśli wyścigi są w ciągu dnia pozwalam mu nie iść do przedszkola. Wiem, strasznie demoralizujące, ale nie chcę mu odbierać tej frajdy. - Zaśmiałam się.

- Komu kibicuje?

- Zgadnij. - Powiedziałam, pokazując mu koszulkę Oliego z napisem "Hamilton 44". Lewis się zaśmiał.

- A ty?

- Ja? Zależy. Czasami tobie, ale jak ci nie idzie to Vettelowi. Sainz ma potencjał.

- Znasz się na tym trochę.

- I co mi po tym? Mogę tylko siedzieć przed telewizorem i rzucać w niego popcornem jak coś idzie nie po mojej myśli. A teraz pójdę się przebrać.

Sukienka była prześliczna. Zaczęłam zastanawiać się, czy Lewis na pewno sam ją wybierał.

- O wow. - Powiedział chłopak, gdy wróciłam do pokoju.

- Co?

- Pięknie wyglądasz.

- Dziękuję. Zbieramy się?

- Zbieramy.

Wyszliśmy z mieszkania i poszliśmy do auta.

- Mogę prowadzić, prooooszę! - Pisnęłam, gdy zobaczyłam czerwone Lamborghini.

- A jak znowu przejedziesz kogoś na pasach? - Zaśmiał się.

- To była twoja wina!

- Niech stracę. - Rzucił mi kluczyki.

Niemal wbiegłam do samochodu.

- Jezu, to jest piękne. - Westchnęłam, gdy odpaliłam silnik. 

Chwilę się zachwycałam, a Lewis w międzyczasie dawał mi instrukcje, którędy jechać. 

- To jest... nieprawdopodobne. - Zaśmiałam się. - My się praktycznie nie znamy. To wszystko jest jakieś za szybkie.

- Polubiłem cię.

- Nie znasz mnie! Z resztą... jak ty się znalazłeś w tym klubie?

- To zupełny przypadek, przysięgam. Poszedłem tam zbierać zwłoki przyjaciela, ale cię zobaczyłem. I stwierdziłem, że nic nie dzieje się bez przyczyny.

- Nie mów o tym, gdzie pracuję, okej?

- Jasne. Swoją drogą, skąd ta praca?

- Na trzeźwo tego nie opowiem, więc musisz trochę poczekać.

Wkrótce dojechaliśmy na miejsce. Budynek powalał, jak i samochody przed nim. Gdy wchodziliśmy po schodach, Lewis złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jego tryumfalny uśmieszek.

- Sukienka, prowadzenie samochodu, łapanie za rękę, czego będziesz chciał w zamian? - Mruknęłam.

- Na to przyjdzie czas. - Puścił mi oczko.

Gdy weszliśmy do środka, od razu podeszło do nas kilka osób, które oczywiście kojarzyłam, bo byli to między innymi Sebastian Vettel czy Fernando Alonso. Byłam w stanie między "zamurowało mnie", a "za chwilę zacznę piszczeć ze szczęścia".

- A ty to...? - Spytał Sebastian.

- Yyy... Raven. - Podałam mu rękę.

- Miło cię poznać.

- Mi was też.

- Raven jest wielką fanką F1. - Wyjaśnił Lewis. - Dlatego też dałem jej prowadzić. Mała zna się na rzeczy.

- Mała, to jest twoja...

- Nie sprawdzałaś.

- Okej, nie przeżyję tego upokorzenia na trzeźwo. Idę się napić. Którędy?

- Pozwól, że ci potowarzyszę. Do zobaczenia później, chłopaki.

Wzięliśmy drinki za baru i usiedliśmy przy stoliku.

- Ile masz lat? - Spytał.

- Dwadzieścia jeden.

- Ile lat ma twój synek i jak ma na imię?

- Olivier, ma pięć latek.

- Miałaś szesnaście lat? 

Pokiwałam głową.

- Rodzice wyrzucili mnie z domu jak tylko dowiedzieli się o ciąży. "wstyd dla całej rodziny" czy coś. Ojciec Oliego jak tylko mu powiedziałam, zwiał i więcej go nie widziałam.

- Chuj.

- Ta...

- Przepraszam, że o to tak pytam, ale po prostu zastanawia mnie, dlaczego taka młoda dziewczyna, która ma całe życie przed sobą wpakowała się w coś takiego. 

- No więc jeśli chodzi o moją "pracę"... - powiedziałam, robiąc cudzysłów w powietrzu. - Przez ciążę nie skończyłam szkoły, a teraz nawet, żeby pracować w supermarkecie trzeba mieć "doświadczenie i kwalifikacje". Poza tym... nie tak łatwo z tym skończyć.

- Rozumiem...

- Nienawidzę tej roboty. Wiem, jak mogę wyglądać w twoich oczach, ale ja naprawdę...

- Nie oceniam cię. Wierzę, że to musi być trudne, zostać matką w wieku szesnastu lat i nie mieć się gdzie podziać.

- Pójdę po drinki. - Powiedziałam, widząc, że nasze szklanki są puste.

Wkrótce później wróciłam do stolika.

- Możesz mi coś obiecać? - Spytał Lewis.

- Zależy co.

- Obiecaj, że ta znajomość się na tym nie skończy. Chcę się jeszcze nie raz z tobą spotkać. Spodobałaś mi się.

- To... nierealne. Przez tyle lat... obserwowałam cię w telewizji marząc, że będę pierwszą kobietą za kierownicą królowej motorsportu. Wszystko później chuj strzelił, a teraz... spotykam cię zupełnie nagle i... co masz na myśli mówiąc, że ci się spodobałam?

- Nie wiem. Sama wiesz, znamy się jeden dzień. Ale...Może z tego by coś wyszło.

- Co do ciebie nie dociera? - Pochyliłam się nad stołem i ściszyłam głos. - Jestem jebaną dziwką.

- Z wszystkiego jest wyjście.

- Jesteś nienormalny. - Oparłam się o krzesło, krzyżując ręce na piersiach.

- Być może.

***

Przepraszam za długą nieobecność, od teraz będę bardziej regularna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro