Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#4 Choroby weneryczne

Po wczorajszym wieczorze miałem lekkiego kaca, więc do szkoły nie poszedłem, a w pracy jeszcze bardziej nic mi się nie chciało niż zwykle i przez cały czas się leniłem, a Brooke się na mnie złościła. W pewnym momencie kobieta gdzieś poszła, a ja zostałem sam przy punkcie rejestracji. Przy ladzie dostrzegłem tą samą szatynkę co pierwszego dnia, a jako że mi się nudziło postanowiłem do niej podejść. Stanąłem przed nią, a jedyne co nas odgradzało to wysoka lada, o którą nonszalancko się oparłem.

-Hej piękna - przywitałem się uśmiechając się uwodzicielsko.

-Potrzebujesz czegoś? - zapytała opanowanym głosem, ale nie udało jej się ukryć, że moje słowa na nią nie podziałały, gdyż na jej policzkach pojawiły się rumieńce.

-Tak, ciebie - puściłem jej oczko.

Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, który z całych sił starała się powstrzymać.

-Blokujesz kolejkę - odpowiedziała niby obojętnie.

-Ale tobie to nie przeszkadza, prawda skarbie?

Specjalnie użyłem tego określenia, bo na laski to zawsze działa. Mimo niektórych opinii kobiety są łatwe do ogarnięcia. Wystarczy im tylko trochę posłodzić, nic wielkiego.

-Ale nie powinnam tu teraz z tobą rozmawiać - odpowiedziała wymijająco zakładając pasmo włosów za ucho.

-Zawsze możemy pójść gdzieś indziej, kochanie, w bardziej ustronne miejsce - oblizałem wargi, a ona patrzyła na to niczym oczarowana.

-Nie mogę jestem w pracy - westchnęła ociężale.

-Nawet nikt nie zobaczy, że cię chwilę nie ma - szepnąłem przybliżając się do niej.

-No nie wiem - odpowiedziała niby niezdecydowana, chociaż po jej wyrazie twarzy już widziałem, że się zgadza.

-Oj skarbie, nie udawaj już takiej niedostępnej - złapałem jej dłoń, ale ona od razu wyrwała swoją.

Po moich słowach jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił, a ja zdałem sobie sprawę, że zwaliłem. Kobieta spojrzała na mnie oburzona moimi słowami. A mogło być tak pięknie...

-Za kogo ty mnie masz?!

-Za piękną, mądra kobietę - odpowiedziałem jak najbardziej czule.

-A znasz chociaż moje imię.

-Yyy... Tak, Camilla - przeczytałem z tabliczki, którą miała przyczepioną do swojego stroju.

Kobieta kilkukrotnie otwierała i zamykała usta, ale chyba nie wiedziała co ma powiedzieć.

-Skarbie, proszę nie złość się na mnie, nie miałem tego na myśli - powiedziałem niby skruszony.

Gdy Camilla miała już się odezwać podeszła do nas nagle jakaś zbulwersowana kobieta.

-Co pan tu tak długo robi? Inni też czekają w kolejce - oznajmiła nerwowo.

-To sobie jeszcze poczekacie - warknąłem zdenerwowany.

-Co pan powiedział? - zapytała wręcz buzując ze złości.

-On zaraz stąd pójdzie - wtrąciła się Camilla uśmiechając się delikatnie do kobiety.

Zdenerwowana babka spojrzała na mnie morderczym wzrokiem i odeszła.

-To co skarbie? - zapytałem przybierając czuły ton głosu.

-No wybaczam ci, ale chyba nie powinnam z tobą iść, tak dużo ludzi czeka...

-Dla mnie nie liczą się ci wszyscy ludzie, tylko ty - walnąłem jej taką typową gadkę, na którą każda poleci.

Camilla uśmiechnęła się wzdychając oczarowana moimi słowami.

-No dobrze - odpowiedziała szeptem, a na końcu przygryzła wargę.

****

Zapiąłem swój rozporek oraz guzik od spodni, przeczesałem dłonią swoje zmierzwione włosy i spojrzałem na szatynkę stojącą obok mnie. Dziewczyna dyszała jeszcze lekko poprawiając swój strój oraz włosy.

-Trzymaj się, mała - rzuciłem na pożegnanie i wyszedłem z łazienki zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

Gdy znalazłem się na korytarzu od razu napotkałem karcące spojrzenie Brooke. 

-No co? - zaśmiałem się.

-Chyba niedługo będziesz musiał się tu leczyć na choroby weneryczne - odpowiedziała wrednie.

-Nie musisz się o mnie martwić, nic takiego się nie stanie - puściłem jej oczko szeroko się uśmiechając.

-Dobra, bądź już lepiej cicho i chodź. Może chociaż teraz będziesz bardziej chętny do pracy - przewróciła oczami ruszając w jakimś kierunku.

-Nie liczyłbym na to - prychnąłem rozbawiony.

Kobieta pokiwała jedynie głową na boki i szła dalej, a ja udałem się za nią. Po chwili stanęliśmy przed pokojem z numerem dwadzieścia dwa.

-Serio? Znowu tutaj? - westchnąłem głośno -Nie chcę mi się po raz kolejny siedzieć przed drzwiami tyle czasu.

-Nikt ci nie każe - wzruszyła ramionami.

Brooke zapukała kilkukrotnie w drzwi, po czym weszła do środka. Ociężale udałem się za nią.

-Dzień dobry, Sam - odezwała się kobieta.

-Dzień dobry - odpowiedziała od razu dziewczynina z szerokim uśmiechem na ustach -Cześć - przywitała się także ze mną.

-Cześć - burknąłem zachowując kamienny wyraz twarzy.

Brooke zaczęła ogarniać w pokoju, a ja niechętnie jej pomagałem.

-Widziałam, że była dzisiaj u ciebie mama - zagadała Brooke nie odrywając się od swojej pracy.

-Tak, znalazła chwilę, żeby do mnie wpaść - odpowiedziała radośnie -Kazała mi cię pozdrowić i podziękować, że tak wspaniale się mną opiekujesz.

-Kochana, ja się tobą nie opiekuję, tylko z tobą rozmawiam, nic wielkiego - machnęła lekceważąco dłonią.

-Dla mnie to wiele i także ci za to dziękuję - odpowiedziała szczerze.

-Nie musisz, Sam - uśmiechnęła się szeroko -A właśnie, bym zapomniała, mam coś dla ciebie - powiedziała nagle klaszcząc w dłonie -Poczekajcie chwilę na mnie, zaraz przyjdę.

Po tych słowach Brooke wybiegła z pokoju, a ja zostałem sam ze złotowłosą. Jako że i tak nie chciało mi się już pracować to zostawiłem to co robiłem i zacząłem się przechadzać po pokoju i rozglądać. Między nami panowała cisza, ale ja nie miałem zamiaru jej przerywać. W pomieszczeniu nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi, więc wyjrzałem przez okno.

-Więc... Co tu robisz? - dziewczyna odezwała się jako pierwsza.

-Nie widać? - prychnąłem.

-W sensie jak tu się znalazłeś, bo raczej nie wyglądasz na zadowolonego, że tu jesteś?

-Co cię to obchodzi? - warknąłem spoglądając w jej stronę.

-Po prostu się spytałam z czystej ciekawości - uniosła dłonie do góry cały czas się uśmiechając tak jakbym ją śmieszył.

-Co cię tak bawi? - zapytałem zdenerwowany zbliżając się do jej łóżka.

-Nic, po prostu staram się cię rozszyfrować - odpowiedziała luźno wciąż się uśmiechając.

-To lepiej przestań - spiorunowałem ją wzrokiem.

Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi i kogoś krzyk.

-Tęskniłaś za mną, skarbeńku?! - odezwał się męski głos zapewne specjalnie piskliwym głosem, by rozśmieszyć dziewczynę co się mu od razu udało.

Spojrzałem w stronę drzwi kojarząc skądś ten głos, a widząc go w drzwiach nie dowierzałem własnym oczom. Mimowolnie moje pięści oraz szczęka się zacisnęły, a mięśnie automatycznie napięły.

-Co ty tu do kurwy robisz? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

♦♦♦♦

Hej kochani! ♥

Mamy już #4 rozdział i jestem bardzo ciekawa co na chwilę obecną uważacie o tej książce jak i o tym rozdziale ;) 
Bardzo was proszę o napisanie swojej opinii w komentarzu ♥

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro