Spróbuj Przeżyć
Kazume przeszły dreszcze. Podbiegł do okna.
Kazuma: ( C-Czy to Ivan?!)
Wybiegł przed dom. Niestety się nie mylił.
Ivan walczył z jakąś istotą, było dużo krwi...za dużo.
Kazuma: Ivan!
Stwór z którym walczył Ivan obróciła się w stronę Kazumy. Był to demon. Wysoki, długowłosy demon z długimi rogami i szarą skórą, jego oczy były czerwone.
Demon: Więc jest was więcej?
Ivan rzucił się demonowi na plecy i go powalił. Zaczął go dusić. Demon zrzucił z siebie Ivana. Chłopak wylądował pod drzewem i nie mógł złapać powietrza.
Kazuma pobiegł z powrotem do domu.
Demon: Twój kolega chyba ci jednak nie pomoże....jaka szoda.
Ivan próbował się podnieść, ale nie był w stanie. Miał rozcięty lewy łuk brwiowy. Krew sprawiała, że nie mógł otworzyć oka ani na chwilę. Poczuł się sparaliżowany i bez silny.
Demon zaczął się zbliżać do Ivana i śmiać.
Zbliżał się do niego ospale, aby stworzyć napięcie, co mu świetnie wychodziło, bo Ivan poczuł jak zaraz serce mu wyskoczy.
Demon: Dupa z ciebie, nie 6 Kibutsujego. To ja powinienem nim zostać.
Demon kucnął koło Ivana i wbił mu scyzoryk w prawe ramię.
Ivan wydał z siebie okrzyk bólu
Demon znowu się zaśmiał. Wstał.
Demon: A teraz żeg-
Na plecy demona wskoczył Kazuma wbijając mu miecz w plecy. Demon się wydarł i rzucił Kazumą na kilka metrów.
Miecz spadł zaraz obok Ivana. Ivan chwycił go i z krzykiem skoczył w stronę demona odcinając mu prawe ramię. Nim chłopak zdążył nabrać sił na kolejne zadanie ciosu ramię demona...odrosło.
Demon już nie był taki szybki jak na początku. Ivan powyrywał mu włosy, nabił dużo siniaków i połamał mu żebra, które chyba nie do końca się zregenerowały. Demon zatoczył się, co Ivan wykorzystał wbijając miecz na wylot stwora, który upadł na plecy. Ivan przytrzymywał go. Lewą ręką na torsie, a prawą na twarzy.
Miał całe ręce w krwi, już nie wiedział czy to jego krew czy jego przeciwnika. Ivan skupił się na tym jak bardzo nienawidzi i chce pokonać tego demona.
Ręce Ivana zaczeły płonąć, podpalając jego rywala, który zaczął się wydzierać. Ivan z całej siły naciskał rękoma na jego ciało, aż spłonęło zostawiając popiół, który został rozdmuchnięty przez wiatr.
Ivan ledwo, ale wstał. Miał dość, chciał już iść do domu, ale....chwila...
Ivan: ( Czy ja tu byłem sam? Czy ktoś tu był jeszcze ze mną? Tak! Jakiś chłopak....Kazme? Kazume? Tylko który to? Ten którego spaliłem czy ten który leży martwy pod drzewem?)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro