Schody
Dobra, rozpakowany. Miałem coś zrobić... um... aha zejść na dół, no to idziemy. Ciekawe czy padną pytania w stylu, Jeff, czujesz coś do jakiegoś chłopaka? No powiedzmy... Kiedyś, ale nazwał mnie ciotą więc już nie... tak sądzę.
Zamknąłem drzwi od swojego pokoju i zszedłem na dół. Amanda robiła coś w kuchni, ale dobrze widziałam, że nie jest tam by robić kanapkę tylko, żeby podsłuchiwać. Pewnie rodzice kazali jej iść do swojego pokoju, a ona tłumaczy się tym, że jest głodna i musi sobie zrobić jeść. Moja matka siedziała na kanapie razem z ojcem, widziałam po nich, że chcą poważnie porozmawiać. Amanda nie mogła się doczekać jakieś dramy, ale widząc po tym, że już kończy robić żarcie, a rozmowa zapowiadała się długa, raczej nie uda się jej robić kanapek przez godzinę. Usiadłem na krześle przed nimi i się zaczęło:
-Jeff... chcemy poważnie porozmawiać o tobie i o tym co czujesz...-powiedział ojciec
Miałem racje chcą gadać o mnie eh... to będzie naprawdę długa rozmowa...
-Wiedz Jeff, że jesteś dla nas bardzo ważny i chcemy wiedzieć o tobie i twoich uczuciach, niezależnie do kogo je masz. Chcielibyśmy również porozmawiać o tym co dokładnie robiłeś w psychiatryku.-wykrakała moja matka
O cholera jasna... na pewno o psychiatryku? Nie błagam nie chce do tego wracać myślami... Do Rankina... Kurde znowu on, niech się odwali od moich myśli. Mam go dość i jego widoku za każdym razem kiedy mrugam. Amanda chyba również zauważyła mój przerażony wyraz twarzy i wtedy się wtrąciła:
-Pomyślcie o Jeffie, wiecie... jednak psychiatryk to nie bajka gdzie wszystko się dobrze kończy, albo Jeff poprostu nie chce wracać do tego myślami. Pomyślcie czasem o tym co czyje, a nie tylko pytacie.
Amanda mimo to, że powiedziała to tylko dla tego, żebym potem miał u niej dług wdzięczności i z gębą pełną jakiegoś XXL jogurtu. To jestem jej wdzięczny. Ale coś jej nie wyszło, bo ojciec od razu zaczął krzycieć:
-Amando, albo teraz pójdziesz do swojego pokoju, albo ostaniesz kare i zobaczymy kto wtedy będzie bawić się w prawnika.
A ona na to:
-Sorki Jeff... Kocham Cię bracie, ale nie poświęcę dla Ciebie telefonu.-i się naprawdę dobrze uśmiała po tym jak to powiedziała
-No, dzięki Ci bardzo- wymamrotałem
I wyszła, a ja zostałem sam z rodzicami, którzy chcieli gadać ze mną o Rankinie, cholera jasna, jak jeszcze raz pomyślę o Rankinie to zadźgam się na miejscu.
-A więc Jeff kogo poznałeś w psychiatryku?
Serio... Ranki- Nie! Nie! Będę udawał, że był w psychiatryku, ale się dobrze nie poznaliśmy i nie wiem o nim za dużo...
-Sadie... To była moja przyjaciółka przez naprawdę długi czas.- Sadie... czasem nie chcę sobie przypominać o niej, ta jej anielska cierpliwość i odwaga, to wszystko naraz sprawiało perspektywę idealnej osoby. Ale tak czy siak się zabiła.
-Powiesz coś więcej o tej dziewczynie, może Ci się podobała?- powiedziała matka, jakby z nadzieją, że jeszcze będę normalny
-Nie, nie podobała mi się, mamo nie zmienisz tego. Jestem gejem i tyle.-powiedziałem to z taką pewnością i gracją, że moich rodziców zatkało
Po chwili ciszy ojciec powiedział:
-Jeff ma rację kochanie... Już taki jest i musimy to zaakceptować
Wow no nie spodziewałem się, że mój ojciec mnie obroni. Matka nie może się z tym pogodzić, zresztą, zauważyłem to już w psychiatryku. Zapytała się Gejem?! Choć dobrze wiedziała kto to jest. Nie dziwię się jej, ale wykurzyła mnie tym, że może Sadie mi się podobała.
-Naprawdę liczyłam, że będę mogła rozmawiać z twoją przyszłą dziewczyną o sukienkach i butach
I tu już naprawdę się wkurzyłem, wstałem
-Jeff gdzie idziesz?! Wracaj jeszcze nie skończyliśmy-Krzyknął mój tata
-Ta, może wy nie, ale ja skończyłem.-i wyszedłem
Miałem gdzieś to, że potem będą na mnie źli i dadzą mi kare na telefon za pyskowanie, ale się opłacało. Czułem, że musiałem tak zrobić.
Wszedłem po schodach do pokoju, a potem się w nim zamknąłem. Szczerze chciało mi się poprostu płakać, ale tego nie zrobiłem. Położyłem na łóżku i leżałem tak rozmyślając. Uświadomiłem sobie, że myślenie o Rankinie to wcale nie jest nic złego, poprostu zapadła mi w pamięć ta postać, po tym co mi zrobiła. Ale... czemu o Rankinie, a nie o Sadie, z nią spędzałem o wiele więcej czasu... Może dla tego, że Rankin jest jeszcze żywy, a Sadie nie...
Sam nie wiem...
(680 słów, do następnego)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro