Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#17 Zakochałam się

-Ej! Ale nigdy się we mnie nie bujałeś co nie? - zapytałem z rozbawieniem zerkając na przyjaciela, gdy wchodziliśmy do szpitala.

-Wiesz... Kiedyś... - zaczął drapiąc się po karku.

Spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami zaskoczony jego słowami oraz z lekkim strachem. Nick zerknął na mnie, a dostrzegając moją minę wybuchnął śmiechem.

-Serio myślałeś, że mi się podobałeś? - zapytał wciąż się śmiejąc.

-No wiesz... Laski na mnie lecą, więc podejrzewam, że geje też - odpowiedziałem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

-No nie da się ukryć, że jesteś przystojny, ale jesteś dla mnie jak brat, więc jakbym miał być z tobą... Blee... - na końcu na jego ustach pojawił się grymas i tym razem to ja zacząłem się śmiać.

-No już nie ukrywj tego, wiem że marzysz o mnie - powiedziałem uwodzicielsko uderzając go przy tym w ramię.

-Lepiej zostaw ten flirt dla Sami - odpowedział poruszając znacząco brwiami.

-My się tylko przyjaźnimy - uniosłem ręcę w geście obrony.

-Na razie - mruknął pod nosem z szerokim uśmeichem na ustach.

-Jesteś debilem - bezradnie pokiwąłem głową na boki.

-A dzięki, dzięki - odpowedział śmiejąc się.

Weszliśmy do pokoju Sam obydwoje rozbawieni. Gdy dziewczyna nas zobaczyła na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.

-Widzę, że moje mediacje nie poszły na marne - wyszczerzyła się zadowolona z siebie.

-Tym razem ci się udało - odpowiedział Nick puszczając jej oczko.

-To w ramach podziękowania - podałem jej dwie reklamówki pełne jedzenia.

Dziewczyna z zachwytem przyjęła je ode mnie. 

-Jesteście wspaniali - powiedizała po zajrzeniu do obydwóch worków.

Od raz z pierwszego z nich wyjęła hot doga i zaczęła go wcinać. Usiedliśmy z Nickiem obok niej.

-Muszę wam coś wyznać - oznajmiła z pełnymi ustami bardzo poważnym głsem.

-Coś się stało? - zapytał przerażony Nick.

Oboje patrzyliśmy na nią uważnie bojąc się co możemy od niej usłyszeć.

-Zakochałam się - powiedziała po chwili.

-Co? - zapytałem nie mogąc w to uwierzyć.

-W kim? - zapytał tak samo zaskoczony Nick -Musisz mi wszytsko o nim powiedzieć! - zapiszczał radośnie.

Chwyciła za frytki i zaczeła je jeść, gdyż skończyła już swojego hot doga.

-Wiecie... Jestem w bardzo poważnym związku z jedzeniem - oznajmiła poważnie wpatrując się w jedzenie.

Patrzyliśmy na nią oszołomieni. Miałem szeroko otwarte usta oraz oczy i zapewne Nick wyglądał podobnie. Sam spojrzała na nas i wybuchnęła śmiechem, a po chwili my do niej dołączyliśmy. 

-Jeny... Dziewczyno, już myślałem, że naprawdę sobie kogoś znalazłaś - powiedział lekko naburmuszony Nick.

-Obiecuję, że jeśli ktoś się pojawi będziesz wiedział o nim pierwszy - zapewniła go posyłając mu pocieszający uśmiech.

-Ha! Widzisz ja będę pierwszy - chłopak zwrócił się do mnie wytykając na mnie język -Jestem lepszy!

-Jak dziecko - skomentowała Sam lekko chichocząc.

-Jak mnie tak obrażasz to ja sobię idę - powiedział oburzony.

-Oj, Nickuś nie obrażaj się - dziewczyna zrobila smutną minkę.

-Przecież wiesz, że na ciebie nie potrafię się obrażać - uśmiechnął się szeroko -Muszę lecieć, bo zaraz zaczynam pracę.

-Dobra, to powodzonka, wpadnij później!

-Jasne, trzymajcie się!

-Narka!

Nick wyszedł z pomieszczenia, a ja z Sam zostałem sam na sam. Położyłem się obok niej na łóżku.

-Dzięki, Sam - odezwałem się po chwili.

-Za co? - zapytała zdezorientowana.

-Za to, że mnie zrozumiałaś, pomogłaś, za wszystko - wzruszyłem ramionami.

-Czekoladkę? - zapytała wysuwając w moją stronę słodycz, która znajdowała się w drugim worku.

Zaśmiałem się, ale mimo to wziąłem jeden pasek czekolady.

-Nie musisz mi za nic dziękować, Carter. Ty robisz dla mnie o wiele więcej - posłała mi delikatny uśmiech.

-Nauczysz mnie tego?

-Czego? - zapytała marszcząc brwi.

-Tego... Tego wszystkiego, tego jak to robisz, że każdego dnia, mimo że tu jesteś znajdujesz powód do radości, zawsze wiesz co powiedzieć...

-Tego nie da się nauczyć od tak, to wymaga czasu, ale jesteś na dobrej drodze - uśmiechnęła się szeroko -Pamiętam jak jeszcze na początku naszej znajomości zawsze byłeś takim gburem, a teraz? Prawie ciągle się uśmiechasz, jesteś miły i po prostu wspaniały. Już bardzo się zmieniłeś, Carter.

-To dzieki tobie - uśmiechnąłem się delikatnie.

-Może miałam w tym swój mały udział, ale to twoja zasługa - chwyciła mnie za dłoń i lekko ścisnęła.

-Jesteś niesamowita - powiedziałem wpatrując się w jej niebieskie oczka.

-Tak samo jak ty - odpowiedziała szeptem także się we mnie wpatrując. 

Uśmiechnąłem się do niej, po czym podniosłem rękę do góry, na wysokości jej głowy, i poczochrałem jej włosy. Zaśmiałem się, a ona razem ze mną.

-W ogóle miałaś mi powiedzieć o co chodzi z tą twoją listą? - zapytałem, gdy się uspokoiliśmy.

Sam od razu usiadła prosto, a z jej ust zniknął uśmiech.

-Chodzi o listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią - wyznala nie patrząc na mnie.

Oniemiałem. Nie potrafiłem w żaden sposób tego skomentować, po prostu siedziałem i wpatrywałem się w nią.

-Są rzeczy, których po prostu chciałabym spróbować zanim umrę - wzruszyła ramionami.

-Ale... - chciałem coś powiedzieć, lecz nie wiedziałem co.

-Nie staraj się zaprzeczyć, że ja wcale nie umieram, Carter. Wiem w jakim jestem stanie, i że lekarze nie wiedzą co mi jest. Chcę po prostu czerpać z każdego dnia i spełnić swoje marzenia - uśmiechnęła się delikatnie do mnie, ale ten uśmiech nie był tak jak zawsze wesoły.

-Pomogę ci ją zrealizować - powiedziałem pewnie ściskając delikatnie jej dłoń.

-Dziękuję.

-Pokaż mi ją - nakazałem.

-Em... Aktualnie nie mam jej przy sobie - odpowiedziała pośpiesznie.

Za bardzo nie uwierzyłem jej w to, ale postanowiłem nie nalegać, widocznie nie chciała jej jeszcze pokazywać.

****

Wszedłem do domu nie przejmując się niczym dookoła, gdyż byłem za bardzo skupiony na moim telefonie. Właśnie pisałem z moimi kumplami i umawialiśmy się, żeby jutro się spotkać. Nieświadomie trzasnąłem drzwiami, a zdałem sobie z tego sprawę dopiero, gdy usłyszałem krzyk mojego ojca, że mam się zachowywać ciszej. Westchnąłem głośno. Schowałem telefon do tylniej kieszeni spodni. Zdjąłem buty i odłożyłem je na swoje miejsce. Zauważyłem, że zarówno mamy jak i mojej siostry nie ma w domu. 

-Gdzie byłeś? - usłyszałem ostry głos ojca.

-W szpitalu.

-Widziałeś gdzieś matkę?

-Nie? - odpowiedziałem zdziwiony spoglądajac na niego.

Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a jego czoło było całe pomarszczone. Na szyi pulsowała mu żyłka.

-Pewnie znowu się kurwi - prychnął.

-Co robi? - zapytałem myślać, że się przesłyszałem.

-Dzieciaku, lepiej naucz się słuchać - warknął - Twoja matka się zapewne bzyka z jakimś doktorkiem, jest zwykłą dziwką - oznajmił z odrazą.

-Możesz nie mówić tak o mamie? - zapytałem czując nagłą potrzebę chronienia mojej rodzicielki, która nigdy nie robiła tego w moim przypadku.

-Mówię tylko prawdę - wzruszył ramionami -W tej rodzinię tylko ja i moja kochana Veronicka jesteśmy normalni.

-Ty na pewno nie jesteś normalny - prychnąłem.

-A ty jesteś taką samą kurwą jak matka - powiedział zbliżając się do mnie.

-Z ciebie za to niezły skurwiel - uśmiechnąłem się wrednie.

-Przegiąłeś, młody - warknął.

Jego pięść powędrowała w stronę mojej twarzy, ale zdążyłem go powstrzymać łapiąc jego rękę.

-Jeżeli nie chcesz, żeby stała ci się krzywda radzę ci się odsunąć - warknąłem.

Mój ojciec nie zrobił sobie nic z moich słów, a zamiast tego uderzył mnie drugą pięścią w brzuch. Z powodu spowodowanego bólu zgiąłem się w pół i puściłem jego rękę. Zanim zdąrzyłem się obejrzeć kilkukrotnie dostałem od niego po twarzy z pięści. Nie mogłem już się powstrzymać. Wycelowałem w jego szczękę i z całej siły uderzyłem. Mężczyzna aż upadł na ziemię. 

-Pamiętaj, że już nie jestem tym małym, bezbronnym chłopcem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro