Dzięki Rankin...
-Oooo! A kto to? Rankin! Teraz się z takimi zadajesz? Od kiedy odszedłeś z drużyny przegrywamy. Nienawidzę Cię.
Ranknin. Przeszkodził mi, albo uratował od posiedzenia u dyrektorki...
-Zamknij się Kyle... Zostaw go
A więc Kyle. Pozwólcie, że szybko opiszę gostka z wyglądu. Ma on krótkie blond włosy z ciemnymi odrostami na górze (pewnie farbuje). Ubrany był dość normalnie... jak chłopak, jeansy, koszulka i na to zapinana bluza. Oczy miał brązowe, nie były one zbyt ciemne, ani zbyt jasne, były po prostu brązowe. Miał kilka pojedynczych piegów na nosie i ślady po wieku dojrzewania, które nadmiernie starał się zakrywać. Jednak w tej postaci normalnej osoby moją uwagę przykuły buty. Tylko po nich dało się wywnioskować, że chłopakowi zależy na marce. Były to wypasione buty z Kalvin Klain® patrząc na nie widziałem jak chłopak popada w taki samo zachwyt, że sam Jezus już go nie uratuje. Myślę, że po takim opisie łatwo jest go sobie wyobrazić i wstawić w rolę rozpuszczonego bachora.
-Bo co mi zrobisz? - odpyskował Kyle Rankinowi, a za razem pojawiły się za nim trzy postacie pewnie jego "koledzy"
-Nie chcesz wiedzieć...
Patrzyłem na nich i trochę nie wiedziałem co robić, z jednej strony to ja chciałem mu przywalić, z drugiej nie spieszy mi się do dyrektorki, a z jeszcze innej chciałem powstrzymać Rankina...nie chciałem żeby... oberwał. To znaczy, niech obrywa należy mu się.
CHUK!
-Jezu... - wymamrotałem i zobaczyłem Rankina zasłaniającego twarz
-HA! Rankin co? BOISZ SIĘ...? - powiedział Kyle
Nagle Rankin rzucił się na Kyla, dał mu kilka razy z pięści, potem znowu on mu przywalał i tak na zmianę. A ja? A JA? Ja stałem i się gapiłem, nie mogłem się ruszyć wszyscy dokoła krzyczeli, a ja stałem.... jakby... coś się we mnie kłóciło. Była to chęć pomocy, a z drugiej zemsty. Potrząsnąłem głową i się przebudziłem.
-Co tu się dzieje?! - nagle przyszedł nauczyciel z matmy, nie umiem zapamiętać jego nazwiska...
Gwałtownie wszystkie oczy zwróciły się ku nauczycielowi, a stojące osoby zaczęły szybko siadać na swoje miejsca. Oczywiście ja też... taki odruch, jak wszyscy to ja też musiałem.
Facet rozdzielił Kyla i Rankina i zabrał ich do dyrektora.
Spojrzałem na Ericę która siedziała teraz po mojej lewej, ponieważ Rankin mi ją normalnie zasłaniał. Powiedziałem:
-Hej...
Nic mi nie odpowiedziała...była zbyt zajęta książką którą miała w rękach, wziąłem wdech, potem wydech
-Sup... - odpowiedziała
-Oł... nie myślałem, że mi odpowiesz heh...
-Ja nie myślałam, że się przywitasz... - mówiąc to ironicznie przewróciła stronę
-Umm... co czytasz? - szybko zmieniłem temat
-...książkę...
-Oł... no dobra...
-Horror - zamknęła książkę pokazując okładkę, jednocześnie patrząc na mnie kontem oka
-o! Ja też lubie horrory, ale tego nie czytałem
-mhm... - Erica znowu otworzyła książkę i już się nie odzywała
Taaaa... na dziś chyba wystarczy mi ludzi... Nagle wrócił nauczyciel
-Dzień dobry - powiedział ewidentnie zły
Wszyscy wstali i odpowiedzieli
-Dobrze dziś już nie ma czasu na sprawdzanie zadań, upiekło wam się. Otwórzcie książki na stronie 123, robimy zadanie pierwsze - powiedział, a ja odetchnąłem z ulgą
Zadzwonił dzwonek na przerwę niepewnie wyszedłem na korytarz i poczułem jak ktoś mnie lekko pchnął, obróciłem głowę i zobaczyłem jakąś dziewczynę. Nie sorry. Tego się nie dało nazwać dziewczyną to był sam makijaż i milion ozdóbek.
-Jak jeszcze raz będziesz zadzierał z moim chłopakiem to oberwiesz nie tylko od niego, ale też ode mnie! - poszła dalej
Co...? Chwila to jest dziewczyna Rankina czy Kyla bo nie załapałem... Dobra nie ważne mam ją gdzieś...
Reszta lekcji zleciała normalnie dopóki nie wyszliśmy ze szkoły, już miałem wkładać słuchawkę do ucha gdy nagle:
-Jeff! - gwałtownie się obróciłem i nagle ujrzałem Rankina który się na mnie rzuca
ON MNIE TULIŁ... CO...? Ja... em... co ja mam?... odepchnąć go...? To było najdziwniejsze uczucie jakie w życiu miałem... nagle moje ciało zaczęło samo obejmować Rankina... TO BYŁO DZIWNE... Było widać po Rankinie, że on też się tego nie spodziewał, ale potem mnie przytulił jeszcze mocniej. Potem się odkleił i spytał
-Jeff, wszystko ok? Nic Ci nie zrobił ten gnojek? - popatrzyłem na jego twarz.
Rankin miał duży plaster na policzku, lekko podbite oko i jeden mniejszy plaster na czole.
-Nie... ale ty weź najpierw spójrz na siebie...
-Oł... um tak wiem, wiem, wiem... ale najważniejsze, że tobie nic nie jest... - i się uśmiechnął
-A-Ale... Rankin! - byłem na niego zły, a jednocześnie nie wiedziałem co powiedzieć
-Czemu ty... czemu... Czemu mnie wtedy... Po jaką CHOLERE wdałeś się z nim w bójkę?!
-Ehehehe... wiesz... po prostu... zależy mi na tobie... i mam nadzieję, że wreszcie udało mi się zrobić to coś co Cię przekona... i...
Otworzyłem szeroko oczy i nie mogłem wydać z siebie ani słowa... mu zależy?... i to jeszcze na mnie...
-Jeff?
O Jezu co to jest za uczucie... jakby
-Jeeeefffff...???
Jakby... takie... podobne....
-Jeeeeeeeeeeeeeeeeffffffffffffffffffffffffffffffffff?????
Jak...
-JEFF!
-WAAAAAAAAAAAAA!
Rankin wytrzeszczył oczy ja też...
Po chwili Rankin zaczął się śmiać... ja też nie mogłem się powstrzymać...
-Rankin jedziemy!
-Oł... to mój tata... sorry muszę iść... to...
-Do jutra... - powiedziałem i się uśmiechnąłem
Rankin przez chwilę nic nie mówił tylko się na mnie patrzył, a potem powiedział:
-Tak... do jutra... - i też się uśmiechnął
Jeszcze raz mnie przytulił i poszedł. Machałem mu jeszcze przez chwilę.
Poczułem się tak... wyjątkowo
...
Jezu... co ja właśnie zrobiłem...
Tuliłem Rankina, uśmiechałem się do niego.
Potrzebowałem chwili, żeby sobie uświadomić, że popełniłem największy grzech.
...
Mam tego dość, chcę o tym zapomnieć.
Zacząłem iść do domu, włączyłem sobie jakąś piosenkę w słuchawkach i myślałem nad tym co właściwie wyczyniłem. Tak rozmyślając nawet nie zauważyłem kiedy byłem już przy domu. Ściągnąłem kurtkę i buty, nagle przybiegła Amanda
-JEFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF!!!!
-Jezu, co się stało?
-Patrz! - Amanda zaczęła wyciągać kartkę z plecaka, a następnie mi ją podała
-I co ja mam z tym zrobić?
-Ale ty jesteś głupi Jeff... przeczytaj co na niej jest - powiedziała ironicznie Amanda równocześnie przewracając oczami
Przeczytałem pierwsze słowa "zadanie domowe"
-Amanda... nie... pierwsze słowa mówią same za siebie...
-ALE CZYTAJ DALEJJJJ!!!!
-No ok, ok...
"Napisz wypracowanie o tym co najbardziej lubisz w swoim rodzeństwie/członku rodziny (po francusku)"
-Amanda przecież ja nie umiem mówić, a tym bardziej pisać po francusku
-... Jeff bo ja Cię kuźwa jeszcze raz wyślę do tego psychiatryka...
-Ale co?
-N A P I S Z W Y P R A C O W A N I E O T Y M C O N A J B A R D Z I E J L U B I S Z W S W O I M R O D Z E Ń S T W I E - Amanda przeliterowała każde słowo
-Lub członku rodziny...?
-Ale ja mam rodzeństwo! Ciebie głupku! I musze napisać o tobie
-Ale to ty masz napisać co we mnie najbardziej lubisz
-Ale ja nic w tobie nie lubię! I dlatego nie wiem co napisać... - *smutna minka Amandy*
-Dzięki... uznam to za komplement...
(A więc cześć, tak wiem wiem... długo nie było rozdziałów, ale teraz mam jakby zawalone życie xd. Bo są te całe egzaminy i sprawdziany i wgl i ja tak TwT)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro