Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 34



Marco POV (siedem dni wcześniej)

Usłyszałem pukanie do drzwi jeszcze zanim rozpiąłem marynarkę. Nawet człowiekowi nie dadzą napić się kawy, zanim zaczną zawracać mu dupę. Co znowu się stało? Moje głośnie: proszę, nie było zachęcające, ale drzwi się otworzyły. Alicja. A za nią Santino.

Na tę kobietę zawsze przyjemnie się patrzyło. Upięła włosy w wysoki kok i puściła tylko kilka pasemek na policzki. Założyła okulary w kocim stylu. Sukienka po raz kolejny wyglądała, jakby była na niej zszyta. Przylegała do ciała. Była elegancka, ale też diabelnie seksowna. Usta Alicji i tym razem były pomalowane na czerwono.

A Santi... on nawet gdyby wyprasował tę koszulę, wyglądałby jak psu z gardła wyciągnięty. Ten niechlujny wygląd dawał ten sam efekt co ja pilnujący Anji. Każdy zwracał uwagę na seksowną lisicę, nikt na pilnującego ją osiłka. Co znaczyło tylko tyle, że go lekceważyli. A nie powinni. Santino był jedyną osobą poza Patrickiem, który potrafił trzymać Alicję w ryzach. Do pewnego stopnia oczywiście.

– Gdzie młody?

– Z Carą i Massimo.

Kolejne pukanie. Tym razem kawa przyniesiona przez asystentkę kasyna. Nie tylko dla mnie, ale też dla moich nieproszonych gości. 

Dziewczyna była tak skrajnie różna od Alicji. Pewnie, gdyby wyjąć ją z tych ciuchów, inaczej ubrać i uczesać miałaby tłum adoratorów stojących przed drzwiami swojego biura. Dzisiaj miała na sobie czarną ołówkową spódnicę kremową i bluzkę z długim rękawem. Żadnych ozdób tylko zegarek na przegubie. Zestaw godny mojej babci. Albo nawet i nie. 

– Zaczniemy o jedenastej panie Santini? – spytała uprzejmie, poprawiając okulary.

– Przyjdę, jak skończymy tutaj. – zapewniłem.

Skinęła głową i wyszła.

– Czemu nie mogłam polecieć do Palermo? – jęczała Alicja.

– Sama sobie dopowiedz. – podałem jej kubek, który z pewnością nie był mój. Za dużo posypki i bitej śmietany. Podała go Santiemu.

– Pojebało cię? – warknął.

– No już przestań się dąsać. Marco wie, że lubisz słodycze. – wyszczerzyła się ze złośliwym uśmieszkiem. Oblizała kroplę, która płynęła po kubku. I wessała do ust jego kciuk.

– Zostawić was na parę minut? – spytałem, rozsiadając się z kubkiem w fotelu. Ziewnąłem.

– Nie. – zaprzeczyła, siadając prosto.

– Więc co cię do mnie sprowadza? – unosząc kubek do góry – Nasze podziemia nie spełniają twoich oczekiwań sprzętowych?

Machnęła ręką, upijając ze swojego kubka. Dramaturgia ponad wszystko. 

– Ta nowa laska... jedna z eskort. – niemal wypluła z siebie te słowa. Zmarszczyłem brwi. Takiej ilości jadu nie słyszałem już dawno z tych ust. – Nie podoba mi się.

– Która?

Wykrzywiła ironicznie twarz.

– Gigi. – wyskrzeczała piskliwie, udając głos tej drugiej.

Nauczyłem się tych przeczuć nie lekceważyć. Przez krótki czas Alicja zarządzała kadrą naszych eskort. Znała je doskonale. I to było już jakiś czas temu. Zanim otruła swojego byłego męża kutasa, który pracował dla Ormian. Zanim sprawa się rypnęła, we łzach stanęła na naszym progu, wraz z synem szukając ochrony. Czego Ormianie nie wiedzieli to, że to Alicja była chemikiem, a nie jej mąż skurwiel. Nigdy się o tym nie dowiedzieli. Zanim Patrick jej zaufał w interesach, odkrył, że przerobienie z nią Kamasutry nie zabiera 365 dni.

Spojrzałem na Santiego, usiłując dociec, jak bardzo przesadza Alicja. Uniósł lekko brwi do góry i nie odezwał się słowem. Najwidoczniej i to było dla Alicji za dużo, bo przyłożyła mu pięścią w ramię.

– Powiedz, że nie mam racji!! – rzuciła mu wyzwanie, przymrużając powieki – Pojawiłam się tu dwa dni temu i widzę ją wszędzie. Boję się iść do kibla, bo ją tam pewnie zastanę. Wieczorem przykleiła się do Santino. – niemal zagwizdałem. Grzech śmiertelny.

– Była uprzejma. – wyjaśnił – Przyszła się przedstawić.

– Cześć jestem Alicja. Dwie sekundy! – piekliła się, a na policzki wystąpił jej uroczy rumieniec – A ona zabawiała cię rozmową o wiele dłużej. – przeniosła spojrzenie na mnie – To nie jest nasza typowa dziewczyna. Ona mi bardziej pasuje na tancerkę w zapyziałym barze ze striptizem

– Nie odpowiadam za obsadę.

– Jesteś tu szefem. – mruknęła.

– Na najbliższe osiem tygodnie jestem nawet szefem szefów księżniczko, ale to Antonio ma w ręku skład.

– Ewidentnie brakuje mu do tego ręki! – fuknęła. Santi położył dłoń na oparciu jej fotela i pogłaskał palcami kark. – Nie uspokajaj mnie! – warknęła. Usiłowała się odsunąć, ale złapał ja za kark i lekko ścisnął. Posłała mu mordercze spojrzenie, ale wzięła głęboki oddech. A więc na tym polegał trick poskromienia złośnicy. Alfa poddaje się tylko silniejszej. 

– A to w ogóle możliwe? – judziłem z uśmiechem.

Kolejne spojrzenie, które sztyletowało.

– Musisz ją sprawdzić.

– Są tu inni od tych rzeczy. – przypomniałem.

– Nie rozumiesz. To musisz być ty. – spoglądała na mnie z irytacją – Powiedz mu. – zwróciła się do Santiego.

– Wydała mi się podejrzana nie dlatego, że się przedstawiła – wyjaśnił Santi spokojnie, nadal gładząc Alicję po szyi – ale myślała, że jestem tobą. Zaczęła od: a więc, to ty tu rządzisz.

– Potem była dla mnie bardzo przyjacielska. – rzuciła z pretensją – Pytała, czy klub jest tak słaby, że szef tu nigdy nie zagląda.

– O której będzie tu Antonio? – spytałem Santiego.

– Pewnie po południu.

– Zadzwoń do Aidena. – rozkazałem – Jeśli on jest zajęty, Fabiano musi pomóc. ASAP. Niech sprawdzą biometryki na lotniskach w Palermo i Monaco. Daj znać, jak się czegoś dowiecie.

Czekały na mnie papiery do przejrzenia z asystentką. To mi zajmie parę godzin. Były dokumenty, które wymagały podpisu reprezentanta zarządu. Julie pracowała na stanowisku asystentki kasyna już trzeci rok. Doskonale wiedziała, co należało do jej obowiązków. Spędziłem z nią ponad godzinę nim znalazł nas Santino.

– Co dla mnie masz? – odłożyłem długopis na bok.

Julie podniosła się.

– Zawołaj mnie, jak skończycie. – oznajmiła, zbierając dokumenty – W międzyczasie popracuję nad tym co już mam.

Poczekał, aż drzwi się zamknęły.

– Paszport Aliny pojawił się w Palermo. Dokładnie tak jak przewidziałeś i tak jak już to wiedziałem.

– Zostaje nam więc Ava i Sylvia.

– Ilu lasek więc szukamy? – spytał, marszcząc czoło - Kurwa, co za czasy, damski gangster squad! 

Po akcji we Florencji Adam stwierdził, że Santino musi wiedzieć, w co się pakujemy. Alicja niekoniecznie, ale on dbał o ochronę. Żeby to robić efektywnie, powinien wiedzieć, co się szykuje.

– Tożsamości są cztery, skany biometryczne trzy. Mam Geretę Eden – widziałem, jak jego oczy się rozszerzają w zdumieniu – ale ktoś inny też chce ją mieć.

– Myślałem, że ona i Tobias pracowali razem?

– Pracowali. – potwierdziłem, bawiąc się długopisem – Dla Romanova.

– Ty odwaliłeś Tobiasa. My mamy Gretę. Oni też chcą ją mieć. Prosta matematyka: zabrać nam coś ogromnej wartości i wymienić na Gretę. – pokiwałem głową. Miał absolutną rację. – Główny chemik to świetna karta przetargowa. Egzekutor byłby jeszcze lepszą. 

– Gigi?

– Myślę, że znów będą chcieli się zasadzić na Alicję.

– Gdzie ona jest teraz?

– Na dole w swoim żywiole – przyznał z uśmiechem – i straszy wszystkich ludzi. Ty i Greta Eden? – rzuciłem długopis na biurko – Gratulować czy współczuć?

– Oba.

– Co chcesz zrobić?

– Dobre pytanie.

– Możemy podstawić Gigi kogoś, ale uważam, że to nie zadziała. – skrzywił się – Jak szybko na mnie poleciała, tym szybciej spasowała. Odchodziła, jak Alicja do nas podeszła. A wiesz, jaka ona jest... ekspresyjna. – zaśmiałem się na to stwierdzenie – I terytorialna.

– Powiedziała jej w jakikolwiek sposób, że jesteście razem?

– Nie. Ale patrzyła na nią jak na wariatkę. Co tylko nakręciło Alicję.

– Jakby ci to przeszkadzało. – szydziłem.

– Ani trochę! – przyznał, pocierając ucho – Zajęło mi godzinę, żeby ją uspokoić.

– Tylko godzinę.

– Będziesz musiał wyciągnąć ten swój urok osobisty z szafy i ją uwieść. – poprawił się na fotelu. 

– I co my z tego będziemy mieć? 

– Jej przerysowaną pewność siebie.

– Za mało. – odparłem tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Chcemy załapać tę drugą tak? Albo przynajmniej zastraszyć? Fabiano potrzebuje, aby połączenie było wykonane w obrębie kasyna.

– Może ją po prostu wjebiemy do piwnicy i zrobimy przesłuchanie?

– Możemy tak zrobić jeśli chcesz, ale – uniósł palec do góry – skoro nie wiemy, kim jest ta druga, możemy ją wystraszyć. Poza tym, zdejmując Gigi jako nieudolną, może sama zechce przejąć inicjatywę?

– Adam będzie tu po południu. – oznajmiłem – Może niekoniecznie chodzi o mnie tylko o tego, kto rządzi?

– Myślisz? Bo mi się wydaje, że Gigi ma odwrócić twoją uwagę, dać ci kaca moralnego zdrady. Alicja ma być ofiarą porwania, wymienioną na Gretę Eden. – wymieniał – Ja bym tak zrobił. Do tego jak mają głowę na karku, wyśle film z twoją zdradą do Grety, żeby ją wykurzyć.

Potarłem brodę palcami. Jakby jeszcze tego kurwa brakowało po tym co się stało w domu.

– Fatalny zbieg okoliczności, ale Margo nie poleci na to. Poza tym mam jej telefon.

– Ja to widzę tak: daj się uwieść. Dam Ci powiedzmy trzy minuty sam na sam z Gigi, w tak małym czasie nie da się zbyt wiele zrobić. Napuszczę na ciebie Alicję. Nic jej nie powiem, bo chcę, żeby była autentyczna. Powinna nastraszyć Gigi i jeśli mam rację, pierwsze co zrobi, to zadzwoni do swojej szefowej. Potem ją zgarniemy. Albo zajmiesz się nią ty, albo Di Vaio, albo Antonio.

– Alicja ci potem wydrapie serce. – ostrzegłem.

– Ale, stary, jaki będzie seks! – uniósł sugestywnie brwi parę razy.

– A ja ryzykuję, że moja kobieta rozpłynie się we mgle? – zapytałem poważanie.

– Mamy nagrania z kamer – wskazał na róg pokoju – Wszystko jest udokumentowanie.

– Ty wiesz, jak to jest, jak ci staje tylko przy tej jednej jedynej? A ja będę musiał grać zainteresowanego.

Na samą myśl, że miałbym dotknąć innej kobiety, czułem autentyczną niechęć. Margo okręciła sobie mnie skutecznie dookoła palca. Nawet po tej awanturze, jedyne co miałem w głowie to chronienie jej za wszelką cenę. Po to przyleciałem do Monaco. Uciszyć kelnerkę. Na zawsze, jeśli będzie taka potrzeba.

– To myśl, że to ona. – poradził.

– To pojebane! – mruknąłem.

– Ale może się udać.

– A jak się nie uda Margo wyrwie mi serce!

– To jej nie mów. Co z oczy to z serca. Zamiast dać nagranie, wszystko wykasujemy! – zaproponował – Kurwa, Marco stawką nie jest jedna dupa. Stawką jest rozwiązanie tego pierdolnika i wysłanie jasnej wiadomości: że mamy Romanova w dupie a co nasze jest nasze. To tylko jedna dupa.

– Mów za siebie. I przypominam, że latami trenowana, żeby zabijać.

– Myśl strategicznie.

– Właśnie to robię.

– Greta wstępuje w nasze szeregi? – spytał z lekkim niedowierzaniem.

– Bardzo duża wartość dodana. – wyjaśniłem, siląc się na spokój.

– Nie zaprzeczam, tylko czy jest warta tego całego zamieszania?

– Każdej minuty.

– Masz to z Patrickiem obgadane, jak mniemam? – upewniał się

– Od miesięcy. Jeśli przychodzi w pokoju: to witamy, jak zamierza bruździć: jest moim problemem do rozwiązania

Potarł twarz dłońmi.

– Dla mnie to nie wygląda, jakby przychodziła w pokoju, bardziej jakby jej się grunt palił pod nogami i potrzebowała ochrony.

– Nie prosiła o ochronę – sprostowałem – Gdyby nie to, że byliśmy w Monaco jakiś czas temu, pewnie byśmy się tak szybko nie dowiedzieli. Zniknęła po Dubaju i ukryła się na wyspie, bo pod latarnią najciemniej.

– I co ją zmusiło do wyjścia z nory?

– My. – przyznałem z westchnieniem – Reszta to już ciąg zdarzeń.

– I nie zamierzasz pozwolić jej odejść?

– Ani teraz, ani nigdy. – zapewniłem z naciskiem.

– Temat do przemyślenia w takim razie. Taka branża, nie zawsze robimy to, na co mamy ochotę.

Zostawił mnie samego. Nie chciałem tego robić. Może zawleczemy tę dupę do piwnicy i uzyskamy wszystkie odpowiedzi? A jej szefowa zatrudni kolejną albo wymyśli inny plan? Chodziło o to, aby dostać Gretę w swoje ręce albo sprowokować ją do wyjazdu.

Wiadomość musi być jasna. Podobają mi się twoje zabawki, ale gramy według moich reguł. Nie boję się ciebie. Greta Eden jest moja i zostanie moja. Skoro pozbyła się kelnerki to jasne, że trupy będą się ścielić dalej i gówno je obchodzi, jak osiągną cel.

I najważniejsze: musiałem się nastroić na to co miało nastąpić. Z pewnością nie dam rady na trzeźwo. Nie, mają takiego kaca moralnego, jak w tej chwili. Zdjęcia, które dostałem rano od Alexa nie pomagały. Wysłał mi je z komentarzem: wszystko w porządku w cudzysłowie. Alex zupełnie nie rozumiał, co się stało. Ocenił tylko po tym co zobaczył. Takich osób będzie więcej. 



Margo POV

Nagranie było długie. W którymś jego momencie wyciągnął nogi i nasze stopy zaczęły się dotykać. Idiotyczne, ale czując go tak blisko, zrobiłam się spokojniejsza.

– Czemu Alicja wysłała ten film Mariannie, skoro wszystko było ukartowane?

– Alicja nie wierzy, że jesteś szczera. Uważa, że udajesz, bo ci wygodnie, a jestem naiwny i myślę kutasem.

– Ale to, co powiedziała...

– Powiedziała szczerze. – zapewnił – Żadna kobieta nie zasługuje, by ją zdradzać. Ale to nie ona wysłała ci film.

Coraz więcej elementów zaczynało wskakiwać na swoje miejsce. Zdrada zawsze wywoływała emocje, nawet jeśli tylko się ją sugerowało, a tak naprawdę nic się nie stało. Kobietami rządziły emocje. Ale nie mną.

– Ava go wysłała.

Czy Avie wydawało się, że zrobiłam się aż tak ludzka? Chyba nie. Za to Marianna, to zupełnie co innego. Wulkan emocji. Można wręcz było mieć pewność, że rzuci Marco w twarz ten film i zrobi karczemną awanturę, bazując na błędnych założeniach.

– Twoja kumpelka usiłuje włożyć kij w mrowisko. – oparł głowę o szafkę – Udało się połowicznie, skoro tu siedzimy. Wzięła, co się dało. Nie wyszło porwanie Alicji, to prawie wyszła zdrada, bo Santi miał swój plan.

– Mogłeś odmówić.

– Mogłem zrobić wiele rzeczy, ale nadal byłem wkurwiony. – przyznał – Chciałem cię ukarać za te wszystkie miesiące. Ale nie ukarałbym ciebie tylko siebie! Chciałem się pozbyć ciebie z systemu, do momentu, kiedy sobie nie uświadomiłem, że to kurwa bezcelowe. I niemożliwe. Mogłem sobie pomyśleć wiele złych rzeczy. Kłamiesz. Oszukujesz. Gdybym chciał cię zdradzić, musiałbym sobie wyobrażać, że to ty stoisz przede mną. Musiałem się zdrowo najebać, żeby w ogóle udawać zainteresowanego. – spojrzał na moje rozchylone w zaskoczeniu usta – Wolałabyś, żebym kłamał?

– Nie.

– Musisz przestać kłamać Margo. – otworzyłam usta, ale nim się odezwałam, kontynuował – Florencję można było rozegrać inaczej, gdybym wiedział, o co idzie stawka. Akcja w Monaco dla odmiany to totalna fuszera, sklepana na prędko?

Musiałam się zgodzić.

– Ava improwizowała. – powiedziałam – Z nas trzech ja jestem od wywiadu. Avę wysyłasz, jak masz cel do zlikwidowania i nikomu nie zależy na finezji. Jest impulsywna. Tobias zawsze miał z nią problem.

– Zabrakło jej czasu? – zasugerował.

– Z tej samej sytuacji możesz mieć różny efekt. Wszystko zależy, ile masz czasu. Tutaj ewidentnie rzuciła sieć i czekała co się złapie. Może nie zrobiła wywiadu? Może grunt jej się pali. Nie wiem. – wzruszyłam ramionami.

– Jeśli ty nie wiesz to kto ma wiedzieć?

– Chcesz, żebym do niej zadzwoniła i zapytała? – zaproponowałam.

Zrobił zachęcający gest ręką. W sumie co mi zależało. Uruchomiłam aparat w trybie, który uniemożliwiał śledzenie sygnały. Włączyłam namierzanie numeru, może uda się ją zlokalizować? Ava odebrała po drugim dzwonku.

– No proszę, aż tak spodobało ci się moje nagranie?

– Fuszerka. Czego chcesz? – spytałam bez wstępów.

– Pieniędzy Tobiasa! Twoją głowę obiecano mi gratis. – rozłączyła się.

I na chuj wszystko. Westchnęłam, odkładając telefon na podłogę. Podciągnęłam nogi do góry i oparłam na nich ramiona. Nie posuwaliśmy się do przodu w tym przesłuchaniu.

– Co jeszcze chcesz wiedzieć? – spytałam zmęczonym głosem.

– Ile kasy chce od ciebie Ilja?

Wystarczyło na niego spojrzeć i już był wiadomo, co chodzi mu po głowie. Nie chciał być zależna od nikogo ani nikomu nic winna. Nawet jak spłacę Romanova zostaje kwestia Króliczka.

– Nie, Marco...

– Ile? – ponaglił z błyskiem w oku, który zwiastował kłopoty.

– Cztery miliony.

– Wiesz, że mogę cię spłacić?

– Wiesz równie dobrze jak ja, że to przykrywka, że nie o to chodzi.

– Ale mógłby zadowolić się kasą?

– Może! – westchnęłam z frustracją – Nie wiem... Już nic nie wiem!

Poczułam nagły przypływ paniki. Wyciągnął do mnie rękę.

– Chodź do mnie.

Przez dwa oddechy po prostu się w niego wpatrywałam. Mogłam zostać tam, gdzie byłam i udawać przed samą sobą, że nie chcę. Ale chciałam. Bardzo. Desperacko. Potrzebowałam jego ciepła, twardego ciała, dotyku. To, że po sześciu miesiącach kłamstw nadal mnie chciał, było... nieprawdopodobne. Normalny facet kopnąłby mnie w dupę.

Ale nie on! On się wkurwił. Pozwolił mi się okładać, starając nie zrobić mi krzywdy. To ja dostałam absolutnej furii. Amoku! Dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać jak przemoc domowa, ale nie dla mnie i nie dla niego! Jestem szkolona, żeby zabijać i znam sztuki walki. Dopiero po jakimś czasie przestałam walczyć.

Dał sześć godzin na zniknięcie, kiedy powinien mnie po prostu zabić. Odpowiadał przed Patrickiem za wszystko, co robię. Za każde kłamstwo. Za Florencję i Alicję. A zamiast tego poleciał do Monaco uciszyć kelnerkę, której zdradziłam, kim jestem. W międzyczasie rozładował swój gniew na kieliszkach i szklankach. A mógł na mnie. 

Narobiłam mu w chuj kłopotów. Zmusiłam do wybierani między lojalnością do organizacji a uczuciami do mnie. To nie było fair z mojej strony. Znałam te organizacje. Wiem, jak działają i co się w nich dzieje. Jak krytyczna jest lojalność i zaufanie do osób, które masz wokół. Jak szybko możesz stracić życie.

Podniosłam się na kolanach i pokonałam dzielący nas dystans. Usiadłam na jego udach. Założył mi włosy za ucho czułym gestem.

– Twoje wspólniczki to naprawdę wyrafinowane manipulatorki. – oznajmił, gładząc kciukiem linię mojej szczęki.

– Nie jestem gorsza. – przyznałam oczywiste.

– Dla mnie jesteś idealna.

Przyciągnął mnie do siebie. Schowałam twarz na jego szyi, zaciągając się uspakajającym zapachem. Piasek. Plaża. Mokre drewno. Sól. Kardamon. Drzewo sandałowe. Tak właśnie pachnie pokuszenie. Pożądanie. Pragnienie. Spokój.

– Pocałuj mnie.

To nie była prośba ani rozkaz. Coś pomiędzy. Połączyłam nasze wargi. Odkrywałam go na nowo, a on pozwalał mi zachować kontrolę nad pocałunkiem i jego intensywnością. Dość szybko żadnemu z nas już to nie wystarczało. Zaczęliśmy się niecierpliwie rozbierać, pragnąć poczuć ciepło skóry. Wylądowaliśmy w łóżku po paru minutach.

Nigdy jeszcze nie kochaliśmy się w ten sposób. Po moim pierwszym zaspokojeniu, które dostałam, wykorzystując niemal jego ciało, Marco przejął całkowicie kontrolę nad tym co się działo. Złączył nasze dłonie i oparł się na przedramionach po obu stronach głowy, opadając na mnie swoim ciężarem. Powinnam się czuć przytłoczona, ale jedyne co mnie wypełniało to bezpieczeństwo i bezgraniczne zaufanie do niego. Wchodził we mnie powoli, do końca. Biorąc mnie całkowicie w posiadanie. Byłam emocjonalnie obnażona do żywego mięsa, zatapiając się w głębi spojrzenia zielonych tęczówek.

– Kocham cię. – wyznałam, dochodząc razem z nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro