Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 37



Margo POV

Siedziałam ukryta w cieniu, kiedy podeszła do mnie przyjaciółka Anji. Wiedziałam, że nie zna angielskiego, więc od razu użyłam rosyjskiego.

– Masz powoli dość?

– Nie, potrzebowałam oddechu. – usiadła obok, po tym jak przyciągnęła sobie fotel – A ty? Masz dość?

Wpatrywałam się w parkiet, gdzie Marco tańczył z siostrą.

– To podchwytliwe pytanie. – zamrugałam, obserwując pary na parkiecie. Sam Smith z Fire on Fire grał z głośników. Byłam pewna, że to piosenka Anji. Ona uwielbiała takie łzawe kawałki z podtekstami. A ten był niemal jak uderzenie w twarz.

Maybe it's 'cause I got a little bit older

Maybe it's all that I've been through

– Naprawdę? – zażartowała – Albo bierzesz, co dają, albo spierdalasz.

Zerknęłam na nią spod przymkniętych powiek.

– Czy ty wiesz, z kim rozmawiasz?

Przewróciła oczami.

But still, you take my breath and steal the things I know

There you go, saving me from out of the cold

– Tak, wiem. Anja mi powiedziała.

– Ja pierdolę, zero poufności. – wymamrotałam z udawaną pretensją.

– Jesteśmy jak jedna wielką nieszczęśliwa rodzina, gdzie każdy jest nieszczęśliwy na swój sposób. – zaszczebiotała. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w piosenkę.

Fire on fire would normally kill us

But this much desire, together, we're winners

They say that we're out of control and some say we're sinners

But don't let them ruin our beautiful rhythms

'Cause when you unfold me and tell me you love me

Wzięłam spokojny oddech, czując łzy pod powiekami. Zakochałam się w tym idiocie! Na zabój! Przełknęłam łzy i zamrugałam wściekle, żeby nie spłynęły po policzkach.

And look in my eyes

You are perfection, my only direction

It's fire on fire, mmm

It's fire on fire

– On by ci dał swoje serce bez wahania. – odezwała się Gosia niemal szeptem – Chyba nawet już to zrobił.

– Nie przyjmuję tanich prezentów. – zażartowałam, walcząc ze łzami, mrugając wściekle.

'Cause when you unfold me and tell me you love me

And look in my eyes

You are perfection, my only direction

It's fire on fire, oh

– Nie ma żadnego scenariusza, w którym on i ja jesteśmy na zawsze. – wyszeptałam z przekonaniem – Ja się do tego nie nadaję.

– Anja też tak pierdoliła. – westchnęła – Cokolwiek tam sobie jeszcze ukrywasz... nie jesteś sama! Ci ludzie – wskazała na parkiet – Każdy stanie za tobą murem. I wiadomo: Couple that kills together, stays together.

– Nie możesz tego wiedzieć! – roześmiałam się cicho – Gosia masz nierealistyczne podejście do życia. To są zimnokrwiści mordercy. Potwory bez serca. Każdy z nich zabiłby cię, gdybyś stanowiła jakiekolwiek zagrożenie. To, że tu jesteś, że pozwolono ci na chwilę wejść za kulisy i widzisz ich w dobrym momencie... to iluzja. – They say that we're out of control and some say we're sinners – Jutro Giovanni nadal będzie szefem mafii na wschodnim wybrzeży USA. Patrick wróci do nielegalnych kasyn i prania pieniędzy. Adam będzie dbał o interesy w całej Europie. Alessi w przyszłym tygodniu wyjeżdża odjebać kogoś w Brazylii. Darius przerzuca broń na bliski wschód, na zlecenie Evergreen a może powinnam powiedzieć: Interpolu. – You are perfection, my only direction – Marco będzie ścigał wysokich dłużników i dostarczał mafijną sprawiedliwość jak Europa szeroka. Każdy z nich ryzykuje życiem.

– A ty? – spytała szeptem – Do czego ty wrócisz?

– Ja wrócę do bycia Gretą Eden, zabójcą, którego stworzył mój brat.

– Ale musisz...? – dopytywała.

– Są rzeczy, których nie rozumiesz i których ja nie jestem ci w stanie wytłumaczyć.

– Nie możesz czy nie chcesz?

– Oba. – uśmiechnęłam się smutno – Za chwile będę musiała zniknąć. Zostawić to wszystko za sobą. Czym dłużej przebywam z nimi wszystkimi – mój wzrok znów powędrował do Marco. Słowa: kocham cię, odbijały się echem w mojej głowie. – tym jest mi trudniej być tym, kim oni chcą, żebym była.

– Margo, kobiety mają tysiące twarzy. Myślisz, że Marco nie zaakceptuje, którejś twojej? – dokładnie tego się bałam – To wolne żarty. Tak się nigdy nie stanie.

– Wierzysz w bajki? – spytałam znienacka.

– Tak, a one zawsze mają szczęśliwe zakończenie.

– Niektóre tak, niektóre nie. Moją ulubioną bajką jest: On przyszedł zdobyć koronę, która tkwiła na jej głowie, ale to ona w rezultacie go jej pozbawiła.

Gosia zachichotała.

– I słusznie! Kobiety rządzą. – stuknęła się ze mną kieliszkiem.

– Skarbie ciebie przeraża oprawianie mięsa a Anję samo jego dotykanie. Jak dotknie, to nie zje. Ja nie mam problemu, żeby facetowi przeciąć tętnicę i napawać się dwudziestoma sekundami gorącej posoki pulsującej mi między palcami.

Spojrzała na mnie z lekceważeniem.

– I to miało mnie zaszokować? – spytała ze śmiechem – Chyba ci słońce zaszkodziło.

– Nie pozwolę się znów uwięzić! – wyrzuciłam z siebie.

– Marco nie wygląda na takiego, który by chciał to zrobić. Wiesz... potrzeba potwora, żeby ujarzmić potwora. Przynajmniej się nie będziecie nudzić. Znam związki, w których ludzie są ze sobą, bo jest im tak wygodnie. Wiele osób poprzestaje na tym co ma wokół i nie szuka czegoś więcej. Mili ludzie, mili znajomi, miłe życie. I to im wystarcza. Nie ma nic złego w fakcie, że zadowalasz się bezpieczną opcją. Tym, co dał ci los nawet jeśli to do końca nie jest to, czego pragniesz i o czym marzyłeś. Rachunki zapłacone a łóżko ciepłe. Masz na kogo liczyć. I wszystko ok. Tyle, że w tym nie ma pasji! – powiedziała z naciskiem – Nie ma dreszczyku emocji. To nie jest coś, co zmieni twoje życie albo uczyni je niezapomnianym. Tylko pasja, namiętność i obsesja sprawią, będzie powodem, dla którego postawisz wszystko na jedną kartę, na jedną niewielką szansę, że to, co planujesz, skończy się happy endem. Nawet jeśli szanse powodzenia są wbrew zdrowemu rozsądkowi. Pasja Margo, nie nuda czy wygoda. – wskazała na pary na parkiecie – Ich wszystkich łączy namiętność, szaleństwo i miłość. Nie masz na drugie: rutyna.

Spojrzałam na nią spod oka.

– Tobie dali jakąś tajniacką misję?

Roześmiała się perliście, poprawiając włosy.

– Nic, o czym bym wiedziała.

Popatrzyłam w bok na Giovanniego i Mariannę. Stali na krawędzi parkietu przy jaśminowcu kończąc tam swój taniec. Rozchyliłam usta, widząc, że pocałował ją w czoło. Ewidentnie się żegnał! Wyciągnął z kieszeni złożone białe kartki papieru i włożył w nieruchomą dłoń żony. Wkrótce byłej żony, jak przewidywałam. Odszedł spokojnie w stronę domu. 

Ja pierdolę, kurwa mać! Wyrwało mi się z gardła sapnięcie. To oznacza zmianę sił.

Wojnę.

– A teraz jeszcze czeka nas wojna. – mruknęłam przez ściśnięte gardło – Nie mogłabym go prosić o pomoc w takim momencie.

– Wojna? – spytała, nie rozumiejąc.

Marco powolnym krokiem zmierzał w naszą stronę. Musiał mieć jakiś radar mojego niestabilnego nastroju. Od jednego do dziesięciu w skali Mayhem: jak się dzisiaj masz? Dwanaście.

– No cóż... – zawahałam się – Zawsze jednak lepiej mi się żyło w chaosie.

– Zostawię was samych. – zaproponowała.

Złapał mnie za podbródek i zajrzał w oczy. Pociągnął mnie do góry. Sam usadowił się na krześle i wziął mnie na kolana. Objął ramionami, przyciskając do twardego ciała.

– Od paru dni jesteś w przedziwnym nastroju, którego nie mogę rozgryźć. – wyszeptał mi do ucha – O cokolwiek chodzi Margo...

– Nadchodzi wojna? – przerwałam mu, nie chcąc słuchać wyznań.

– Co konkretnie masz na myśli?

I tak za chwile się dowie.

– Giovanni podpisał papiery rozwodowe i dał je Mariannie parę minut temu na skraju parkietu, kiedy tańczyłeś z Oaną.

W jego oczach pojawiło się zaskoczenie, a potem chłodna kalkulacja.

– Kurwa, Patrick się wścieknie. – wymamrotał – Czy to cię niepokoi?

– Nie. – zaprzeczyłam.

– Więc co? – dociekał.

Westchnęłam. A jednak powinnam skłamać.

– To nie jestem ja. Tęcze i jednorożce to nie moja bajka. Rzygam tym. Czuję się niespokojna. – przyznałam.

– To temat zastępczy a co się naprawdę dzieje?

Egzekutor z dyplomem z psychologii to nie jest materiał na faceta. Patrzy na ciebie i za każdym razem analizuje. Jakby co najmniej miał etat w zespole badania zachowań behawioralnych w Quantico w Virginii i pracował dla FBI! Może pozwalało mu to lepiej przesłuchiwać ludzi i szybciej wyciągać odpowiedzi. Tylko że ja nie chciałam zostać jednym z jego podejrzanych.

– Jesteśmy na weselu! – przypomniałam – Mamy się cieszyć i miło spędzić dzień.

– Nie, kochanie – westchnął przeciągle – jeśli Giovanni podpisał papiery, jesteśmy u progu wojny i to może być nasz ostatni spokojny wieczór.



Patrick POV

Z rewelacjami poczekałem do następnego dnia po południu. Zebrałem ich wszystkich w gabinecie.

– Musimy pogadać o konsekwencjach rozwodu Giovanniego i Marianny.

Fala przekleństw przetoczyła się po pokoju.

– Bądźmy poważni, on jej tego nigdy nie podpisze. – rzucił Darius.

– Podpisał i dał wczoraj. – odparłem, patrząc na niego bez emocji – Teraz to już kwestia czasu, kiedy papier zostanie zarejestrowany i złożony do sądu. Tego samego dnia wskaże swojego następcę.

– Młody Moretti z gałęzi w stanach? – zasugerował Adam.

– Nie wiem. Giovanni nic nie chciał powiedzieć. – przyznałem – Dodał, że to nie ma znaczenia i zanim cokolwiek się stanie, zabezpieczy nasze interesy.

– Możliwe konsekwencje? – spytał Darius.

– Jeśli kasyna oficjalnie przejdą w nasze ręce – powiedział Aiden – może się zrobić nieprzyjemnie z Sycylijczykami i rodzinami.

– Nie mamy tylu ludzi. – mruknął Darius.

– Dopóki Ferro zasiada na tronie, powinno być w porządku. – Marco postukał palcami po udzie – Możemy mu zaproponować więcej kasy.

– Możemy mieć też wojnę o wpływy i ktoś będzie nas chciał wyruchać. – Adam widział to zupełnie inaczej niż przedmówca – Stracimy swoją niezależność. Sycylijczycy od lat są wkurwieni o kasyno w Palermo. A do tej pory mogli nas pocałować w dupę.

– Czy Marianna w ogóle kurwa wie, jakie ten pierdolony rozwód może mieć konsekwencje? – spytał Alessi – Bo wydaje mi się, że chyba żyje kurwa w jakieś alternatywnej rzeczywistości, myśląc sobie, że może się rozwieść w mafijnej rodzinie. Czy jej się klepki poprzestawiały? Co powstrzyma następcę Giovanniego przez zabiciem jej i dzieciaków? Nic! – rzucił twardo – Absolutnie nic. Riviera nie udźwignie takiego problemu. My też nie. Któryś z Was jest gotowy jebnąć wszystko, upozorować jej śmierć i ukryć? Ja się nie piszę. Ty Patrick pewnie też. Darius odpada, Marco też. To zostawia Aidena.

Adam spojrzał na mnie znacząco.

– Może najwyższy czas z nią porozmawiać? – zasugerowałem, patrząc na niego – To gówno nie uderzy tylko w nas, ale w bardzo wiele różnych organizacji.

– A czemu nie gadałeś z Giovannim, zanim to zrobił? – spytał mnie Adam. Jak zwykle, kiedy chodziło o Marianne, nie był obiektywny.

– Rozmawiałem. Ale on to sobie już przemyślał i jest gotowy się poświęcić. Doskonale wie, że ten, kto obejmie władzę, pierwsze co zrobi: to go zajebie. Ja bym tak zrobił. – przyznałem bezlitośnie – Ty też. I każdy kurwa z was!

– Ja pierdolę, Ethan nas rucha zza grobu! – warknął Marco.

Adam podniósł się i poszedł poszukać Marianny. Weszła do pokoju wyprostowana jak struna. I ta mina. Królowa na włościach, która zaszczyciła nas swoją obecnością. Ta dziewczyna musi w końcu dotknąć stopami ziemi.

– Nie zmienię zdania! – oznajmiła hardo od progu – Rozumiesz?

– A czy ty rozumiesz, jak to się skończy? – zapytałem zwodniczo łagodnym tonem.

Przeczesała włosy palcami w geście frustracji.

– Zostawiłam mu prawo odwiedzin. Będzie mógł się pojawiać bez zapowiedzi, zabierać dzieciaki na wakacje i tak dalej! – wycedziła – Czego jeszcze chcesz?! – zawołała, pochylając się w moją stronę. Zrobiłem taki sam gest, podnosząc dupę z fotela.

– Czy ty kurwa grasz głupią, czy mózg ci odjęło? – syknąłem, wpatrując się w rozwścieczoną Mariannę – Jak kurwa myślisz, co się stanie, jak zrezygnuje z kierowania rodzinami?

– Że co? – spytała, wybałuszając na mnie oczy.

– A jak to sobie wyobrażasz? W tej rodzinie nie ma rozwodów! Będzie musiał zrezygnować z kierowania rodziną. Jego następca się go pozbędzie jako niebezpieczne ogniwo, gdyby mu jednak przyszła ochota powrócić na tron.

– Nikt mu nie przystawia pistoletu do głowy, żeby zrezygnował. – fuknęła rozeźlona.

– Właśnie kurwa jednym papierem zabiłaś ojca swoich dzieci. – ryknąłem na nią.

– Przesadzasz! – warknęła, prostując się.

– Naprawdę? A ja myślałem, że cię dobrze wychowaliśmy i rozumiesz wszystkie zasady.

– Serio? – zakpiła – Ale też obiecałeś mnie chronić! Zawsze! I co teraz?

– I chroniłbym, gdyby nie twoje idiotyczna zdrada! Nikogo kurwa nie obchodzi czy kierowała tobą szlachetność, matka boska czy żądza zemsty! Zdradziłaś rodzinę! To jest fakt! – krzyknąłem na nią – Bez względu na to co myślę jako ojciec i mąż! Zdradziłaś! I koniec dyskusji!

– I za to zasługuję na śmierć? – zabijała mnie wściekłym spojrzeniem.

Usiłowałem się opanować, żeby sam jej nie zabić.

– Nie, z tego powodu on odda swoje! – wycedziłem – Zrobi się przewrót władzy w stanach i na bliskim wschodzie. Przestań, kurwa, myśleć tylko o swoim małym podwóreczku! Jesteś żoną szefa potężnej organizacji! Wasz rozwód to nie jest sprawa, tylko twoja i jego! – widziałem, jak moje słowa wprawiają ją w zdumienie – Szykuj sukienkę na pogrzeby! – Patrzyła na mnie zaszokowana. – Carlotta będzie pierwsza do odstrzału po Giovannim. Za nią Lorenzo. Nam może się udać, albo i nie. Przez lata będziemy siedzieć na szpilkach i czekać na wyrok śmierci, wojnę albo niepewny sojusz. Czy ty to kurwa ogarniasz?! Dociera to do tej twojej pierdolonej łepetyny?! – stuknąłem ją palcem wskazującym w czoło.

– Patrick. – usiłował łagodzić Adam, stając obok nas.

– Zamknij się kurwa! – warknąłem na niego, chyba pierwszy raz w życiu – Ja mam tylko jedno dziecko i kurwa autentycznie się boję tego co ty i ten kutas nam teraz zgotujecie! Ty masz dwoje i dwoje w drodze, a zachowujesz się jakbyś na tej kurewskiej plancie była tylko ty! Cokolwiek się teraz stanie, każda śmierć idzie na twoje konto. Bo zjebałaś! Epicko! I nie masz nawet kurwa odwagi powiedzieć: przepraszam! Miałaś miesiące na przemyślenia, ale kurwa nie...

– A on miesiące na ruchanie innych dup! – rzuciła mi na odlew.

– Oczywiście! – zakpił z tyłu Marco – Riviera trzyma cię za rączkę i głaska po głowie. Nie to widziałem wczoraj na pomoście.

Odwróciła się do niego z furią.

– To gówno widziałeś! – odpysknęła – Trzeba było zostać do końca tego show, a nie spierdalać zaraz w ciągu pierwszych sekund! A po drugie! – wrzasnęła – To było po północy! Po podpisaniu tych kurewskich papierów!

– To już mi od razu lepiej! – warknął. Postąpiła krok w jego stronę, ale Adam załapał ją za nadgarstek i zatrzymał w miejscu.

– Owszem, pocałował mnie! Kurwa! I zjebałam go na czym świat stoi! Nie będzie wychowywał moich dzieci, nie będzie dla nich ojcem! Nie będą do niego mówić: tato! Rozumiecie?! – zawołała, gestykulując wściekle. Odwróciła się do mnie gwałtownie. – Ty myślisz, że po co były te papiery?! Żeby go otrzeźwić! – zwołała. Była tak zaaferowana, że nie słyszała otwieranych i zamykanych drzwi. Giovanni oparł się o nie. Aiden dał mi znak, że sam go wezwał. – Zmusić do zastanowienia się co stracimy przez jego upór!

– I twój kurwa też! – ryknąłem na nią.

– I mój też! – krzyknęła donośnie z ogniem w oczach – No i co! Powiedziałam to! Lepiej się teraz czujesz?! Tak, zjebałam! Chcesz to na piśmie?

– Ty odzyskasz swoją wątpliwą wolność. – warknąłem – A on zapłaci życiem.

– Nie mów tak! – wycedziła, łapiąc się za brzuch – Tak się nie stanie. Jest najlepszym szefem, jakiego ta rodzina mogłaby mieć.

– Jasne! Zrobił czwórkę dzieci i rozwiódł się z żoną. Obalił układ sił na Bliskim Wschodzie – sarknąłem – Czego nie rozumiesz Marianno? – nadal buzowała we mnie wściekłość – Żadna rodzina nie da mu swojej córki w obawie, że twoje przyszłe dzieci będą miały pierwszeństwo w kolejce do władzy! Będą pierwsze do potencjalnej rzezi. Wiadomo: jedno albo drugie! A wiesz, co to znaczy? – zapytałem wściekle – Że jeśli nie zrezygnuje, ktoś zabije i ciebie i twoje dzieci!

Wpatrywała się we mnie w ciszy. Widziałem, jak zaczyna to wszystko analizować i dodawać do siebie. Dwa plus dwa w końcu dało cztery, a nie sześć! Przymknęła oczy i oblizała usta. Chyba zaczynało docierać to tej zakutej pały, co zrobiła najlepszego. Że puściła w ruch błędne koło śmierci. Przygotowując te papiery, już zaczęła nieświadomie podważać jego władzę. Pobladła lekko.

– Ale jak sam zrezygnuje, to straci życie.

– Czy ty w ogóle żałujesz tego co zrobiłaś? – spytałem, krzyżując ramiona na piersi – Bo chyba rozumiesz, że źle wyszło? Że nie powinnaś tego robić?

Przełknęła ciężko.

– Codziennie! Ale nie mogę cofnąć czasu! – zawołała z goryczą – Nie posiadam żadnej maszyny do podróży w czasie! Rozumiesz?!

Kiedy otworzyła oczy, był w nich niewyobrażalny ból. A więc jednak miałem rację i wciąż go kochała. Teraz tylko trzeba ją odpowiednio sprowokować i może w końcu zrozumie! Wyciągnąłem broń zza paska spodni. Przeładowałem i podałem.

– Masz, kurwa, sama go zabij! Będzie równie skutecznie jak ten papier.

Popatrzyła na mnie jak na szaleńca.

– Zwariowałeś! – wyszeptała.

– Nie! Ja też wolałbym odejść na własnych warunkach. A mogę się założyć, że wszystkie papiery mające chronić twoją czy naszą dupę, są u prawników. – zerknąłem ponad jej ramieniem – Prawda Giovanni?

Marianna odwróciła się na pięcie. Zanim to zrobiła, dostrzegłem w jej oczach łzy. Nosz kurwa w końcu! Królowa się złamała! Po tylu pierdolonych miesiącach! I to za późno! Podszedł do niej pewnie. Otarł parę pierwszych łez.

– Nie płacz. – pouczył ją stanowczo – Nie ma o co!

Zacisnąłem szczękę, słysząc ten pierdolony rycerski ton! Byliśmy całkowicie oddani naszym żonom. Dobrze, że wrogowie nigdy nie widzieli naszych chwil słabości, bo wykorzystaliby je bez zastanowienia.

– Ale...

– Będziesz bezpieczna. Obiecuję. – zapewnił, całując ją w czoło.

Złapała go za koszulkę i zacisnęła dłonie w pięści.

– Przestań! Ty masz być bezpieczny! – zawołała z desperacją – Nikt z nas nie powinien płacić takiej kary!

– To już nie powinno cię interesować. Podpisałem papiery i jesteś wolna.

– Nie. – wydusiła z siebie szeptem na wydechu.

Teraz już łzy popłynęły strumieniem. Nie była w stanie ich powstrzymać.

– Czemu mi nie powiedziałeś?! – chlipnęła, pozwalając łzom spłynąć po policzkach. Przytuliła się do niego mocno. – Możesz przecież zniknąć.

– To nie ma znaczenia. – oznajmił pewnie – Kochałabyś faceta, który by uciekł?

Plecy Marianny trzęsły się od szlochu.

– Ja tylko chce, żebyś mnie kochał – zawołała, szlochając. Giovanni nie zrobił żadnego gest, żeby ją przytulić. – Nie chcę niczego więcej! Nie chcę tych papierów, nie chcę rozwodu! Po prostu mnie kochaj!

– Marianno... – zaczął spokojnie – Przemawiają przez ciebie hormony. Wrócisz do Barcelony i popatrzysz na to z innej strony. Na spokojnie. Bez emocji.

Zacisnąłem szczękę słysząc te słowa. Ja pierdolę! Poderwała głowę do góry, wpatrując się w niego jak w obraz.

– Przestałeś mnie kochać?

– Nigdy nie przestanę! – zapewnił, przygarniając ją do siebie – Będziesz wolna Marianno. Jedynym twoim obowiązkiem będzie wychować nasze dzieci na porządnych ludzi.

Rozpłakała się na dobre.

– Przestań, to nie jest zdrowe dla maluchów. – usiłował argumentować.

– Syn i córka. – wychlipała w jego klatkę.

– Oby była jak mama. Nieustraszona. I nikt nigdy nie będzie jej zmuszał do wyjścia za mąż.

Oderwała się od niego i wybiegła z pokoju. Pobiegłem za nią razem z Giovannim i Adamem. Chuj wie, co może jej strzelić do głowy. Zwłaszcza teraz i w takim stanie! Dopadła Carlosa na patio.

– Gdzie masz ten papier! – spytała nagląco, ocierając łzy. Zaczynała spazmatycznie łapać oddech. – No już Carlos! Gdzie jest ta cholerna ugoda!

Facet wydawał się zaskoczony. Wpatrywał się w nią ciemnymi oczami.

– Na górze.

– Zarejestrowałeś je? – spytała, a kolejne łzy spłynęły po policzkach.

– Nie...

– Chcę je z powrotem! – zawołała nagląco – Teraz!

Wyciągnął do niej rękę, ale odsunęła się gwałtownie.

– Przestań! – syknęła.

– Marianno, uspokój się. Dzieci...

– Chcę te pieprzone papiery! – wyskandowała z furią.

– Przynieś papiery! – rozkazałem mu. Uniósł dłonie do góry i poszedł do środka.

– Przepraszam! – zawołała ze łzami w oczach – Przepraszam! O boże!

Giovanni zgarnął ją w ramiona i przytulił do siebie. Marianna dostała histerii. Trzymała się go, jakby to była ostatnia deska ratunku. Pozostali przyszli z biblioteki. Marco oparł się nonszalancko o drzwi. Aiden klepnął na leżak. Alessi po drodze zgarnął jakiegoś drinka. Wyglądało na whisky.

– Musisz się uspokoić. – powiedział stanowczo.

Carlos wrócił na dół z dwiema podpisanymi kopiami. Niemal wyrwała mu je z rąk. Wysypała lód z metalowego wiaderka do basenu. Włożyła podpisane obie ugody do środka. Polała wszystko moją najdroższą whisky zabraną z rąk Alessiego. Wyciągnęła rękę do Adama, żądając: zapalniczka. Podał ją bez wahania. Podpaliła pierwszą stronę. Wrzuciła płonące papiery do wiaderka.

Stanęła wyprostowana przed mężem. Zapłakana z rozmazanym makijażem.

– Przepraszam za to co zrobiłam! Za podważanie władzy, za knucie z Nikolayem. Za to, że w ogóle przygotowałam te papiery. – westchnęła, pociągając nosem – To wszystko moja wina! – uderzyła się ręką w pierś – Przyjmę każdą karę.

Giovanni pokonał w dwóch krokach dystans między nimi.

– Myślałem, że chcesz rozwodu.

– Nie chcę! – zapewniła z kolejnym potokiem łez – Nigdy nie chciałam. Kocham cię. Nigdy nie przestanę! W moim życiu będzie zawsze tylko jeden mężczyzna.

Przylgnęła do niego, a on zamknął ją w swoich objęciach.

– Czy teraz do kurwy nędzy możesz się uspokoić? – warknął Darius – Bo dzieciom się to na pewno nie spodobało!

– Już kurwa nie przesadzaj! – odwarknął mu Alessi – przynajmniej wciąż będą miały ojca!

Margo pojawiła się u boku zdezorientowanego całą sytuacją Carlosa.

– Chodź, zabiorę cię na spacer. – zaproponowała.

Brew Marco podskoczyła do góry. Skubaniutka przewróciła oczami bez sekundy zastanowienia. Zero strachu. Arogancka pewność.

– Obiecuję go nie zabić. – tym razem ja uniosłem brew do góry.

– Wszystko, co robisz, idzie na jego konto. – przypomniałem.

Zabranie Carlosa z mojego domu dobrze zrobi Mariannie. Ona i Giovanni muszą się poukładać od początku. Rozłożyć swoje małżeństwo na części pierwsze i poskładać w całość. Razem.

Cofnąłem się do domu. Miałem plan zabrać własną żonę na spacer. Albo choćby do altanki, żeby spędziła ze mną trochę czasu bez dziecka. Może jej coś poczytam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro