Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

say something

- Mogłeś tyle nie pić - westchnęła Ellie, przewracając oczami. Harry beztrosko wzruszył ramionami i oparłszy się o ławkę, splótł dłonie na podbrzuszu.

- Jeszcze jakieś zaskakujące odkrycia na dziś, pani Holmes? - czknął Harry, uśmiechając się zawadiacko.

Dziewczyna tylko pokręciła głową i usiadła obok Stylesa; buty leżały gdzieś obok torebki i marynarki należącej do chłopaka, którą nieopatrznie rzucił na ziemię.

- Po prostu... Nie lubię, gdy taki jesteś - dodała Ellie po kilku minutach ciszy, nawet nie siląc się na wyjaśnienia. - Cyniczny.

- Pani Holmes. - Chłopak zaśmiał się gardłowo, odrzucając głowę do tyłu. - Dobrze, że rzuciła pani studia, bo z takim zmysłem obserwacji może pani co najwyżej podłogi czyścić.

Ellie przygryzła dolną wargę, próbując doprowadzić się do porządku; łzy cisnęły jej się do oczu, a broda zaczęła trząść od powstrzymywanego płaczu. Nienawidziła Harry'ego, który mówił to, co wszyscy inni myśleli, ale byli zbyt mili, by to przyznać; nienawidziła Harry'ego, bo ranił ją bardziej, niż ktokolwiek inny, a jednocześnie nie umiała mu się postawić.

- Dobrze, że ty w ogóle jakieś wykształcenie masz, Styles - sarknęła w końcu dziewczyna, zebrawszy wszystkie możliwe siły, by powstrzymać drżenie głosu. - I możesz mnie oceniać.

- Och, daj spokój. - Harry machnął ręką, całkowicie nieprzejęty ripostą pochodzącą od jego dziewczyny. - Wszyscy wiedzą, że jesteś zwyczajnie zbyt ograniczona na studia. Masz ładnie wyglądać i, no wiesz, w niektórych materiach jesteś świetna.

- Jesteś obrzydliwy - rzucił ktoś trzeci. Ellie spojrzała w stronę, z której dochodził głos i zobaczyła wyraźnie zniesmaczonego Petera, którego bez słowa zostawiła na przyjęciu. Teraz dziewczyna poczuła się niesamowicie głupio i nawet nie próbowała utrzymać kontaktu wzrokowego.

- A ty to kto, przepraszam? - Harry uniósł głowę tak, żeby zobaczyć twarz nowoprzybyłego. - O, ty jesteś tym, no, kelnerem? Szatniarzem? Coś w tym rodzaju - wymamrotał Harry bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego, machając na Petera dłonią. - Nic nam nie potrzeba, spływaj stąd.

- Hej, Ellie. - Peter spojrzał na dziewczynę z zatroskaną miną. - Nie jest ci zimno?

Ellie uśmiechnęła się słabo i wzruszyła ramionami.

- Nie, wszystko okej. Posłuchaj Peter, wracaj do środka, ja zaprowadzę Harry'ego do taksówki i...

- Jedziesz ze mną - uciął Harry, jakby nagle wszystkie bąbelki z niego uciekły. - Nie zostawię cię z jakimś idiotą, który myśli, że odbierze mi każdą dziewczynę, co nie, Peter? Każdą bierze na te swoje oczka, maniery - Harry wstał powoli z ławki i zmierzył Petera nienawistnym wzrokiem. - A prawda jest taka, że każdą traktuje jak najgorszą dziwkę.

- Stary, nie wiem z kim mnie pomyliłeś, ale przed chwilą wytknąłeś swojej dziewczynie wszystko, co było można - zarechotał Peter bez cienia wesołości. - To się trochę kłóci z tą twoją nagłą rycerskością.

- Nie wtrącaj się koleś, tyle. Mój związek, moje sprawy.

- A myślałby kto, że w związku są dwie osoby - odparł Peter, unosząc jeden kącik ust. - Ale nie, samiec alfa musi mieć wszystko pod kontrolą.

- Idź - wycedził Harry, przekrzywiając głowę. - Zniknij, zanim...

- Harry! Ellie! - Z budynku zaczęli się wysypywać pozostali członkowie zespołu; Zayn był w połowie drogi między schodami a ławką, przy której wszystko się działo, a Liam i Louis pomagali Niallowi przedostać się przez tłumek gości. Peter przeklnął pod nosem, po czym wcisnął dłonie w kieszenie i skierował się w stronę wyjścia z ogrodu; Ellie podniosła z ziemi marynarkę Harry'ego i wcisnęła w rękawy swoje ramiona.

- Ellie? Wszystko okej? - spytał Liam, gdy zobaczył nieco już teraz otępiałego Harry'ego. - Zrobił ci coś?

- Kto to był?

- Dlaczego tu siedzicie?

- Styles znów się zalał w trupa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro