Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

part 9


Marco POV

Moja siostra była upierdliwa. A jej romantyczna natura uciążliwa. W każdym chciała widzieć miłosną historię prowadzącą do happy endu i ołtarza. Na miłość boską. Mogłem wyruchać laskę na ołtarzu w kościele, ale nie po drodze mi było się żenić. Dobrym pomysłem byłoby też obciąganie w konfesjonale. Wiadomo nie ja pierwszy, i nie ostatni, miałbym takie „posługi".

Uśmiechnąłem się na wspomnienie pewnych różowych ust na moim przyrodzeniu. Wielka szkoda, że musieliśmy dzisiaj rano lecieć do Florencji posprzątać po nieudanej akcji Interpolu. Skurwiele nie wiedzieli, kiedy przestać. Zwłaszcza Ci nowi i ambitni. Popracują parę lat i zrozumieją.

– Znam ten wyraz twarzy – Adam opadł na fotel naprzeciwko – Czyżbyś w końcu zaliczył pewną, bardzo odporną na twoje uroki kelnerkę, która pracuje z twoją siostrą?

Splotłem dłonie na karku. Westchnąłem.

– W środku nocy. Na poboczu drogi. Na masce mojego samochodu.

Uśmiechnął się kącikiem ust. Stewardessa postawiła kawę na stoliku i obrzuciła mnie jednoznacznym spojrzeniem, które zawierało w sobie ofertę na „później". Jeszcze wczoraj bym z niej skorzystał. Dzisiaj to samo spojrzenie nawet nie podniosło temperatury mojej krwi o pół stopnia. Nawet o jedną kreskę. Ale pewne bursztynowe oczy ze srebrnymi niteczkami w tęczówkach i obrzmiałe po pocałunkach usta, poruszające się na długości mojego fiuta, przyprawiły mnie o natychmiastowy wzwód.

Adam wykonał gest odprawiający, a ona była na tyle inteligentna, żeby wiedzieć, kiedy nie jest potrzebna. Zgodnie z zasadą nie widać, nie słychać. Płaciliśmy jej wystarczająco, żeby to wiedziała.

– Ale potem – dodałem, patrząc na niego twardo – ktoś postanowił podpalić nasze laboratorium i zamiast wprosić się na powtórkę, musiałem zbierać dupę na lotnisko. Zdążyłem ją tylko odstawić do domu.

– Masz na jej punkcie niezdrową fascynację. – uniosłem brew – Kazałeś ją sprawdzić. – zawahał się – Wielokrotnie.

A to dlatego, że nie mogłem jej rozgryźć. Nie mogłem zrozumieć, co jest pod fasadą. Bo nie było to: CZY coś jest pod fasadą, tylko: CO jest pod nią. Przyjaźniła się z moją siostrą. Grała niezainteresowaną, ale łapałem oceniające spojrzenia, kiedy jej się wydawało, że nie patrzę. Zakwalifikowała mnie do friend zone, ale to, w jaki sposób na mnie patrzyła i rozmawiała ze mną, przeczyło tym słowom. Uznałem, że to tylko gra pozorów, żebym się nią zainteresował. Widziała, że laski na mnie lecą i że jedyne co mnie interesuje to seks.

A ona nie była pięknością. Była fascynująca, ale nie piękna. Nie w fizycznym aspekcie. Szczupła ze średniej wielkości piersiami. Za wysoka, jak na mój gust. Było jednak coś, co sprawiało, że podnosiły mi się włoski na karku, za każdym razem, jak mnie dotykała czy ocierała się o mnie. Czy przypadkiem, czy nie, to inna para kaloszy. I te oczy. Bursztynowe, ze srebrnymi nitkami. Rozpalały się i robiły bardziej intensywne, kiedy dochodziła. I, kurwa, hiperwrażliwa. Ja pierdolę, wygrałem jak na loterii.

– Mam dla Ciebie jedno słowo: Sofia!

Uniósł brwi do góry, jakbym właśnie zgadł numerki na piątkowe Euromilions.

– Point taken. – napił się swojej kawy.

– Chcesz usłyszeć coś zabawnego?

– Dlaczego uważam, że nie będzie to zabawne?

– Bo Sofia jest twoją laską i zawsze, kiedy mówi: wiesz, to zabawne.... Drzwi do piekła otwierają się szeroko?

– To może być to. – przyznał.

– Zasnęła w piętnaście sekund, jak ruszyliśmy autem z miejsca „wydarzenia".

Jego brwi podjechały niemal do linii włosów.

– Zasnęła?

– Mhm. – przyznałem, słodząc swoją kawę.

– To było tak intensywne? Czy jesteś tak nudny?

– Mam nadzieję, że to pierwsze.

Zaśmiał się pod nosem.

– Więc o co chodzi?

– Z tego co zdążyłem zauważyć, ona zawsze ostrożnie obserwuje swoje otoczenie. Zakładam, na razie, bo Fabiano nic na nią nie znalazł, że fascynują ją ludzie. Mogą to być też lata treningu, właśnie dlatego, że nic na nią nie znalazł.

– Na Sofię też nic nie znalazł. – przypomniał.

– Nie, czekaj, Sofia miała zeznania podatkowe a na koncie kilka mandatów za przekroczenie prędkości. Podobnie Anja, że nie wspomnę o jej facebooku. – potarłem twarz dłońmi na samo wspomnienie – Ja pierdolę, to było coś. Na Margo nie ma nic.

– Nie używa kont społecznościowych? Nigdy nie dostała mandatu?

– Nie. – przyznałem. Widziałem, jak powoli jemu też zapala się lampka ostrzegawcza. – Nie posiadała domu, nie posiadała samochodu przed tą kupą gówna, która się wczoraj spierdoliła.

– Nie istniała przed pół roku?

– Istniała. Fabi znalazł szkołę, do której chodziła. Brat wypisał ją z niej przed samym ukończeniem 8 klasy. Pojawia się w rejestrze szkoły średniej w UK. Nie poszła na studia. Znikła z powierzchni ziemi po ukończeniu ogólniaka.

Adam upił ze swojego kubka.

– Interesujące.

– Prawda?

Splotłem dłonie na karku, siadając wygodnie w fotelu.

– Jej paszport pojawił się w paru miejscach na starym kontynencie. Jakby spędziła kilka lat, podróżując.

– Uważasz, że jest kretem?

– Tak i nie. – przyznałem niechętnie – Wiesz, że ja i Aiden mam swój szósty zmysł. W jej przypadku nie palą mi się lampki ostrzegawcze.

– Bo Ci je, kurwa, sperma zalała. – zamilkł na chwilę, przetrawiając to, co powiedziałem – Wciąż nie znaleźliśmy Grety Eden.

Teraz moje brwi podjechały do góry.

– Greta Eden – niemal wyplułem te słowa z siebie – na każdym zdjęciu, które mamy ma duży tyłek.

– Wiemy, że jest mistrzynią przebieranek.

– Tyłek Margo mieści mi się w dłoniach. Nie da się ukryć takiego tyłka.

– O ile jest prawdziwy. – zastrzegł.

– Pewnych rzeczy nie da się podrobić. – przypomniałem mu – Nie weźmiesz igły i nie spuścił powietrza z takich krągłości.

Niechętnie musiał się ze mną zgodzić. Margo nie mogła być Gretą Eden. Nie dawała mi żadnych ostrzegawczych wibracji, a ja się rzadko myliłem. Dawała mi za to wzwód jak cholera, za każdym razem jak na nią patrzyłem. Pożądałem jej jak prymitywny jaskiniowiec. Jakbym nie miał ponad trzydziestu lat, ale za to ograniczoną władzę nad własnym fiutem.

– To jest ta część zagadki, która zawsze będzie mi spędzać sen z powiek. Pozbyliśmy się Ethana i Heleny, ale ona.... Ona gdzieś tam jest i nie wiemy, jakie ma zamiary. – tajemnica Grety Eden była cierniem w naszym tyłku – Pozbyłeś się jej brata, może liże rany i planuje zemstę?

– Na mnie, Patricku czy Anji?

– Wybierz sobie. – mruknął, kończąc kawę.

– Może skorzystała z zamieszania i zniknęła?

– Zabierając ze sobą miliony Tobiasa?

– Dominikana nie ma ekstradycji. – przypomniał.

– Hong–Kong też, a z taką kasą możesz mieć nową tożsamość. O operacjach plastycznych nie wspomnę.

– Gdyby to byłam moja siostra albo Sofia miałaby przynajmniej kilka escape route. Znikasz z powierzchni ziemi. Na zawsze i egzystujesz sobie spokojnie. Wracając do kelnereczki.... Usnęła, bo poczuła się bezpieczna?

– Łudzę się tą myślą. – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Przyjrzał mi się w zamyśleniu.

– Ty się, kurwa, lepiej zastanów, czemu Cię to cieszy. Bo kiedy zaczyna Ci zależeć, żeby kobieta czuła się z Tobą bezpiecznie, zanim poczuje się pożądana to gwóźdź do trumny.

Coś w tym było.

– Hmmmm.

– Poza tym niech Fabi sprawdzi rejestry papierowych zeznań podatkowych. W wielu krajach na bloku wschodnim nie ma elektronicznych systemów.

– Prawda. – wysłałem SMS do Fabiano.

Marco: Odbierz dziewczyny z pracy. Kończą w tym tygodniu o 23.

Fabi: cała przyjemność po mojej stronie.

Marco: Przy okazji sprawdź Margo na bloku wschodnim. Tam nie ma elektronicznych zeznań podatkowych.

Fabiano: uznaj za zrobione.

M: jej odciski palców powinny być na masce mojego samochodu od strony pasażera

F: o proszę, ktoś tu jednak zaliczył. Warto było? Może przestaniesz teraz narzekać jak mała harcereczka

M: I kto to mówi?

F: Jeśli zaliczę, z pewnością Ci o tym nie powiem. Będziesz mógł to wyczytać z jej twarzy, nie z mojej maski samochodu.

M: Dobrze się przyjrzyj jej twarzy, jak będziesz je dzisiaj zabierał.



Margo POV

Obudziło mnie walenie do drzwi. Zerknęłam na zegarek. Druga po południu. Walenie nie ustawało. Wytoczyłam się z łóżka. Było mi obojętne, jak wyglądam. Poprawiłam cycki, żeby nie świecić brodawkami. Otworzyłam drzwi. Facet w uniformie mechanika stał na moim progu. Za nim jakiś inny ściągał moje auto z lawety.

– Margo Garcia? – Pokiwałam głową na tak z niegodnym damy niezwykle elokwentnym „no" na ustach. Wyciągnął w moją stronę podkładkę i długopis. – Musi tu pani podpisać.

Zerknęłam na papier i poczułam, jak nagle krew zaczyna krążyć szybciej w żyłach. To była lepsza pobudka niż kawa. Kwota przyprawiła mnie niemal o zawał.

– Jezu... nie wiem, kto Wam to zlecił, ale ja nie jestem w stanie zapłacić...

Facet spojrzał na mnie domyślnie.

– Wszystko zapłacone.

Kurwa! Poczułam się jak dziwka. Zerknęłam jeszcze raz na kwotę. Ale przynajmniej dobrze opłacana. Włożył mi kluczyki do ręki i poszedł na dół. Super teraz mam zepsute auto pod domem. Będę musiała poprosić Oanę, żeby mnie ze sobą zabrała na dzisiejszą wachtę.



Margo POV

Kolejny cudowny wieczór w pracy. Bieganina pomiędzy stolikami. W końcu jednak zrobiło się na chwilę spokojniej. Paul poprosił mnie, żebym stanęła za barem a Oana przyszła na chwilę pogawędzić. Rozmowa jakoś nam się nie kleiła, ale ja większość wieczoru zastanawiałam się jak wyznać jej prawdę. Bo powinnam jej powiedzieć, tak?

– Wyduś to z siebie. – mruknęła Oana

– Nie wiem, o co Ci chodzi. – odparłam, odwracając wzrok.

– Właśnie o to. Zachowujesz się, jakbyś co najmniej przespała się z moim bratem. – zażartowała.

– Ha ha ha! – wyskandowałam.

Wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. Urocze miętowe oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Literalnie opadła jej szczeka.

– A jednak! – wyszeptała – O ja pierdolę! A jednak! – zawołała głośno, a moje oczy rozszerzyły się w szoku – A jednak!!

Nie wyglądała na rozgniewaną. Bardziej na zaskoczoną i... uradowaną?

– Nie jesteś zła? – moje zaskoczenie musiało malować się na twarzy.

– Jezu! Nie! – złapała mnie za ramiona – Byłam pewna, że to kwestia: kiedy, a nie: czy! Sposób, w jaki na siebie patrzyliście, w jaki odwracaliście od siebie wzrok, kiedy się wam wydawało, że nikt nie patrzy. Aż dziwne, że bar nie zapalił się od waszych spojrzeń. On cię rozbierał oczami, co było niemal... fuj, ale ty... ty cały czas twierdziłaś, że go nie chcesz, co było już samo w sobie jasne!

Psychologia 1:1 w wykonaniu Oana.

– Kurwa. – wyrwało mi się.

– Więc. – uśmiechnęła się do mnie promiennie – Jak było?

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Na serio, kurwa, ona mnie pyta, czy jej brat jest w łóżku tak dobry jak mówią legendy miejskie? Na co jej ta wiedza? Po co chciała wiedzieć, czy ma dużego i dobrze liże? Wiem, że jej życie miłosne nie istniało, ale serio? Opowiedziałam, co się stało z polisą i jak zdechł samochód. Na koniec podsumowałam:

– Pieprzyliśmy się w środku nocy na masce samochodu, po czym odwiózł mnie do domu.

Mina jej zrzedła po takim opisie.

– Wyczuwam brak happy endu.

– Bo właśnie takie są zakończenia. Smutne.

– Zadzwonił? – moje spojrzenie było wymowne – Głupek.

– Nie nadawaj temu większego znaczenia, niż to ma. – bagatelizowałam – Uprawialiśmy seks w środku pustkowia, pośród ciemnej nocy.

– Na masce samochodu. – przypomniała, szczerząc się jak idiotka, jakby oczekiwała detali.

– Zepsuło mi się auto. Polisa skończyła tydzień temu. Jechał samochód. Zamachałam. – kliniczny opis emocji, proszę, jaka byłam dzielna – Miał ten cholerny uśmieszek na twarzy, jak zawsze. Niemal się na niego rzuciłam. – przyznałam – To tak jakby moja wina.

– Zamierzasz do niego zadzwonić?

– Nie! – zaprzeczyłam gwałtownie.

– Udawać, że nic się nie stało?

– To już bardziej.

Uniosła brwi do góry, jakby nie wierzyła w ani jedno słowo.

– One night stand?

Teraz ja uśmiechnęłam się. Byłam zajebista w sarkazmie, a ten sprawdzał się w każdej sytuacji.

– Raczej przesłuchanie do roli. – sarknęłam – Nie załapał się do obsady mojego życia.

Parsknęła śmiechem.

– Jak znam mojego brata, to się o tak nie skończy. Wiesz, że on czasem po prostu znika?

– Może nie spełniłam jego oczekiwań, bierzesz to pod uwagę?

– A on spełnił twoje?

Całkowicie i jeszcze więcej. – powiedziałam do siebie w myślach. Zanim odpowiedziałam Oana poklepała mnie po ramieniu z wszystkowiedzącym uśmiechem i odeszła do wejścia, gdzie czekali goście na usadzenie przy stoliku.



Oana POV

Mój brat to podła dwulicowa świnia. Nie, żebym była zdziwiona. Chociaż przyrównywanie facetów do świń, uwłacza świniom, ponieważ to bardzo inteligentne zwierzęta. Marco zawsze podrywał moje koleżanki, ale kiedy zostawił Margo w spokoju nawet ja wiedziałam, że coś w tym jest. Odkąd zaczął pracować dla Talavery nie było w jego życiu miejsca na związek a zadowalało go przypadkowe stukanie moich koleżanek, które notabene tylko na to czekały.

Znikał czasem na parę dni bez słowa. Tak jak teraz nie było go już dwa dni. Przynajmniej nie kontaktował się ze mną. Z nią też nie. Pytałam codziennie, kiedy tylko widziałam telefon w jej dłoniach, doprowadzając ją do szału. Miałam przeczucie, że też czeka na jakąś wiadomość, która nie nadeszła aż do teraz.

Ja: Jesteś w mieście? Potrzebuję pożyczyć samochód.

Marco: Po co Ci samochód?

Ja: Auto Margo zdechło.

Marco: Zdechło już dawno, może niech mu w końcu pogrzeb urządzi.

Ja: ha ha ha, jakie niezabawne. Nie chcę nikogo prosić o przysługę. Nie bądź dupkiem pożycz samochód. Chcesz, żebym wracała w nocy autobusem?

To było niskie zagranie, ale był moim bratem, powinien się poczuć. Wyszczerzyłam się do telefonu.

Marco: po moim trupie, ale załatwię Ci transport. O której kończysz?

Co za uparty gnom! – zżymałam się w myślach.

Ja: pracujeMY z Margo o dwudziestej trzeciej w tym tygodniu, więc się postaraj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro