Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przystanek autobusowy

Kiedy przypomniałem sobie, że Rankin dalej istnieje, ale może już na mnie nie czeka. To była moja ostatnia szansa, żeby wypieprzać z tego koszmaru.

-Kaya ja idę - powiedziałem nawet na nią nie patrząc, jednak z tyłu głowy czułem na sobie jej wzrok

Już nikt mnie nie obchodził, jedyne co teraz chciałem to być w domu i robić wszystko by nie myśleć o tym co się tutaj stało. Zabrałem kurtkę i wybiegłem. 

Kiedy drzwi się za mną zamknęły, zatrzymałem się na chwilę, na głowie nie miałem jeszcze czapki, a moja kurtka tylko wisiała na moich ramionach, sprawiło to, że poczułem dreszcze. Wziąłem głęboki wdech i wydech. Ruszyłem. Kiedy w połowie chodnika znowu otworzyły się mną drzwi, coś sprawiło, że przyśpieszyłem krok.

-Jeff...! - od razu rozpoznałem ten głos. To był Rankin

Odwróciłem się, byłem przerażony. Dosłownie jakby ktoś przyłapał mnie na ściąganiu na sprawdzianie. Rankin do mnie podbiegł

-Już idziesz?

-Tak... ja... - próbowałem na szybko wymyślić jakąś wymówkę - rodzice do mnie pisali, że mam wracać. Yh... - kiedy Rankin mi przerwał

-Ok... rozumiem... - Rankin otworzył usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, ale po chwili je zamknął

Przez chwilę staliśmy w takiej ciszy

-To ja idę... - odparłem

-Czekaj! - krzyknął Rankin o czym zamilkł

-Tak? - ironicznie zapytałem, chciałem już iść

-Odprowadzę cię - odpowiedział z lekkim uśmiechem

-To znaczy ja... jadę autobusem nie musisz przecież to chwilę stąd - błagam Rankin idź już sobie

-To odprowadzę cię na przystanek i poczekam z tobą na autobus... - a jego uśmiech z powrotem pojawił się na twarzy

-A twoja impreza? Przecież rozwalą ci dom? - zapytałem, żeby dać mu do zrozumienia, że nie chcę z nim iść

-Ah... Kaya tam jest, ona zawsze wszystko ogarnia... moja była... ale jak na byłą, mamy zbyt dobre relacje heh... więc w sumie to uznaliśmy, że nic między nami nie było - Rankin na chwilę zamilkł, a ja przybrałem bardzo dziwny wyraz twarzy - no nieważne... nie wiem po co Ci o tym mówię... - kiedy Rankin momentalnie zmienił się w pomidora, wyprzedził mnie i zaczął iść w stronę przystanku, ja skomentowałem to cichym śmiechem

-Aha! Bawi cię to?- powiedział Rankin ironicznie

-W sumie to bardzo...  - powiedziałem i spojrzałem na niego lekko przymrużonymi oczami. Rankin przez chwilę na mnie patrzył, po czym znowu lekko się zarumienił i odwrócił głowę

-To może ty się pochwalisz swoimi związkami, jak taki mądry jesteś - po czym Rankin zaczął się śmiać, ale kiedy zauważył, że ja jestem przerażony zapytał - Jeff wszystko ok? Boże nie chciałem, wrażliwy temat rozumiem...

-Nie... nie o to chodzi... to nie twoja wina... - boże... ale mam ochotę zapaść się pod ziemię...

-Nie, nie! To moja wina! Przepraszam! Boże zawsze coś zwalam... ja - nie dałem Rankinowi dokończyć

Przyciągnąłem go do pocałunku, to było wspaniałe, chciałem go więcej, co było też nienormalne, ale w tamtym momencie, tylko to byłem w stanie zrobić, wsadzić Bruke'owi kij w dupę, całując się z kimś innym. 

Rankin oddał pocałunek co sprawiło, że dosłownie całowaliśmy się na przystanku. Boże... jakie to było wspaniałe. Wbiłem palce w jego włosy. Nagle poczułem język Rankina w swoich ustach, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Dookoła nas była cisza, tylko ja i Rankin. Nie wiem czy sam Rankin był odpowiednią osobą, ale w tamtym momencie to mnie nie obchodziło, sama zemsta, że ktoś inny tej samej płci się ze mną całuję, kręcę go i nie nazywa mnie ciotą, sprawiało mi taką satysfakcję. Brakowało tam tylko Bruke'a i Allie.

-Jeff...? - ktoś powiedział, a ja odkleiłem się w przerażeniu od Rankina, ponieważ ten ktoś znał moje imię, Rankin patrzył razem ze mną, ale on nie znał tych ludzi... tylko ja ich znałem

-No to wykrakałem... - wyszeptałem... To była Allie i  nie zgadniecie kto... Bruke...

Na szybko zacząłem się ogarniać, uklepywać włosy, też przecierałem nerwowo usta

-He-h-hej Allie... dawno się nie widzieliśmy heh... - wymamrotałem

-Chyba ci przeszkadzamy... - powiedziała

-Co nie... boże Allie oczywiście, że nie czy możesz choć raz... - odparłem

-TO CZEMU CAŁUJESZ SIĘ Z JAKIMIŚ RANDOMAMI NA ULICY! - przerwała mi

-Co... - moja twarz momentalnie zmieniła wyraz

-TAK JEFF! BOŻE CZY TY MOŻESZ SIĘ OGARNĄĆ!

-Wowow nie wiem co się dzieje, ale chyba wystarczy - powiedział Rankin i stanął przed mną, rozdzielając mnie i Allie - Jeff kim są Ci ludzie?

-Ohoho nie powiedziałeś swojemu chłopakowi - na chłopakowi dodała cudzysłów w powietrzu - kim jesteśmy, super Jeff... super

-Boże weź się odwal Allie

-Jak mam się odwalić kiedy ciągle sprawiasz, że cię widzę... znalazłbyś sobie dziewczynę PRZESTAŃ UDAWAĆ OK?!

-ALLIE JESTEM GEJEM! CAŁOWAŁEM SIĘ Z TWOIM CHŁOPAKIEM! CZEMU DALEJ MNIE NIE AKCEPTUJESZ!?

-Co... - wyszeptał Rankin przerywając ciszę

-Rankin to było dawno... to nie tak

-Nie nie... ok rozumiem... - Rankin lekko się uśmiechnął

-Boże Jeff... jeśli próbujesz mi wmówić, że okłamywanie własnego chłopaka jest na porządku dziennym to jesteś idiotą, opowiedz mu...

-O czym? - popatrzyłem na nią z odrazą

-O imprezie gwiazdkowej. - powiedziała Allie, a ja poczułem jak wnętrzności podchodzą mi do gardła

-Allie chodź już, zostaw go - powiedział Bruke, a ja spojrzałem na niego lekko marszcząc brwi. 

-Nie. Niech mówi. Chcę to słyszeć.

-Allie on nic złego nie zrobił... on tylko - Jej chłopak próbował mnie chyba bronić, co sprawiało, że dziwnie odbierałem jego słowa

-Cię pocałował. - dokończyła Allie za Bruke'a - Tak zrobił coś złego. I chce usłyszeć jak o tym mówi. Po czyjej stronie jesteś?

-Po twojej kochanie, ale... nie uważam, że publiczne upokarzanie go to dobry pomysł...

-Ok dobra dość - powiedział Rankin - wszyscy się zamknijcie, nie znam was, ale macie na pieńku z Jeffem co oznacza że mną też, więc koleżanko jeszcze jedno słowo o Jeffie, a obiecuję, że nie skończysz za dobrze. 

Będę szczery, miło było popatrzeć jak ktoś jest po mojej stronie i do tego to był Rankin... nie spodziewałem się tego po nim, kiedy w tle słyszałem tylko krzyki Rankina i Allie. Zacząłem sobie uświadamiać, że Rankin sam w sobie... nie jest taki zły... tak w sumie to byłem zły na siebie, bo dobrze widziałem, że jutro znowu zwalę wszystko na niego, ale konkretnie... to była moja wina... przez mnie Rankin musi żyć ze mną na sumieniu, dlatego się przykleił. Dlatego nie dawał mi spokoju... i może tak naprawdę mu się nie podobam... tylko próbował być miły... żebym mu wybaczył... Nagle coś mnie szturchnęło

-Mam nadzieje, że już nigdy się nie zobaczymy Jeff - powiedziała Allie, po czym przyśpieszyła krok

-Jeff wszystko dobrze? Straszni debile... jak chcesz to możemy o tym pogadać...

-Rankin czy ja Ci się naprawdę podobam...? - przerwałem mu, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach

-Jeff... - powiedział, po czym mnie przytulił

Długo tak staliśmy, a Rankin dalej nie odpowiadał... chyba wiedziałem, że mu się nie podobam, ale nie widziałem, że to aż tak boli... Amanda miała rację... boże jak on mi się podoba...

-Jeff ja... - zaczął Rankin

-Nie... ja rozumiem... ok... nie musisz... być... ze mną... boże... traktuję Cię jak gówno, przepraszam ja... wymyślałem tyle wymówek, żebyś tylko mi dał spokój, ale tak naprawdę zawsze coś mnie do Ciebie ciągnęło, kiedy Amanda powiedziała, że bym biegł w zimę ,o 19 czy tam 18 nie pamiętam, tylko do osoby która mi się podoba, nakrzyczałem na nią, bo to nie prawda... bo tak myślałem... wtedy w domu... ja po prostu spanikowałem...  i jeszcze to, ale teraz... boże coś ty ze mną zrobił... przez ciebie się gubię i już sam nic nie wiem... ale... jeśli nie chcesz być ze mną to w pełni rozumiem...

-Jeff... nie dałeś mi skończyć - powiedział Rankin - ja chciałem Ci to powiedzieć w innym miejscu niż przystanek autobusowy kilka metrów od mojego domu, ale... tak... podobasz mi się i to nie od dzisiaj czy coś... w sumie to dlatego w psychiatryku... ja... ,ok nie wracajmy do tego... wiesz... co zrobiłem, ale podobasz mi się Jeff, tak po prostu... lubię cię... i mam nadzieję, że ty też... chcesz... to znaczy chcesz bo przed chwilą to powiedziałeś, yhhh dobra stop... Jeff kocham Cię... ja też się przez Ciebie gubię, bo nigdy wcześniej nie byłem z chłopakiem w związku, ale... boże... sprawiasz, że jestem w stanie dla Ciebie stracić głowę

Kamień spadł mi z serca, jakby w końcu coś we mnie zaczęło się układać.

Wtuliłem się w Rankina. Lekko się uśmiechnąłem i powiedziałem

-Też Cię kocham Rankin... 

Na co Rankin przytulił mnie jeszcze mocniej.

-czyli teraz jesteśmy... parą? Że chłopakami... to znaczy nie jak paczka przyjaciół tylko... tak romantycznie...?

-Umm... chyba tak... heh... 

-Poczekać z tobą na autobus kotku? - powiedział Rankin ironicznie

-Jeśli chcesz misiu - odpowiedziałem również ironicznie

Usiedliśmy na przystanku, położyłem głowę na ramieniu Rnakina, a Rankin położył swoją na moją.

-Dziękuję, że wstawiłeś się za mną wtedy gdy Allie krzyczała - powiedziałem

-Hej... to nic takiego... w sumie dalej nie wiem o co poszło - powiedział Rankin, jednak drugą część jakby tylko wymamrotał

-Rozumiem, że chcesz wiedzieć o co poszło?

-Tak... ale jak nie chcesz to nie musisz mówić...

-Muszę... - wziąłem głęboki wdech - muszę Ci powiedzieć...

Kiedy opowiedziałem Rankinowi całą historię, łzy stanęły mi w oczach. Rankin mnie przytulił i dał mi buziaka w czoło, lekko się zarumieniłem bo dalej się to tego nie przyzwyczaiłem... 

-Proszę nie próbuj się zabić nigdy więcej... wiesz, że masz mnie i zawsze możesz ze mną porozmawiać...

-Wiem... dziękuję... - powiedziałem i też wtuliłem się w Rankina

Wtedy przyjechał mój autobus.

-Na pewno z tobą nie jechać? Dasz sobie rade?

-Ohh... no pewnie że dam... aż tak się o mnie boisz?

-Nie po prostu... kocham cię wiesz... - na co Rankin puścił moją rękę

-Ja tez Cię kocham... - odpowiedziałem i wszedłem do autobusu



(WITAM... Ok a więc moi drodzy... Jeff i Rankinosz są razem. O wow nie wierzę XD, ale spokojnie to nie koniec ; ) Dobranoc <3)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro