Rozdział 8
Po tym, jak Chanyeol dostrzegł, że Baekhyun jęknął, leżąc na podłodze, dodatkowo jeszcze popchnął go nogą. - Kiedy mówię, żebyś czyścił podłogi, nie myślałem, że zrobisz to w całkiem inny sposób.
- To był żart? - Baekhyun odparł, kiedy powoli zaczął wstawać. - Bo gdyby tak faktycznie było, to w takim razie nie jest śmieszne.
Chanyeol śmiejąc się, przeniósł się do miejsca, gdzie Baekhyun opuścił mięso. Chanyeol spojrzał na Baekhyuna, który ułożył ręce na blacie, żeby się podtrzymywać. - Przynajmniej nie złamałeś niczego.
- Prawda. - Baekhyun rzucił Chanyeolowi nienawistne spojrzenie. - Nie chciałbym cię pozwać.
- Nie, ale czego teraz chce to, żebyś to posprzątał, zanim twój tyłek znowu się poślizgnie i upadnie. - Powiedział Chanyeol, kiwając głową w stronę kałuży octu. - I idź umyć się po tym, jak skończysz. Nie chcę, żebyś pachniał jak ocet.
Baekhyun potarł policzek, który zamortyzował bolesny upadek. Syknął, ale mimo to poruszał się i pochylił nogi, starając się, aby płynęła przez nich krew, zwłaszcza w okolicy kolan.
- Dobrze. - Powiedział z oburzeniem, gdy zaczął sztywno wykraczać poza kuchnię.
Chanyeol podszedł do tylnych drzwi, ale odwrócił głowę tuż przed tym, jak Baekhyun zniknął na korytarzu. - Zmień też swoje ubrania.
Baekhyun zatrzymał się i cofnął się by na niego spojrzeć. - Zmieniłem je już trzy razy dzisiaj. - Powiedział marszcząc brwi.
Chanyeol zmarszczył czoło. - Teraz masz dżinsy z octem. Zmień.
Baekhyun zatrzymał się na chwilę, po czym przechylił głowę i uśmiechnął się. - Czy nie byłoby bardziej wydajne, położyć je, żeby wyschły-
- Baekhyun. - Chanyeol mu przerwał. - Zmień.
Uśmiech Baekhyuna zszedł z twarzy i odwrócił się w kierunku holu. - To by było bardziej wydajne! - Powiedział Baekhyun będąc już w korytarzu.
- Nie chciałbym, żebyś cuchnął przy stole! - Zawołał Chanyeol, uchylając otwarte drzwi. - Nie chciałbym też czuć się, jakbym jadł z włóczęgą.
- Ja byłem bezdomny, wiesz! - Chanyeol usłyszał, jak Baekhyun krzyczy z daleka.
Chanyeol wyszedł na zewnątrz. - Bezdomny. - Mruknął. - Racja.
Chwilę później Chanyeol zobaczył Baekhyuna i od razu pożałował, że nie określił dokładnie tego jak chce, żeby zmienił swój ubiór. Usłyszawszy, że tylne drzwi się otwierają, Chanyeol odwrócił głowę i zrozumiał swój błąd, kiedy zobaczył, w co przebrał się Baekhyun.
Zniknęły dżinsy. Prosta koszula i ukochany sweter Baekhyuna również zniknęły. Zamiast tego, Baekhyun nałożył spodnie od piżamy w różowe, pionowe paski i graficzną koszulkę z butelką keczupu, mówiącą: Co jest, psie!
Zanim Chanyeol mógłby skomentować jego wygląd, Baekhyun uśmiechnął się i wzruszył ramionami, sygnalizując uniwersalne nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia, nawet mi to nie przeszkadza językiem ciała.
Chanyeol usiadł, marszcząc brwi. Odwrócił się, by patrzeć na gotujące się mięso, a nie na wyrafinowany wygląd Baekhyuna. Jego uwagę zwróciło się tylko wtedy, gdy poczuł, jak Baekhyun otarł się o jego ciało. Spojrzał w dół. - Co robisz?
Przytulając ramiona z chłodnego nocnego powietrza, Baekhyun podniósł wzrok, dając Chanyeolowi piękny widok na oczy w tym blasku słońca. - Sprawdzam, czy dobrze gotujesz mój stek.
Chanyeol odwrócił wzrok. - Wracaj do środka, Baek. Nie spalę ich-
- Nie zrozumiałeś. Możesz palić twoje tak długo, jak tylko będą dobrze zrobione.
Chanyeol zatrzymał się i spojrzał na morze z obojętną twarzą, zastanawiając się, czy mógłby popełnić morderstwo, podtapiając Baekhyuna w tej idealnie zimnej i bezlitosnej wodzie. Ale mimo to Sehun i Kyungsoo mogą wrócić do domu w każdej chwili.
Tego drania nie obchodziło, czy stek płonął dopóki nie okazał się być wystarczająco dobry. Chanyeol spojrzał w dół, aby spojrzeć na nóż i jednocześnie na mniejszego faceta. Działanie byłoby skuteczniejsze, gdyby Chanyeol nie zauważył, że Baekhyun drżał i trzymał się za ręce.
To wtedy Chanyeol zauważył, jak blisko stoi koło niego Baekhyun.
W rzeczywistości naciskał się na olbrzymie ciało, jakby chciał przekazać ciepło do siebie. Chanyeol jęknął i potarł czoło ręką.
- Baekhyun, idź do środka. - Rozkazał.
Baekhyun prychnął. - Nie zostawię mojego steku w twoich dużych dłoniach.
- Baekhyun. - Powtórzył Chanyeol. - Wracaj do środka, jeśli jest ci zimno.
- W porządku. - Potwierdził Baekhyun. - Dym z grilla utrzymuje ciepło w moim ciele.
Chanyeol chciał chwycić Baekhyuna. - Wyjdź z dymu! Skończysz tym razem z zapachem jak mięso i gaz, ty idioto.
Pomimo gniewnego ostrzeżenia, Baekhyun tylko uśmiechnął się i wzruszył ramionami, obserwując mięso. Z irytacją, Chanyeol delikatnie popchnął Baekhyuna na bok. Znacznie do jego rozczarowania, Baekhyun skoczył tuż obok niego.
- Nie pieprz się Baekhyun. - Chanyeol opuścił łopatkę w dół. - Idź do tego cholernego domu.
- Czy wiedziałeś, że jedzenie mięsa zwęglonego nie jest dla ciebie dobre? - Baekhyun poinformował go z lekkim, trzęsącym się głosem, unikając żądania. - To też nie smakuje dobrze.
- Uh... huh...
- Słyszałem, że spalone mięso może zwiększyć szanse na raka jelita grubego. - Powiedział bezmyślnie Baekhyun, nie chcąc utkwić w niezręcznym milczeniu. - Wszystko spalone jest zagrożeniem dla zdrowia. W rzeczywistości jest-
- Baekhyun, proszę, zamknij się i po prostu wejdź do środka. - Chanyeol jęknął. - Teraz masz dreszcze-
- Jestem jak pełnowymiarowy ludzki wibrator przeciwko tobie, prawda?
Chanyeol pomyślał o zatapianiu Baekhyuna i zabiciu go. Ignorując uwagę, Chanyeol spróbował ponownie. - Baekhyun-
- Jeśli będę drżącym wibratorem, byłbyś dildo. - Baekhyun roześmiał się. - Rozumiesz?
Kurwa, kimkolwiek był w Niebie i dał Baekhyunowi usta. Być może Chanyeol nie mógł zabić Baekhyuna, ale samobójstwo było również opcją. Mógł po prostu włożyć twarz w ten grill i oszczędzić się przed głupimi słowami Baekhyuna.
Pozwalając Baekhyunowi wiedzieć, jak bardzo był sfrustrowany, Chanyeol ryknął, gdy wzruszył ramionami i wsunął go do złożonych ramion Baekhyuna. Baekhyun zaskoczony z powodu nagłego materialu na swoim ciele, spojrzał na swojego właściciela.
- Nałóż to i się zamknij.
Baekhyun spojrzał na kurtkę, na chwilę, zanim wzruszył ramionami. Ułożył to najlepiej jak mógł, ale ramiona okazały się zbyt długie, a Baekhyun po prostu wiedział, że wygląda głupio. W głowie kurtka zniszczyła perfekcję jego spojrzenia na piżamę.
Jak powiedział Chanyeol, Baekhyun przestał mówić. Wstał, patrzył na Chanyeola i nacisnął stek kilka razy. Rozejrzał się i zobaczył, że Chanyeol wsunął dłoń do kieszeni, aby utrzymać tę rękę w ciepłym miejscu. Baekhyun czuł się źle, bo wziął kurtkę.
Prawie.
Minęły trzy minuty, zanim Baekhyun ziewnął. - Nudzę się.
Chanyeol przewrócił oczami, mentalnie przeklinając Baekhyuna. - Co pan z tym zrobi?
Baekhyun zastanawiał się przez moment, zanim się zastanowił. Odwrócił się, wchodząc do środka domu. - Wróć, kiedy skończysz. Jeśli nie zdecydujesz się dobrze, nie zjem.
- Czy przestaniesz być tak snobistyczny, jak twoje mięso się skończy!? - Chanyeol zerwał się, odwracając głowę.
Tuż przed tym, jak Baekhyun zamknął za sobą przesuwane drzwi, odpowiedział. _ Nie chcę raka jelit! - Zawołał, zamykając drzwi.
Chanyeol odwrócił się, żeby poradzić sobie z resztą gotowania, na którą musiał poczekać. Potem minęło półtora dreszczu, zanim zdał sobie sprawę, że Baekhyun wziął kurtkę do domu. Chanyeol wrócił, aby odzyskać marynarkę, ale kiedy próbował otworzyć drzwi, nie mógł. Chanyeol zerknął na uchwyt po drugiej stronie i prawie postanowił, jak zamierza zakończyć życie Baekhyuna.
Ten pieprzony facet zamknął drzwi.
Baekhyun postanowił pozwolić Chanyeolowi dokończył piec mięso, zostawiając go samego. Wrócił do środka i wzruszył ramionami, a kurtkę kładąc w pobliżu szafy. Nie zdawał sobie sprawy, że przypadkowo zamknął drzwi. Zorientował się dopiero, kiedy wrócił do kuchni i usłyszał, jak Chanyeol uderza w szkło, pogardliwie patrząc na niego.
Mimo że powinien szybko pobiec, by szybko otworzyć drzwi, Baekhyun wziął swój czas na chodnik i odblokowywał je. Kiedy Baekhyun poruszył klamką, Chanyeol natychmiast otworzył drzwi.
- Nie blokuj kurwa drzwi!
- To był przypadek. - Odrzekł szczerze Baekhyun.
- Hm... - Chanyeol powiedział z niedowierzaniem. - W każdym razie, oddaj mi marynarkę.
Baekhyun przerwał. Potem wzdrygnął się. - Właśnie odłożyłem ją.
- Idź, weź to.
Baekhyun zmarszczył brwi, ale poszedł naprzód i wyciągnął kurtkę. Przez całą drogę jąkał. A kiedy był na tyle blisko, rzucił ją. Chanyeol złapał ją, posłał mu spojrzenie pełne dezaprobaty, zanim odwrócił się, zastanawiając się, jak skomplikowane Baekhyun robił dla niego rzeczy.
Raz wszystko było ugotowane - doskonale ugotowane - Baekhyun ustawił stół. Na każdym z talerzy położył dużą ilość ryżu i każdą z nich założył dwie szklanki.
Po wyjęciu naczyń, Baekhyun usiadł i patrzył, jak Chanyeol kładzie stek dla obojga. Chanyeol wsunął cały sprzęt zużyty sprzęt do zlewu i wyszedł na korytarz.
- Idę zmienić koszulę. Nie zaczynaj beze mnie.
- W porządku. - Powiedział Baekhyun lekceważąco. Kiedy spojrzał na mięso, pochylił głowę. To nie było złe.
Kiedy Chanyeol wrócił, Baekhyun oczekiwał, że usiądzie, ale zamiast tego otworzył drzwi do piwnicy i poszedł na dół. Baekhyun nie był rozbawiony. On był głodny. Ale, uznając, że obyczaje są obyczajami, czekał, aż Chanyeol wróci z czterema butelkami wina - każda inna marka.
Oczy Baekhyuna były szerokie, gdy patrzył, jak Chanyeol ustawił te butelki tuż przed nim. - Czy dziś jest jakieś święto, które obejmuje cztery butelki wina... - Mruknął.
Chanyeol potrząsnął głową, chwycił podstawowe szklane kubki, które Baekhyun ustawił i poszedł zastąpić je pięknymi kieliszkami do wina. - Właśnie, jedz obiad.
- Z czterema bogatymi butelkami wina.
Twarz Chanyeola była obojętna. - Pomoże to obiadowi. - Pochylając się w kierunku Baekhyuna, Chanyeol podał mu rękę i podniósł głowę do niego, przyciągając tym uwagę Baekhyuna z dala od wina. - Poza tym, czy wiedziałeś... - Zaczął Chanyeol, szydząc z głosu Baekhyuna. - Że, wino jest dobre dla serca?
Baekhyun nie przyjął przynęty. - Oczywiście, że tak.
- No cóż. - Powiedział Chanyeol i usiadł. - Zacznijmy.
Zajęło trzy butelki wina, kilka puszek piwa, dwie godziny bezmyślnej rozmowy. Pół godziny pijackiej krzyczącej przez stół rozmowy, zanim Chanyeol ustawił Baekhyuna, aby przestał mówić o bezsensownych faktach dotyczących kotów, raka okrężnicy, sernika i innych gównach, którymi Chanyeol nie był zainteresowany.
Baekhyun był pijany, a Chanyeol nadal był lekko świadomy wszystkiego. Wpatrując się w Baekhyuna, Chanyeol zobaczył, że pijany chłopak był milion razy bardziej gadatliwy i skłonny do śmiechu niż trzeźwy Baekhyun. To było dziwne, ale Chanyeol nie wiedział, która strona Baekhyun była mądrzejsza. Pijana strona, która wypluwała fakty czy znasz z ust Byun Baekhyuna, było on dziedzicznym geniuszem, gdy chodziło o naprawianie maszyn.
Kiedy Baekhyun uspokoił się i jego umysłowa świadomość zniknęła, pozwalając, aby słowa i tajemnice wyłoniły się z niego. Pijany Chanyeol zdecydował, że nadszedł czas, aby odłożyć wszystko na bok i zadać kilka pytań. Sięgnął do kieszeni i wyjął telefon pod stół, ustawiając go na siedzeniu obok niego. Kiedy otworzył aplikację do nagrywania, rozpoczął nagrywanie, aby następnego ranka nie zapomnieć rozmowy.
Oparty o siedzenie, Chanyeol leniwie poszedł do Baekhyuna, który ręką przeczesywał swoje włosy. - Baekhyun?
Baekhyun roześmiał się, gdy Chanyeol powiedział jego imię. - Tak? - Zaśpiewał powoli w odpowiedzi - w pięknej pijackiej formie - otwierając oczy i patrząc prosto na Chanyeola. - Tak, mistrzu niewolników?
- Co tu robisz? - Chanyeol zapytał, gdy jego palce przechyliły się na krawędzie półpustego piwa. - Pracujesz dla mnie?
Baekhyun uśmiechnął się, ale posłał Chanyeolowi niepewne spojrzenie i wzruszył ramionami. - Nie wiem. Nawet nie lubię sprzątania. - Wymamrotał. Gdy Baekhyun spojrzał na puste butelki wina, jego uwagę została przyciągnięta. - Czy wiedziałeś, że wino z Nowego Jorku smakuje strasznie? Tak, Chanyeol. Tak bardzo źle. Gorzkie. Wcale nie jest dobre.
Chanyeol zmarszczył brwi, nie lubił faktu, że traci Baekhyuna. Potem wymyślił, jak mógł manipulować tym faktem. - Skąd to wiesz, Baek? - Spytał Chanyeol. - Kiedykolwiek byłeś w Nowym Jorku?
Bezmyślnie, Baekhyun pokiwał głową, kiedy położył łokieć na stole i pochylił głowę opierając ją na ręce. - Mój tata zdecydował, że muszę poczuć prawdziwą ofertę... - Baekhyun przerwał, aby poradzić sobie z czkawką. - Zabrał mnie ze sobą i zmusił mnie, abym poświęcił kilka dni na uczelni. A to drań. Skończyło się, gdy czekał na mnie, kiedy wróciłem. - Mruknął, przypominając sobie frustrację, jaką miał w college'u. - Znienawidziłem to.
Był pewny, że tak, pomyślał Chanyeol, obserwując mężczyznę. - Ale co masz na myśli prawdziwą ofertę, Baekhyun?
Leniwie wzruszając ramionami, Baekhyun odpowiedział: - Biznes. Biznes rodzinny. Biznes zajmujący się głupimi rzeczami.
Chanyeol zmarszczył brwi. Głupie rzeczy? Tworzenie i innowacja wynalazków dla nowego wieku technologii nie było wcale - głupimi rzeczami. Wymyślanie łat, które mogłyby być wszczepione w mózg i pracowanie nad sztucznymi ramionami, aby pomóc tym bez pewnych kończyn nie było - głupimi rzeczami. W gruncie rzeczy to wszystko było skomplikowane. Chanyeol przeanalizował odpowiedź Baekhyuna. Poczuł, że Baekhyun nie był zainteresowany żadną z tych rzeczy. Musiał się zastanawiać dlaczego.
- Co ma to związek z rodziną?
Baekhyun zachichotał, ale śmiech był zachwycony. - Maszyny. Roboty. Chipy... Takie rzeczy... - Wtedy jęknął, a on potarł oczy, prawdopodobnie ze względu na dużą konsumpcję alkoholu. - Tak jak to, co robisz, prawda, Chanyeol? - Powiedział, posyłając Chanyeolowi pijacki uśmiech.
Chanyeol nie odpowiedział. Nawet w stanie pijanym nadal wiedział, że musi być tym, który ma przewagę. - Baek, dlaczego nie wracasz do domu?
Baekhyun zatrzymał się, zanim obdarzył Chanyeola smutnym uśmieche. - Czy nienawidzisz mnie tak bardzo, że chcesz, żebym wyjechał, Chanyeol?
Spojrzenie w oczy sprawiło, że Chanyeol poczuł się źle, ale znowu, Chanyeol musiał odłożyć uczucia i myśli na drugi plan. Musiał zadać pytanie, ponieważ jego telefon był w stanie nagrywania. - Odpowiedz mi, Baek. Dlaczego nie wrócisz do domu?
Baekhyun potrząsnął głową, zanim położył głowę na stół. - Nie chcę się żenić...
Chanyeol zauważył, jak głos Baekhyuna jest przygnębiony. - Dlaczego nie? - Musiał zapytać. To było z ciekawości. Chciał wiedzieć, co Baekhyun myślał o ślubie.
- Zorganizowane małżeństwa są systematyczne. - Baekhyun uniósł głowę i wspiął się na krzesło obok niego. - To jest ułożone. Nie wiesz tej niepewności. To tylko plan, który musisz spełniać. Systematyczny. Zorganizowany. Mechaniczny. Prawie-
Po krótkiej ciszy, powiedział. - Baekhyun-
Zanim Chanyeol skończył, Baekhyun ciągle mówił. - Coś mnie nienawidzi, Chanyeol. Naprawdę tego nienawidzę. Nienawidzę, tego jak to działa.
- Jak to działa?
- To. - Mruknął Baekhyun, spoglądając w dół. - Romantyczne powieści. Lubię powieść romantyczną.
Znowu Chanyeol wyczuwał, że zbiegają od tematu. - Baekhyun, co z funkcjami? Co powiesz na-
Pijacko machając ręką, Baekhyun odciął go. - Lubię powieść romantyczną ze względu na niepewność postaci, którą czują. Wszyscy wiedzą, że się zakochują, ale to tak. Muszą się martwić, czy szef ich zwolni, choć w większości przypadków kończą się kochankami, ale to jest dane.
Chanyeol musiał zamknąć usta, aby pozwolić Baekhyunowi mówić dalej.
- W głupich aranżowanych małżeństwach... - Zaczął Baekhyun. - To tylko proces. Muszę pozwolić osobie trzeciej wybrać mojego partnera. Mam się z nimi spotkać. Muszę ich lubić, ożenić się z nim, pieprzyć się z nimm, spotykać się z nim i muszę mieć wspomnienia z nim. W powieściach romansowych nic się nie czuje. Nie czują się zobowiązania do zakochania się w kimkolwiek się zakochują. To się dzieje, Chanyeol.
Baekhyun westchnął. - Innymi słowy, ułożone małżeństwa to zimne, mechaniczne systemy. To miłość-
Chanyeol przełknął ślinę. Widział, że Baekhyun jest zupełnie szczery, był nowy i Chanyeol nie wiedział, co on o tym myśli. Wyczuwał, że jest to wrażliwa strona Baekhyuna, ale w każdym razie, zrozumiał jego funkcjonalność. Gdy Chanyeol usiłował zadać kolejne pytanie, Baekhyun zdarzył go wyprzedzić.
- Mechaniczne... Roboty... Systematyczne... - Baekhyun wymamrotał. - Nienawidzę tych rzeczy, bo to brzmi tak zimno, tak sztywnie. Wiem, że powiedziałem, że moja rodzina zajmuje się technologią, ale nie interesuje mnie to-
- Dlaczego nie?
- Nie lubię maszyn. - Po prostu powiedział Baekhyun, gdy podniósł pobliską puszkę i otworzył ją. - Nie mają uczuć. Są rodzajowe. Nie mają własnego umysłu. Jedyne myśli, które odzwierciedlają to informacje wprowadzone przez kogoś innego.
Na chwilę między nimi pojawiła się dłuższa pauza. - Nie ma nic spontanicznego na temat maszyn, Chanyeol. Po prostu podążają za rozkazami... - Wtedy Baekhyun podniósł wzrok, pokazując Chanyeolowi jego ciemne oczy. - I nie jestem robotem-
Przygnębiony nastrój nastąpił bardzo szybko, więc Chanyeol zdecydował się ukazać jeden z tych uśmiechów, których wielokrotnie Baekhyun mu mówił, że był przerażający, duży i niepotrzebny. - Wiem, że nie, Baek.
Pijąc z puszki, Baekhyun odwzajemnił z zadowolonym uśmiech i bardziej wzniosłym duchem. - Zrobiłam to dobrze, co?
Chanyeol przechylił głowę i podniósł ramię. - Może.
- Yah. - Powiedział Baekhyun niezadowolony. - Przyznaj.
Przyznał, że mógłby się zgodzić, ale później przypomniał sobie, że to była tylko popijanka, Chanyeol skinął głową. - Zrobiłeś dobrze.
Baekhyun wydał z siebie śmiech, która wydawała się nieco muzyką do uszu Chanyeola. Po baśniach Baekhyuna o rozpaczliwych robotach i o tym, jak nienawidził rzeczy, które tak zimno i systematycznie działały. Sekundy i minuty przechodziły im bez słowa. Uśmiech na twarzy Baekhyuna powoli zanikał, a oczy Chanyeola leniwie opuszczają wszystko na stół.
Baekhyun pierwszy ruszył, wyskakując z krzesła i potykając się przez to. Chwycił się stółu, aby potrzymać swoje ciało. Wpatrując się w stół, Baekhyun - już pijany w tym punkcie - starał się, aby podzielić się samym sobą.
Baekhyun jest zabawny w stosunku dla Chanyeola. Wszystko było spowodowane alkoholem. W tej chwili oboje mieli niską tolerancję na powagę.
Oderwał wzrok od stolika, Baekhyun wziął talerz i złożył palce, wskazując Chanyeolowi, że także chce. - Daj mi swój paskudny talerz, ty pochłaniaczu jedzenia.
Chanyeol parsknął. - W porządku. Ale jeśli potkniesz się i pobijesz talerze, to odliczę to z twojego wynagrodzenia. - Ostrzegł ostrożnie.
Biorąc talerz Chanyeola uniusł go wysoko. W tym czasie Baekhyun zrobił zadowoloną minę. - Mogę chodzić prosto.
- Przy okazji, to się rusza, więc widzisz wszystko prosto?
Baekhyun wydał z siebie głośny śmiech. - Chwyć palec i zapytaj mnie ile!
- Palec? - Chanyeol nie zrozumiał i podniósł jeden palec. Potem zapytał: Ile? - Zrobił tak, jak Baekhyun chciał.
Baekhyun krzyknął. - Jeden! - Uśmiechnął się. - Widzisz? Widzę prosto. Widzę, że ty tylko masz jeden palec.
Głupota sytuacji spowodowała, że Chanyeol wybuchł uśmiechem. - Racja. Jeden.
Baekhyun odwrócił się i powoli przeszedł przez umywalkę. Choć odległość nie była daleko, Baekhyun zatrzymywał się, by odzyskać równowagę i upewnić się, że nie zmarnował ani nie upuszczał talerzy, bo gdyby to zrobił, to dał by satysfakcję Chanyeolowi. Pomimo, że był pijany, Baekhyun nadal miał świadomość, że nie powinien pozwolić Chanyeolowi na wszystko.
Kiedy Baekhyun ustał na przeciw zlewu i odkręcił wodę. Przechylił się kilka razy, ale udało mu się ustalić prawidłową pozycję. Baekhyun chwycił gąbkę, choć w tym procesie zderzył kilka naczyń z blatem to wziął jedną reka jednen z talerzy.
Chodzenie prosto było trudnym zadaniem. Innym przypadkiem było mycie naczyń po pijanemu. Dla Baekhyun było to jak wielozadaniowość. Musiał się upewnić, że nie podążył za nią i zamazał własną wizję, co skłoniło go do szorowania własnego ramienia. Inną rzeczą było to, że Baekhyun musiał zetrzeć się jedną ręką, przytrzymując się.
Wszystko. Zbyt wiele. To było za dużo dla Baekhyuna w tej chwili.
Nawet proste zadanie stało się wyzwaniem. Baekhyun drgnął. Dziewięć razy na dziesięć, były w stanie złapać się za czas, ale to dziesięć razy zdarzyło się, gdy najmniej się tego spodziewał.
Na szczęście, Chanyeol zobaczył, że nadchodzi, popędził własnym pijackim krokiem, by pomóc Baekhyunowi. Złapał Baekhyuna w tali i ustabilizował go. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Baekhyun nie zapomniał trzymać talerzy w dłoni, kiedy skończył.
Kiedy talerz uderzył o twardą podłogę. Zostało po nim tylko nierówne kawałki. Baekhyun skrzywił się, gdy usłyszał głośny dźwięk. Potem spojrzał na olbrzyma, który go trzymał. Skromnie Uśmiechnął się do niego. - Przepraszam?
- Baek-
- Czy wiesz, że rozbijanie talerzy w greckiej tradycji jest sposobem na wyrażenie szczęścia? - Powiedział Baekhyun, starając się złagodzić sytuację.
- Baekhyun, nie obchodzi mnie to.
Cokolwiek przychodziło mu po głowy, to była, to pijacka myśl. To myśli, które nie były pomyślane. To były pomysły, które nie zostały przeanalizowane. Byli nierozsądni i nieortodoksyjni, ale pijany Baekhyun nie chciał być wykrzyczany, więc jego logika była poza oknem.
Baekhyun odwrócił się. Potem stanął na palcach. I w tej ulotnej chwili, skradł prosty pocałunek na niezrozumiałych ustach Chanyeola.
- Czy wiesz, że pocałunki sprawiają, że ludzie są szczęśliwi?
Ignorując fakt, że znasz, Chanyeol zaskoczony zapytał: Co to było, do cholery?
Baekhyun wzruszył ramionami. - Spontaniczna propozycja pokoju?
- Spontaniczna?
Baekhyun rozejrzał się, zanim skinął głową. - Tak?
Chanyeol wpatrywał się w mężczyznę. Pocałunek ciągle pozostawał mu w ustach i nadal czuł, jak Baekhyun czuje się przeciwko nim. Chanyeol skarcił się za to. On był szalony. Został rozwścieczony. Szczerze mówiąc, co to było? Chanyeol nie wiedział. Nawet nie wiedział, jak zareagować, i co to za uczucie w dolnej części brzucha. Nie wiedział, dlaczego ma ochotę, na to zwierzęce pragnienie.
Wszystko dlatego, że byli zagorzałymi pijakami.
Świat przestał się kręcić i jedyną rzeczą, jaką Chanyeol usłyszał, to cisza i dźwięk bicia jego serca. Jego głowa była pełna myśli, ale Baekhyuna, nie były dokładne. W końcu sytuacja była taka sama dla obojga.
- Do diabła z tym. - Było ostatnią rzeczą, którą Chanyeol zastanawiał się przed tym, jak dotarł do głowy Baekhyuna i podniósł głowę, tak że wyraźnie mu się przyglądał.
- Nazywasz to spontanicznie? - Chanyeol mruknął. Zobaczył, jak Baekhyun przełknie ślinę, gdy jego oczy wyłapują kark. - To jest spontaniczne. - Oświadczył, po czym spuścił głowę.
Wyglądali jakby mieli po osiem lat i oboje nie mieli dobrze rozwiniętego umysłu. Chanyeol miał na sobie przypadkową czarną koszulę z ciemnoniebieskimi dżinsami. Baekhyun miał na sobie swoją graficzną koszulkę wraz z pasiastymi spodniami. Kuchnia miała trzy puste butelki importowanego wina i porozrzucane puste puszki piwa.
Nie było tam żadnych systematycznych czynów. To nie było planowane. Nie było obowiązkowe. To nie tak działało.
To się właśnie stało.
ROZDZIAŁ POPRAWIONY PRZEZ: _Kim-Min-Ji_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro