Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Motywacja

*** ten rozdział spróbuję napisać innym stylem***


Kazumie i Ivanowi coraz ciężej się oddychało. Byli prawie na szczycie góry. Żaden z nich nie miał siły się odezwać. Kazuma pokazał Ivanowi ręką, aby zatrzymali się.

- Nie....mam siły - wydyszał Kazuma

- Tak niewiele nam zostało do szczytu...- powiedział równie z trudem Ivan

-Ale jeszcze trzeba będzie zejść.

-Nie marudź idziemy.- powiedział stanowczo Ivan

Po kilku minutach dobiegli do szczytu. Odpoczęli 5 minut i wyruszyli w drogę powrotną. Kazuma poczuł, że drętwieją mu nogi, a następnie rozmazuje mu się obraz przed oczami.

-Iva- Kazuma nie dokończył zdania i padł na ziemię.

- Kazuma wstawaj nie mam siły na twoje głupoty.- Ivan zaczął szturchać go nogą.

Po jakimś czasie zorientował się, że Kazuma jest nie przytomny.

- O kurwa. - westchnął Ivan - No dobra.

Wziął Kazume na barana i w taki sposób zeszli na sam dół nie natykając się na większe przeszkody. Kiedy doszli do domku Urokodakiego ten już na nich czekał.

- Co tak długo?- powiedział lekko zniesmaczony Urokodaki

Ivan nie miał siły odpowiedzieć po prostu padł na ziemię.



Kazume obudziły promienie słońca wpadające przez okno, rozejrzał się po pokoju obok niego spał Ivan.

- Witaj młodzieńcze, jako iż Ivan zniósł cię z góry mam dla ciebie specjalne zadanie - Powiedział Urokodaki stojąc w drzwiach.

Kazuma z lekkim leniem w dupie wstał i wyszedł za Urokodakim na podwórko.

Urokodaki wskazał na wysokie drzewo - Chcę, żebyś ściął to drzewo i pociął je na kawałki, tutaj leży siekiera. Fajnie by było gdybyś zrobił to do wieczora.

- A-ale - powiedział zrezygnowany Kazuma -...no dobrze...

Urokodaki odwrócił się i wrócił do chatki. Kazuma podniósł siekierę i stanął przed drzewem, nie wiedział od czego zacząć.

- ehhhhh...

Zaczął energicznie uderzać w drzewo pod kątem. Zniechęcił go fakt, że jego wysiłki dają bardzo kiepski efekt. Spociły mu się ręce, zamachnął się jeszcze raz i siekiera wyleciała mu z rąk i prawie wbiła mu się w nogę.

- Całe życie szmatą w ryj. - w głosie Kazumy dało się wyczuć rozczarowanie i gorycz.

- Dlaczego się poddałeś? - Zapytał Urokodaki zza pleców Kazum, który się wzdrygnął.

- Bo widzę, że to nic nie daje.

- Naprawdę chcesz się się poddać, bo nie wyszło ci za pierwszym razem? Zabójcy demonów się nie poddają tak łatwo. - głos Urokodakiego zmienił się na bardziej życzliwy

- Ale ja nie jestem zabójcą demonów...- odezwał się Kazuma po jakimś czasie.

- Ale do tego dążysz, prawda?

W oczach Kazumy można było zauważyć przebłysk nadziei. Kazuma ponownie złapał za siekierę i z całej siły uderzył w drzewo zostawiając głębokie pęknięcie. Nie udało mu się ukryć zadowolenia i uśmiechu, zamachnął się jeszcze kilka razy i drzewo zaczęło się chwiać, aż w końcu z ogromnym hukiem upadło na ziemię. Kazuma uśmiechnął się od ucha do ucha. Odsapnął chwile i zabrał się do cięcia drzewa na kawałki. Na początku szło mu nie najlepiej, ale po jakimś czasie szło mu coraz lepiej.

- Dzień dobry, panie robotniku. Jakiż to masz syndrom Gepetto? powiedział Ivan, który nie był w stanie nie zaśmiać się z własnego żartu.

Kazuma, aż podskoczył.

- Przepraszam, nie chciałem spłoszyć sarenki. - powiedział Ivan z widocznym zacieszem na twarzy.

- Widzę, że jesteś w wyśmienitym chumorze.- odburknął mu Kazuma.

- A żebyś wiedział - Ivan uśmiechnął się jeszcze szerzej - Potrzebujesz pomocy?

- Nie, już kończę - powiedział Kazuma rozbijając gruby kawałek drewna na pół.

- Plecy mnie przez ciebie bolą. - powiedział Ivan znudzony ciszą

- Oh nie, co my teraz zrobimy! Starucha bolą plecy! - Kazuma się uśmiechnął

- Nie pierdol tylko tnij. - powiedział zaczepliwie Ivan.

- KAZUMA! IVAN! SZYBKO! - to był krzyk Urokodakiego z domu.

Chłopcy popatrzyli sie na siebie i pobiegli w stronę chatki.



***

jezu sory, że nic nie wstawiałam, ale kurde zapomniałam, że mam wattpada XD






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro