Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 14



Margo POV

Jak cudownie, kiedy masz wolny dzień i pada. Nie, żeby La Palma była jakiś mikroklimatem, w którym nigdy nie pada, ale czemu akurat dzisiaj? No nic, potrzebowałam jedzenia. 

Może po prostu zamówię online z dostawą do domu? A może po prostu usiądę i będę płakać nad wyceną z warsztatu? 

Koszt napraw przewyższał wartość samochodu. Koszt pozbycia się go był podobny. Zostało mi tylko sprzedanie na części. Po drugiej stronie miasta znajdował się komis samochodowy. Może się rozejrzę? Gdybym żyła na zupkach chińskich dałabym radę wziąć niewielki kredyt i kupić nowe auto. Dobra, nowsze, było poprawniejszą formę.

Narzuciłam na siebie ogrodniczki i sandały. Bez sensu niszczyć innych butów. I tak zamoczę nogi. Dobrze, że Salt Water produkował sandały, w których mogłaś brodzić w wodzie. Co prawda słonej, ale zawsze! Czekał mnie ponad godzinny spacer.

Marco: jesteś w domu?

Ja: Nie. Zażywam uroków natury.

Marco: gdzie się wybierasz?

Ja: A nie mogę po prostu iść na spacer?

Marco: Myślałem, żeby złapać coś do jedzenia i spędzić miło dzień.

Ja: będę w domu dopiero późnym popołudniem.

Przez nieuwagę wdepnęłam w ogromną kałużę. Kurwa!

Marco: masz ochotę na towarzystwo?

Powinnam powiedzieć „nie". Zamiast tego podałam mu nazwę ulicy, na której byłam. Nie ma potrzeby odmrażać sobie uszu na złość mamie. Miał czas i auto a ja mogłam mu się odwdzięczyć w łóżku ku obopólnej radości. Seks z Marco był ogłupiający. Robiłam, co mogłam, żeby się dystansować, ale on za każdym razem sprawiał, że czułam się bezpieczna. Obnażona do żywej kości, ale bezpieczna. Przytulanie nie było moją rzeczą. Brat znieczulił mnie na jakiekolwiek formy czułości, ale Marco... on nie przyjmował do wiadomości odmowy.

Stałam zamyślona, kiedy czarny Mercedes zatrzymał się przy krawężniku. Osłaniając drzwi parasolem, pochyliłam się do niego.

– Masz jakiś ręcznik? Jestem niemal cała mokra.

Jego brew podjechała do góry, a usta wygięły się w seksownym uśmiechu.

– Lubię Cię mokrą. Bardzo mokrą.

– Głupek. – skarciłam go, mimowolnie się uśmiechając.

– Wsiadaj. – rozkazał.

– Gdyby to była moja Fiesta, powiedziałabym „tak jest, sir!"

– To mi daje pomysły na później. Wsiadaj! – powtórzył.

Wytrzepałam parasolkę jak mogłam i szybko wsunęłam się na siedzenie. Rzuciłam plecak i parasolkę na podłogę. Marco pochylił się w moją stronę i obdarzył głębokim pocałunkiem. Cholera, jak jeden pocałunek może sprawić, że czujesz się mokra i gotowa na seks? Magia – podpowiedział mój durny umysł – magia, o której piszą w książkach.

– Gdzie chcesz jechać?

Oblizałam usta.

– Komis samochodowy. – podałam mu adres.

– Serio?

Skrzyżowałam ramiona na piersi.

– Zostałeś moim towarzystwem, a nie na odwrót. Ja mam na dzisiaj taki plan.

– Znów pomyłka w interpretacji. – włączył się do ruchu – Oglądanie aut w deszczu nie jest dobrym pomysłem.

– Akurat mam wolne. Moja dobra wróżka pogodowa ewidentnie zaspała. Muszę się zorientować, z czego mogę wybrać.

– Masz zamiar wybrać kolejne gówno?

– Mam zamiar wybrać coś, na co mnie stać. Ciebie stać na Mercedesa mnie... na coś tańszego. Nie potrzebuję rady ani współczucia, a już z pewnością nie dobroczynności w żadnej formie. – oznajmiłam twardo – Potrzebuję towarzystwa. Podejmujesz się tego zadania?

Położył dłoń na moim udzie i ścisnął lekko.

– Zosia Samosia.

– Tak. Jestem dorosła i muszę ponosić konsekwencje swoich decyzji.

Właściwie było to kłamstwo. To przez mojego brata musiałam mieszkać na końcu świata z minimalnymi środkami do życia. To był jego wina, że musiałam uciekać i się ukrywać. Gdybym chociaż tknęła pieniądze, natychmiast moim tropem podążyłyby żądne krwi wilki.

– Wiesz, gdzie to jest?

– Tak. Naprawdę chciałaś iść tam na piechotę?

Wzruszyłam ramionami.

– A mam inne wyjście?

– Mogłaś zadzwonić do mojej siostry.

– Eeee jasne. Z pewnością zrezygnuje z randki z Fabim, żeby taplać się ze mną w błocie.

– Mogłaś zadzwonić do mnie.

W jego głosie była nutka pretensji.

– Moment... czy ty usiłujesz zrobić ze mnie tego „złego", bo nie lubię prosić o pomoc? Od kiedy jesteś taksówką dla biednych znajomych siostry?

– Nie jestem twoją taksówką i nie jesteś jedną z wielu znajomych mojej siostry.

– Pozwól, że Ci przypomnę: pieprzenie mnie...

– Nie daje mi prawa do zadawania pytań – dokończył za mnie – Ani do proszenia o pomoc najwyraźniej. To do czego?

– Ujmę to bardzo jasno: Nie oczekuję listów miłosnych. Wystarczy, że klepniesz mnie w tyłek i oznajmisz jak jaskiniowiec: cieszę się, że ten tyłek należy do mnie.

Zaśmiał się lekko.

– Ale potem idziemy coś zjeść.

– A możemy iść do restauracji, która serwuje jedzenie w ilości dla zdrowego człowieka, a nie maleńkie porcje?

– Czyli wolisz rybę z frytkami na west beach niż pięciogwiazdkową restaurację na deptaku?

– Nie znoszę ich! – przyznałam – Wyfiokowane kobiety udające, że nie są głodne. Ludzie mdlejący na słowo: węglowodany.

– Wygląda na to, że znów wylądujemy u Paula?

Skinęłam głową, a na samą myśl pociekła mi niemal ślinka.

– Serwuje świetne steki, a ja uwielbiam jego gofry i naleśniki.

– Są świetne gofry w tej małej restauracyjce koło promów. Anja ostatnio mnie tam zaciągnęła.

Spojrzałam na zachmurzone niebo.

– Dają na wynos?

– W taką pogodę byłoby miło zjeść na miejscu. Albo Lucy!

Skrzywiłam się. W rezultacie dostaliśmy cztery gofry na wynos z ekstra dodatkami od Lucy. Marco wziął kawę a ja czekoladę z bitą śmietaną.

– Usatysfakcjonowana?

Objął mnie ramieniem w talii i poprowadził w stronę auta.

– Jeszcze nie, ale będę. – zlizałam nieco śmietany z palca.

– Dobra odpowiedź. – pochwalił.

– Myślałam, że mafiosi nie obnoszą się z uczuciami. Muszą być twardymi gośćmi. – uderzyłam go prześmiewczo w sześciopak.

– Poza Patrickiem i może Adamem, nie ma na wyspie nikogo, kto dałby mi radę w walce wręcz.

Przewróciłam oczami na tę arogancję.

– Obrażasz każdego snajpera, który po prostu strzeliłby mi Ci w głowę.

– Dlatego właśnie uważam, że krevlar jest bezużyteczny.

– Nie ten robiony przez Ormir.

Postawił kawę na dachu, unosząc brew z zainteresowaniem.

– Interesujące.

Oparłam się o dach Mercedesa, sącząc swoją czekoladę.

– Ormir wynalazł i opatentował kevlar o pogłębionej strukturze, taka hybryda z karbonem i włóknami węglowymi. Był artykuł w The Sience. Oczywiście do wykorzystania militarnego. Chodzi o to, że nie musisz mieć już kamizelki. Możesz mieć pełną zbroję łącznie z kapturem. – wyjaśniłam, starając się podawać tylko te fakty, przytoczone przez magazyn – Podobno boli jak sukinsyn, ale jest skuteczne.

Nie powinnam dodawać, że w sejfie w Genewie, leżał taki w moim rozmiarze, a drugi należał do mojego brata?

– Masz ciekawe zainteresowania.

Otworzył swoje drzwi.

– Może nie skończyłam studiów z wyróżnieniem, ale nie jestem głupia.



Margo POV

Bycie kobietą bywa wkurwiające. Zwłaszcza kiedy masz okres, wszystko cię boli, a szef zaprasza Cię na dodatkową zmianę, bo Tali się jak zwykle zachorowało! Zawsze była chora, ilekroć jej facet był w mieście. Rozumiem, że spędzanie z kimś czasu było ważne, ale bez przesady. SMS od Paula sprawił, że usiadłam na łóżku i miałam ochotę się rozpłakać, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Przeszukałam szafki i nie znalazłam ani jednej tabletki przeciwbólowej. Odebrałam dzwoniący telefon, nawet nie sprawdzając kto to.

– Hej – głos Oany był posępny – Talia zaczyna mnie wkurzać. Serio! Jakby nikt z nas nie miał faceta w mafii i żadna z nas nie miała ochoty spędzać z nimi czasu! – rzuciła marudnie – Za to ma tupet, żeby powiedzieć Paulowi, że źle się czuje i nie przyjdzie do pracy.

– Czy ona nie wykorzystała już swoich wszystkich „chorobowych"?

– Pewnie i też za Ciebie i za mnie. Czekam, aż zacznie zgłaszać, że ktoś jej umarł. – westchnęła przeciągle – Mam to w dupie tym razem, kazałam się Paulowi wypchać. Powiedz, że zrobiłaś to samo.

– Nie?

– Czemu? Marco nie wpada dzisiaj o Ciebie?

– Nie jest mile widziany.

– Co? – jej głos podniósł się niemal do spazmatycznego krzyku – Co się stało?

– Nic. – przyznałam, przecierając dłonią twarz – Mam okres, czuję się jak kupa gówna, a w domu nie ma nawet jednej tabletki przeciwbólowej.

– Przynieść Ci?

– Nie, spoko. – zaprzeczyłam – I tak muszę wyjść po zakupy.

– Jak się dostaniesz do pracy?

– Paul mnie zabierze.

– Nie powinnaś dzisiaj pracować.

Mentalnie przewróciłam oczami.

– Muszę zebrać kasę albo na naprawę auta, albo na kupienie czegoś innego. – przypomniałam – Ekstra godziny są w tym celu przydatne.

– Jakby mój brat nie mógł się poczuć i dać ci jednego ze swoich.

Przewróciłam oczami.

– Dobrze wiesz, że nie zaakceptowałabym takiej „pożyczki"

– Jesteś uparta.

– Powiedz mi coś, czego nie wiem.

– Naprawdę nie spotykasz się z Marco dzisiaj?

– Nie dzwonił, więc pewnie nie. Za dużo sobie wyobrażasz, naprawdę...

– Wiem, wiem – powiedziała gderliwie – Wy tylko uprawiacie seks.

– Dokładnie. Baw się dobrze z Fabim dzisiaj.

– Będę. – zapewniła radośnie.

Następne dziesięć minut pieprzyła o ich nadchodzącej randce. W tym czasie zdążyłam się ubrać i związać włosy w niedbały kucyk. Naciągnęłam na siebie sweter i podreptałam do apteki. Mój odcinek lędźwiowy błagał o litość. W aptece musiałam wysłuchać wykładu na temat wyższości żelu z aloesu jednej firmy nad drugą. W końcu opadłam na krzesełko w rogu, nie mogąc już ustać na nogach. Starsze panie zmierzyły mnie nieprzyjemnymi spojrzeniami, wymieniając komentarz na temat młodego pokolenia.

Dowlekłam się do domu, stwierdzając, że najwyżej zjem zupkę chińską, albo coś w pracy. Byłam już prawie na ostatniej prostej, kiedy zadzwonił mój telefon. Wpatrywałam się przez chwilę w imię na wyświetlaczu i z premedytacją wrzuciłam go do torebki. Nie miałam dzisiaj siły na Marco.

Wyłoniłam się zza zakrętu, żeby pierwsze co zobaczyć to jego, we własnej osobie. Stał oparty o samochód zaparkowany przed wejściem do domu. Kurwa – wymamrotałam pod nosem. Podniósł głowę znad ekranu i spojrzał na mnie. Zatrzymałam się tuż przed nim.

– Hej. Dzwoniłem.

– Zawsze mam wyciszony telefon. Ale już tu jestem! – siliłam się na dowcip – Jakie są twoje dwa następne życzenia?

Pogłaskał mnie po policzku, wpatrując się we mnie intensywnie.

– Wszystko w porządku? – w jego głosie była czułość, która dzisiaj sprawiała, że chciało mi się płakać.

– Tak.

– Bullshit! – odparł z mocą, przytulając mnie do siebie – Wyglądasz na zmęczoną.

– Masz małego penisa. – odpaliłam.

– Huh? – odsunął mnie na długość ręki, żeby zajrzeć w oczy.

– Huh?

– Wariatka.

– No co? Nie mówi się kobiecie, że wygląda na zmęczoną – przytuliłam się do niego ponownie – to tak samo jakbyś powiedział facetowi, że ma małego!

Pachniał obłędnie jak zawsze. Zamknęłam oczy na sekundę, ciesząc się jego ciepłem i bliskością.

– Sorry – wymamrotałam w jego koszulkę – Czuję jak siedem nieszczęść.

Pocałował mnie w czubek głowy.

– Co się dzieje?

– Muszę się ogarnąć, a potem idę do pracy na czternastą. – otworzył mi drzwi pasażera – Nie, serio...

Zamilkłam pod jego spojrzeniem i wsunęłam się na siedzenie. Nie miałam siły na walkę słowną. Ze schowka w drzwiach wyciągnęłam sobie butelkę coli. Wyciągnęłam leki i połknęłam dwie tabletki. Wsunął się na siedzenie, kiedy je popijałam.

– Co cię boli?

Pokazał mu opakowanie, żeby sobie sam mógł przeczytać.

– I idziesz do pracy?

Płynnie włączył się do ruchu i skręcił w stronę swojego apartamentu.

– To nie jest choroba śmiertelna.

– Może i nie, ale to twój dzień wolny.

– Talia „zachorowała" jak zwykle, kiedy jej facet wraca z kontynentu. – marudziłam – Ale to już wiesz, bo Matti jest w twoim... hmmm... zespole.

Skręcił w lewo. Oparłam się o zagłówek.

– Mam z nim pogadać?

Przymknęłam na chwilę oczy.

– Mi to rybka, ale pogadaj z siostrą.

– Nie jesteś niewolnicą Paula.

Wzruszyłam ramionami.

– Ale potrzebuję pieniędzy, żeby naprawić auto, albo kupić nowe, więc wyświadcza mi przysługę.

Po raz kolejny zacisnął zęby.

– Jadłaś śniadanie?

– Nie, liczę na kawę u Ciebie.

Odezwałam się dopiero po pierwszej kawie. Siedzieliśmy na kanapie. Opierałam się o niego ciężko. W jednej dłoni trzymał kubek, a drugą wodził po moim boku. Cisza był idealna. Nie potrzebowaliśmy pierdolić cały czas, żeby przyjemnie spędzać czas. Przymknęłam oczy, czując delikatne skurcze, szkoda tylko, że za nimi nie szedł orgazm. Założę się, że wtedy kobiety chciałyby mieć okres cały czas.

– Ok?

– Nie.

– Boli?

– Nie.

– Więc?

Podniósł palcem mój podbródek, żebym na niego spojrzała.

– My body acting up. – wpatrywał się we mnie, czekając na wyjaśnienie. Byłam fatalna w te gierki. Oana pewnie wymyśliłaby jakieś wiarygodne kłamstewko, ale mi nic nie przychodziło do głowy. Potarłam policzkiem o jego pierś, zamykając ponownie oczy. – Chcesz wykład z anatomii?

– Może potrzebujesz więcej endorfin?

– Nie mam nastroju na seks i używam tamponów, bo nie lubię się taplać we krwi. – czy ja naprawdę to powiedziałam?

– Don't you know I ain't afraid to shed a little blood?

Zaśmiałam się krótko.

– Nie cytuj mi piosenki.

– Ale to dobra piosenka. Przypomina mi Ciebie. – parsknęłam na to oświadczenie – Nie proponuję ci seksu. Sprawianie przyjemności tobie jest równie przyjemne.

– Ale będziesz chciał, żebym ci się odwdzięczyła.

– Nie dziś.

– Kłamca. – westchnęłam. Odstawił mój kubek. Podniósł się ze mną i skierował do sypialni. – Marco... – słysząc mój protest, wziął mnie na ręce, a potem położył na środku łóżka. Zamknęłam oczy, zbierając się w sobie. Słyszałam, jak sięgnął po coś do szafki. Sięgnął do zapięcia moich szortów.

– Jesteśmy w sypialni, bo jest mi potrzebne to. – uniósł to góry tubkę z lubrykantem – Nie zamierzam Ci sprawiać bólu na sucho. – ściągnął ze mnie szorty. Otworzyłam usta, ale nim wydusiłam z siebie cokolwiek, dodał – Zamknij się i pozwól sprawić sobie przyjemność. – musnął mój wzgórek palcami. Zahaczył kciukami o majtki, chcąc je ściągnąć, ale zanim to zrobił, pocałował mój brzuch. Cofnął się i zdjął koszulkę. – Zapewniam też wrażenia wizualne. – pocałował mnie nieśpiesznie, pozbawiając bielizny.

– Nie chcę zabrudzić pościeli.

– Uparciuszku. – mruknął, ale poszedł po ręcznik do łazienki. A jego ręczniki były czarne. – Tyłek do góry.

Zrobiłam, co kazał. Czułam się obnażona przed nim. Moje ciało całe się napinało. To nie była komfortowa sytuacja. Położył się na boku. Jego dłoń błądziła w moich włosach, kiedy druga gładziła brzuch, zmierzając do mojej płci. To był leciutki dotyk, jak piórko. Pozwoliło mi się to odprężyć.

– Spokojnie. – szepnął.

– Wszystkie komórki są nerwowe. Nie oczekuj, że będę spokojna.

Zaśmiał się łagodnie. Syknęłam, kiedy chłodny lubrykant spotkał się z moją gorącą skórą.

– Za chwilę zrobi się ciepły. – szepnął mi do ucha uwodzicielsko, rozsmarowując go – A ty będziesz rozpalona. – naparł lekko nadgarstkiem na moje uda. Rozchyliłam je. Odwróciłam głowę, zagryzając wargę. – Nie, popatrz na mnie. Jesteś niesamowicie wrażliwa normalnie. Teraz zapewne jeszcze bardziej. – pochylił się i pocałował mnie w ramię. Palce ślizgały się powoli między fałdkami.

– Lubisz na mnie patrzeć

– Lubię widzieć rozkosz na twojej twarzy. – wsunął koniuszek palca wskazującego głębiej, muskając moją łechtaczkę – Słyszeć te delikatne westchnienia rozkoszy. – oblizałam usta. Marco kontynuował powolne pieszczoty, które doprowadzały mnie do szaleństwa. Uwielbiałam sposób, w jaki obchodził się z moim ciałem, uważnie obserwując moje reakcje. Rozpoznawał moment, kiedy zwolnić, kiedy dotykać mocniej.

– Taka miękka. – skubnął zębami mój sutek. Dreszcz pobiegł bezpośrednio do mojego wnętrza. Jeszcze trochę i sama zacznę go błagać, żeby się ze mną kochał.

Jęknęłam, rozchylając mocniej uda. Napięcie narastało tak samo jak rozkosz. Zacisnęłam palce na pościeli. Nabrałam spazmatycznie powietrza. Zwolnił jeszcze bardziej. Jego palce ślizgały się po moim rozgrzanym ciele.

– Dokładnie tak maleństwo, ciesz się przyjemnością.

– Dojdę. – szepnęłam.

Czułam na ramieniu, jak jego usta się uśmiechają.

– Wiem.

Z gardłowym pomrukiem zacisnęłam palce na prześcieradle i uniosłam biodra do góry, wypychając je, żeby poczuć mocniejszy dotyk. Wybuch supernowej. Tylko tak można było określić orgazm, który mi dał. Fala ciepła przetoczyła się przez moje ciało, powodując, że palce u stóp mi się skurczyły. Liczyło się tylko tu i teraz. Uczucie błogości. Obezwładniająca rozkosz. Objął dłonią całą moją płeć, uciskając i przedłużając moją przyjemność. Zacisnęłam konwulsyjnie nogi, kołysząc biodrami w ekstazie. 

I got lost in him, and it was the kind of lost that's exactly like being found. 

Gładził mnie po brzuchu i udach, gdy dochodziłam do siebie.

– Czy wiesz, że zawsze przed orgazmem zastygasz i podnosisz biodra do góry?

Jeśli oczekiwał odpowiedzi, to na drabinie ewolucji nadal byłam poniżej tego szczebelka. Pocałował mnie namiętnie, naciągając na siebie. Pod udem czułam jego erekcję. Powiodłam do niej dłonią.

– Ty...

– Nie chodzi o mnie tylko o Ciebie. Mnie nie ma w menu.

– Nie fair. – pogłaskałam go ponownie.

– Nie kuś. – złapał mnie za nadgarstek.

Przymknęłam oczy tylko na chwilę. Obudziłam się dwie godziny później sama w łóżku. Skorzystałam z toalety i doprowadziłam się do jako takiego względnego porządku. Marco siedział na kanapie z laptopem na kolanach i telefonem przy uchu. Wyciągnął do mnie rękę. Zignorowałam go i poszłam po swój telefon, była prawie pierwsza. Zrobiłam sobie kawę i wróciłam do salonu.

– Can you give me a ride? 

– I can give you a ride. – odparł, unosząc sugestywnie brwi.

– Mogę wysłać Paulowi SMS, ale tak ubrana nie pójdę do pracy.

Zmrużył oczy, zakładając ramiona za głowę i splatając palce na karku. Nie miał koszulki, więc widziałam, jak mięśnie poruszają się pod skórą. Hipnotyzujące. Aż chciałoby się przeciągnąć po nich opuszkami palców, a potem językiem.

– To mi dało parę interesujących koncepcji.

Płynnym ruchem podniósł się. Przemierzył dzielącą nas przestrzeń. Odstawił moją kawę na stolik i sięgnął do mojej koszulki. Złapał za brzeg i pociągnął, rozrywając ją w połowie.

– Co...

Uniosłam brwi zaskoczona.

– Bez ubrania też nie pójdziesz.

– Lubiłam tę koszulkę.

– Kupię ci nową. – skrzywiłam się, oczywiście pieniądze załatwiały wszystko – Dziesięć nowych?

– Sama je sobie kupię, tylko mnie odwieź do pracy.

Próbowałam się wykręcić z jego ramion. Udało mi się odwrócić, ale zanim uciekłam, przycisnął mnie do siebie. Twardy. Gorący. Seksowny.

– Nie idziesz do pracy. – szepnął mi do ucha – Idziesz ze mną na zakupy.

– Nie. – zaprotestowałam.

– Tak.

Wsunął dłoń w szorty. Cofnął się do tyłu. Zjechał ze mną w ramionach po ścianie. Ponownie usiłowałam się wyswobodzić. Wsunął stopy między moje nogi od góry. Palcami u stóp zahaczając o moje łyki i rozchylając mocniej uda. Jego język pieścił płatek ucha. Powolne, gładkie liźnięcia.

– Dokładnie tak chciałbym teraz pieścić językiem twoją łechtaczkę

Jęknęłam, wyginając się, wciskając w jego ramiona.

– Jesteś niemożliwy. – wydyszałam.

Wyłuskał ze stanika najpierw jedną pierś, a potem drugą. Szarpnął, ściągając go niżej.

– Głodny. – odparł – Twojego ciała. Pozwól mi sprawić ci rozkosz.

Byłam już bardzo blisko orgazmu, ale nagle zabrał rękę. Wstał i pociągnął mnie do góry ze sobą. Spojrzałam na niego rozkojarzona. Popchnął mnie na fotel, ściągając ze mnie szorty i majtki. Oparł moje uda na podłokietnikach, otwierając mnie.

– Widok, który zapiera dech w piersi.

Jego dłonie przesuwały się pieszczotliwie po wewnętrznej stronie ud. Patrząc mi w oczy, pochylił głowę i zaczął mnie lizać. W pewnym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Marco podniósł go i zmarszczył brwi. Nawiązał połączenie.

– Cześć Paul. – chwila ciszy – Nie, nie możesz jej mieć. Dzisiaj jest moją niewolnicą.

Rozłączył się i zanim zdążyłam coś powiedzieć, jego język przesunął się między moimi wargami, docierając do perełki rozkoszy. Pocałował ją cmoknięciem.

– Czy ty właśnie...

Spojrzał na mnie.

– Jeśli jeszcze jesteś w stanie mówić, to robię to źle. Pozwól, że poprawię.

Minęło sporo czasu, zanim znów byłam w stanie mówić, a i to tylko dlatego, że pieścił mnie po orgazmie, pozwalając mi dojść od siebie.

– Masz ze sobą tampony?

– Co?

Pocałował wnętrze uda

– Czy masz ze sobą tampony?

Jezu, ten człowiek nie mówił z sensem.

– Tak? Czemu?

Zaczął rozpinać pasek spodni. Pozbył się ich oraz bielizny. Jego uwolniony sztywny penis stał na baczność. Nagi klęknął przede mną. Sięgnął do sznureczka od tamponu.

– Nie lubię się kochać w wodzie. Mam ochotę na moją prywatną krwawą rzeźnię.

Zamrugałam usiłując przetworzyć to co powiedział. Jedyne co miało sens, to jego dłonie poruszające się po moim ciele i widok jego seksownego ciała. Poczułam, jak tampon wysunął się ze mnie z łatwością. Sekundę później wsunął się od środka.

– Kurwa, tak. – szepnął pod nosem – Dokładnie tak. Tego mi było potrzeba!

Siedziałam na nim okrakiem, opierając się plecami o siedzisko fotela. Ten facet będzie moją zgubą! Absolutną!



My body acting up. - mnoje ciało dokazuje. coś w tym stylu: że nie działa tak jak powinno. 

Czy nie wiesz, że nie boję się przelać trochę krwi? (White Flag – Bishop Briggs)

I got lost in him, and it was the kind of lost that's exactly like being found. - Zgubiłam się w nim i to był rodzaj zgubienia, który jest dokładnie taki, jak bycie odnalezionym. Sorry nie potrafię nijak tego oddać po polsku.

– Can you give me a ride? oraz  – I can give you a ride. - gra słów. Give a ride - podrzucić kogoś ale także w sensie łóżkowym ujeżdżać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro