Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#6 Podejmuję wyzwanie

-Siema, Carter - przywitał się ze mną mój kumpel -Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony.

-No wiesz, Dom, czasami trzeba się pojawić w budzie i podenerwować tych staruchów - powiedziałem z rozbawieniem wskazując na jednego z nauczycieli, który akurat wysiadał ze swojego samochodu i pędził do szkoły.

-No tak, ty to robisz najlepiej - zaśmiał się.

Chwilę później pojawiła się przy nas cała nasza paczka. Oprócz Dominica, wysokiego, umięśnionego bruneta, byli także Nigel, czarnoskóry, umięśniony chłopak średniego wzrostu, Philip, niski, także umięśniony szatyn, Christopher, średniego wzrostu, trochę bardziej puszysty brunet i oczywiście ja. To była nasza paczka w szkole, a poza nią trochę się rozrastała, dochodził do nas między innymi Ian, który ma już dwadzieścia jeden lat.

-Uważaj, Carter, twoje fanki idą - ostrzegł mnie Nigel.

-Pierdole... Tylko nie one - przewróciłem oczami.

-Każ im się odwalić - Chris wzruszył ramionami jakby nigdy nic.

-Już im wiele razy powtarzałem, że mają się odpierdolić, ale mają za małe móżdżki, żeby to zrozumieć.

-Ale przyznaj, że masz niezłe korzyści z tego - Dom uśmiechnął się znacząco.

-No przyznam, że w obciąganiu są niezłe - wyszczerzyłem się.

Chłopacy się zaśmieli, a w tym momencie te idiotki do nas przyszły. Wypinał się jak tylko mogły, żeby pokazać jeszcze więcej, a ja korzystałem z okazji, bo niby czemu nie miałbym skorzystać. Jakikolwiek facet widząc taką laskę myśli tylko o seksie lub obciąganiu, bo co można innego robić z taką tępą laską.

****

-Rogers! - krzyknęła nauczycielka, gdy wszedłem spóźniony do sali.

-Obecny - odpowiedziałem z rozbawieniem.

-Chyba spóźniony - warknęła.

Odwróciłem się w jej stronę i wzruszyłem ramionami.

-Niech pani wybaczy, miałem ważniejsze sprawy - złapałem się za kroczę i posłałem jej niewinny uśmieszek, który już po chwili zamienił się w uśmiech diabła.

-Zaraz cię wyśle do dyrektora! - krzyknęła podnosząc się ze swojego miejsca i uderzając dłonią o biurko.

-Jak dla mnie spoko nie będę musiał chociaż siedzieć na tej nudnej lekcji, ale bardziej martwiłbym, się o panią, czy wytrzyma pani całą lekcję bez wpatrywania się we mnie niczym w obrazek? - zapytałem zadziornie na końcu oblizując wargi językiem.

Wszyscy uczniowie się zaśmieli.

-Rogers, jak śmiesz?! W tej chwili idź do dyrektora!

-Nie obiecuję, że tam trafię - odpowiedziałem beztrosko kierując się w stronę drzwi wyjściowych.

-Ktoś cię odprowadzi - dodała szybko.

-Podziękuję - zaśmiałem się.

-Ugh... Po prostu siadaj na miejsce i nie przeszkadzaj - warknęła.

-Cóż z ciebie Lindo za niezdecydowana kobieta - pokręciłem głową na boki teatralnie wzdychając, a po chwili wraz z reszta klasy zacząłem się śmiać.

-Rogers, nie denerwuj mnie już i siadaj - wysyczała przez zaciśnięte zęby.

-Jak sobie życzysz, Lindo - puściłem do niej oczko i poszedłem na swoje miejsce.

****

Szedłem z moją paczką na stołówkę, gdyż była pora lanczu. Rozglądałem się dokoła przyglądając się innym uczniom. Pięknym widokiem dla moich oczu było to, że miałem nad nimi wszystkimi władzę, to oni się mnie bali, a nie ja ich. Szanowali mnie i nie odważyliby się mi postawić. Często do przypadkowych dziewczyn, na przykład puszczałem oczko, czy też przygryzałem wargę, to był rozbrajające patrząc jak one na to reagowały, te rumieńce, niepewne uśmieszki, zakładanie włosów za ucho, wszystkie tak samo reagowały, nie było w tym nic specjalnego, ale dawało mi to poczucie własnej wartości, uświadamiało jak bardzo na nie wszystkie działam.

****

Gdy wszedłem wraz z Brooke do pokoju złotowłosej dziewczyny. Po ich przywitaniu Sam zaczęła cały czas intensywnie mi się przyglądać, a ja jakby nigdy nic robiłem to co zawsze, czyli leniłem się no i trochę pomagałem Brooke. W pewnym momencie, gdy kobieta wyszła ogarnąć w toalecie, postanowiłem przerwać tą ciszę i się odezwać.

-Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się tak na mnie gapić - powiedziałem się  spoglądając na nią i puszczając do niej oczko.

Myślałem, że dziewczyna się zarumieni i od razu spuści wzrok, ale ona zamiast tego zaczęła się cicho śmiać pod nosem rozbawiona moim komentarzem i cały czas patrzyła na mnie. To było dziwne...

-Nie, ja po prostu staram się cię rozszyfrować - powiedziała, gdy opanowała swój śmiech.

-Powodzenia, mała - prychnąłem rozbawiony.

Dziewczyna uniosła wysoko do góry brwi i spojrzała na mnie zdumiona.

-Nie wierzysz, że dam radę?

-Nie ma najmniejszych szans - uśmiechnąłem się nonszalancko.

-Okej, podejmuję wyzwanie - uśmiechnęła się szeroko, a tym razem to ja uniosłem brwi do góry.

-Nawet ci tego nie zaproponowałem - zaśmiałem się.

-Ale widzę to, że tego pragniesz, aby ktoś odkrył co tak naprawdę w tobie siedzi i ja się zgłaszam na ochotniczkę, żeby to zrobić - oznajmiła poważnym tonem głosu.

-Niby gdzie to widzisz? - prychnąłem czując jak zaczyna się we mnie wzbierać złość.

-W oczach - odpowiedziała bardziej mi się przyglądając -Moje były kiedyś takie same - dodała szeptem.

-Wątpię - prychnąłem kpiąco.

-Dlaczego w to wątpisz? - zapytała zaciekawiona.

-No błagam... Co ty w ogóle wiesz o życiu? Ile ty masz lat, piętnaście? 

-Nie, mam niecałe siedemnaście lat i mimo to już dużo przeszłam w życiu, nie oceniaj tego pod względem wieku, niektóre dzieci, młodsze od nas przeżyły więcej niż my - powiedziała poważnym, spokojnym głosem -A ty ile masz lat skoro uważasz się za niewiadoma jak dorosłego?

-Niedługo będę miał osiemnastkę - uśmiechnąłem się szeroko.

-Nie ciesz się tak tym, to nic specjalnego, to po prostu kolejny rok, kolejne urodziny. Może według prawa będziesz pełnoletni, ale jakiś świstek papieru nie sprawi nagle, że staniesz się dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem.

-Masz rację, on tego nie sprawi, ale daje on możliwości, które mam zamiar wykorzystać - odpowiedziałem szybko.

-Jakie możliwości? - zapytała zaciekawiona.

-Które ułatwią mi życie - odpowiedziałem wymijająco.

-W jaki sposób? - wciąż dopytywała.

-Nie uważasz, że zadajesz za dużo pytań?

-Możliwe, ale mimo to wciąż tu jesteś - uśmiechnęła się delikatnie.

Zacisnąłem wargi w wąską linię i nic nie mówiąc po prostu stamtąd wyszedłem.

****

Wyszedłem z łazienki, a Brooke już czekała na mnie na korytarzu. Przeszedłem obok kobiety, a ona złapała za moją rękę i spojrzała na mój nadgarstek, który był widoczny, gdyż moja bluza się podwinęła. Wyszarpnąłem szybko rękę, ale ona zdążyła zauważyć. 

-To zabawne, osoby które walczą o każdy dzień zmagając się z przeróżnymi chorobami oddałyby wszystko za życie, a osoby, które mają wszystko i już po prostu przewraca im się w dupie nie doceniają go i marnują tak wspaniały dar jakim jest życie. 

-Nic nie wiesz - prychnąłem.

-Wiem, że bogaty dzieciak, który jest zadufanym w sobie dupkiem samookalecza się, bo już ma po prostu za dobrze w życiu.

Zaśmiałem się sztucznie.

-Wiesz... Ty też mogłabyś się dużo nauczyć od tej dziewczyny, na przykład to, że nie ocenia się książki po okładce - powiewałem poważnym głosem i odszedłem.

♦♦♦♦

Dum! Dum! Dum!

Ktoś się tego spodziewał? Udało mi się was zaskoczyć? ^^

Dziękuję wam bardzo, że pod ostatnim rozdzierałem zostawiliście tak dużo komentarzy ♥

Kolejny rozdział pojawi się dopiero w poniedziałek, bo przez weekend raczej nie będę miała za dużo czasu :(

Trzymajcie się, do następnego ;*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro