Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prologue

RAVEN'S POV

Jechałam ulicami Londynu, stanowczo za szybko, ale spieszyłam się, żeby odebrać Oliviera z przedszkola.

I nagle jakiś idiota wylazł mi na pasy na pomarańczowym.

Nacisnęłam klakson. Wysiadłam zbulwersowana z auta.

- Człowieku, czy tobie życie niemiłe?! Wylazłeś mi na czerwonym! Migającym, ale czerwonym! Przecież bym cię zabiła jakbym w porę nie zahamowała!

- Trzeba było jechać wolniej, królewno. - Samobójca zdjął okulary przeciwsłoneczne, a mi odjęło mowę. - Następnym razem uważaj, bo zabiłabyś mistrza Europy w F1, obawiam się, że nie chciałabyś zasłynąć w taki sposób.

- Chętnie bym jeszcze pogawędziła, ale spieszę się po syna do przedszkola, więc do niezobaczenia.

Odwróciłam się na pięcie i wsiadłam z powrotem do samochodu. Gościa wbiło w ziemię albo po tym, jak nie rzuciłam się na niego, albo po tym jak usłyszał, że mam syna.

Boże.

Czy ja właśnie pocisnęłam Lewisa Hamiltona? Czy właśnie zmarnowałam jedyną szansę, żeby pogadać z moim idolem?

Idiotka.

Przybiłam sobie piątkę w twarz i pojechałam dalej.

- Mamaaaa! - Podbiegł do mnie Olivier. Przytuliłam go i wzięłam go na ręce.

- Hej, kochanie! Jak było w przedszkolu?

- Supel! Lysowalismy nasą lodzinkę, zobac! - Podał mi rysunek. - To ty, a to ja, a to mój tata!

- Kochanie... ale... ty nie wiesz, jak wygląda twój tata.

- Ale ja sobie tak go wyoblaziłem.

- Dobrze, Oli, powiedz do widzenia i idziemy do domku.

***

Żeby utrzymać siebie i Oliego posunęłam się do czegoś, czego wstydzę się jak niczego innego.

Sprzedaję swoje ciało.

Ale nie miałam innego wyjścia. Byłam pod ścianą. A odkąd zaczęłam, nie mogłam się uwolnić, ten biznes to studnia bez dna.

Zostawiłam Oliego pod opieką mojej jedynej i najlepszej przyjaciółki, Carrie, i pojechałam do pracy.

Wyjaśniając. pracuję jako striptizerka i taki był początkowy zamysł całego projektu. Do czasu. Kiedy mojemu szefowi zabrakło dziwek, kazał mi to robić. Oczywiście mi płacił, ale nie podobało mi się to. Nie chciałam tego robić. To wszystko nie tak miało być.

- Witaj, piękna. - Do garderoby z uśmiechem wszedł mój szef. - To ciuszki na dziś. - Podał mi krótką do połowy pośladków czarną sukienkę i czerwoną bieliznę. Skrzywiłam się. - Za chwilę i tak nie będziesz miała tego na sobie. Tańczysz dzisiaj na rurze, bo Angelina się przeziębiła. - Westchnęłam głośno.

- Skoro muszę...

Przebrałam się i wyszłam na "scenę". Klub był zatłoczony jak co wieczór. Weszłam na przygotowaną rurę, wykonałam kilka figur i ściągnęłam z siebie sukienkę.

Kiedy pozbyłam się biustonosza spostrzegłam na widowni osobę, którą dzisiaj prawie zabiłam na pasach.

Myślałam, że spalę się ze wstydu, ale musiałam dokończyć występ, bo szef chybaby mnie zabił. Później jak najszybciej wróciłam do garderoby.

- Kończę z tym. - Oznajmiłam. - Przerosło mnie to. Mam dość. Nie wrócę tu.

- Nie żartuj sobie ze mnie, Raven. - Uśmiechnął się Arthur i złapał mnie za ramię. - Pamiętasz naszą umowę? Pracujesz dla mnie, ja w zamian za to ci płacę i...

Wiedział, jak mnie zaszantażować. Tylko dlatego jeszcze tkwiłam w szponach tego biznesu.

Pokiwałam głową,

- Poza tym masz klienta.

- Jeszcze?

- Tak. Przebierz się.

Zrobiłam zgodnie z jego rozkazem i poszłam do drugiego pomieszczenia. Gdzie z tryumfalnym uśmiechem czekała na mnie moja niedoszła ofiara tego popołudnia.

- Powiem szczerze, że twój tyłek wyglądał znacznie ładniej w tych majtkach niż w legginsach, kiedy wsiadałaś do samochodu.

- Boże... co ty tu robisz?

- Żeby nie było, to przypadek że tu przyszedłem.

- Błagam, odpuść sobie... chcę iść do domu, dziecko na mnie czeka.

- Pod jednym warunkiem.

- Jakim? - Przewróciłam oczami.

- Dasz mi swój numer i jeszcze się kiedyś spotkamy.

- Boże... niech ci będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro