#17 Zakochałam się
-Ej! Ale nigdy się we mnie nie bujałeś co nie? - zapytałem z rozbawieniem zerkając na przyjaciela, gdy wchodziliśmy do szpitala.
-Wiesz... Kiedyś... - zaczął drapiąc się po karku.
Spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami zaskoczony jego słowami oraz z lekkim strachem. Nick zerknął na mnie, a dostrzegając moją minę wybuchnął śmiechem.
-Serio myślałeś, że mi się podobałeś? - zapytał wciąż się śmiejąc.
-No wiesz... Laski na mnie lecą, więc podejrzewam, że geje też - odpowiedziałem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-No nie da się ukryć, że jesteś przystojny, ale jesteś dla mnie jak brat, więc jakbym miał być z tobą... Blee... - na końcu na jego ustach pojawił się grymas i tym razem to ja zacząłem się śmiać.
-No już nie ukrywj tego, wiem że marzysz o mnie - powiedziałem uwodzicielsko uderzając go przy tym w ramię.
-Lepiej zostaw ten flirt dla Sami - odpowedział poruszając znacząco brwiami.
-My się tylko przyjaźnimy - uniosłem ręcę w geście obrony.
-Na razie - mruknął pod nosem z szerokim uśmeichem na ustach.
-Jesteś debilem - bezradnie pokiwąłem głową na boki.
-A dzięki, dzięki - odpowedział śmiejąc się.
Weszliśmy do pokoju Sam obydwoje rozbawieni. Gdy dziewczyna nas zobaczyła na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
-Widzę, że moje mediacje nie poszły na marne - wyszczerzyła się zadowolona z siebie.
-Tym razem ci się udało - odpowiedział Nick puszczając jej oczko.
-To w ramach podziękowania - podałem jej dwie reklamówki pełne jedzenia.
Dziewczyna z zachwytem przyjęła je ode mnie.
-Jesteście wspaniali - powiedizała po zajrzeniu do obydwóch worków.
Od raz z pierwszego z nich wyjęła hot doga i zaczęła go wcinać. Usiedliśmy z Nickiem obok niej.
-Muszę wam coś wyznać - oznajmiła z pełnymi ustami bardzo poważnym głsem.
-Coś się stało? - zapytał przerażony Nick.
Oboje patrzyliśmy na nią uważnie bojąc się co możemy od niej usłyszeć.
-Zakochałam się - powiedziała po chwili.
-Co? - zapytałem nie mogąc w to uwierzyć.
-W kim? - zapytał tak samo zaskoczony Nick -Musisz mi wszytsko o nim powiedzieć! - zapiszczał radośnie.
Chwyciła za frytki i zaczeła je jeść, gdyż skończyła już swojego hot doga.
-Wiecie... Jestem w bardzo poważnym związku z jedzeniem - oznajmiła poważnie wpatrując się w jedzenie.
Patrzyliśmy na nią oszołomieni. Miałem szeroko otwarte usta oraz oczy i zapewne Nick wyglądał podobnie. Sam spojrzała na nas i wybuchnęła śmiechem, a po chwili my do niej dołączyliśmy.
-Jeny... Dziewczyno, już myślałem, że naprawdę sobie kogoś znalazłaś - powiedział lekko naburmuszony Nick.
-Obiecuję, że jeśli ktoś się pojawi będziesz wiedział o nim pierwszy - zapewniła go posyłając mu pocieszający uśmiech.
-Ha! Widzisz ja będę pierwszy - chłopak zwrócił się do mnie wytykając na mnie język -Jestem lepszy!
-Jak dziecko - skomentowała Sam lekko chichocząc.
-Jak mnie tak obrażasz to ja sobię idę - powiedział oburzony.
-Oj, Nickuś nie obrażaj się - dziewczyna zrobila smutną minkę.
-Przecież wiesz, że na ciebie nie potrafię się obrażać - uśmiechnął się szeroko -Muszę lecieć, bo zaraz zaczynam pracę.
-Dobra, to powodzonka, wpadnij później!
-Jasne, trzymajcie się!
-Narka!
Nick wyszedł z pomieszczenia, a ja z Sam zostałem sam na sam. Położyłem się obok niej na łóżku.
-Dzięki, Sam - odezwałem się po chwili.
-Za co? - zapytała zdezorientowana.
-Za to, że mnie zrozumiałaś, pomogłaś, za wszystko - wzruszyłem ramionami.
-Czekoladkę? - zapytała wysuwając w moją stronę słodycz, która znajdowała się w drugim worku.
Zaśmiałem się, ale mimo to wziąłem jeden pasek czekolady.
-Nie musisz mi za nic dziękować, Carter. Ty robisz dla mnie o wiele więcej - posłała mi delikatny uśmiech.
-Nauczysz mnie tego?
-Czego? - zapytała marszcząc brwi.
-Tego... Tego wszystkiego, tego jak to robisz, że każdego dnia, mimo że tu jesteś znajdujesz powód do radości, zawsze wiesz co powiedzieć...
-Tego nie da się nauczyć od tak, to wymaga czasu, ale jesteś na dobrej drodze - uśmiechnęła się szeroko -Pamiętam jak jeszcze na początku naszej znajomości zawsze byłeś takim gburem, a teraz? Prawie ciągle się uśmiechasz, jesteś miły i po prostu wspaniały. Już bardzo się zmieniłeś, Carter.
-To dzieki tobie - uśmiechnąłem się delikatnie.
-Może miałam w tym swój mały udział, ale to twoja zasługa - chwyciła mnie za dłoń i lekko ścisnęła.
-Jesteś niesamowita - powiedziałem wpatrując się w jej niebieskie oczka.
-Tak samo jak ty - odpowiedziała szeptem także się we mnie wpatrując.
Uśmiechnąłem się do niej, po czym podniosłem rękę do góry, na wysokości jej głowy, i poczochrałem jej włosy. Zaśmiałem się, a ona razem ze mną.
-W ogóle miałaś mi powiedzieć o co chodzi z tą twoją listą? - zapytałem, gdy się uspokoiliśmy.
Sam od razu usiadła prosto, a z jej ust zniknął uśmiech.
-Chodzi o listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią - wyznala nie patrząc na mnie.
Oniemiałem. Nie potrafiłem w żaden sposób tego skomentować, po prostu siedziałem i wpatrywałem się w nią.
-Są rzeczy, których po prostu chciałabym spróbować zanim umrę - wzruszyła ramionami.
-Ale... - chciałem coś powiedzieć, lecz nie wiedziałem co.
-Nie staraj się zaprzeczyć, że ja wcale nie umieram, Carter. Wiem w jakim jestem stanie, i że lekarze nie wiedzą co mi jest. Chcę po prostu czerpać z każdego dnia i spełnić swoje marzenia - uśmiechnęła się delikatnie do mnie, ale ten uśmiech nie był tak jak zawsze wesoły.
-Pomogę ci ją zrealizować - powiedziałem pewnie ściskając delikatnie jej dłoń.
-Dziękuję.
-Pokaż mi ją - nakazałem.
-Em... Aktualnie nie mam jej przy sobie - odpowiedziała pośpiesznie.
Za bardzo nie uwierzyłem jej w to, ale postanowiłem nie nalegać, widocznie nie chciała jej jeszcze pokazywać.
****
Wszedłem do domu nie przejmując się niczym dookoła, gdyż byłem za bardzo skupiony na moim telefonie. Właśnie pisałem z moimi kumplami i umawialiśmy się, żeby jutro się spotkać. Nieświadomie trzasnąłem drzwiami, a zdałem sobie z tego sprawę dopiero, gdy usłyszałem krzyk mojego ojca, że mam się zachowywać ciszej. Westchnąłem głośno. Schowałem telefon do tylniej kieszeni spodni. Zdjąłem buty i odłożyłem je na swoje miejsce. Zauważyłem, że zarówno mamy jak i mojej siostry nie ma w domu.
-Gdzie byłeś? - usłyszałem ostry głos ojca.
-W szpitalu.
-Widziałeś gdzieś matkę?
-Nie? - odpowiedziałem zdziwiony spoglądajac na niego.
Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a jego czoło było całe pomarszczone. Na szyi pulsowała mu żyłka.
-Pewnie znowu się kurwi - prychnął.
-Co robi? - zapytałem myślać, że się przesłyszałem.
-Dzieciaku, lepiej naucz się słuchać - warknął - Twoja matka się zapewne bzyka z jakimś doktorkiem, jest zwykłą dziwką - oznajmił z odrazą.
-Możesz nie mówić tak o mamie? - zapytałem czując nagłą potrzebę chronienia mojej rodzicielki, która nigdy nie robiła tego w moim przypadku.
-Mówię tylko prawdę - wzruszył ramionami -W tej rodzinię tylko ja i moja kochana Veronicka jesteśmy normalni.
-Ty na pewno nie jesteś normalny - prychnąłem.
-A ty jesteś taką samą kurwą jak matka - powiedział zbliżając się do mnie.
-Z ciebie za to niezły skurwiel - uśmiechnąłem się wrednie.
-Przegiąłeś, młody - warknął.
Jego pięść powędrowała w stronę mojej twarzy, ale zdążyłem go powstrzymać łapiąc jego rękę.
-Jeżeli nie chcesz, żeby stała ci się krzywda radzę ci się odsunąć - warknąłem.
Mój ojciec nie zrobił sobie nic z moich słów, a zamiast tego uderzył mnie drugą pięścią w brzuch. Z powodu spowodowanego bólu zgiąłem się w pół i puściłem jego rękę. Zanim zdąrzyłem się obejrzeć kilkukrotnie dostałem od niego po twarzy z pięści. Nie mogłem już się powstrzymać. Wycelowałem w jego szczękę i z całej siły uderzyłem. Mężczyzna aż upadł na ziemię.
-Pamiętaj, że już nie jestem tym małym, bezbronnym chłopcem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro