Wywiad XLI: Bakarti
✩ ✩ ✩
⸻ POZNAJCIE ⸻
→ Bakarti ←
✩ ✩ ✩
Wywiad przeprowadzony na przełomie lipca i sierpnia 2023 roku.
·
Data publikacji: 13.08.2023 r.
☟
Dziennikarka: Hejka! Jestem Noorshallancką dziennikarką i przybywam z pytaniami o Twoją osobę. Bardzo się cieszę, że będziemy mogły porozmawiać! Na samym wstępie chciałabym dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej. Kim jesteś? Proszę, opowiedz coś o sobie.
Bakarti: Cześć. Bardzo mi miło, że mogę dziś odpowiadać na Twoje pytania. Nie ukrywam, że nawet bardzo chciałam się tutaj znaleźć. Za cel obrałam sobie uświadamianie ludzi w pewnych kwestiach i wywiad z Tobą będzie świetnym przekaźnikiem, który znacznie mi w tym pomoże. Piszę pod pseudonimem „Bakarti", w rzeczywistości jednak moja ksywka nie ma absolutnie niczego wspólnego z moim imieniem, bo jak się ma „Bakarti" do Aleksandry? Nijak! Niektórzy mogą mnie kojarzyć z innych wywiadów lub opowieści, które opublikowałam m.in: „The Label", „Regular Degular" lub „Sagittarius", ale nie wykluczam, że znaczna większość nie będzie wiedziała, kim jestem. W końcu ciężko jest trafić do każdego z tak dużego grona użytkowników. Zresztą, ja nawet nie chciałam do nikogo trafiać ze swoją twórczością, bo nie uważałam jej za tak dobrą, by miała kogokolwiek zainteresować. Trochę się myliłam, ale to kwestia do późniejszego obgadania. Teraz skupiam się głównie na tworzeniu romansów kryminalnych i horrorów, bo to właśnie ta tematyka opowieści, którą operuje mi się najprzyjemniej. Wiecie, jak ryba w wodzie czy cokolwiek, czym opiszemy łatwość i przyjemność tworzenia w danym gatunku.
Wiek to liczba, a więc moją jest dwadzieścia cztery. Nie jestem jeszcze stara, ale człowiek czasem się tak czuje, zwłaszcza, że to już ten wiek, w którym na deszcz kręcą mnie nogi, a na burzę dostaję migreny. Straszne to. Prywatnie zajmuję się prowadzeniem profili biznesowych w social mediach, tworzeniem grafik i wszystkim, co związane z grafiką/biznesem w internecie. Dużo piszę. Tworzę. Pisanie – stety czy też nie, stało się moim sposobem na życie. Dzięki pisaniu trafiłam też na Wattpada. Ten stał się moim miejscem publikacji w dwa tysiące osiemnastym. Dołączyłam z polecenia. Kierowała mną czysta ciekawość i ułatwienia, jakie oferował ten portal. Nie miałam wizji siebie, bo nie zależało mi na wybiciu się spośród innych, bardzo dobrych autorów, których niesamowicie uwielbiam. Pisałam, bo pisałam.
Dziennikarka: Interesująca wypowiedź. Zawarłaś w niej tak naprawdę odpowiedzi na kilka innych pytań, które miałam dla Ciebie przygotowanych, ale to nic! Porozmawiajmy chwilę o Twoim pseudonimie. Skąd tak właściwe wzięłaś na niego pomysł i dlaczego uznałaś, że chcesz się nim podpisywać?
Bakarti: Pseudonim powstał z przypadku. Masz tak czasem, że siedzisz sobie, w jakimś miejscu, patrzysz na coś i zaraz wpada ci do głowy pewna nazwa, którą przekręcasz tak, że wychodzi z niej coś niesamowicie chwytliwego. Ja właśnie przy wymyślaniu nazwy miałam identycznie. Skojarzyłam sobie markę pewnego alkoholu, a potem przekręciłam nazwę tak, by mogła zastąpić moje imię i nazwisko na Wattpadzie. Bardzo kreatywne zajęcie. Nie powiem. Można wymyślić multum ciekawych nazw.
Dziennikarka: Zdecydowanie! To najlepsza forma kreatywności. Przypominsz, od ilu lat jesteś już na Wattpadzie i jak właściwie tutaj trafiłaś? Był to Twój jedyny wybór, czy rozpatrywałaś się również na inne aplikacje, strony do pisania?
Bakarti: Na Wattpadzie jestem od roku dwa tysiące osiemnastego. Trafiłam tutaj naprawdę z polecenia, z przypadku, bo nie planowałam nigdzie się pchać ze swoimi publikacjami. Inne fora internetowe czy strony, gdzie ludzie publikowali swoje wiersze albo opowiadania, nasiąknięte były ogromnym jadem. Hejt wylewał się tam litrami. Nie twierdzę, że na Wattpadzie tego nie ma, bo jest, ale wychodzę z założenia, że młodsi czytelnicy nie są tak chętni do deptania początkujących autorów, jak niektórzy starsi, bardziej doświadczeni. Ja na Wattpadzie nie doświadczyłam tak intensywnego hejtu, jaki lał się tam, choć i u mnie się zdażał.
Moja obecność w tym miejscu była naprawdę zupełnie nieplanowana. Znajoma dowiedziała się, że piszę, a więc stwierdziła, że może fajniej byłoby pokazać się innym osobom, ale ja miałam przed sobą taką barierę, która była zbudowana głównie ze wstydu, niepewności co do swojej twórczości i dość dużo czasu zajęło mi przekonanie się do tego, by publikować. Z czasem przyglądania się temu portalowi, pomyślałam że nawet wygodniej byłoby mi pisać i czytać swoje opowieści właśnie na podglądzie. Rozumiesz? Na ekranie opowieść ma wizualny format książki, można stronicować, czytać i pisać w każdym miejscu, o każdej porze. Pisząc w zeszycie było to niezwykle trudne, bo nieraz zarywałam nocki na pisaniu przy lampce.
Dziennikarka: Twój wzrok musiał niestety to odczuć. Co tak właściwie sprowadza Cię na Wattpad? Czym się tutaj zajmujesz?
Bakarti: Wattpad traktuję, jak swój własny blog. Publikuję swoje opowieści, ale też co jakiś czas wracam do tych już opublikowanych, by znów je przeczytać, co lubię, bo piszę głównie dla siebie. Wattpad jest niezwykle wygodny, jeśli chodzi o tę kwestię. Kilka lat temu zaczęłam korzystać z portalu „jak Bóg przykazał". Częściowo dzielę się też tym, co mam z innymi czytelnikami, a nawet wymieniam się cennymi wskazówkami z innymi autorami. Ten portal jest swego rodzaju workiem treningowym, na którym ćwiczę. Sprawdzam reakcję ludzi na treści, które publikuję. Dzięki temu cały czas się uczę, nabieram doświadczenia zanim kiedykolwiek zdecyduję coś wydać. Wydanie książki to nic wielkiego. Wydanie dobrej książki to wielka rzecz, zwłaszcza, że ja skupiam się na romansach kryminalnych, a tych wszędzie od groma – lepszych i gorszych. Dzięki Wattpadowym czytelnikom widzę progres nie tylko w opowieściach, ale też moim stosunku do ludzi i podejściu do świata zewnętrznego.
Dziennikarka: Wattpad to zdecydowanie jedna z najlepszych aplikacji do szlifowania swoich umiejętności i nabywania wiedzy z zakresu literatury. Co przedstawia Twoja grafika profilowa, jakie jest jej znaczenie i kto ją wykonał?
Bakarti: To jedno ze zdjęć, które bardzo inspirowało mnie podczas tworzenia najnowszej opowieści. Jest mroczne, zdecydowanie bardziej tajemnicze i przyciąga wzrok. Za każdym razem, gdy na nie patrzę, ogarnia mnie taki „dark vibe", którego potrzebuję w procesie tworzenia jakiejkolwiek treści. Autorką tego zdjęcia jest _md_Kate_. Można ją znaleźć na Pinterest. Ja od dłuższego czasu obserwuję jej profil i jestem zachwycona zdjęciami, które publikuje.
Dziennikarka: Zachęcamy do odwiedzenia jej profilu! Jak to się stało, że zaczęłaś pisać? Co sprawiło, że postanowiłaś spróbować w tym swoich sił i jak długo już to robisz?
Bakarti: Miałam dziesięć lat, gdy po raz pierwszy napisałam opowieść. Od zawsze czułam pociąg do pisania. Wiesz, ciągle obrazowałam sobie w głowie historię, ale nie wiedziałam, co mam z nią zrobić. Czułam frustrację i niemoc, bo mój mózg podpowiadał mi, że trzeba to do czegoś wykorzystać, ale ja nie wiedziałam, do czego.
Pamiętam, że była bardzo długa, w najgrubszym zeszycie, jaki tylko był dostępny w sklepie. Miała sześćset stron, a jej fabuła opierała się na jakimś serialu. Ja zmieniłam kilka szczegółów, napisałam inne zakończenie, bo to ekranowe bardzo mi się nie podobało. Mój tata bardzo się nią chwalił. Uważał to za coś naprawdę niesamowitego, bo nie znaliśmy nikogo, kto pisał tak rozbudowane opowiadania, mając tak niewiele lat. Po latach uznałam, że była tragiczna i to był niezaprzeczalny fakt, ale każdy przecież od czegoś zaczynał. Nikt nie urodził się perfekcyjnym pisarzem, bo do tego trzeba dojść. Wyrzuciłam ją kilka lat później tak, jak resztę swoich opowieści. Czuję do nich awersję i cieszę się, że nigdzie ich wtedy nie publikowałam. Wolałabym zapomnieć o ich istnieniu, ha, ha.
Potem pisałam w notatnikach, a potem znów wróciłam do zeszytów. Wiele ich było. Nie pamiętam, ile ich poświęciłam, ale najbardziej „cierpiały" zeszyty do religii. To w nich pisałam w szkole, a że religia zawsze była dla mnie bezwartościowym przedmiotem, to szkoda mi było marnować kartek na notatki, z których i tak bym nie skorzystała. Do dwa tysiące osiemnastego pozbyłam się wszystkich zeszytów. Zeszytów pełnych wspomnień, mojej pasji, kiedy jeszcze beztrosko oddawałam się wodzy wyobraźni, nie zważając na błędy czy na to, czy polityka zeszytowa zezwala na opis tak brutalnych scen bez bana, ha, ha. Nie żałuję, absolutnie. Tyle tam było cringu i scen irracjonalnych, że marnowałyby mi tylko miejsce, gdzieś na półkach.
Dziennikarka: Pomimo to, że wersje papierowe Twoich początkowych dzieł były Twoim zdaniem całkiem słabe, nie było Ci szkoda ich wyrzucić? Co czułaś, pozbywając się wszystkich papierowych egzemplarzy?
Bakarti: Nie czułam żalu. Nawet się nie wahałam. Czasem jest tak, że pewnych rzeczy lepiej jest się pozbyć niż potem ciągle do nich wracać. Mnie czytanie tych opowieści przekonywało, że absolutnie się do tego nie nadaję, tylko czy to prawda? Niekoniecznie. Mam przecież multum dowodów na to, że tak nie jest. Czytelnicy, którzy ciągle zachwycają się moją twórczością, dotychczasowe osiągnięcia, wywiady, pozytywne oceny recenzentów, zainteresowanie moją postacią, przemykającą gdzieś pomiędzy innymi autorami i to wszystko okraszone pozytywnym odbiorem. Nie twierdzę, że jestem ideałem. Nie twierdzę też, że jestem beznadziejna. Gdy pozbyłam się tego balastu, poczułam ulgę. Ktoś mógłby powiedzieć, że to piękna pamiątka. To nie pocztówka. Pozbyłam się mojego powodu do wstydu przed samą sobą.
Dziennikarka: Muszę przyznać, że to bardzo głębokie, ale całkowicie zrozumiałe. Ile dzieł już napisałaś bądź piszesz? Jesteś w stanie wskazać to, z którego jesteś szczególnie dumna?
Bakarti: Ilość dzieł nie jest mi do końca znana. Nie potrafię ich wszystkich zliczyć, a większości z nich nawet nie pamiętam. Było tego naprawdę dużo, o wiele więcej niż i ja, i Ty możemy w tej chwili sobie wyobrazić. Niemniej nie biorę pod uwagę ilości, a jakość. Jestem dumna z dwóch dzieł, które chciałabym wydać. „Sagittarius" to najnowsza opowieść i ja bardzo ją lubię. Fabuła jest niezwykle wciągająca, trochę przykra, ale i bardzo romantyczna. Opisałam w niej wiele sytuacji, które dotyczyły też mnie bezpośrednio. Może dlatego „Sagittarius" jest mi tak bliski. Druga opowieść to „The Label". Romans z wątkiem kryminalnym, który nie jest napisany zbyt dobrze, bo zawiera o wiele więcej błędów niż nowsze opowiadania, niemniej też był pisany z wątkami mojego życia osobistego. W ten sposób pozbywam się z głowy tego, czego nie chcę w niej pozostawić. Te książki są jak moje osobiste pamiętniki.
Dziennikarka: Kto wykonał grafiki do Twoich książek i jak bardzo trafiają one w Twoje gusta? Są odzwierciedleniem tego, co znajduje się w tekście danego utworu?
Bakarti: Grafiki robiłam, robię i będę robić ja. Nie ukrywam, że tworzenie okładek sprawia mi ogrom przyjemności i ma mnóstwo zalet. Dotychczas żadna z grafik zamówionych od innych, nie spełniła w stu procentach oczekiwań, jakie miałam względem niej. Zawsze coś mi nie pasowało. Nie chodzi o moją wybredność, ale o fakt, że moje wizje były przez grafików odbierane nieco pokrętnie i może nie do końca się rozumieliśmy w tej kwestii.
Jakiś czas temu zdarzało mi się korzystać z pomocy znajomych, którzy ratowali mnie okładkami ,czy też cudownymi grafikami, za które jestem niesamowicie wdzięczna, ale w tej chwili działam w tym już samodzielnie. Spełniam swoje wizje, nie zajmuję nikomu czasu i rozwijam się w tej dziedzinie.
Dziennikarka: Rozumiem. Skąd tak właściwie wzięło się Twoje zainteresowaniem do wykonywania grafik? Wyniknęło to z nie do końca spełnionych wizji innych grafików, czy to zupełnie inna historia?
Bakarti: Można by tak pomyśleć, gdy czyta się, co napisałam wyżej, weźmy jednak pod uwagę, że ja przecież potrzebowałam grafik nie tylko do opowieści, ale i do pracy. Rzucona na głęboką wodę z poleceniem wykonania szybkiego logo, nie miałam innego wyjścia, jak nauczyć się bawić w grafiki. Nie mogłam przecież prosić ludzi o zrobienie tego za mnie, zresztą... Chyba nawet nikt by się nie zgodził na odwalanie mojej roboty za grosze. Nauka tworzenia grafik i okładek miała swoje zalety. Nie dość, że wysyłałam je szefowi, to jeszcze sama je sobie tworzyłam na Wattpad. Z tymi grafikami też nieraz dobrze wpadłam. Raz prawie wpakowałam się na minę, a drugim razem miałam przyjemność robić grafikę na tło dużej grupy związanej z endometriozą. To już coś!
Dziennikarka: A czy wykonujesz je obecnie na zamówienie, tutaj, na Wattpad?
Bakarti: W tej chwili nie, ale niebawem znów planuję rozszerzyć swoją działalność o ten dodatek graficzny. Dwa lata temu zajmowałam się tworzeniem okładek na zamówienie. Razem z grupą, w której byłam, prężnie działaliśmy, wyciągając pomocną dłoń do autorów i ta pomocna dłoń zawierała m.in: wykonywanie okładek czy innych, potrzebnych grafik. Oczywiście, pomoc była i z mojej strony będzie darmowa. Kocham autorów za ich talent i uważam, że NALEŻY im się bezpłatne wsparcie w tym zakresie. To niezwykłe osoby. Każdy, kto pisze i robi ze swojej wyobraźni użytek w tak niecodzienny sposób, jest człowiekiem wyjątkowym i niezwykle przeze mnie uwielbianym. Moja miłość do autorów jest przeogromna!
Dziennikarka: Cudowne słowa! Co do wspomnianej grupy, zdradzisz nam jej nazwę?
Bakarti: Grupa, w której zajmowałam się tworzeniem okładek nosiła nazwę naJEZeni. Uważam, że tworzenie takich grup to świetna inicjatywa. Dzięki temu początkujący autorzy mogą liczyć nie tylko na darmowe okładki, które przyciągną wzrok, ale i recenzje swoich prac lub NIEzwykłą pomoc bety, który bardzo skrupulatnie przeanalizuje nadesłany tekst pod kątem nieścisłości i błędów. Nabrałam tam doświadczenia, poznałam super ludzi i nauczyłam się wielu przydatnych umiejętności, z których nadal korzystam. To niezwykle cudowne, bo dzięki temu nawiązuje się wiele nowych znajomości, i choć duża część z nich była dość nieprzyjemna, to i tak wspominam współpracę z innymi autorami pozytywnie.
Dziennikarka: Co stoi za Twoim odejściem z tej społeczności? Jest to powiązane z kryzysem twórczym, który Cię nawiedził, czy jest inny powód? Opowiesz o tym?
Bakarti: Grupa była dla mnie naprawdę bardzo ważna, dlatego decyzja o odejściu nie była łatwa. Długo nad tym myślałam. Przeanalizowałam wszystkie ZA i PRZECIW, po czym postanowiłam, że ostatecznie ją opuszczę. Zdecydowanie lepiej było odejść niż tkwić, nie dając z siebie zupełnie niczego, prawda? Byłabym tam ozdobą, której głównym wkładem byłaby obecność na liście członków, a przez ostatnie tygodnie i tak nie dawałam z siebie zbyt wiele, poniekąd pełniąc rolę takowej ozdoby. Odeszłam z powodu swojej niemocy fizycznej i psychicznej. Po prostu się rozchorowałam. W zasadzie całe moje zdrowie podupadło wtedy dość poważnie. Okazało się bowiem, że choruję na endometriozę, mam guza, bolesne zrosty, a w dodatku tyję w dość szybkim tempie i nie jestem w stanie nad tym panować. Rozstrój hormonalny spowodowany chorobą, wyrządził tak ogromne szkody, że opisanie ich wszystkich zajęłoby dwie strony, a ja byłam tak strasznie zagubiona w tym, co działo się wewnątrz mnie, że czasem sama nie wiedziałam, co mam dalej ze sobą zrobić. Czułam się, jak dziecko we mgle, które z opaską na oczach pobłądziło, gdzieś pomiędzy najróżniejszymi przeszkodami. Ja się o te przeszkody ciągle potykałam i wpadałam w coraz większą depresję. Warto w tym miejscu dodać, że to był czas mojej światłości na tym portalu. Napisałam wtedy dobrą opowieść, zdobyłam czytelników, a potem musiałam zniknąć i porzucić wszystko bez jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia. Nie miałam siły na pisanie, na kontakt z ludźmi i na to, co niektórzy wyprawiali, atakując moją osobę w sposób prymitywny i bezzasadny. Wolałam się skupić na sobie. Czekała mnie operacja, która ostatecznie się nie odbyła z powodu nieudolności służby zdrowia, długie leczenie, które przez brak kompetencji lekarzy nie doszło do skutku i walka, którą nadal toczę – ja przeciwko samej sobie.
Dziennikarka: Czy w chwili obecnej chciałabyś wrócić w szeregi naJEŻonych? Myślałaś może o tym?
Bakarti: Myślałam, owszem. Zdecydowanie nie chcę. Nie chodzi o moje osobiste uprzedzenia, ale o to, że mam w zwyczaju znikać z internetu na rzecz wypoczynku, a to oznaczałoby, że znów musiałabym być ozdobą. Wolę poświęcić teraz czas regeneracji zdrowotnej, ale też wattpadowej.
Dziennikarka: Odejdźmy na chwilę od tematu Wattpada i porozmawiajmy o endometriozie. Przy zgłoszeniu zrozumiałam, że chciałaś opowiedzieć o niej coś więcej. Ale nie zamykajmy się tylko na nią. Jeśli masz życzenie, możesz opowiedzieć coś więcej o Twoim zdrowiu, leczeniu i wpływu, jaki choroba ma na Twoje życie.
Bakarti: Czy gdybym powiedziała ci teraz, że istnieje pewna nieuleczalna choroba, która niesie ze sobą niewyobrażalny ból, zżera organizm od środka, często skutkuje destrukcją narządów wewnętrznych, a dodatkowo przy naciekach jest w stanie mutować i zmieniać się w groźne nowotwory, uwierzyłabyś mi? Zapewne tak, bo przecież na świecie mamy multum chorób, które zabijają i nie da się ich wyleczyć. Ale co gdybym dodatkowo powiedziała, że to najbardziej ignorowana choroba, z którą nie potrafią sobie poradzić lekarze? To jest właśnie to, z czym mierzą się kobiety chorujące na endometriozę. Chorobę kobiecą, która dotyka znaczną, żeńską część społeczeństwa, już w wieku nastoletnim. Świadomość w zakresie tej przypadłości nadal jest zaskakująco niska, choć choruje naprawdę wiele z nas.
Endometrioza to choroba polegająca na rozroście endometrium, tkanki wyścielającej naszą macicę, i chociaż brzmi to niegroźnie, to endometrioza MOŻE stać się chorobą śmiertelną, poprzez mutowanie naciekających ognisk na dany organ. To niewykluczone i absolutnie potwierdzone (statystyki dostępne w internecie). Jakiś czas temu miałyśmy nawet w grupie jeden przypadek śmiertelny, ale o tym za chwilę... Silne dolegliwości bólowe, które pojawiają się podczas okresu, powinny zmusić dziewczyny do wizyty u lekarza, w celu potwierdzenia lub wykluczenia tego schorzenia, do czego zachęcam. Zaniedbanie może wyrządzić ogrom szkód w organizmie, skutkując nawet wycięciem narządów, wyniszczonych przez zlepione tkanki. I tu przestrzegam przed zwykłymi ginekologami. Oni zwykle doradzają dwie opcje – albo ciąża, albo antykoncepcja. Apeluję do dziewczyn: Pod żadnym pozorem nie dajcie sobie wcisnąć antykoncepcji jako magicznego środka, który złagodzi, zatrzyma lub ograniczy rozrost endometrium. Przerabiałam to. Szukajcie specjalistów i jeśli macie z tym problem, bo nie wiecie kogo wybrać lub gdzie go szukać, zapraszam do grupy na Facebooku „Endometrioza – jak z nią żyć?". Tam znajdziecie odpowiedzi na wszystkie pytania, będziecie mogły znaleźć specjalistów ze swojego miasta lub zostanie Wam polecony lekarz, który odpowiednio się Wami zajmie, ale będzie trzeba do niego dojechać. Niestety, ja też muszę jeździć do Warszawy. Mam niemiłe wspomnienia z okolicznymi ginekologami. Mnie oni nie pomogą, bo ja obrastam powoli w guzy endometrialne.
Dziennikarka: Jaka była Twoja reakcja, gdy choroba została wykryta?
Bakarti: Moja reakcja? Nie byłam zbyt zmartwiona. Lekkość i obojętność z jaką lekarz oznajmił mi o tym, że mam zajęte organy wewnętrzne i guza była dla mnie znakiem, że nie dzieje się nic na tyle złego, by się tym przejmować:
„– No, widzę tu u Pani endometriozę. Coś tam, troszkę macicę zajęło."
Nie odebrałam tego tak, jak powinnam i dlatego zaczęłam się leczyć dopiero pięć lat później, gdy trafiłam na grupę „Endometrioza – jak z nią żyć?". Na kolejnych wizytach byłam uspokajania, że to w sumie nic takiego, że powinnam się teraz skupić na PCOS*, bo to wyjaśnia moją nadwagę i ciągłe opuchnięcie całego ciała. W internecie endometrioza też przedstawiana jest jako NIC, a więc po co miałam się wtedy martwić. Dzięki niewiedzy tego lekarza miałam jedną operację i zaraz czeka mnie druga, a potem? A potem nie wiem, co. Nie dał mi leków oprócz antykoncepcji, która sprawy nie załatwia. Zmiany będą nawracać, a ja nie mogę być przecież krojona trzy razy do roku. W tej chwili rozkładam ręce.
*PCOS – czyli zespół policystycznych jajników. Objawia się zaburzeniami miesiączkowania, zmianami w wyglądzie związanymi z nadmiarem androgenów (nadmierne owłosienie, trądzik, zmiana sylwetki) oraz torbielami na jajnikach. Ponieważ nie dochodzi do owulacji, zajście w ciążę może być utrudnione. ~ Wikipedia.
Dziennikarka: Jak myślisz, dlaczego służba zdrowia bagatelizuje kwestię tej choroby i nie przykłada się do jej leczenia już od chwili wykrycia?
Bakarti: Wiesz co? Wydaje mi się, że to kwestia braku edukacji w tym kierunku i braku funduszy. Endometrioza nie jest nową chorobą. To nie jest tak, że ona została wykryta niedawno, nikt o niej nie wie, nie słyszał i jej nie widział. Ostatnio przeglądałam dane z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego trzeciego roku, bodaj właśnie z Polski i endometrioza była już bardzo dobrze znana, choć powody jej powstawania nie są znane do dziś. Starsi lekarze nie wiedzą nawet, czym jest dokładnie, jak się objawia i jakie niesie skutki. Podejrzewam, że to dla nich zbyt skomplikowana sprawa. Pacjentka będzie miała przecież nawroty, będzie wracać, będzie potrzebować operacji, leków i konsultacji. Narodowy Fundusz Zdrowia nie pokrywa całości kosztów usuwania zrostów, a funduje jedynie usunięcie największych ognisk i właśnie guzów powstałych na skutek rozrostu endometrium, dlatego operacje całkowitego usunięcia/wyczyszczenia pacjentki są prywatne, płatne i to naprawdę dużo. Co ważne, jeśli nie wyczyści się pacjentki zbyt dobrze, to choroba powróci szybciej niż mogłaby powrócić po bardzo dokładnym wyczyszczeniu, czego jestem zresztą świetnym przykładem, bo guz powrócił na swoje miejsce cztery miesiące po operacji usunięcia. Lekarz mnie nie wyczyścił, bo fundusz tego nie pokryje, choćby skały srały. Przepraszam za wyrażenie.
Dziennikarka: Najstraszniejsze jest to, że takich chorób jest zdecydowanie więcej. Miejmy jednak nadzieję, że w przyszłości przestanie to być problem, a medycyna pozwoli na zbalansowanie i pomoc chorującym osobom. Wróćmy do Wattpada i kwestii pisania. Jak wygląda Twoje przygotowanie do rozpoczęcia pracy nad książką? Tworzysz na początku zarys tego, co ma zostać zawarte, czy też idziesz na żywioł i nie notujesz żadnych informacji o wydarzeniach, bohaterach i tym podobnych?
Bakarti: Im bardziej się przygotowuję, tym bardziej mi później to pisanie nie wychodzi. Oczywiście, jeśli mamy na myśli pisanie planu wydarzeń, opisów postaci, cech charakteru czy wyglądu. Ja nic nie planuję. Jeśli do głowy przychodzi mi jakiś pomysł, ja go nie zapisuję, tylko realizuję. Pomysłów mam multum, nieraz pięć czy siedem na dobę, ale po dokładnej analizie wybieram ten, który najbardziej mi się podoba i to właśnie nad nim się potem rozwijam. Kiedyś próbowałam pisać pod plan wydarzeń, ale nie pykło. Ciągle wymyślałam różne zwroty akcji, przez co historia nie pokrywała się z tym nieszczęsnym planem. No, trudno. Nic na siłę. Przygotowuję się tylko pod kątem szczegółów. Jeśli na przykład mam w opowieści fragment o wynajmie detektywa, to czytam w jaki sposób pracuje i jak wygląda jego współpraca z klientem, by nie palnąć gafy o detektywie, który rozwiązuje sprawę w jedną czwartą nanosekundy, bierze za to dwieście złotych i znika na zawsze.
Dziennikarka: Odpowiedni research jest niezwykle ważny. Ile czasu starasz się poświęcać na pisanie, jak długie rozdziały starasz się pisać i dlaczego?
Bakarti: Kilka lat temu siedziałam nad pisaniem przez większą część nocy. Codziennie publikowałam po dwa rozdziały, jeden, ale dłuższy. Teraz pisanie zajmuje mi może godzinę dziennie, a ilość słów nie przekracza czterech tysięcy, bo zwyczajnie nie mam czasu na więcej. Uważam, że optymalną ilością jest około pięciu do dziesięciu tysięcy słów na rozdział i w nowej powieści będę się tego trzymać. Dłuższe rozdziały to więcej opisów emocji, akcji, a to się ceni. Czytelnik, który wchodzi do nas, by coś przeczytać, liczy na to, że będzie miał co czytać. Często narzekają na zbyt krótkie rozdziały i w sumie im się nie dziwię.
Dziennikarka: Co przemawia do Ciebie bardziej? Tworzenie fragmentów opisowych czy dialogów? Przy pisaniu których czujesz się bardziej komfortowo?
Bakarti: Jeśli miałabym wybrać, wybrałabym fragmenty opisowe. Zdecydowanie. Nie dość, że to wychodzi mi zdecydowanie lepiej, to jeszcze czuję się w tym najbardziej komfortowo, bo to łatwiejsze niż tworzenie poprawnych dialogów. Piszę przez pryzmat swoich doświadczeń, oczywiście. Dialogi to moja pięta Achillesa. Są za krótkie, jest ich za mało, mówią za mało, są zapisane często niepoprawnie, a jeszcze częściej wstawiam je tam, gdzie są zupełnie niepotrzebne i nieistotne. Z kolei opisy to moja ulubiona część powieści. Może dlatego ich tak dużo, bo po prostu pisze mi się je lepiej i łatwiej.
Dziennikarka: Rozmawiamy już chwilę o Twoim pisarskim warsztacie, dlatego przyszła pora na dosyć istotne pytanie. Każdy z nas lubi się w innej tematyce. Jak jest z Tobą? Jakie gatunki książek lubisz pisać najbardziej i dlaczego? Podczas pisania czego czujesz się najlepiej?
Bakarti: Z tymi gatunkami jest różnie. U mnie w zależności od nastroju: raz wolę pisać romanse, a raz horrory, jednak z tego, co zauważyłam obserwując siebie, zdecydowanie lepiej pisze mi się romanse z wątkami kryminalnymi lub romanse kryminalne. Każdy autor ma swój ulubiony gatunek i ja też taki mam. Pisanie samych kryminałów zwykle płonie na panewce, bo do tego nie czuję takiej mięty, jak w przypadku romansów. Po prostu wena szybko ucieka, nudzi mnie akcja, bohaterowie są nie tacy, jak trzeba, no i nie ma romansu, namiętności, tego głównego wątku miłosnego, który napędza historię i się na nim opiera. Jeden lubi szpinak, a inny nie. Jeden go zje, inny go nie dotknie. Tak samo jest z tymi gatunkami. Horrory z kolei jakoś przechodzą, co zresztą bardzo mnie dziwi, bo obstawiałam raczej, że będzie jak z kryminałami, ale uważam to za plus.
Dziennikarka: Jak bardzo sytuacje, które opisujesz w swoich książkach, są powiązane z Twoim życiem prywatnym?
Bakarti: W dość znacznym stopniu. Nie zdradzę, o które fragmenty konkretnie chodzi, ale jest ich całkiem sporo i szczerze mówiąc, fajnie że tam są. Elementy realnego życia nie dość, że dodają historii wiarygodności, to jeszcze ciekawią i fascynują. Ludzie lubią czytać o skomplikowanych sytuacjach, które dzieją się w czyimś życiu. Lubią ból, rozpacz, fałsz, zdrady. Wystarczy spojrzeć na oglądalność „Ukrytej Prawdy", żeby potwierdzić moje słowa.
Dziennikarka: Coś w tym jest. Większość opisów jest jednak przez Ciebie wymyślona, czyż nie?
Bakarti: Tak, większość opisów to działanie mojej wyobraźni. Wpadam na milion pomysłów dziennie, a więc wszystkie pomysły na akcje staram się wkręcać gdzieś w opowieści.
Dziennikarka: Powiedz teraz, jak to wygląda z Twoimi bohaterami. Utożsamiasz się z nimi lub utożsamiasz ich do siebie?
Bakarti: Dosyć często utożsamiam ich do siebie. Nadaję im niektóre cechy mojego charakteru i nie rzadko sposób, w jaki się wypowiadam bywa identyczny ze sposobem, w jaki wypowiadają się oni. Nikogo nie powinno to dziwić, w końcu to ja ich tworzę. Zawsze chciałam, żeby sprawiały wrażenie autentycznych.
Dziennikarka: Myślisz, że to dobry zabieg, a postacie rzeczywiście wychodzą dzięki temu bardziej autentycznie?
Bakarti: Oczywiście. Dosyć często spotykamy się przecież z bohaterami, którzy są wypisz, wymaluj cudowni, piękni, idealni, bezkonfliktowi, ze wszystkim sobie radzą, a tacy ludzie w rzeczywistości przecież nie istnieją! Nadawanie postaci swoich cech, tych pozytywnych i negatywnych nie tylko związuje nas w jakiś sposób z bohaterem, ale faktycznie nadaje mu autentyczności. Przecież my jesteśmy autentyczni, jeśli nadamy im nasze cechy, oni też tacy będą.
Dziennikarka: Dobrze powiedziane. Aby zacząć pisać, trzeba mieć najpierw pomysł. Skąd czerpiesz inspirację, co pomaga Ci w Tworzeniu fabuły, bohaterów i tym podobnych, oraz jak to się dzieje, że masz nagle pomysł na coś nowego?
Bakarti: Mi pomysły na historię wpadają zwykle przed samym snem. Wiesz, kładziesz się, relaksujesz, nie myślisz o niczym nieprzyjemnym i wtedy przed oczami wyświetla ci się przełomowa scenka z twojej przyszłej opowieści. Masz przed oczami parę, która wpada na siebie, na ulicy, a potem moment, gdy wyznają sobie miłość. To właśnie w oparciu o takie sceny piszę swoje opowieści. Mój mózg tworzy inspiracje, a ja je przelewam na Wattpad.
Dziennikarka: Kto zajmuje się korektą Twoich dzieł i jak bardzo jest ona skuteczna?
Bakarti: Nikt inny niż ja sama, dlatego też można znaleźć w nich trochę błędów. W sumie mogłabym prosić kogoś o pomoc, ale tu już wchodzi kwestia tego, o czym wspomniałam wcześniej. Nie lubię nikomu zawracać głowy plus... Mam nieprzyjemne doświadczenia z betami. Generalnie, właśnie dzięki temu, że robię to sama, widać tę różnicę między najstarszą, a najnowszą opowieścią, którą opublikowałam. Dużo czytam, korzystam z internetowych wspomagaczy i bazując na tym, poprawiam błędy, na które natrafiam w rozdziałach. Idealnie nie jest, ale jeśli nadal będę ćwiczyć, to będzie coraz lepiej. Wiesz, człowiek w ten sposób się uczy, ja też. W końcu zaczęłam stawiać przecinki tam, gdzie trzeba.
Dziennikarka: Praktyka czyni mistrza. Wcześniej wspomniałaś o opowiadaniach, które spisywałaś na papierze. Było to jeszcze przed Wattpadem. A czy teraz zdarza Ci się sięgać po kartkę i długopis, czy piszesz tylko i wyłącznie wirtualnie?
Bakarti: Absolutnie. U mnie w grę wchodzi tylko pisanie wirtualne. Telefon mam zawsze przy sobie, nie potrzebuję do tego specjalnych pozycji, światła i Bóg wie czego jeszcze. Siadam i piszę. Kładę się i piszę. Stoję i piszę. Pisanie w telefonie odpowiada mi zdecydowanie bardziej niż babranie się w kartkach. Zawsze miałam problem z dobraniem odpowiedniego długopisu i zeszytu, a tutaj tego problemu nie mam. Włączam aplikację, wybieram czcionkę i mam to, czego potrzebuję. Dłonie też się zbytnio nie przemęczają. Po kilkugodzinnym pisaniu ręcznym mogą boleć.
Dziennikarka: Największy minus takiej formy pisania, to zdecydowanie ból oczu. Chciałabyś kiedyś wejść w wykreowany przez Ciebie świat, aby odwiedzić swoich bohaterów, spędzić trochę czasu w ich otoczeniu i poczuć się jak jedno z nich?
Bakarti: Owszem, ale tylko z główną bohaterką. Jeśli chodzi o głównego bohatera, to niekoniecznie. Ja z reguły tworzę ten typ, którego nikt z nas nie chciałby bliżej poznać. Wyjątkiem może być „Rashka". Rashka to opowieść, w której głównym bohaterem jest Serb, właściciel dużego klubu i ma on chyba najbardziej łagodny charakter ze wszystkich moich bohaterów. Jego brat jest z kolei narwańcem. Też pojawia się, w którymś rozdziale, a na tego nie chciałabym trafić nawet przypadkiem. Główne bohaterki moich opowieści są z reguły łagodne, dość często rzucają nieprzyzwoitymi żartami i mają nietypowe cechy charakteru. Wydają się wręcz niewychowane, niemniej to cechy, które są akceptowalne przez ich otoczenie. Mogłabym je spotkać na żywo. Z chęcią bym z nimi podyskutowała.
Dziennikarka: Planujesz rozpoczęcie pisania nowej książki lub jesteś blisko publikacji kolejnego dzieła? Zdradzisz nam coś w tej kwestii?
Bakarti: Po zakończeniu wszystkich niedokończonych publikacji, pojawi się kolejny romans kryminalny zatytułowany: „PAKT". Tutaj na pewno będzie już o wiele więcej wrażeń, nie zdradzę jakich, ale emocji nie zabraknie. Rozdziały będą znacznie dłuższe, co będzie wiązało się z dłuższym czasem oczekiwania, ale myślę, że będzie warto. Od razu muszę powiedzieć, że tytuł nie może zwieść czytelników. Mi na przykład z początku tytuł kojarzył się z dość popularną fabułą tematycznych opowieści dostępnych na tym portalu, niemniej nie tym razem.
Najbardziej dumna jestem z okładki, którą samodzielnie wykonałam. Nie ma tam jakichś specjalności, ale niezwykle mi się podoba, bo jest w moich ulubionych kolorach. Będzie z ukrytym przekazem, to na pewno!
Następny w kolejce jest horror i to dosyć ciekawy. Można śmiało powiedzieć, że to zlepek moich snów i jakichś wspomnień z innych filmów, których tytułów kompletnie nie pamiętam. Oczywiście, przeinaczyłam to na swoje. Nie jestem kopiarą, ha, ha.
Dziennikarka: Twórcza niemoc — niektórzy określają ją jako braki weny, a inni motywacji. Jak jest z Tobą? Miewasz momenty, gdy nie możesz zabrać się za pisanie? Potrafisz przełamać takie chwile? Jeżeli tak, to w jaki sposób to robisz? Co najbardziej motywuje Cię do działania?
Bakarti: I to jest ważny temat, który bardzo chciałam poruszyć. Jestem na wielu tematycznych grupach i większość pytań, jaka się przez nie przewija, to właśnie pytania o to, jak sobie z tym radzić. Mnie też to nurtowało przez dłuższy czas. Ba! Nawet próbowałam różnych sposobów na powrót do pisania, gdy głowa była zupełnie pusta, ale wszystko płonęło na panewce. Temat spędzał mi sen z powiek do tego stopnia, że ciągle analizowałam „jak i dlaczego?". Analizowałam, aż doszłam do magicznych sposobów, jakimi są: oglądanie tematycznego filmu i pisanie do skutku! Takie proste, a jednocześnie tak trudne. Piszę romanse, a więc zawsze, gdy dopadają mnie „czarne czasy" włączam sobie film romantyczny z wątkiem gangsterskim, a potem rozmyślam nad akcją i po prostu piszę. W miarę pisania przybywa pomysłów, a kolejne pomysły, to kolejne rozdziały i chęci do pisania. Jest wena – jest pisanie.
Filmy mają w sobie coś takiego, co pobudza nasze zmysły i wyobraźnię. Jeśli wystarczająco nas rozbudzi, to napiszemy niemal wszystko! Tak samo działa to w przypadku innych gatunków.
Dziennikarka: Czy polecasz członkowstwo w takich grupkach? Co można dzięki nim mieć?
Bakarti: Polecam, jak najbardziej. Dzięki nim można mieć, co czytać. W większości na dobre i wymagające grupki, wrzuca się dobre opowiadania dla wymagających czytelników. Słabe opowiadania bardzo szybko weryfikowane są przez czytelników czy innych autorów, którzy wyłapują błędy lub nieścisłości. Co to daje? No, to że nie znajdzie się tam słabych opowiadań z milionem błędów, a jeśli nawet, to w komentarzach bardzo szybko będzie można odczytać opinię o takim dziele. Dodatkowo dzięki takim grupom, można otrzymać wartościowe opinie o swojej pracy. Ludzie naprawdę bardzo chętnie się nimi dzielą, bo wszystkim nam zależy na jak najbardziej wartościowych i poprawnych tekstach. Społeczności zrzeszające czytelników i autorów to złoto. Moim zdaniem warto zasilać takie grupy. Zalet jest mnóstwo. Niemniej, tym bardziej wrażliwym autorom, bo tacy też są, nie radzę. Niestety, niektórzy nie przyjmują rad, wskazówek czy negatywnego odbioru, uważając swoją opowieść za dzieło życia. Nie tędy droga, moi mili. Dzięki temu nabieramy doświadczenia i stajemy się coraz lepsi.
Dziennikarka: Zakończyłaś już pisanie książki. Jesteś przed jej korektą, w trakcie lub po, co robisz? Chciałabyś wydać swoje dzieła w wersji papierowej, a może już poczyniłaś coś w tym kierunku i zechcesz nam o tym opowiedzieć?
Bakarti: Czyniłam, ale zrezygnowałam. Nie chcę wydawać jeszcze żadnej ze swoich książek. Nie jestem przygotowana psychicznie na wyjście do szerszego grona odbiorców niż to, które mam tutaj. W internecie ludzie czują się zdecydowanie swobodniej niż na żywo. W grupach dość często piszą „Ta książka to gówno!" „Nie wiem, jak można to czytać". W rzeczywistości raczej o tym nie wspominają, przynajmniej nie powiedzą tego autorowi. Ja nie jestem jeszcze gotowa, by czytać tego typu „opinie" o swoich opowieściach ze względu na to, że bardzo je szanuję. Uważam też, że nie są jeszcze na tyle dobre, by je wydawać. Ludzie z reguły są zazdrośni, nawet o to, o czym nie mają zielonego pojęcia. Jeśli ktoś osiąga jakiś sukces, oni muszą wcisnąć swoje dwa grosze, byleby człowieka udupić. Oby tylko nie czuł się zbyt dobrze „bo skoro ja mam źle, jestem głupi, nie potrafię skleić zdania, to i niech on nie myśli, że jest lepszy". Wattpad ma to do siebie, że ja na nim zbyt wiele złego nie doświadczyłam. O wiele więcej osobiście, od ludzi, których znam.
Dziennikarka: Czy ktoś jeszcze, poza wspomnianymi przez Ciebie wcześniej osobami, miał do czynienia z Twoimi książkami? Dałaś je komuś do przeczytania? Rodzinie, znajomym, przyjaciołom?
Bakarti: Dużo znajomych miało okazję je przeczytać. Wszyscy, którzy pisali do mnie później w tej sprawie, byli zadowoleni. Pewna część rodziny również miała okazję przeczytać jedną z moich opowieści, ale nie pytałam o wrażenia. Jedynie moja mama zaraz po publikacji zadzwoniła do mnie i darła papcia na cały regulator, że „NO ZAJEBISTE TO JEST !!!!!". Pozytywny odbiór wypadł też ze strony użytkowników Wattpada i to mnie cieszyło najbardziej, bo wiesz... Rodzina czasem nie jest tak szczera, jakbyś tego chciała, ale ludzie w internecie już owszem. Szczególnie z fejurów.
Dziennikarka: No właśnie. Chciałabym spytać o szczerość i podejście do drugiej osoby. Jak to jest według Ciebie? Zdanie w cudzysłowie jest Twoim zdaniem prawdą, czy też nie? „Raczej ciężko jest ocenić negatywnie twórczość swojej przyjaciółki."
Bakarti: Zależy od człowieka. Ja się z tym zdaniem nie zgodzę, bo ja nie mam problemu z powiedzeniem, że coś jest nie tak, że coś jest źle tu czy tam, i moja przyjaciółka na pewno to potwierdzi. Tak samo nie mam problemu z przyjęciem sprawiedliwej, popartej przykładami krytyki, co do moich opowieści lub mnie samej. Uważam to za cenne, bo właśnie dzięki temu uczymy się poprawiać siebie czy swoje błędy. Nie chcę uchodzić za ideał, choć w tym momencie można odbierać moją wypowiedź jako idealizowanie siebie i swojego charakteru. Ten mam paskudny. Niemniej ta cecha jest akurat jedną z pozytywnych, jakie posiadam. Moja mama całe życie wpajała mi, że lepiej powiedzieć wprost i być prawdziwym, niż nie powiedzieć i być je8anym fałszywcem. Mówi na takich ludzi „Parszywki". Pozdrawiamy fanów „Harrego Pottera". Wiesz, to tacy ludzie, co wejdą w odbytnicę bez poślizgu. Nie ważne czy zrobisz coś źle, czy dobrze. Ich efekty „wsparcia" nie interesują. Powiedzą ci to, co chcesz usłyszeć byleby mieć spokój.
Jestem szczera. Może dlatego nie jestem zbyt lubiana. Ludzie szczerością wycierają tylko mordy. W rzeczywistości, w większości, są przeciwni temu, by słyszeć to, czego słyszeć nie chcą. Ja otaczałam się mnóstwem ludzi, miałam wiele koleżanek, które tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Im bardziej byłam szczera, tym więcej koleżanek traciłam. Odbieram te utraty, jako coś mega pozytywnego. Wiesz, śmiećki same się wyniosły, etc. Moje życie jest teraz prawie całkowicie oczyszczone. Nikim się nie martwię.
Dziennikarka: Szczerość popłaca. Na Wattpadzie dosyć popularne są różnego rodzaju konkursy. Brałaś kiedyś w jakimś udział, promując tym samym swoje dzieło?
Bakarti: Naprawdę? Są jakieś konkursy na Wattpadzie?!
Dziennikarka: Otóż są. Może niekoniecznie organizowane przez sam zespół z administracji aplikacji, ale chociażby aktywności tworzone przez różne grupy, a także indywidualne osoby, które są ciekawą formą i przyjemną inicjatywą do życia kulturowego Wattpada. Po reakcji wnioskuję, że nie miałaś z żadnym do czynienia ha, ha. Ale to nic! Jestem przekonana, że w przyszłości na jakiś natrafisz. Czy poza pisaniem na Wattpadzie czytasz również tutejsze dzieła? Jeśli tak, to w jakiej tematyce lubisz się najbardziej i, czy jesteś w stanie polecić coś z tutejszej literatury?
Bakarti: Nie miałam do czynienia z wattpadowymi konkursami. Niestety, gdybym wiedziała wcześniej, że ktoś tu coś organizuje, to pewnie wzięłabym udział. Teraz nie mam nawet jak czegokolwiek napisać, a co mówiąc o braniu udziału w konkursach. :[
Wracając do tematyki książek... Nie czytam już niczego na Wattpadzie, bo niestety nie mam na to czasu. Myślę, że gdybym miała go więcej, to zawiesiła bym na czymś oko. Wybredna gatunkowo nie jestem, a więc wleci prawie wszystko poza tematyką bxb, gxg i anime. Póki co, mogę polecić wszystko, co mam dodane do biblioteki i oczywiście zaprosić do siebie. U mnie na profilu reklamowały się ostatnio dwie dziewczyny, a więc warto wejść i je wesprzeć!
Dziennikarka: Zapraszamy! Na jakim urządzeniu najczęściej korzystasz z Wattpada? Jest to telefon, laptop, a może coś zupełnie innego?
Bakarti: Kochana, tylko i wyłącznie telefon. Laptop służy mi tylko wtedy, kiedy muszę wprowadzać poprawki czy bardzo obszerne korekty zawierające kilkanaście do kilkudziesięciu rozdziałów. Telefon to ogromna wygoda, a ja z niej korzystam. Laptop niezbyt mi siada. Piszę zbyt szybko przez co popełniam więcej błędów niż mam poprawić, w dodatku wypadłam z wprawy pisania na klawiaturze komputerowej i często się zawieszam, szukając odpowiednich liter. Wattpad też jakoś dziwnie mi wygląda na większym ekranie. Wchodzę na niego stacjonarnie tylko wtedy, gdy potrzebuję sprawdzić statystyki danych opowieści.
Dziennikarka: Szkoda, że nie można ich sprawdzić i na telefonie. Jak jest u Ciebie z książkami papierowymi? Czytasz coś, co zechciałabyś polecić? Masz swoją ulubioną pozycję bądź autora?
Bakarti: Książek papierowych przeczytałam naprawdę bardzo dużo, ale jest tylko jedna, którą mogłabym polecić z całego serca. Ta książka stała się dla mnie niezwykle ważna i chociaż niesie z sobą nieco brutalny i szokujący przekaz, to uważam, że jest to ten typ literatury, który powinien stać się obowiązkową lekturą szkolną. „My, dzieci z dworca ZOO" autorstwa Christiane Felscherinow, to coś, czego zapewniam — żaden czytelnik nie zapomni. Nie chcę zbytnio spojlerować, ale mogę napisać, że cała historia działa się w rzeczywistości, a opowiada o narkotykach i bardzo dobrze obrazuje, co dzieje się z człowiekiem, który się od nich uzależnia. Jest w niej świetnie zobrazowany destrukcyjny wpływ narkotyków na każdą część naszego życia – od życia zawodowego, po życie społeczne, zdrowie i finanse. Dzieje się w niej bardzo dużo, pojawia się mnóstwo dobitnie opisanych scen samego ćpania, jak i seksualnego zarobku na tzw. „działki", bardzo szczegółowo poprowadzony wątek staczania się na dno, czyli coś w stylu „od milionera do zera". Książka nie jest zabawna. Książka jest przerażająca.
Dziennikarka: Książka uświadomi czytelnika, jak złe dla nas są narkotyki. Przyznam, że nie czytałam, ale tymi kilkoma słowami bardzo mnie zainteresowałaś. Gdzie można ją znaleźć?
Bakarti: Książka dostępna w Empik.pl i na Allegro. Ja swoją akurat wypożyczyłam, a potem kupiłam nową, by mieć swój własny, osobisty egzemplarz. Niestety, wydaje mi się, że komuś pożyczyłam i ten ktoś nie oddał, ale to nic. Kupię nową. Mam jeszcze w planach obejrzeć film, choć podobno nie oddaje tego, co książka. Mam nadzieję, że niedługo sama będę mogła to ocenić.
Dziennikarka: Film o tym samym tytule?
Bakarti: Tak, zgadza się. Film nosi tytuł „Christiane F. My, dzieci z dworca ZOO". Polecam jak najbardziej, na początku przeczytać książkę. Jestem w niej zakochana!
Dziennikarka: Posiadasz swojego ulubionego bohatera literackiego? Jeżeli tak, to kto to jest, z jakiej książki i wyjaśnij proszę dlaczego akurat ta konkretna postać przykuła szczególnie Twoją uwagę.
Bakarti: A ze swoich książek też liczymy? Ha, ha.
Dziennikarka: Jak najbardziej.
Bakarti: Uwielbiam postać Laury z „Rashki". Kobieta niesamowita, o dość specyficznym charakterze. Ironiczna, żartobliwa, przemądrzała, a jednocześnie trochę chamska i bardzo inteligentna. Utożsamiam się z tą bohaterką i to jej nadałam większą ilość swoich cech charakteru. Jest niezwykłą postacią, dość oryginalną. Nie jest ani zbyt dobra, ani zbyt negatywna. Kocham ją. Najbardziej na świecie!
Dziennikarka: Utożsamiasz się z nią w jakiś konkretny sposób?
Bakarti: Jest pewna siebie, zawsze zdecydowana i odważna. To nas w pewien sposób łączy. Mamy też podobną historię problemów rodzinnych. Zawsze staram się podchodzić do życia, jak ona. Walczyć do końca, wszystko przemyśleć, analizować.
Dziennikarka: Rozumiem. Jakie zakończenie książki bardziej do Ciebie przemawia, otwarte czy zamknięte?
Bakarti: Wiesz, co? Bardziej zamknięte. Zdarzyło mi się pisać zakończenie otwarte, ale na dobre mi to nie wyszło, chociażby ze względu na to, że po czasie czułam się tym faktem nie usatysfakcjonowana, a nie miałam czasu, żeby do tej powieści wrócić i to jakkolwiek zmienić. Wolę też czytać zakończenia zamknięte. Otwarte są moim skromnym zdaniem, po prostu z lekka do bani. Nie chciałabym, żeby jakiś autor się na mnie obraził. To moje osobiste preferencje.
Dziennikarka: To pytanie jest dosyć trudne, ale jestem ciekawa Twojej odpowiedzi. Każdy autor ma wobec tego inne zdanie. Jedne do drugich nie mają podjazdu, ale czy jesteś w stanie wskazać które książki wolisz bardziej? Przemawiają do Ciebie te wattpadowe, a może jednak klasyczne, na papierze?
Bakarti: Uwielbiam, kocham i bardzo lubię czytać wattpadowe książki. To właśnie one przemawiają do mnie o wiele bardziej niż te już wydane, a to z powodu, o którym wcześniej wspomniałam – Wspieram wattpadowych twórców, młodych autorów w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. Wattpadowi twórcy to osoby, które nie czują nad sobą żadnej presji wydawców, a więc piszą lekko, swobodnie, bez ograniczeń.
Wszyscy wiemy, jak czasem działają wydawnictwa: „Ten fragment można by usunąć, ten rozwinąć". Autorzy się na to burzą. Ostatnio na grupie wyczytałam, że nie bardzo chcą się godzić na modyfikacje, bo tekst, który napisali wcześniej był idealnie dopasowaną częścią jedności, jaką jest cała fabuła, a potem trzeba było ją zmodyfikować. Nie twierdzę, że tak jest zawsze, ale owszem, zdarza się.
Częściej czytam te wattpadowe. Pisane młodzieżowym, prostym językiem. Preferuję te mniej rozwinięte opisowo, dlatego też Wattpadowe odpowiadają mi bardziej.
Dziennikarka: Jest coś, co przeszkadza Ci w czytaniu książek?
Bakarti: Jest dosyć sporo elementów, które mogą sprawić, że oderwę się od opowiadania i po prostu je zostawię. W pierwszej kolejności powinnam wymienić błędy ortograficzne, stylistyczne i interpunkcyjne. Nie potrafię zbyt długo czytać na jednym wdechu, a milion błędów ortograficznych w jednym zdaniu wypala oczy, a więc po zapoznaniu się z tego typu tekstem odchodzę. To nie dla mnie. Drugi czynnik, który mógłby oderwać mnie od opowieści to zbyt rozlazła, rozleniwiona akcja. Za przykład mogę podać, gdy bohaterka przez ponad pięć minut tekstu zakładała buty i wychodziła z domu. Wątek był przeciągnięty do granic możliwości. Trzeci: Po prostu – zły tekst. Ostatnio dostałam próbkę pracy pewnej dziewczyny, która opis swojej książki stworzyła w formie krótkiego planu wydarzeń. Już na tym etapie wiedziałam, że nie przeczytam. Miałam rację. Nie dałam rady dotrwać nawet do połowy pierwszej strony.
Dziennikarka: Jakie masz zdanie na temat reklamowania się u innych twórców? Robiłaś to kiedyś? Jesteś w stanie powiedzieć jak według Ciebie wyglądałaby dobra reklama książki, profilu?
Bakarti: Nie, ja nigdy nie reklamowałam się na profilach innych twórców, za to reklamowałam się podczas czytania ich opowieści. Po prostu wchodziłam w rozdział, dawałam opinię o danym dziele i zapraszałam do siebie w celu rewanżu, czyli po prostu opinia za opinię. I to było najbardziej opłacalne, bo zwykle większa część takich osób mogła poczuć, że ich opinia na temat mojego opowiadania jest dla mnie po prostu ważna. Później chętniej wchodzili też czytać inne opowieści, żeby potem znów dzielić się tymi opiniami. I my się tak po prostu wymienialiśmy wrażeniami na temat swoich opowieści. To tzw. budowanie relacji. Jeden z bardzo ważnych etapów marketingu. Właśnie tak, powinna wyglądać dobra reklama swojej książki. To pozyskiwanie czytelników na dłużej niż na jeden rozdział, dodatkowo nie jest to sposób tak drażniący, jak wchodzenie na czyjś profil i wklejanie tam linka z zaproszeniem do czytania. Bardzo dobrze wiemy, że nie każdy, nie boje się powiedzieć, że nawet większość autorów NIE LUBI tego typu reklam na swoim profilu. Autorzy zakładają konta zwykle w celu wybicia się, a taka reklama to po prostu swego rodzaju podbieranie czytelników. Można próbować jeszcze reklamować się na Tiktoku, co szczególnie polecam, bo Tiktok jest chyba najbardziej popularna w tej chwili, wręcz oblegana przez młodzież aplikacja i wybicie się tam ze swoim pomysłem, to bułka z masłem.
Dziennikarka: Dobrze powiedziane. Wattpad to miejsce, gdzie nie trzeba podawać swoich danych osobowych. Niemniej niektórzy decydują się ujawniać kim są. Stąd pytanie, czy Wattpadowi twórcy mają problem z ujawnianiem swoich tożsamości? Jak myślisz, co może wpływać na decyzje o nie podawaniu tutaj swojego imienia i nazwiska?
Bakarti: Mają, ale ja się im nie dziwię. Wattpad to aplikacja przeznaczona głównie dla początkujących twórców. Wydaje mi się, że ci niechętnie podają swoje prawdziwe dane przez swego rodzaju wstyd i niepewność, co do swoich prac. Wiesz, nigdy nie mamy pewności, że praca, która dla nas jest ideałem spośród ideałów, dla czytelników też taka będzie. Zakładamy, że opublikowałam jakiś bullshit pod swoim imieniem i nazwiskiem, robi się z tego drama, ludzie się śmieją i nagle znajomi też się śmieją, bo przecież znaleźli moje imię i nazwisko. Wiedzą, że to ja. Na pewno będą o tym pamiętać. Jeśli publikuję pod wymyślnym pseudonimem, jestem anonimowa. Mogę opublikować cokolwiek chcę, nawet najgorszy shit na Wattpadzie, erotykę rodem z filmu porno, a i tak nikt nie będzie wiedział, że to moja praca. Nie twierdzę, że tak jest w przypadku każdego. Ja na przykład mam ustawiony pseudonim przez ogólną niepewność, co do książek, ale i fakt, że ksywa brzmi lepiej niż moje imię i nazwisko. Wszystko jest zależne od człowieka. Możemy gdybać.
Dziennikarka: Po części już wcześniej odpowiedziałaś na to pytanie, ale chciałabym, żebyś rozwinęła wątek. Pisarz musi czytać książki, aby samemu coś napisać, oraz czy pisanie to według Ciebie talent, czy też umiejętność nabyta?
Bakarti: Znam wielu autorów, którzy mają talent do pisania, ale nie znam żadnego, który tę umiejętność po prostu nabył. To jest coś, z czym człowiek się rodzi. Tego się nie da nauczyć. Podam przykład koleżanki z klasy, jeszcze z czasów gimnazjum. Ona próbowała swoich sił w pisaniu, ja doszkalałam się razem z nią. Jej nie wyszło, mi się udało. Po czasie powiedziała, że tego nie umie. Nie ma do tego drygu. Pisała świetne opowiadania na lekcjach, ale nie potrafiła sklecić zdania, gdy musiała pisać dla siebie. Nie miała do tego wyobraźni. Początki szły jej super. Byłam zdumiona. Po czasie jednak, gdy trzeba było rozwijać akcje, wplątać wątki, poddawała się, bo to zbyt ciężkie, bo nie wiedziała jak. Wiesz, rozkładała ręce.
A książek wcale nie trzeba czytać, choć warto to robić i ja do tego zachęcam. Im więcej czytamy, tym bardziej wartościowe treści tworzymy. Książki to bogactwo słów, instrukcja, która pokazuje, w jaki sposób rozwijać myśli i przekładać je na papier. Mogłabym się rozpisywać bez końca o zaletach czytania, ale zajęłoby to zbyt długo. Wiedzcie moi drodzy, że ma to wiele plusów.
Dziennikarka: Dokładnie! Jakie gatunki przyciągają do siebie większe grono odbiorców? Jesteś w stanie to określić?
Bakarti: Stwierdzam, i to bez mrugnięcia okiem, że romanse. Zauważyłam, że opowieści/książki romantyczne działają jak lep na muchy. Ludzie kochają romanse, bo każdy marzy o miłości, jak z książki (bajki). Szczególnie kobiety. My z reguły jesteśmy bardzo delikatne, wrażliwe i rozmarzone. Mężczyźni raczej stąpają twardo po ziemi, choć i tu zdarzają się wyjątki. Faktem jest, że dzięki tego typu opowieściom można na moment stać się bohaterem danej książki i przeżyć miłość, jakiej w zasadzie nie przeżyło się nigdy. Nie ukrywajmy, że rzeczywistość w książkach często jest nieco przekolororyzowana, wyidealizowana, a życie realne raczej poszarzałe. Ludzie sięgają po romanse, by sobie te życie na chwilę zabarwić.
Dziennikarka: O tym również już wspominałaś. Hejt i konstruktywna krytyka to przeciwieństwa. Jakie masz zdanie na temat tych dwóch pojęć? Czym dla Ciebie jest hejt, czy kiedykolwiek go doświadczyłaś, a także jak ważna jest (jeżeli tak uważasz) według Ciebie konstruktywna wersja krytyki i co wnosi do twórczego świata?
Bakarti: Konstruktywna krytyka jest nam potrzebna, ale tylko wtedy, kiedy zawiera konkretnie wytknięte błędy i skazówki, które będą mogły nam pomóc. Jeśli takowa opinia nie zawiera tego, co wymieniłam wyżej, nie jest konstruktywną krytyką, a krytykanctwem, które drażni mnie do tego stopnia, że mam ochotę wstać, wyjść i zamknąć drzwi. Dla mnie bardzo liczą się szczere, dosadne opinie, które są w stanie wpłynąć na mój rozwój w danej dziedzinie. Uważam to za coś niesamowicie cennego, zwłaszcza, że tej konstruktywnej krytyki tak naprawdę mamy już coraz mniej. Jej miejsce zajmuje albo wyżej wspomniane krytykanctwo, albo hejt. Oczywiście, obie z tych opcji używane nagminnie i usprawiedliwiane tradycyjnym: „Mam prawo wyrazić swoje zdanie", „To tylko moje zdanie". W takiej sytuacji zdanie danej osoby nie powinno nas interesować i najlepiej jest to dosadnie oznajmić, inaczej tego typu „zdania" zaczną być wyrażane nagminnie. Hejt to już coś, czego w ogóle nie akceptuję. Wyżywanie się i chęć pokazania swojej wyższości to domena tych, którzy są tak mali, że faktycznie pokazania tej wyższości potrzebują. Nie zawsze chodzi o zazdrość. Zwykło się mówić, że człowiek hejtuje z zazdrości. Nie, nie w każdym przypadku. Częściej właśnie z chęci poczucia się lepszym, bądź z bardzo silnej potrzeby pokazania swojej lepszości, która wynika z własnych przekonań. Weźmy za przykład wygląd zewnętrzny. Ktoś jest otyły. Szczupła osoba będzie krytykować wagę danej osoby, bo w jej przekonaniu szczupłe osoby są lepsze, zdrowsze i wpasowują się w normy społeczne. Oczywiście, to tylko wniosek, który wysuwam obserwując otoczenie. To samo można powiedzieć, gdy hejt dotyczy osób szczupłych, a hejterami są osoby otyłe, tylko tu już mogłabym wtrącić wątek zazdrości, niemniej nie będę się nad tym rozpisywać. Myślę, że każdy zrozumie.
Ja doświadczyłam hejtu nie tylko ze względu na swoją wagę, ale też całokształt. Moje osiągnięcia autorskie były przez ludzi odbierane jako bezużyteczne, ja sama jako obiekt drażniący, który za bardzo się wychyla, bo komuś się to nie podoba. Być może chodziło o zazdrość. Byłam na świecznikach i akurat wtedy, gdy zaczęłam udzielać wywiadów, dostawać multum komplementów, zaczęłam się tym dzielić w mediach społecznościowych, ludzie obudzili się i zaczęli mącić, trochę dogadywać, obgadywać wręcz rzucać się z nieprzychylnymi komentarzami dotyczącymi mnie i moich osiągnięć. Pamiętajmy, że brak reakcji to przyzwolenie, a ja bardzo dobrze się o tym przekonałam, niemniej szłam na przekór. Robiłam jeszcze więcej, jeszcze lepiej, by ta złość kumulowała się jeszcze bardziej, trując ich samych od środka.
Dziennikarka: Niesamowicie jak ludzie będący praktycznie tacy sami, potrafią uprzykrzać życie innym. Takie coś nie powinno mieć miejsca. Niestety świat nie jest bez skazy. Co sądzisz o podkradaniu cudzych pomysłów? Spotkałaś się z plagiatem?
Bakarti: Kopiarstwo, kradzieże grafik czy nawet prywatnych zdjęć to była codzienność. Nic przyjemnego, wręcz oburzającego, a zarazem odrobinę śmiesznego. Z jednej strony gromadzi się w tobie złość, bo przecież to twoja praca, praca grafików, z którymi współpracowałaś, a z drugiej czujesz wewnętrzną satysfakcję, bo masz bity dowód na to, że jesteś prawdziwą ikoną. Tylko kogoś niepowtarzalnego chce się kopiować, tylko kogoś, kim chciałoby się być. Po kradzieży mojej powieści byłam w totalnym szale. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to dopiero początek. Chciałam, by ta skradziona praca, jak najszybciej odzyskała moje imię. Dostałam pomoc i udało się ją usunąć, trochę z groźbami, trochę po dobroci, ale gdy patrzę na to z perspektywy czasu, wiem że zareagowałam zbyt impulsywnie. Zamiast wyzwisk mogłam wystosować jakąś pomoc, przecież promuję wsparcie autorów i zawsze chętnie wyciągam do nich rękę. Może chłopak potrzebował jakichś wskazówek? Może chciał jakkolwiek zaistnieć, a może potrzebował pomysłu?
Z kopiarstwem grafik i zdjęć też mogłam postąpić inaczej, ale to już czas przeszły. Porozumiałam się w tej sprawie z moim partnerem. W razie kolejnych naruszeń praw autorskich będziemy wchodzić na drogę prawną, albowiem to chyba jedyna słuszna decyzja, jaką można podjąć w takiej sytuacji. Ignorowanie problemu niczego przecież nie załatwi, a jedynie pokaże, że w tym temacie panuje swego rodzaju samowolka.
Dziennikarka: Jakie masz zdanie odnośnie gwiazdek, wyświetleń i komentarzy? Są dla Ciebie ważne? Czy sprawiają, że integrujesz się przez to ze swoimi czytelnikami i osobami Cię obserwującymi?
Bakarti: Dla mnie oceny są bardzo ważne, przynajmniej tutaj, na Wattpadzie, jak i na innych stronach internetowych, gdzie jest możliwość ich wystawienia. One pełnią funkcję nie tylko nagrody dla autora, ale także swego rodzaju wskaźników dla czytelników, którzy zastanawiają się czy warto daną opowieść przeczytać. Na Wattpadzie niestety jest tak, że to liczba wyświetleń decyduje o tym, czy czytelnik tę opowieść przeczyta czy też nie, przynajmniej jest tak u większości czytelników, co zauważyłam pisząc swoje opowieści. Nie twierdzę, że wyświetlenia to zło, niemniej wolałabym jednak kierować się właśnie gwiazdkami, które szczerze pokazują zadowolenie Wattpadowiczów z treści, które autor opublikował. Co do komentarzy to jeden z ważniejszych sposobów na komunikację z czytelnikami. Chyba nawet nie muszę o tym wspominać. Ja uwielbiam je czytać i bardzo deceniam, że pojawiają się pod rozdziałami. Można dostać tam dużo cennych wskazówek lub przynajmniej wydedukować, co można by zmienić. Komunikacja jest bardzo ważna i to fakt, z którym nie można się nie zgodzić.
Dziennikarka: To prawda. Zgadzam się w stu procentach. Na Wattpadzie możemy umieścić informacje o sobie w opisie i dodawać ogłoszenia na tablicy. Jak ważne jest, Twoim zdaniem, zaglądanie do opisu, jego posiadanie i używanie wspomnianej tablicy?
Bakarti: Żeby profil był ciekawy – musi być uzupełniony. Nie ma możliwości zawiesić oka na pustej przestrzeni, wypełnionej tylko powietrzem. To jak z mieszkaniem. Fajniej patrzy się na ładnie urządzone, wystylizowane wnętrze niż na puste ściany i beton zamiast paneli. Ponadto w tak pięknie urządzonym mieszkaniu chce się zostać, przysiąść i oblecieć wzrokiem każdy kąt. Tak samo jest z profilem na Wattpadzie. Fajne opisy, ciekawe grafiki i jakieś dodatki mogą zatrzymać człowieka na dłużej, a im bardziej jakościowy profil będziemy prezentować, na przykład poprzez udostępnianie wartościowych treści, tym więcej czytelników będzie chciało na niego wpadać lub zostać na nim na stałe. To bardzo ważne, bo nie dość że przyciąga nowych czytelników, to jeszcze zapewnia atrakcję tym stałym! W moim przypadku profil jest niedopracowany i na razie nie mam na niego pomysłu. To pewnie wyjaśnia brak ruchu i ogólną ciszę. Muszę nad tym popracować.
Dziennikarka: Co sądzisz o słuchaniu muzyki podczas tworzenia, a także, jakie masz zdanie odnośnie audiobooków i podcastów. Słuchałaś kiedyś czegoś?
Bakarti: Swego czasu muzyka pomagała mi w tworzeniu. Pamiętam, że za każdym razem, gdy siadałam do wieczornego pisania, musiałam mieć słuchawki w uszach, inaczej proces twórczy nie szedł tak sprawnie, jakbym tego chciała. To bardzo dobre udogodnienie. Człowiek wsłuchując się w melodię, wczuwa się w nią, a swoje pogłębione uczucia przekłada na papier. Bardzo fajny sposób na pisanie, mogę z całym sercem polecić. Jeśli chodzi o audiobooki, to słuchałam jednego i taka forma nie przypadła mi do gustu, tak samo jak podcasty. Na ten temat więcej nie napiszę.
Dziennikarka: A czy korzystasz z e-booków i czy piszesz, czytasz blogi?
Bakarti: Wszystkie blogowe treści, które mnie interesują, są umieszczane na Facebooku, więc czytam je własnie tam. Jeśli chodzi o e-booki to nie, nie czytam książek w takiej wersji. Zdecydowanie bardziej interesuje mnie czytanie w formie tradycyjnej lub tutaj, na Wattpadzie.
Dziennikarka: W tej kwestii mam podobnie. Powiedz teraz, jakie masz zdanie na temat Wattpad Premium?
Bakarti: Szczerze? Wolałam, gdy Wattpad był jeszcze zwykłym, szarym portalem bez jakichkolwiek płatnych udogodnień. Jeśli nie zapłacisz, męczysz się z reklamami, a to najgorsze co spotyka użytkownika jakiejkolwiek aplikacji. Jedyna fajna nowość, która wpadła, to monety. Co prawda nie są dostępne w naszym kraju, ale mam nadzieję, że niedługo będą.
Dziennikarka: Kiedyś nie było reklam. Szkoda, że wszystkie aplikacje zaczynają mieć w końcu wersje premium. Pozostając w temacie, występują na Wattpadzie błędy, które Cię irytują? Jest coś czego brakuje Ci w tej aplikacji i czy według Ciebie Wattpad powinien być aktualizowany? Jeśli tak, to dodałabyś coś lub w nim zmieniła?
Bakarti: Wattpad działa na zasadzie starszych aplikacji. Trochę mi się to nie podoba. Ciągle mam problem z wprowadzaniem poprawek w rozdziałach. Wklejam poprawiony tekst z dokumentów, a Wattpad i tak zmienia mi go na poprzedni, uwzględniając zmianę półpauz w myślniki. Aplikacja wizualnie jest nudna i panuje tu okropny bałagan, w którym nie potrafię się połapać.
Gdybym mogła zgłosić swoje uwagi lub dostać aplikację na własność, na pewno zrobiłabym stronę główną, na której wyświetlały by się posty/ogłoszenia z naszych profili. Coś na zasadzie Facebooka. To lepsza opcja niż zaśmiecanie powiadomień nowymi ogłoszeniami. Druga sprawa to lepsze sortowanie opowieści, więcej czcionek do wyboru, opcję wybrania fragmentu książki, przy czytaniu którego będzie leciała wrzucona przez autora muzyka. Wizualnie zamieniłabym wygląd sekcji komentarzy, sekcji wyszukiwania opowieści i dałabym kilka fajniejszych funkcji. Fajnie, gdyby była możliwość nagrywania audiobooków głosem sztucznej inteligencji. Wiem, że niektórzy bardzo by tego chcieli.
Dziennikarka: Jak często zaglądasz na Wattpad i co wyniosłaś z użytkowania tej aplikacji? Czy sam Wattpad, jak i pisanie pomogło Ci odnaleźć siebie?
Bakarti: Na Wattpadzie jestem praktycznie co wieczór, w celu publikacji. Nie przebywam tu zbyt długo, bo nie mam po co. Wattpad nie jest też miejscem, w którym przebywa się stale, bo praktycznie nic nowego lub przynajmniej ciekawego się tutaj nie dzieje. Za wczasu lubiłam tu przebywać. Wattpad był miejscem mojego wyrażania uczuć i faktycznie pomógł mi odnaleźć siebie. Upewnił mnie w tym, że mam talent do czegoś konkretnego, że jest coś, co robię dobrze i czuję się z tym dobrze. Pomógł mi bardzo zrozumieć świat i nauczył mnie podejścia do ludzi, można rzec, że kultury. Tylko tutaj miałam kontakt z ogromnym gronem odbiorców i to oni nauczyli mnie tego, czego nie wyniosłam z domu.
Dziennikarka: Wbrew pozorom, Wattpad to naprawdę przyjazne miejsce, mogące stanowić nasz drugi dom. Słyszałam już nie raz, że ta aplikacja jest idealnym miejscem do wzięcia oddechu i opanowania myśli. Czy poza Wattpadem działasz również na innych stronach bądź aplikacjach? Zechciałabyś nam o tym opowiedzieć?
Bakarti: Jeśli chodzi o twórczość, to nie. Nie działam nigdzie indziej, albowiem nie ma innej dobrej strony, która dawałaby tyle, ile daje Wattpad. Tu mamy multum możliwości, mamy lepszy podgląd i zdecydowanie większą ilość użytkowników, a więc nie ma sensu bym miała działać gdzie indziej. Kiedyś miałam zamiar dopracować swoją stronę na Facebooku i tam publikować, niemniej widziałam tę różnicę w ilości odbiorców i ich zainteresowaniu, a więc odpuściłam. Strona stoi w miejscu i czeka, sama nie wiem na co. Może liczę, że kiedyś na coś mi się przyda.
Dziennikarka: A nie uważasz, że w ostatnim czasie Wattpad delikatnie podupada i jest coraz mniej użytkowników, którzy z niego korzystają? Jeśli tak, to jak myślisz, co jest tego powodem?
Bakarti: Zauważyłam to już jakiś czas wcześniej i nie mam pojęcia, co jest tego powodem, ale niezwykle ubolewam, bo Wattpad, choć nieidealny, to ma jednak potencjał. Gdzieś tam z tyłu głowy tłumaczę sobie, że tu wchodzi kwestia beki z portalu, opowiadań i faktu, że duża część autorów wydała już swoje książki. Być może od września aktywność na portalu znów się zwiększy. Zwróciłam uwagę na fakt wzrostu wyświetleń właśnie w czasie trwania roku szkolnego, a więc i ten słabszy okres powinien minąć. Mam taką nadzieję.
Dziennikarka: Być może jest to spowodowane również brakiem regularnych aktualizacji? Tutejsi użytkownicy, jak każdej innej aplikacji, pragną nowości i udogodnień, a nie oszukujmy się, Wattpad od dawna nie został odświeżony. Teraz mam dosyć istotne pytanie. Czym tak właściwie jest dla Ciebie Wattpad?
Bakarti: Aktualizacje też mogą wpływać na te braki, niemniej ci co piszą, raczej nie przejmują się brakiem aktualizacji. Mają czytelników, coś tam piszą, a więc myślę, że nie rezygnowaliby z dalszych publikacji tylko z tego powodu, ale teraz dałaś mi temat do rozkmin. Zapytam o to na grupie dla pisarzy i poinformuję cię o tym, co mi odpisali.
Wracając do tematu... Wattpad jest dla mnie naprawdę wyjątkowo ważny. To miejsce, w którym mogę się uspokoić, odejść myślami od rzeczywistości i zająć myśli czymś innymi. Wiesz, jak domek na wsi, z dala od zgiełku, ludzi i problemów. Czujesz ten letni vibe? Jak o tym myślę, to czuję cykanie świerszczy. Uwielbiam!
Dziennikarka: Ja również! Jak opisałabyś swoją twórczość?
Bakarti: Moją twórczość? Luźna, ironiczna, lekka i romantyczna! Dużo się dzieje, czasem jest zabawnie, niekiedy pouczająco, zwykle jest morał i można się zakochać!
Dziennikarka: Poza pisaniem masz może jakieś inne pasje, zainteresowania, o których chciałabyś opowiedzieć?
Bakarti: Gotowanie! To jest właśnie to, co uwielbiam robić. Kocham jedzenie – dosłownie KAŻDE, a więc nic dziwnego, że kocham też gotować. Dużo stoję przy garach, dużo eksperymentuję. Uwielbiam łączyć ze sobą różne składniki, uwielbiam próbować nowych potraw. Mogłabym to robić bez końca. Smażyć, dusić, gotować, podpiekać. Moja miłość. Kocham też piec. Póki co walę w ciasta, ale chciałabym zacząć tworzyć jakieś mini deserki, różne rodzaje nietypowych deserów czy połączeń smakowych. Oprócz tego interesuje mnie też atomistyka, wulkanologia, egiptologia i arachnologia.
Dziennikarka: Ulubiona potrawa lub taka, którą najmilej ci się przyrządza, to?
Bakarti: Ulubiona? Dlaczego nie ulubione?! U mnie zdecydowanie makaron z kremowym sosem koperkowym, kopytka z warzywami w sosie ziołowym, spaghetti z sosem z cukinii i dwu warstwowa pizza!
Najmilej przyrządza mi się zapiekankę ziemniaczaną z mięsem mielonym i groszkiem. Zapachy, które towarzyszą temu procesowi, wynagradzają czas oczekiwania, a smak... Człowieku. Lepsze niż u mamy!
Dziennikarka: Co do innych zainteresowań, skąd zafascynowanie wspomnianymi -ologiami i atomistyką? Opowiesz o tym coś więcej?
Bakarti: W przypadku atomistyki interesowały mnie po prostu procesy zachodzące w reaktorach i broni jądrowej. Kiedyś rzuciło mi się nagranie z wybuchu bomby atomowej i zastanawiałam się, skąd do licha to gó*no ma tyle mocy? Toż to niszczy wszystko w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. I tak zaczęłam czytać, a czytam do tej pory. Czasem ciężko mi zrozumieć niektóre procesy. To skomplikowany temat dobry dla miłośników fizyki, ja tą miłośniczką nie jestem, ale ciągle się edukuję.
Egiptologia wpadła przypadkiem. Dawno, dawno temu po obejrzeniu filmu tematycznego, coś mnie tchnęło. Wszystkie nowinki historyczne na temat tego miejsca, jego mieszkańców i w ogóle przeszłości, sposobu mumifikacji, życia dawnych władców, wierzeń, bogów musiałam jakoś nabyć, bo temat niesamowicie mnie interesował. Śmigałam do biblioteki, miałam wtedy czternaście lat i tam czytałam dość dużo. Teraz jest już internet, a więc informacje mam pod ręką i dość często z nich korzystam.
Z wulkanologią było to samo, a jeśli chodzi o pająki, to chyba nie muszę pisać. Super „źwierzontka". To takie moje pjeski.
Dziennikarka: Interesujące! Miałabyś jakąś radę dla początkujących pisarzy?
Bakarti: Chciałabym, żeby wiedzieli, że początki zawsze są trudne. Z reguły młodzi, początkujący autorzy sądzą, że w zasadzie jedna publikacja przyciągnie do nich miliony odbiorców, a gdy ci się nie pojawiają, po prostu się poddają. Nawet ostatnio miałam pogawędkę z dziewczynką, o tym, że chyba wybiera się z motyką na księżyc. Nie potrafiła napisać opisu opowieści, nie dokończyła swojej pracy, nie miała okładki, a błędy przysłaniały niemal cały, krótki fragment jej pracy. Szukała wydawnictwa, które wyda jej książkę, niemniej ktoś przecież musiał ją uświadomić, że póki co musi skupić się na pisaniu, a nie szukaniu wydawcy. Niemniej, nieważne. Nie poddawajcie się nawet jeśli od dłuższego czasu publikujcie dla garstki odbiorców. Dużo piszcie, dużo twórzcie, bądźcie oryginalni, niepowtarzalni i chwytliwi. Twórzcie ciekawe historie z niepowtarzalną fabułą i reklamujcie się. Krytyka też jest potrzebna, a więc bierzcie wszystko, co Wam piszą lub mówią. Każde wskazówki są ważne. No, i koniecznie do mnie wpadnijcie. Wattpad szwankuje i błędów mi nie poprawił, ale może nie będzie tak źle przy czytaniu i oczy nikomu nie wypadną.
Dziennikarka: Zauważyłam, że zmieniłaś oprawę graficzną profilu. Chciałabyś się do tego odnieść i opowiedzieć o tej zmianie?
Bakarti: Chciałabym powiedzieć, że to mój nowy ulubiony kolor. Fajnie wpasowuje się w profil i w ogóle mam wrażenie, że pasuje do wszystkiego. Myślę, że będę go używać wszędzie...
Dziennikarka: Rozumiem. Czy na zakończenie chciałabyś kogoś pozdrowić, a w przyszłości zobaczyć wywiad z jakimś innym wattpadowym twórcą?
Bakarti: Chciałabym pozdrowić moją mamę.
A tak poważnie, chciałabym pozdrowić Weronikę Kochan „Sutsui", która bardzo wspierała mnie w tworzeniu i mimo niejasności, zawsze gdzieś tam obok była, za co jestem niesamowicie wdzięczna. Chciałabym pozdrowić wszystkich grafików, którzy kiedykolwiek ze mną współpracowali, moich kochanych czytelników i obserwatorów, a szczególnie tych, którzy będą to czytać. Chciałabym też pozdrowić wszystkich, którzy mnie nie lubią i kiedykolwiek mówili o mnie źle, albowiem dzięki Wam mam teraz o czym opowiadać w tym wywiadzie. Buziaczki, kocham Was najmocniej!
Dziennikarka: Tym oto akcentem dotarłyśmy do końca wywiadu. Była to jedna z najdłuższych, jak nie najdłuższa rozmowa w moim życiu, z czego się bardzo cieszę. Można powiedzieć, że bobiłyśmy pewien rekord, ha, ha. W każdym razie, bardzo dziękuję za poświęcony czas i chęć wzięcia udziału w wywiadzie. Cieszę się, że trafiłaś akurat na mój profil i zdecydowałaś się opowiedzieć o sobie, swojej działalności i innych ważnych rzeczach w tak rozbudowany sposób. Niezwykle przyjemnie mi się rozmawiało. Mam nadzieję, że to nasza nie ostatnia interakcja! Życzę samych sukcesów, pozdrawiam! ❤️
Bakarti: Kocham Cię, jesteś wspaniała! Dziękuję za ten wywiad i poświęcony czas! Było naprawdę wyjątkowo. ❤️❤️❤️
Wywiad przeprowadziła: xNoorshally
✩ ✩ ✩
Zapraszam Was serdecznie na profil Bakarti, z którą wywiad właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie u niej coś dla siebie. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!
✩ ✩ ✩
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro