Jak być idealnym nie ideałem
-Dobra dawaj tą kartkę... idiotko... - powiedziałem i przewróciłem oczami
-EJ!
-No co "ej" jesteś idiotką i tyle
-Ale czekaj czy to nie ten twój kolega za oknem, co Cię z nim ostatnio z Kate spotkałam.
-Co...?
-NO TAM IDZIE! OMG! ZAPROŚMY GO DO NAS!
-AMANDA NIE!
Ale było już za późno bo Amanda wybiegła z domu, przy okzaji prawie mnie nie przewracając.
-EJ, KOLEGO JEFFA STÓJJJJ!!!
-He...? O cześć siostro Jeffa! - powiedział radośnie Rankin
-Ej!.... Um...
-Rankin... jestem Rankin
O boże... Amanda teraz już napewno wie, że to TEN Rankin...
-Yyyy... R-Rankin...? TAK...?
-Takkk... um... a ty?
-A-Amanda! hehe... Amanda jestem... heh...
-Jeny wy to chyba macie w nawyku, żeby wychodzić bez płaszcza gdy jest zimno, choć...
-Człowieku, ja nie potrzebuję płaszcza. Ja w porównaniu do Ciebie jestem kobietą, czyli tym silniejszym gatunkiem, więc wiesz... wsadź se ten płaszcz
-AMANDA WRACAJ DO CHOLERY! - krzyknąłem
-A właśnie Rankin zanim brat mnie zabije. Może chciałbyś do nas na chwilkę wpaść!
-Oo! Z wielką przyjemnością!
O nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE! Znowu boże... mam przesrane...
Rankin wszedł do domu, a ja się przywitałem
-Cześć...
-Cześć Jeff...
-Chodźmy na górę do pokoju Jeffa!
-Um... czemu do mojego? - odparłem z oburzeniem
-Umm... bo w moim jest bałagan
-Heh... - Rankin parsknął śmiechem
Kiedy wchodziliśmy po schodach szedłem ostatni, dziwnie było się gapić na plecy Rankina, ale chciałem iśc tak już wiecznie. Czułem się bezpiecznie przy Rankinie, dosłownie jakby Rankin był moim ochroniarzem... boże co ja wygaduje
WZIUM!
Umarłem... ewidentnie jestem w piekle... Otworzyłem powoli jedno oko potem drugie i dostrzegłem Rankina który ściska moją rękę, żebym nie upadł. Nagle przyciągnął mnie do siebie, ratując od śmierci, której zbyt pragnąłem by mu dziękować. Ale zasady grzeczności zmusiły mnie do cichego i dość niepewnego:
-Dzięki Rankin...
-Cieszę się, że nic Ci nie jest Jeff... - i lekko się uśmiechnął
-Dobra witaj w pokoju Jeffa! - powiedziała Amanda dokładając na początku "werble"
-O wow... ale super - Rankin popatrzył na mnie ironiczne i cicho parsknął śmiechem
-Nie patrz się tak na mnie... - wymamrotałem i też lekko, ale naprawdę lekko się uśmiechnąłem
-Chłopaki...? - zapytała dziwnie Amanda - Coś się stało...? heh? Boże pewnie znowu mam coś na twarzy...!
-Co? yYYyy nie nie! Przepraszam... mów dalej - powiedział Rankin
Eh... mam wrażenie, że moje stosunki z Rankinem są coraz lepsze. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej... sam nie wiem. Bardziej go lubię... czy tam toleruję... nie jestem do niego tak uprzedzony jak wcześniej... dalej dziwnie się tym czuję i nie mogę się pogodzić. Nie umiem sobie wewnętrznie przyswoić, że Rankin naprawdę się zmienił... I jak już mówiłem... nie wiem czy chcę...
Nagle usłyszeliśmy jak dzwoni telefon Amandy
-Halo...? - ... - o cześć Kate - ... - um... ok wiesz... "no problem frendo" - ... - taaaakkkk! - czekaj spytm Jeffa...
-Jeff? - powiedziała Amanda kierując się do nas
-Ta? - odpowiedziałem pytaniem
-Mogę iść z Kate na lody?... plisss...!
-Um...
O boże zostałbym na osobności z Rankinem... znowu... um... ja...
-Dobra... uznam to z tak... wychodzę!
-Amanda cze-!
-Bayyy!!! - i Amadna wyszła...
-Pa... - odpowiedziałem echem za moją siostrą i pęknąłem ślinę
Kiedy ja i Rankin usłyszeliśmy zamykające się drzwi spojrzeliśmy się na siebie nawzajem.
-Jeff wiesz, że nie chcę-
-Tak, wiem...
I tak nastała ta cisza której taks się obawiałem. Po chwili poszedłem na łóżko by usiąść, a Rankin za mną.
- Też chciałbym mieć takie stosunki z siostrą...
-He...?
-No wiesz... że ją tak często widywać, rozmawiać... i w ogóle...
-A no tak... - przypomniałem sobie, że rodzice Rankina w końcu się rozwiedli... pewnie chodzi mu to jedno z tych dzieci jego mamy, które ma z tym nowym facetem.
I znowu wszyscy zamilkli... było tylko słychać dzieci bawiące się w parku na przeciwko i samochody za domem.
-Ej, Jeff...? - powiedział nieśmiało Rankin
-Hm? - mruknąłem
-Ty... jesteś hetero co nie?
Ja... um... ja... boże drogi Rankin co to za pytanie... powiedzieć mu czy nie, powiedzieć mu czy nie, POWIEDZIEĆ MU CZY NIE...
-Jeff... wszystko ok...? Wiesz, że jeśli nie jesteś hetero to mi i tak to nie przeszkadza... - powiedział spokojnie ten zbok jebany
-Po co Ci to tak w ogóle? Znowu chcesz mnie upokorzyć...? - krzyknąłem
-Co?! nie! Ja... tak tylko... pytam... bo wiesz... ja nie jestem hetero...
-He? Ty?!
-Widzisz bo... myślę, że... jestem biseksualny... podobają mi się i mężczyźni i kobiety... to trochę dziwne uczucie... wiesz, że jesteś pierwszą osobą której to mówię? - i znowu się uśmiechnął i na mnie spojrzał
-I mam się czuć specjalnie dzięki temu...? - zapytałem z ironią w głosie
-Nie... ale wiesz... um... nieważne...
-... - nie wiedziałem co powiedzieć czułem się tak dziwnie. Też chciałem powiedzieć jaką mam orientację tez chciałem się odezwać, ale się bałem, że znowu zostanę odrzucony...
-Jeff... um... rozumiem jeśli jest Ci źle, bo pytam o takie rzeczy... chyba będę się zbierać do domu...
-Nie czekaj! - moja ręka sama pochwyciła Rankina za jego, miękką, materiałową, lekko niebieską, bluzę
-He...? Co się dzieje Jeff?
-Ja... Rankin... ja też nie jestem hetero... - wyszeptałem
Na moją odpowiedź Rankin lekko się uśmiechnął, złapał moją rękę, odłożył ją na moje kolana i znowu usiadł koło mnie na łóżku.
-Nie będę się pytać konkretnie co to za orientacja... ale cieszę się, że mi powiedziałeś
-Ta... - mruknąłem
-Twoi rodzice wiedzą?
-tak...
-Mój tata nie wie... jakby się dowiedział to bym miał przesrane... - powiedział Rankin kładąc się na łóżko
-Czemu?
-Straszny z niego homofob... mówi, że ludzi LGBT to jakieś błędy Boga...
-Z tym się zgodze... - mruknąłem i położyłem się koło Rankina
-Co? Czemu? Przecież to strasznie tak mówić?
-Ja... ja się po prostu nie mogę z tym pogodzić... - i odwróciłem twarz w stronę Rankina, on też na mnie patrzył
Ja i Rankin leżeliśmy chwilę w ciszy wpatrując się sobie w oczy. Dziwnie się czułem jak ON na mnie patrzył, ale ja też patrzyłem na niego... może mu powiedzieć co się stało...?
-Jeff? Wszystko dobrze?
-Yyyy tak... - "chyba" dodałem w głowie
-Jeff... mogę się o coś zapytać? - powiedział niepewnie Rankin
-Yyyy... to zależy o co?
-Czy ja jestem atrakcyjny...? Jakby... wiesz...
-YYYYYYYY... Ja... - natychmiastowo odwróciłem głowę w przeciwną stronę
-O Boże... sorry Jeff... Jezu... - Rankin zrobił się cały czerwony, ja zresztą też
Po chwili odwróciłem się w stronę Rankina dalej trochę czerwony z przybraną dość poważną miną, Rankin też na mnie popatrzył... tylko, że on dalej był tak samo czerwony jak wcześniej
-Może trochę... - i odwróciłem głowę w stronę sufitu
-Ha! Wiedziałem! Nie nienawidzisz mnie aż tak!
-NIENAWIDZE CIĘ!
Rankin się uśmiechnął, a ja uświadomiłem sobie, że znowu to powiedziałem... powróciłem do czerwoności twarzy i dalej patrzyłem na Rankina, a on na mnie... i tak na siebie parzyliśmy...
Naglę Rankin chwycił mnie za rękę...
(1035 słów XD, sorry ostrzegałam, że będzie ten ship hehehe. Miłego czekania na kolejny rozdział QwQ. A i te egzaminy poszły mi zaskakująco dobrze, więc postaram się teraz częściej coś wrzucać ^^')
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro