Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

a little death

… opuszczone hotele, unoszący się w powietrzu zapach pleśni i wilgoci – nie, to zdecydowanie nie było miejsce dla kogoś takiego, jak on. Takie miejsca powinien omijać z daleka, bo za bardzo kusiły zmysły, mąciły w głowie i zakłócały odbieranie bodźców. Ale ona chciała tam pójść; chciała to poczuć na własnej skórze; przekonać się, jak jej ciało na to zareaguje.

Dlatego gdy oboje opadli na ogromne łóżko w pokoju numer dwadzieścia jeden, ona nie mogła powstrzymać ekscytacji i chaotycznie zrzucała z siebie kolejne części ubrania; on usiłował wyciszyć wszystkie wyrzuty sumienia, które zdawały się go jednocześnie ostrzegać i zachęcać, bo przecież nic nie smakuje lepiej, niż zakazany owoc.

Jej ciało było tak bardzo podatne na dotyk; nawet najdelikatniejsze muśnięcie sprawiało, że przechodziły ją dreszcze, a skóra pokrywała się gęsią skórką. Bicie serca stawało się coraz szybsze, coraz częściej też przygryzała dolną wargę.

On wodził dłońmi po jej ciele, napawał się jej widokiem, próbując zapamiętać każdą krzywiznę; przyglądał się z zaciekawieniem, jednocześnie wdychając charakterystyczny zapach, jaki towarzyszył im obu – zapach taniego, hotelowego mydła połączony z naturalną wonią ciała i potu oraz resztkami perfum z poprzedniej nocy.

Alkohol nadal buzował w żyłach, dlatego każdy ruch, mimo że zdawał się być kierowany impulsem; mimo, że zdawał się być gwałtowny i niejednokrotnie zbyt ostry, był w idealnej synchronizacji z ruchami drugiej osoby. Zarówno on jak i ona znali się na tyle, by wiedzieć, co robić, a alkohol tylko im w tym pomagał. Zniknęły jej kompleksy i jego zahamowania; pozostały same uczucia, przejmujące władzę nad umysłem. Liczył się dotyk, poczucie bezpieczeństwa, namiętność; oboje sprowadzili zmysły do najbardziej pierwotnych instynktów, które dawały im swobodę, usuwały bariery.

Paradoksalnie, właśnie w chwili gdy wyciszali zdrowy rozsądek i dopuszczali do głosu zwierzęce instynkty, czuli się najbardziej ludzcy.

Jednocześnie, działali na siebie jak narkotyk, jedno nie mogło przeżyć bez drugiego, drżenie dłoni czy odchylona w tył głowa i pocałunki składane na szyi były ich powietrzem; mogli oddychać tylko wtedy, gdy byli razem.

On doskonale wiedział, że ich miłość jest niebezpieczna, zbyt zaborcza, oboje za bardzo się zaangażowali, jednak nie umiał sobie tego wyperswadować; magia, która ich otaczała była nie do pokonania i nie pozostawało nic innego, jak tylko jej się poddać.

Ona nie analizowała sytuacji, po prostu czuła, że zabrnęła za daleko i nie powinna w ogóle tego zaczynać, ale gdy tylko usłyszała jego głos – zachrypnięty, niższy niż zazwyczaj, sprowadzony do ledwo słyszalnego szeptu – wszelkie wątpliwości uciekały…

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro