Chyba Cię Lubię...
Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Muzan.
Ivan zerwał się na równe nogi i zasłonił swoim ciałem Kazume.
Muzan się uśmiechnął.
Muzan: Witaj Ivanie, nie musisz się mnie obawiać.
Ivan był zmieszany nie wiedział co zrobić.
Ivan: Po co tu jesteś?
Ivan wiedział, że Muzan nie jest dobrą istotą, ale z drugiej strony...uwolnił go od jego rodziny.
Muzan podszedł do Ivana i położył mu rękę na ramieniu.
Muzan: Słyszałem, że nie do końca sprawujesz się jako mój demon.
Ivana przeszły dreszcze.
Muzan: Może chcesz, żeby moje demony cię trochę poduczyły?
Ivan nie chciał, żeby Muzan go uczył wiedział, że Muzan jest bezwzględnym mordercą.
Ivan: Czemu mnie...nie zabijesz?
Muzan: *śmiech* A dlaczego miałbym?
Ivan: Zabijasz ludzi dla zabawy.
Muzan: To nie jest dla zabawy. Ja i moje demony się nimi żywią. Tak samo jak ty.
Ivan: Miałbym zjadać ludzi?!
Ivan powiedział to z obrzydzeniem.
Muzan: To nie jest tak złe jak ci się wydaje.
Ivan: To jest złe. To jest bardzo złe.
Muzan: Oj tam, oj tam.
W pokoju zapanowała cisza. Z dworu można było dosłyszeć rozmowę dwóch osób. Prawdopodobnie jedno z nich z kobieta, a drugie mężczyzna.
Mężczyzna: To tu?
Kobieta: Tak, a teraz bądź cicho.
Drzwi zaczeły się otwierać, ale w tym momencie ziemia pod Ivanem się zapadła.
Wylądował w dziwnym pomieszczeniu gdzie schody "wyrastały" z sufitu i ścian. Każde prowadziły do drzwi.
Ivan oglądnął się. Za nim leżał Kazuma.
Ivan: Co się stało?!
Muzan: To byli zabójcy demonów. Przyszli cię zabić.
Ivan: dlaczego?!
Muzan: Bo jesteś demonem.
Ivan: Ale ja nie chcę być demonem!
Muzan: Dość tego. Zamknij się w końcu. Przyszedłem ci pomóc, a ty masz do mnie pretensje? Jak śmiesz. Normalnie zabiłbym cię tu i teraz!
Ivan: Więc dlaczego tego nie zrobisz?!
Muzan: Bo przysiągłem twojemu ojcu.
Do Ivana zaczeły powracać wszystkie wspomnienia na raz związane z jego ojcem. Uderzyła go fala strachu.
Ivan: C-co?
Muzan: Twój ojciec darował mi jego siostre na moją żonę. Wzamian za to miałem pozostawić cię przy życiu i zrobić z ciebie " szóstką Kibutsujego ". Twój ojciec wiedział, że jesteś za słaby, aby zabijać ludzi jako człowiek, więc jako demon miałeś to robić jakbyś był w amoku. Nie spodziewałem się, że zachowasz trzeźwość umysłu. Rzadko to się zdarza.
Ivanowi zrobiło się słabo.
Poczuł ogromną nienawiść do Muzana.
Ivan: ( A więc on trzyma stronę starego. Niech zdycha)
Ivan zaczął płonąć.
Muzan: Uważaj z kim rozmawiasz, dzieciaku.
Ivan podszedł do Muzana.
Ivan: Zabiję cię.
Muzan zaczął się śmiać.
Muzan: Jesteś żałosny.
Ivan rzucił się na Muzana, ale on tylko złapał go za głowę.
Muzan: Ugh
Ivan poczuł jak ulatnia się z jego ciała energia. Nie był w stanie nic zrobić. W końcu Muzan go puścił. Ivan zamknął oczy, kiedy je otworzył był z powrotem w domku.
Kazuma się obudził.
Kazuma: C-co ci się stało?
Ivan poszedł do łazienki i spojrzał w lustro.
Jego lewe oko, na którym był znak
" szóstki Kibutsujego " teraz było fioletowe. A dokładniej jego cała tenczówka była fioletowa razem z źrenicą. Od oka odchodziły czarne żyły, które sięgały w każdą stronę.
Do łazienki wszedł Kazuma.
Kazuma: Ivan...proszę...powiedz mi co się stało.
Ivan: A co ostatnie pamiętasz?
Kazuma nie odpowiedział. Wpatrywał się w ziemię przez dobre pół minuty.
Kazuma: Ja...ja wybiegłem z domu...tam się biłeś z demonem i...pobiegłem do domu po miecz...
Ivan mu przerwał.
Ivan: Skąd miałeś miecz?
Kazuma: Był w sypialni. Nie powiedziałem ci, bo od wejścia byłeś dla mnie wredny.
Ivan: Wiem...prze-przepraszam...
Kazuma aż się uśmiechnął, nie sądził, że Ivan go kiedykolwiek szczerze przeprosi.
Ivan: * rumieni się * No i co się szczerzysz?
Kazuma: Nie sądziłem, że mnie kiedykolwiek przeprosisz.
Ivan: I co dalej? Pobiegłeś po miecz...
Kazuma: I przybiegłem wbijając go w demona, a potem...poteeeem...nie pamiętam.
Ivan: Zerwał cię z siebie i rzucił o drzewo. Straciłeś przytomność. Zabiłem go.
Kazuma: A co się stało z twoim okiem?
Ivan: Kiedy spałeś na kanapie pojawił się Muzan-
Kazuma: Muzan?! Zabiłeś go?!
Ivan: No...nie.Chyba odebrał mi stopień.
Kazuma: A nadal jesteś demonem?
Ivan: Nie wiem.
Ivan wysielił się i jego ręka zaczeła płonąć.
Kazuma: OJEZUCHRYSTEPRZESTAŃ
Ivan przestał.
Ivan: Boisz się?
Kazuma: Po prostu nie lubię mieć przy twarzy niekontrolowanych obiektów płonących.
Ivan się zaśmiał.
Kazuma: Ale dlaczego zostałeś demonem? I od razu taki wysoki stopień?
Ivan: Nie wiem.
Kazuma: Ale-
Ivan: NIE WIEM.
Kazuma:...
Ivan: Chodź, idziemy poszukać miecza.
Kazuma: Nie traktuj mnie jak swojego sługę.
Ivan: Nie traktuję cię tak. Nie uważam cię za sługę.
Kazuma: To za kogo?
Ivan: * szeptem * przyjacielem...
Kazuma: Kim?
Ivan: Chodź po miecz.
Kazuma z zacieszem poszedł za Ivanem na podwórko.
Rozdzielili się, zaczeli szukać miecza.
Kazuma: Znalazłem!
Ivan podbiegł do Kazumy. Miecz był, ale... złamany...w pół.
Kazuma: Well shit.
Ivan: Nie mamy niczego, żeby się bronić. Kuźwa.
Obaj stali przed mieczem.
Kazuma: Chodź do domu.
Obrócili się z zamiarem wrócenia do budynku.
Przed nimi stanął mężczyzna.
Miał czarne długie włosy związane w kitkę. Połowa jego haori była żółta, a druga połowa czerwona.
***********
Fuck yeah
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro