Part 24
Margo POV
Po wylądowaniu czekało na nas kilka samochodów. Xavierem miał się zająć Alessi. Dziewczyny co do jednej czule pożegnały się ze swoimi facetami. Poza mną. Stałam tam jak ten kołek. Ręka Marco wślizgnęła się na moją talię. Pocałował mnie w kark.
– Nie tęsknisz za tym?
– Nie. – odparłam odruchowo – Po prostu nie czuję takiej potrzeby.
– Uparciuch. – mruknął w moją szyję.
– One znaczą terytorium. – wyjaśniłam – Ja nie muszę tego robić. Jesteś ze mną, ale jeśli zdecydujesz się mnie zostawić, to po prostu odejdziesz, a ja nie będę mała na to wpływu.
– To nie brzmi jak miłosny liścik.
– Miłość jest chemią mózgu, która trwa dwadzieścia cztery do trzydziestu sześciu miesięcy. Tak jakbyś był na haju 24/7. Dopamina, fenyloetyloamina i endorfiny zalewają twój mózg. Prywatna fabryka narkotyków.
– Najlepsza Karma, jaką kiedykolwiek widziałem! – doszedł nas rozbawiony głos Adama – Spełnienie moich pierdolonych marzeń z ostatniego półtora roku.
Marco pokręcił głową z westchnieniem, popychając mnie w stronę terenowego BMW. Muszę go potem dopytać, o co chodziło z tą Karmą. Naszą ochroną miał się zając Demetrio, Nico, Santi i Savio. Reszta zapakowała się do samochodów i odjechała. Mieli do nas dołączyć na kolacji.
W sklepach postanowiłam wybrać taktykę na „nic do mnie nie przemawia". Widziałam po minie Oany, że nie wierzy w ani jedno słowo. W drugim sklepie spojrzała na mnie wyczekująco. Kiedy dziewczyny poszły przebierać w wieszakach, została ze mną z tyłu. Wepchnęła mnie do małego pokoju, który stanowił przymierzalnię i przymknęła drzwi.
– Zrób mi przyjemność i przymierz coś. – powiedziała natarczywie, patrząc na mnie z wyrzutem, jakbym psuła wszystkim zabawę. Ja pierdolę, trzeba było mnie nie zabierać! – Jeśli potem nie zechcesz niczego kupić to w porządku.
– Ja...
– Wiem, chodzi o pieniądze. – przerwała mi, przewracając oczami – Nie martw się, Marco zazwyczaj zasila mój budżet razem z ojcem. Poprosił, żebym płaciła za Ciebie.
Zacisnęłam szczękę tak mocno, że niemal zazgrzytałam zębami.
– Nie. – zaprzeczyłam, kłamiąc jej w żywe oczy i ona to doskonale wiedziała – Po prostu za dużo sobie wyobrażasz w stosunku do mnie i Marco. Nie ch cę być mu nic dłużna. To, co nas łączy się skończy! – oznajmiłam z przekonaniem. Nie przekonałam siebie a co dopiero ją.
– Znam mojego brata. – odgarnęła mi pasemko włosów z policzka, niemal takim samym gestem jak on – On coś do Ciebie czuje. I to nie mało. Margo, przestań udawać, przecież on Ci też nie jest obojętny.
Boże zrobiłam kardynalny błąd. Nigdy nie powinnam się do niego zbliżać. Nigdy nie powinnam przylatywać na Baleary! To wszystko nie miało sensu! Czym bardziej ja usiłowałam się nie angażować i popychać Marco do defensywy, tym bardziej on robił się kreatywniejszy w przyciąganiu mnie do siebie!
– Pożądanie! – wyrzuciłam z siebie – To nas łączy!
– Gdyby to było pożądanie czy tylko seks, nie zaprosiłby Cię na wesele. – odezwała się za moimi plecami Sofia. Odwróciłam się do niej. Była z nią Anja i Marju. Weszły do środka i zamknęły za sobą drzwi. Poczułam się przytłoczona ich obecnością w tym małym pomieszczeniu. Emocje we mnie buzowały a ja nie potrafiłam ich opanować, ani zablokować. Osaczona – tak się czułam.
– Znam Marco od dwóch lat. Odkąd... zajął się ochroną mnie. – dodała Anja patrząc na mnie przenikliwie – Nigdy, przenigdy nie zapoznał mnie z żadną laską, którą okazjonalnie posuwał. Nawet o żadnej nie wspomniał. Jesteśmy więcej niż tylko pracodawca–pracownik. Przyjaźnimy się i...
– Z tobą się przyjaźni ze mną sypia. – wzruszyłam ramionami – Mi to wystarcza.
Anja przechyliła głowę na bok.
– Mówił, że będziesz uparta.
– Nie chcę być mu nic dłużna.
– Ja pierdolę. – mruknęła Sofia z dezaprobatą, patrząc na Anję – Ona gada zupełnie jak ty na początku. Co Ciebie przekonało?
– Patrick i jego magiczne ręce. – rzuciła z rozmarzeniem – Poza tym przestałam ze sobą walczyć. To bezsensowne i wyniszcza Cię od środka. Nie znam Twojej historii, nie wiem co złamało ciebie, ale jeśli ja po tym jak zostałam porwana, zgwałcona i sprzedana, dałam radę się podnieść, dasz i ty.
– Nic o mnie nie wiesz. – odparłam obronnie.
– Cokolwiek Ci się stało, bliskość jest dla Ciebie trudna. – powiedziała Marju – Wiem, jak to jest. Mój były mąż kupił mnie w Dubaju. Gwałcił, bił. – wzięła drżący oddech i podniosła koszulkę do góry, pokazując blizny – A jednak Alessi – zawahała się – Sprawił, że czuję się bezpieczna.
– A ty? – spytałam Sofię, krzyżując obronnie ramiona na piersi – Jaką ty masz dla mnie historię?
– Ja? – zmrużyła oczy – Ja niemal umarłam, po tym jak sprzedano mnie do burdelu. Adam walczył o mnie i o nas miesiącami, bo nie pozwalałam mu się dotykać. O terapii już nie wspomnę.
Omiotłam je wzrokiem. Żadna z nich nie była nawet bliska tego, co zafundował mi mój braciszek. Wiele przeszły, ale żadna z nich nie trwała w koszmarze dwadzieścia siedem lat. Nie mogłam ich wpuścić do swojej głowy. Nie potrafiłabym się odsłonić. Udawałam normalną, kiedy ewidentnie wszystko było ze mną nie tak. Wybrałam Baleary z nadzieją na lepsze jutro, ale teraz patrząc im w oczy, wiedziałam już, że popełniłam błąd. Powinnam zniknąć najszybciej jak się da. Monaco nadawało się na to nie gorzej niż inne miasta.
– Bardzo się cieszę, że Wam się udało, naprawdę. – spojrzałam na Anję – Gratulacje, że wychodzisz za mąż, ale...
– A możesz się po prostu dobrze bawić? – przerwała mi Sofia, nalewając wina musującego do kieliszka – Tak po prostu? Na jeden dzień zapomnij, że nie masz pieniędzy. Zapomnij kim jesteś. Czym jesteś. Jak masz na nazwisko. Nigdy nie wyobrażałaś sobie, że nagle wygrywasz w totolotka? Że masz forsy jak lodu i w końcu kupisz wszystko to, o czym marzyłaś? – kusiła, podając mi kieliszek. Anja sięgnęła do tacy. – Ty nie! – warknęła.
– Od jednego nie umrę. – odparła z irytacją.
– Może i nie, ale Toni może nie smakować. – pogłaskała brzuszek. Spojrzała na mnie a Oana objęła mnie dłonią w pasie, przytulając się do mojego boku.
– Tylko jeden dzień. – rzuciła prosząco, patrząc mi błagalnie w oczy – Wiesz jak ciężko, było ich namówić, żeby ich zebrać do kupy w jednym miejscu po Dubaju? Mission Impossible.
Westchnęłam ciężko. Nie zamierzałam pytać o Dubaj.
– Nic nie mów. – ostrzegła Anja, unosząc dłoń do góry – Uwieszałam się na ramieniu Patricka i szantażowałam go trzy tygodnie. A on mi wiecznie Dubaj, Dubaj, Dubaj. Rzygam Dubajem!
– Nie wiem, co zmieniło ich nastawienie, ale alleluja! – zakrzyknęła Sofia – Więc proszę, nie psuj tego! Wystarczająco psują go nam faceci.
– W porządku! – rzuciłam, uśmiechając się i uzmysławiając, że może rzeczywiście przesadzam. Jeden dzień! To wszystko, co im dam! Już wystarczająco miałam kłopoty. Muszę się tylko dobrze pilnować. Albo cieszyć doświadczeniem.
– Cudnie, kurwa, cudnie! – krzyknęła Sofia. Spojrzała na Anję. – Przynajmniej jej nikt nie musiał sprawić lania, żeby zaczęła wydawać pieniądze.
Anja zaczerwieniła się i pokazała jej język. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich urocza niska brunetka z krągłościami.
– Nazywam się Adelia i będę się dzisiaj wami zajmować. Kto jest panną młodą? – Anja podniosła dłoń, a my wskazałyśmy na nią palcami – Czego szukamy?
– Czerwonych sukienek.
– Świetny wybór! To co? Zrobimy rundę po wieszakach, wybierzecie, co się Wam spodoba – zachęciła do wyjścia – a gdyby jednak nie leżało zgodne z oczekiwaniami, spróbujemy znaleźć coś innego? – przed drzwiami czekały jeszcze cztery dziewczyny – Macie cały salon tylko dla siebie. Eliza, Amelia, Tara i Beata będą Wam asystować.
– God bless Patrick! – Sofia uniosła do góry kieliszek z winem.
– God bless Marco! – poprawiła ją Anja.
Anja porwała Beatę. Zmieniły natychmiast język na jakąś odmianę języka słowiańskiego. Tara zaświergotała do Marju a ta rozpromieniła się jak małe słoneczko odpowiadając. Sofia spojrzała na Adelię. Skinęły sobie głowami. Eliza wskazała mnie i Oanie drogę w przeciwną stronę niż pozostałym. Amelia dołączyła do nas.
– Masz jakieś preferencje? – zagadnęła Eliza – Wyobrażenie kroju?
– Mafijne wesele, do którego nie pasuje? – wyrwało mi się, zanim pomyślałam.
Dziewczyny zaśmiały się. Straciłam rachubę czasu, przeglądając sukienki. Eliza widziała moje wahanie, więc zaczęła proponować kroje. Zaskoczyła mnie, wybierając suknię bez pleców.
– Mam za ciężki biust do tego.
– Coś poradzimy. – odparła enigmatycznie.
Dotarłyśmy jako ostatnie do przymierzalni. Zdejmując z siebie dżinsy i koszulkę usłyszałam Sofię:
– Nienawidzę Cię! – powiedziała z naciskiem, zabarwionym śmiechem – Za te twoje małe cholerne cycki, które sterczą na baczność, mimo że Alessiego nie ma w pobliżu! Macie tę sukienkę w rozmiarze dla osób, która jedzą? – zawołała ze śmiechem.
Wychyliłam głowę. Marju miała na sobie sukienkę, którą wybrała mi Eliza, i uśmiechała się do swojego odbicia. Wygląda cudownie zjawiskowo. Wysoka i smukła. Eliza podała mi małe pudełeczko.
– Zaczniemy od tej samej sukienki? – zasugerowała. W pudełku była specjalna taśma, którą podkleiła mój biust.
– To się będzie trzymać?
– Tak – zapewniła, pomagając mi nałożyć czerwoną mgiełkę.
– A jak się spocę?
– Też.
Spędziłyśmy całe popołudnie na przebieraniu w sukienkach. Naprawdę dobrze się bawiłam. Savio i Nico dostarczyli nam obiad w postaci sushi, więc zrobiłyśmy sobie godzinną przerwę, przed kolejną rundą przebieranek. Pretty women jak żywe.
– Czy jestem jedyną osobą, która nie spakowała nic na noc? – spytałam, biorąc łososiowe maki do ust.
Popatrzyły na mnie wymownie, a potem na ekspedientki.
– Znajdziemy Ci wszystko, co potrzebujesz – zapewniła Sofia. – A jak nie, odstawimy ciężarną do domu na drzemkę. – Anja pokazała jej środkowy palec, który nazywała uroczo hawajskim znakiem pokoju. – I pójdziemy jeszcze w miasto.
– Nie – zaczęłam protestować, ale na tym się skończyło. Kiedy opuszczałyśmy sklep z ogromną ilością toreb, w kilku z nich były moje komplety bielizny, koszulka nocna i szlafrok w pięknych morskich odcieniach haftowane w złote ornamenty. Kilka par butów i sukienka na dzisiejszy wieczór w klubie. Dałam się przekonać Sofii do czegoś przy ciele, ale postawiłam na swoim i była to elegancka kreacja.
– Przyjdę pół godziny przed wyjazdem, żeby Cię umalować – zaproponowała Sofia.
– O ile nie będziesz wtedy klęczeć przed Adamem, robiąc mu loda. – zaśmiała się Anja.
– Lubię robić mu loda – westchnęła, jakby przypominała sobie coś bardzo rozkosznego – A on zdecydowanie lubi zabawić mnie na dole. Więc win–win for me.
– I nigdy się nie śpieszy – dodała Marju z rozmarzeniem.
– Jakby czas się zatrzymał.
Oana zaczerwieniła się mocno.
– Więc ty i Fabiano – zaczęła Sofia, widząc jej zażenowanie – jeszcze nie skonsumowaliście zakazanego owocu?
– Jestem dziewicą – wyszeptała, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Wszystkie przeniosły spojrzenie na mnie w oczekiwaniu na komentarz.
– Jestem hiper wrażliwa. – wyznałam.
– Kurwa a ty nie wierzyłaś, że jednorożce istnieją! – zaśmiała się radośnie Sofia, szczerząc do Anji – To musisz mieć prawdziwe odloty. Czy Marco staje na wysokości zadania?
Odpowiedziałam, zanim się zastanowiłam, co mówię.
– Jemu zawsze staje!
– W to nie wątpię. – odparowała – Chemia ciał czyni cuda, ale czy on potrafi czynić na tobie magię?
Przygryzłam wargę, spuszczając powieki i wspominając nasz pierwszy raz.
– Zorientował się natychmiast i dostosował? – zasugerowała Anja
Otworzyłam usta w zdumieniu.
– Skąd wiesz?
– Bo nie jest debilem! – odparła ze śmiechem – Zajmuje się ochroną, pracuje z geniuszem, który jest moim mężem. Jest niezwykle spostrzegawczy. Od razu wiedział co robić, prawda?
Skinęłam potakująco głową.
– Jeśli jesteś nadwrażliwa... to musisz mieć mega orgazmy. – spytała Marju z ciekawością.
– Większość facetów nawet nie rozumie, co to oznacza, ale każdy dotyk, który nie jest delikatnym muśnięciem, sprawia ból. Za karę w życiu nie miałam orgazmu pochwowego.
– Przybij piątkę. – rzuciłam Sofia, podstawiając mi swoją rękę – Za to Adam dba, żebym miała kilka innych.
– To zależy, co uznajesz za orgazm pochwowy. – powiedziała Anja przełykając kawałek sushi – Jeśli spodziewasz się tego samego co po łechtaczce to...
– To, to dostajesz. – Marju zaczerwieniła się.
– Szczęśliwa suka. – mruknęła Sofia, biorąc kolejny kawałek sushi.
Oana siedziała cicho, wpatrując się w nas ogromnymi oczami.
– Nie bój się. – uspokoiła ją Anja – Jak znam Fabiego, nie będzie się spieszył i jest bardzo, ale to bardzo dokładny we wszystkim, co robi.
Roześmiałyśmy się dźwięcznie, wracając do przymiarek.
Margo POV
Anja znajdowała się jeszcze w samochodzie przed budynkiem, w którym mieliśmy się zatrzymać, kiedy poczułam na plecach znajomy dreszcz niepokoju. Fabi chyba tak samo, bo sięgnął pod marynarkę, usiłując schować mnie za siebie. Chyba go pojebało. Nie mam nic do gościa, ale był ewidentnie wolniejszy ode mnie jeśli chodziło o broń.
Instynkt wziął górę. Ciało podążyło za latami treningów. Wywinęłam się, wyszarpując broń z jego drugiej kabury. Owinęłam stopę wokół jego kostki, posyłając go na kolana, tak żeby nie znalazł m się na linii strzału. Upadł, ale podniósł broń do góry. Oboje mierzyliśmy teraz do mężczyzny, który szedł w naszą stronę. Za nami zapanowało zamieszanie.
– Najpierw będę strzelać, a potem pytać. – oznajmiłam. Zrobił półkrok, jakby mi nie dowierzał, a ja odbezpieczyłam safety celując w jego głowę.
Uniósł dłonie do góry. Kątek oka zarejestrowała, że Fabi opuścił swój pistolet, ale obserwował mnie uważnie.
– Możesz odłożyć broń. – powiedział, podnosząc się – Antonio nie zrobi Ci krzywdy. Nie rozpoznałem go bez brody. – zakpił.
Rozluźniłam się. Oddałam broń. Odsunął się gwałtownie. Teraz z obu mierzył do mnie. A czego się spodziewałam? Listu gratulacyjnego? Sama sobie byłam winna. Zanim wykonałam jakiś gest, uderzył mnie kolbą w skroń na tyle skutecznie, że straciłam przytomność.
Margo POV
Odzyskałam przytomność, będąc przywiązaną do krzesła. Zanim otworzyłam oczy, wsłuchiwałam się długie minuty w panującą dokoła ciszę. Słyszałam oddechy. Co najmniej dwóch ludzi. Rozluźniłam się. Doszedł mnie delikatny zapach stęchlizny oraz krwi. Byliśmy chyba w piwnicy.
Rozchyliłam powieki. Żadnych okien. Jedne drzwi. Stół. Szafka. Umywalnia i piec. Miałam okazję zwiedzić okoliczny przybytek dla torturowanych osób. Marzenie każdej kobiety. A wszystko dlatego, że miałam ochotę na brata przyjaciółki. Nie, poprawiłam się w myślach, wszystko, ponieważ mój brat był chujem.
– Musisz tu przyjechać. – Fabiano rzucił nagląco do słuchawki – Teraz!
On i Nico oparli się o ścianę. Ich spojrzenia wwiercały się we mnie. Nie zdecydowałam się na złapanie kontaktu wzrokowego. Nie było takiej potrzeby. Byli pionkami. To Patrick i Adam zdecydują co się ze mną stanie. A może raczej kto zostanie moim egzekutorem.
Mogłabym usiłować się wydostać. Plastikowe kajdanki nie byłyby w stanie mnie powstrzymać. Pięć sekund – tyle by zajęło pozbycie się ich. Fabiano nie było jakimś gigantem walki wręcz, wnosiłam to po tym, jak się poruszał. Zupełnie inaczej niż Marco. Z zaskoczenia musiałabym znokautować Nico, a potem słabszego przeciwnika. Znając Fabiego, mogłoby się skończyć scenariuszem, że go zabiję. A tego nie chciałam. Nie byłam zdesperowana. Jedynie zmęczona udawaniem.
Powstrzymywała mnie także kamera w rogu pomieszczenia i kolejna w drugim. Pewnie jeszcze dwie za mną. Ponieważ w domu były niemal wszystkie kobiety poza Nicolą, zakładałam, że jest tu spora ochrona. Bez sensu się podkładać. Może pojedynczo bym się skusiła, ale nie w grupie, gdzie żaden z nich by się nie zawahał strzelić do mnie. I to nie żeby zranić, ale żeby zabić.
Żadne z nas nie powiedziało słowa. Ja nie czułam potrzeby, żeby musieć się powtarzać dwa razy i zacząć wyjaśniać już teraz w tej chwili. Nie miałam też zamiaru o nic prosić. I tak znajdowałam się tu na pożyczonym czasie. Wpatrzyłam się w punkt na ścianie, starając się nie myśleć, co będzie dalej. W najlepszym wypadku, po prostu mnie zabiją. Ale czy to byłoby najgorsze? Tyle że Marco jako egzekutor nie będzie się śpieszył.
Odliczałam sekundy, razem z zegarem uświadamiając sobie, że przyszedł czas rozrachunku. Sąd ostateczny.
Drzwi otworzyły się z hukiem po długich minutach. Minęła prawie godzina. Marco wpadł do środka pierwszy. Obrzucił mnie beznamiętnym spojrzeniem. Zacisnął usta, widząc krew na policzku. Patrick podążał za nim, wraz z Alessim i Adamem.
– Obyś, kurwa, miał na to dobre wytłumaczenie. – warknął, patrząc na Fabiego.
– Wiedziałeś, że twoja laska umie się obchodzić z bronią?
– Tak! – nie spuścił z tonu, biorąc się pod boki – Ty też, chyba że byłeś tak nieuważny, że Cię to ominęło w restauracji, kiedy dałem jej swoją broń? Potrafiłaby się nią posługiwać i prawą i lewą ręką.
Ok, więc był bardziej spostrzegawczy, niż mi się wydawało. Czy naprawdę wtedy tyle zdradziłam? A wydawało mi się, że byłam ostrożna. Patrick oparł się o ścianę i obserwował mnie uważnie. Adam podparł się pod boki z miną, jakby miał ochotę skręcić mi kark. Patrzyłam na to wszystko bez emocji.
– Ale nie tak. – odparował Fabi. Podał mu tablet. Zapewne z nagraniem z kamer.
– Nie zawahała się. – wtrącił się Antonio. Nie mogłam się zawahać, bo życie Anji mogło zależeć od tego co zrobię. Może odrobinę wdzięczności ty powolny bydlaku! – Muszę przyznać, że naprawdę była szybka.
Marco zerknął na mnie, ale nie potrafiłam odczytać nic z jego twarzy. Podał tablet Patrickowi. Jeśli miałam rację i odczytałam poprawnie spojrzenia, jakie wymienili między sobą Patrick, Adam i Marco – wiedzieli. Albo przynajmniej się domyślali? Brakowało mi elementów układanki.
Zastanów się jeszcze raz! Anja mówiła, że Patrick zgodził się na wyprawę trzy tygodnie temu. Zaraz po tym jak wyzdrowiałam?! Doszli do wniosku, że nie muszą się mnie obawiać, bo mają mnie pod nosem! Co zdarzyło się nocą? Czy miałam jakiś koszmar, którego nie pamiętałam? Co mnie zdradziło!?
– Przepuściłeś jej odciski przez wszystkie bazy łącznie z Interpolem i nic nie znalazłeś! – przypomniał z gniewem Fabiemu.
Trzeba położyć kres tej zabawie i wyłożyć karty na stół.
– Nie znajdziesz mnie w nich. – odezwałam się ochryple. Odkaszlnęłam. – Jedyne co mógłbyś zrobić to wrzucić moje DNA porównawczo do bazy danych rosyjskiego heritage. Przy odrobinie kopania i determinacji znalazłbyś moją bakę. – powiodłam po nich wzrokiem, ale chyba nic nie rozumieli. Patrick uniósł tylko brew do góry w niemym wyznawaniu. On wie! Adam popatrzył na mnie z lodowatą obojętnością. Westchnęłam cicho. Spojrzałam Patrickowi w oczy. Jedno kłamstwo w prawo czy w lewo nie zrobi mi już różnicy. – Nazywam się Greta Eden.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro