Początek Prawdziwej Nocy
Kazuma podszedł do lady i zaczął jeść onigiri, które nabył na którymś ze straganów.
Przez ramię zaglondnął mu Ivan.
Ivan: Co jeeeeesz?
Kazuma: JEZUS MARIA NIE STRASZ MNIE TAK!
Ivan: Nawet się nie skradałem, co więcej po drodze się potkąłem a ty tego nie usłyszałeś.
Kazuma złapał siatkę z jedzeniem i wyszedł z kuchni. Ivan potuptał za nim.
Kazuma usiadł na kanapie, na której spał wcześniej jego towarzysz. Ivan usiadł obok Kazumy i zaczął przeszukiwać torbę z jedzeniem. Kazuma uderzył Ivana w rękę.
Kazuma: Gdzie z łapami?!
Ivan: no coooo
Kazuma dał Ivanowi onigiri. Ivan patrzył się na nie a potem zaczął jeść.
Kazuma: Dobre?
Ivan: tak...
Kazuma:...ale?
Ivan: ale nie dla mnie.
Kazuma: co jelonka byś se ojebał?
Ivan: nie odpowiem na to pytanie.
Kazuma znowu zaczął grzebać w torbie
Kazuma: trzymaj
Kazuma podał Ivanowi małą maślaną bułeczkę.
Kazuma:...koneserze smaku.
Ivan zaczął powoli jeść.
Ivan: ujdzie.
Kazuma: ja myśle, bo nic więcej nie mam. Pójdziemy na miasto to sobie coś wybierzesz.
Ivan: Słońce mnie zabije...
Kazuma rozradowany wstał i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z kolejną torbą.
Ivan: Co ty-
Kazuma wyciągnął z torby długą pelerynę i rosyjską chustę.
Ivan: O nie.
Kazuma: O TAK.
Ivan podszedł do Kazumy i wziął od niego pelerynę. Założył ją. Była całkiem spoko.
Kazuma owinął Ivana w rosyjską chustę i założył mu okulary przeciw słoneczne.
Kazuma: Chodź mój influensterze idziemy na miasto.
Obaj wyszli z budynku. Ivan widocznie osłabł po wyjściu na słońce, ale stał w miarę prosto.
Kazuma: Idziemy.
Ivan się lekko zachwiał.
Kazuma: Ivan? Wszystko w porządku?
Ivan: O grYsTeE
Kazuma: nie błagam, nie znowu...
Ivan: aLe tY łAdnY jEsteŚ~
Kazuma: Ivan nie.
Ivan: IvAN tAk.
Kazuma złapał Ivana za nadgarstek i poprowadził go w stronę targu.
Po jakimś czasie z Ivanem chyba było już lepiej, więc Kazuma go puścił.
Zaczeli już mijać pierwsze stragany. Na jednym z nich Ivan zauważył ciasteczka z wróżbą.
Ivan: O mój Boże
Kazuma: co?
Ivan: Chcę taką wróżbę.
Kazuma wziął takie 2 ciasteczka. Zapłacił i odszedł z Ivanem trochę na bok.
Ivan otworzył ciasteczko i przeczytał wróżbę na głos:
Dążysz do osiągnięcia charmonii.
Jesteś blisko z naturą oraz zwierzętami.
Masz do nich rękę.
Kazuma: ( no jak chuj )
Ivan: nO tAk śRedniO byM pOwiEdziAł
Kazuma: ja też
Ivan: a twoja wróżba?
Kazuma:
Rozglądaj się dookoła siebie, ponieważ otaczają cię twoi prawdziwi przyjaciele.
Ivan: no okej
Zaczeło się ściemniać, więc zadecydowali już wracać.
Zanim doszli do domu było zupełnie ciemno.
Ivan zerwał z siebie chustę i okulary.
Ivan: Co za durna chusta.
Kazuma od razu wyczył, że coś się zmieniło. Ivan był...agresywny.
Ivan szarpnął za klamkę i wszedł do środka. Kazuma za nim, ale...Ivana nigdzie nie było.
Kazuma: Ivan?
Zero odzewu.
Kazuma: Ivan??
Kazuma lekko zdenerwowany zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Podbiegł do okna w kuchni. Było ciemno, nic nie widział. Odsunął się i obrócił plecami do okna.
Kazuma: Ivan to nie jest śmieszne.
W momencie kiedy to powiedział zza okna dobiegł go dźwięk łamanych kości i krzyk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro