#14 Spełniasz moje marzenie
Jak widmo wszedłem do szpitala. Moja mina zapewne mówiła, żeby lepiej się do mnie nie zbliżać. Byłem posępny. Pewnie wyglądałem jakbym nienawidził całego świata, ale tak nie było. W środku byłem tak złamany, że to nie pozwalało mi się niczym cieszyć. Jak zwykle miałem na sobie czarne ubrania, bluza oraz zwykłe spodnie, nic nadzwyczajnego. Dłonie włożyłem do kieszeni. Gdy już znalazłem się przed pokojem Sam czekał już tam na mnie Nick. Chłopak spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami przyglądając się uważnie mojej poobijanej twarzy.
-Carter, wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony, a ja miałem ochotę go walnąć.
-A co ma niby być? - prychnąłem.
-Twoja twarz... - zaczął niepewnie.
-Trenuję boks, to się zdarza - odpowietrzałem jakby nigdy nic.
Już chciałem wejść do pokoju dziewczyny, ale powstrzymała mnie dłoń Nicka na ramieniu. Odwróciłem się do niego i spojrzałem na niego marszcząc brwi.
-Wiem, że to nie to. Może nie pamiętasz, albo nie chcesz pamiętać, ale długo się przyjaźniliśmy i znam cię i twoją rodzinę i wiem co się działo.
-Stare dzieje - wzruszyłem ramionami.
-Carter... - chcial coś jeszcze powiedzieć, ale ja mu na to nie pozwoliłem.
-Odpierdol się!
Po moim wrzasku odsunął się krok ode mnie. Zacisnąłem wargi i walczyłem z samym sobą. Buzowało we mnie tyle emocji i nie potrafiłem sobie z nimi poradzić.
-Wszystko jest już gotowe? - zapytałem po chwili, gdy trochę się uspokoiłem i ponownie założyłem maskę obojętności.
-Tak - potwierdził kiwając głową.
Wszedłem sam do pokoju dziewczyny i poczułem jak wszystkie te negatywne emocje mnie opuszczają. Gdy ją zobaczyłem siedzącą na łóżku z szerokim uśmiechem na ustach wpatrzoną w swoją mamę, która siedział obok niej, moje kąciki ust mimowolnie uniosły się do góry w delikatnym, szczerym uśmiechu.
-Widzę, że mój mały promyczek dobrze zaczął dzień - odezwałem się od razu zwracajac na siebie uwagę dziewczyny i jej mamy.
-Oczywiście! - odpowedziała radośnie.
Sam spojrzął na mnie i jej uśmiech trochę się zmniejszył, a na jego miejscui pojawił się grymas.
-Wszystko w porządku? - zapytała przygryzając niepewnie wargę.
-Tak, nie przejmuj się tym - machąłem lekceważąco ręką -Dzisiaj jest twój dzień.
Wyciągnąłem z kieszeni kopertę i podałem dziewczynie.
-Wszystkiego najlepszego, Samaro - wyszczerzyłem się, a ona pokazała mi język.
-Dziękuję - odpowedziała z uśmiechem.
Sam otworzyła kopertę i wyjęła bilet. Z jej ust zniknął uśmiech. Otworzyła szeroko oczy. Widać było, że jest zaskoczona.
-Ale... - zaczęła niepewnie -Ja nawet nie mogę stąd wyjść, nie mogę tego zrobić, zrealizować - poiedziała wszytko na jednym wdechu wciąż wpatrując się w kartkę papieru.
-Spokojnie, wszystko zaplanowaliśmy - uśmeichnąłem się tajemniczo.
-Zaplanowaliście? - zapytała zdziwiona spoglądając na mnie.
W tym momencie Nick wszedł do pokoju z jednym z wózków inwalidzkich ubrany w kitel taki jaki noszą lekarze.
-Zabieramy pacjentkę na małą wycieczę - uśmiechnął się szeroko.
Sam skakała wzrokiem ze mnie na Nicka.
-Wy, razem to zorganizowaliście? - zapytała nie mogąc w to uwierzyć. Chociaż jakby mi ktoś powiedział, że będę współpracować z Nickiem jeszcze kilka dni temu nie uwierzyłbym mu.
-Jakoś tak wyszło - wzruszylem ramionami.
-Dobra, dobra, nie mamy dużo czasu, Brooke dała nam tylko chwilę na wyjście, musimy szybko to załatwić - pospieszył nas Nick.
Sam oniemiała siedziała na łóżku. Postanowiłem się tym zająć. Odkryłem ją kołdrą i zobaczyłem, że tak jak jej mama obiecała dziewczyna była ubrana w codzienne ubrania, a nie piżamę. Położyłem jedną rękę pod jej nogi, a drugą na plecy i podniosłem dziewczynę do góry przyciągając do swojej klatki piersiowej. Usadziłem ją w wóżku, a ona cały czas się rozglądała. Zaśmiałem sie z jej reakcji. Mama Sam rzuciła w moją stronę jej kurtkę, a ja od razu ją zabrałem i założyłem dziewczynie. Całą czwórką wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę tylnego wyjścia ze szpitala.
-Jesteście nienormalni - odezwała się Sam lekko się śmiejąc.
-Za to nas uwielbiasz - odpowedział rozbawiony Nick.
-Ej! Co wy wyprawiacie?! - usłyszeliśmy za sobą krzyk Eda- Zatrzymajcie się!
Zamiast wykonać polecenie doktorka od razu wszyscy przyspieszyliśmy ruchy i zaczeliśmy się śmiać. Słyszeliśmy jak doktorek nas goni, ale po kilku zakrętach udało nam się go zgubić. Oddychaliśmy głośno, ale mimo to nie zwolniliśmy. Po chwili wyszliśmy ze szpitala. Wpakowaliśmy się do samochodu mamy Sam zostawiając wózek przed szpiatlem i ruszyliśmy z piskiem opon.
-Nie wierzę, że to zrobiliśmy - odezwała się Sam, a w jej głosie słychać było wzruszenie.
Spojrzałem na nią i dostrzegłem w jej oczach łzy. Od razu ją do siebie przyciągnąłem i zamknąłem w szczelnym uścisku.
-Nie mogliśmy pozwolić, żebyś w urodziny siedziała w szpitalu - odpowiedziałem całując ją w czubek głowy.
-Jesteście wspaniali, nie mogłabym sobie wyobrazić nikogo lepszego na waszym miejscu - zaszlochała.
-Hej, nie płacz, Sami - wtrącił się Nick odwracając się w naszą stronę z przedniego siedzenia.
-Ja po prostu się tak wzruszyłam, bo nie mogę uwierzyć, że mam przy sobie tak wspaniałe osoby, że wciąż przy mnie jesteście mimo wszytsko.
-To ty jesteś wspaniała - odpowiedziałem.
****
-Nie wierzę! - krzyknęła dziewczyna, żeby przekrzyczeć dźwięk samolotu.
Zaśmiałem się widząc jej podekscytowaną minę. Sam cały czas patrzyła przez okno raz na jakiś czas zerkając na mnie.
-O matko, my zaraz będziemy skakać - spojrzłą na mnie jednocześnie przerażona i szczęśliwa.
Sam złapała mnie za dłoń i ścisnęła mocno.
-Spokojnie, będzie dobrze - zaśmiałem się.
-Skakałeś kiedyś?
-Nie - odpowedizałem wzruszając ramionami.
Dziewczyna odwróciła ode mie wzrok i przygryzłą wargę spoglądajac w okno.
-Spokojnie, Sami - delikatnie chwytając ją za podbrudek odwróciłem jej głowę w swoją stronę -Przecież skaczemy podpięci do wyszkolonych skoczków, nie ma czego się bać - powiedziałem spokojnym głosem patrząc w jej przestraszone oczy.
Sam pokiwała twierdząco głową uśmiechając się delikatnie.
-Gotowi? - zapytał jeden ze skoczków.
-Tak - odpowiedziałem za naszą dwójkę uśmiechając się w stronę Sam.
-Dobrze, zaraz się podepniemy i możemy lecieć - powiadomili nas.
Sam wstałą, a ja zaraz po niej. Czułem jak moje nogi lekko zadrżały, ale nie przejąłem się tym. Moje serce waliło niczym jakiś młot. Instruktorzy sięgnali ostatnie upięcia. Sam chwyciła mnie za dłoń, a ja automatycznie na nią spojrzałem. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
-Właśnie spełniasz moje marzenie. Wiesz czemu kazałam ci skakać ze mną? - zapytała, a ja w odpowedzi pokiwałem na boki głową -Bo chciałałam, żebyś to właśnie ty tu był przy spełnianiu moich celów z listy.
Uśmiechnąłem się deliaktnie na jej słowa. Nagle dziewczyna przysunęła się do mnie i nawet nie wiem kiedy jej usta znalazły się na moich. Pocałowała mnie z wielką delikatnościa i od razu się odsunęła. Spojrzła na mnie z szeroko otwartymi oczami chyba sama nie wierząc w to co zrobiła. Na jej policzkach pojawiły się wielkie rumieńce. Sam odwrociła ode mnie wzrok.
-Lećmy, teraz - zwróciła się do skoczka, dając mocny nacisk na ostatnie słowo.
Byłem tak oniemiały, że nie potrafiłem wykonać żadnego ruchu. Stałem z szeroko otwartymi oczami oraz ustami. Wciąż czułem na wargach jej deliaktny, słodki smak. Nie mogłem uwierzyć w to co się wydarzyło. Przyglądałem się jak instruktor podpina się do Sam, a drugi zaś do mnie. Ktoś otworzył duże drzwi od helikoptera. Od razu poczułem silny wiatr. Jako pierwsza wyskoczyła Sam, słyszałem jej pisk. Gdy to ja znalazłem się na krawędzi odgoniłem od siebie wszystkie myśli i skupiłem się na skoku. Po chwili wyskoczyliśmy. Z moich ust wydobył się dziwny dźwięk na kształt krzyku. Wiatr był tak potężny, że moja twarz dziwnie się wyginała. Moje uszy się zatykały. Przez cały czas oglądąłem się dookoła podziwiając ziemię z tej odległości, wszytsko było takie inne, piękne. Po chwili skoczek otworzył spadochron, a ja poczułem ostre szarpnięcie. Zaczęliśmy szybować w powietrzu powoli spadajac w dół. Widziałem trochę niżej drugi spadochron, do którego podpięta była Sam wraz z jej instruktorem. Do mojej głowy zaczęły znowu napływać myśli z nią związane. Nurtowało mnie to dlaczego ona mnie pocałowała? Nie, żeby mi się to nie podobało, bo dziewczyna całuje kurewsko dobrze i z chęcią bym to powtórzył. Tylko problem w tym, że nie mogę, bo to moja przyjaciółka, a ja nie czuję do niej nic więcej.
♦♦♦♦
Witam, witam, witam!
Zaskoczeni, że Sam pocałowała Cartera? ^^ Szczerze mówiąc to nawet ja jestem z tego powodu zaskoczona, bo w tym rozdziale nie miało być jeszcze pocałunku xD Miał się pojawić dopiero za około pięć rozdziałów, ale jakoś samo tak wyszło :')
Mam do was pytanie, czy uważacie, że powinnam zmienić okładkę, czy ta jest dobra? Ja nie jestem do końca co do niej przekonana :/
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, prosze o zostawinie po sobie gwiazdeczki i komentarza *-* Piszcie co sądzicie o bohaterach oraz zaistnaiłej sytuacji, jestem bardzo tego ciekawa! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro