Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wywiad LVI: Sugardemononme


POZNAJCIE

Sugardemononme

Wywiad przeprowadzony na przełomie marca i kwietnia 2024 roku.
·
Data publikacji: 5.05.2024 r.

Dziennikarka: Hejka! Jestem Noorshallancką dziennikarką i przybywam, aby przeprowadzić z Tobą wywiad. Bardzo się cieszę, że będziemy mogły porozmawiać! Na samym wstępie chciałabym się czegoś o Tobie dowiedzieć. Kim jesteś? Proszę, opowiedz coś o sobie.

Sugardemononme: Cześć! Bardzo mi miło, że mogę wziąć udział w tak fajnej inicjatywie, jaką są Noorshallanckie wywiady. Chciałabym na samym początku przywitać wszystkich czytelników i życzyć Wam dobrego dnia, bądź wieczoru - w zależności, kiedy to czytacie. Wracając do pytania: przedstawienie siebie to - według mnie - jedna z najtrudniejszych rzeczy. Nigdy nie zrobiłam tego w satysfakcjonujący sposób, a jest to umiejętność, która wielokrotnie przydaje się w życiu.

Więc spróbuję usystematyzować najważniejsze informacje: na co dzień jestem lekarzem i pracuję w szpitalu. Zupełnie mało poetyckie zajęcie, prawda? Co więcej, uczę się w szkole doktorskiej, więc życie studenta nie odeszło jeszcze całkiem w zapomnienie. Po godzinach recenzuję prace w grupie Read In Peace. Chciałabym serdecznie pozdrowić całą ekipę, bo to są naprawdę fenomenalni, utalentowani i bardzo pozytywni ludzie!

Dziennikarka: W tym momencie od razu nasuwa mi się pewne pytanie. Jak jako lekarz i doktorantka dajesz radę poświęcać się jeszcze pisaniu, które z reguły jest niezwykle czasochłonne?

Sugardemononme: Tutaj dochodzimy do sedna problemu: piszę bardzo nieregularnie. Zdaję sobie sprawę, że to strzał w kolano, zważywszy na preferencje algorytmu Wattpada jak i upodobań czytelniczych - ale inaczej nie dalabym rady. Pisanie traktuję jako hobby, nie chciałabym, aby stało się ono przymusem. Takie rzeczy można wyczuć później w tekście.

Dziennikarka: Rozumiem. Ważnym elementem tworzenia konta na Wattpadzie jest wybranie odpowiedniego nicku. Stąd pytanie, jak stworzyłaś swój pseudonim i dlaczego postanowiłaś się nim podpisywać?

Sugardemononme: Ach, to trochę śmieszna sprawa. Zasadniczo trzymam się zasady, aby nie wiązać ze sobą kont w mediach społecznościowych, głównie ze względu na pracę. Dlatego też mam wiele pseudonimów. Zanim przeniosłam się na Wattpada, w Blogosferze funkcjonowałam jako "Andatejka". "Sugardemononme" jest zbitką angielskich słów: sugar demon on me. Kombinowałam niemiłosiernie z próbą stworzenia nicku, który by pokazywał tę ciemniejszą stronę mojego charakteru, stąd demon. Wiąże się to też z czasem mojej fascynacji pewną serią mangi i anime, a mianowicie "Kuroshitsuji". Sugar to moja maska dla świata - miała być słodka, miła, łagodna, taka do rany przyłóż.

Cukrowy demon to już pewna nuta niebezpieczeństwa, podstęp. No i miało być we mnie, a wyszło na mnie - co z czasem nawet doceniłam, wyobrażając sobie drobnego, cukrowego doradcę siedzącego na przykład na czubku głowy bądź ramieniu. Ale to wynikło z mojego błędu językowego. Niemniej, konto tutaj ma już około 8 lat, więc zdążyłam zżyć się z tym nickiem i myślę, że stał się on w pewien sposób rozpoznawalny. Między innymi dlatego nie zdecydowałam się na zmianę ani poprawę.

Dziennikarka: 8 lat to niesamowity wynik! Jak właściwie tutaj trafiłaś? Był to Twój jedyny wybór, czy rozpatrywałaś się również na inne aplikacje, strony do pisania, tak jak Blogosfera?

Sugardemononme: W zasadzie przyczyniło się do tego wymarcie Blogosfery. Moje znajome, które wówczas publikowały, przenosiły się jedna po drugiej, a jak poszłam w ich ślady, pozostawiając swojego bloga. Nigdy nie myślałam na poważnie o pisaniu, więc nie szukałam jakichś alternatywnych platform. Wszystko to, co stworzyłam, powstało z potrzeby serca: dzielić się pięknym, wyimaginowanym światem z innymi fanami, którzy odczuwali niedosyt po przeczytaniu oryginalnych rozdziałów i obejrzeniu wyemitowanych odcinków.

Dziennikarka: A co tak właściwie sprowadza Cię na Wattpad? Czym się tutaj zajmujesz?

Sugardemononme: Dobre pytanie. Na samym początku tylko publikowałam swoje opowiadania i traktowałam Wattpad jako przyjemną odskocznię. Starałam się, aby osoby, które nie znają fandomu również mogły czytać to, co piszę. Później przyszedł kryzys twórczy, jeden, drugi, trzeci, wraz z nimi chroniczny brak czasu i zdecydowane zwiększenie obowiązków. Do powrotu skłoniła mnie jedna z fanek, która wyśledziła mnie na tak zwanym końcu Internetu. Uderzyło mnie to, że po takim czasie wciąż ktoś pragnie przeczytać coś spod mego pióra. Dlatego postanowiłam wrócić, ale że po przerwie nie byłam pewna tego, co robię, a nie chciałam zawieść swoich czytelników, szukałam recenzowni, która rzuciłaby okiem na to, co tworzę.

Pisanie bez konstruktywnej krytyki jest naprawdę bardzo ciężkie. Gwiazdka jest satysfakcjonująca, ale nie niesie za sobą feedbacku, a żeby się rozwijać, ktoś musi nam pokazać palcem niedociągnięcia. Bardzo długo czekałam na recenzję, a przez przypadek - bo nikt tego nie planował - dostałam zaproszenie od szefowej grupy, aby spróbować swoich sił jako recenzentka. I tak już próbuję pół roku. Jak ten czas szybko leci!

Dziennikarka: Czy na ten moment jesteś zadowolona ze swojego powrotu?

Sugardemononme: Tak. Praca recenzenta pozwala mi przyjrzeć się bliżej procesowi twórczemu od tej drugiej, krytycznej strony. Przy okazji rozwijam mój własny warsztat, więc zdecydowanie nie mogę nazwać tego straconym czasem. Wiem, jak ważna jest życzliwa opinia innej osoby, zarówno jako czytelnik jak i autor. Co więcej, nie zamykam się w medycznej enklawie, a to ma dobroczynny wpływ zarówno na wydajność jak i na zdrowie psychiczne. No i przydaje mi się to w pisaniu prac naukowych czy zaliczeniowych: wyprodukowanie eseju na kilka stron A4 nigdy nie było i nie jest dla mnie problemem.

Dziennikarka: A czy wcześniej miałaś styczność z dokonywaniem recenzji? Niekoniecznie tutaj, może być poza Wattpadem.

Sugardemononme: Prawdę mówiąc, nie. Jest to moja pierwsza styczność z pisaniem recenzji. Wcześniej byłam jedynie czytelnikiem. Zawsze uważałam, że nie jestem wystarczająco wykwalifikowaną osobą do udzielania takich porad. Podobno, według rodzinnej anegdoty, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, stwierdziłam, że w przyszłości mogłabym być krytykiem filmowym lub literackim, gdyż jak wówczas zauważyłam, "krytykować to ja lubię". Wyznaję jednak zasadę mądrej krytyki, a nie bezmyślnego wyśmiewania się z cudzych braków. Niemniej wiele osób, z którymi miałam styczność mówiło mi, że zostawiałam pod ich tekstami bardzo angażujące komentarze, w których zwracałam uwagę na pewne niuanse w tekście i przez to byłam bardzo łatwo zauważalna. Nie inaczej było w przypadku RIP - skomentowałam pracę jednej z członkiń, po czym dostałam propozycję dołączenia do zespołu.

Nie było to planowane bądź wyrachowane - absolutnie nie! Po prostu podeszłam do zadania rzeczowo i odpowiedzialnie. Później dostałam propozycję dołączenia do innej grupy recenzenckiej, ale odmówiłam. Po pierwsze: jestem wierna grupie RIP. Po drugie: angażując się w działalność obu grup nie miałabym czasu na porządną działalność w żadnej z nich, a nie chodzi przecież tylko o to, aby być. Po trzecie: z dumą przyznaję, że jestem prawdziwie neutralnym i niezależnym członkiem. Nie interesują mnie niesnaski pomiędzy różnymi grupami i nie chcę się w nie mieszać. Chociaż z przykrością muszę stwierdzić, że różne grupy potrafią się wzajemnie obrzucać błotem. To straszne, do czego są zdolni ludzie, którzy z założenia kreują tę lepszą stronę naszego świata, związaną z pięknem i kulturą.

Dziennikarka: Niestety coś o tym wiem. Ale nie trzeba się tym przejmować, mimo że jest to smutne i nieodpowiednie zarazem. Powiedz teraz, co przedstawia Twoja grafika profilowa, co ona oznacza i kto stoi za jej wykonaniem?

Sugardemononme: Na moim zdjęciu profilowym widzimy France Rumilly jako siostrę Clotilde za kółkiem samochodu w nieodżałowanej komedii "Żandarm z Saint-Tropez". Siostra pojawiała się w licznych produkcjach z tej serii. Wiele osób pisało mi, że przypominam im tym zdjęciem o ich dzieciństwie. Ja sama bardzo lubiłam swojego czasu tę serię. Ogólnie bardzo lubię niemal wszystkie filmy, w których wystąpił Louis de Funes. Wiadomo, z punktu widzenia dzisiejszych czasów technologia, która jest prezentowana może budzić nasz uśmiech politowania i wydawać się - szczególnie dla młodzieży - przestarzałą, niemniej tej mimiki, tego życia i tego humoru nie jest w stanie oddać nic na świecie. To jest chyba coś, co nazywamy kwintesencją francuskiej komedii. Aczkolwiek zrozumiem, jeżeli ktoś nie przepada za tą serią: każde dzieło ma swoich zwolenników i przeciwników. Nie ma po co na siłę przeciągać kogokolwiek na czyjąkolwiek stronę.

Dziennikarka: A co urzekło Cię w niej najbardziej?

Sugardemononme: Niefrasobliwość i pewna doza szaleństwa. Siostra (później Matka Przełożona) jest kobietą o wielkim sercu, przemiłą, może nawet pozytywnie zakręconą. Natomiast jej styl jazdy jest w stanie nawrócić każdego niewierzącego na ścieżkę wiary! Wsiadając razem z nią do auta nigdy nie możesz być pewien, czy dotrzesz na miejsce w jednym kawałku, bez konieczności dachowania i jazdy na przełaj lasów i skarp (przecież będzie bliżej!) Siostra się tego nie boi, wierzy głęboko w Opatrzność i paradoksalnie właśnie to sprawia, że zawsze dociera do celu, bez znaczenia na wyboistą drogę lub przeszkody, które mogą na niej zaistnieć.

Jeżeli chodzi o zdjęcie w tle, to niestety nie pamiętam już skąd dokładnie pochodzi. To był zapewne jakiś fanart. Nie przedstawia on żadnego konkretnego miejsca, a jednak bije z niego tajemniczość i spokój. Tak sobie wyobrażam mityczną krainę, do której tylko nieliczni mają wstęp. Fiolet jest kolorem kojarzonym z oświeceniem, przynajmniej jeżeli weźmiemy pod uwagę czakry człowieka. Rzeka, która płynie przez tę ziemię może być legendarną wodą życia. W każdym razie, interpretację zostawiam każdemu zainteresowanemu. Nie narzucam jednego, idealnego schematu. Niech każdy ujrzy to, co podpowiada mu serce.

Dziennikarka: Jak to się stało, że zaczęłaś pisać? Co sprawiło, że postanowiłaś spróbować w tym swoich sił i jak długo już to robisz?

Sugardemononme: Wszystko zaczęło się od mojej fascynacji światem mangi i anime. Oglądałam po kolei tak zwane klasyki gatunku, które są szeroko kojarzone w środowisku, to jest "Fullmetal Alchemist", "Death Note", "Bleach", "Code Geass"... aż trafiłam na serię "Kuroshitsuji", która w polskim przekładzie brzmi "Mroczny Kamerdyner". Ta ostatnia wywarła ogromny wpływ na moje życie. Czułam niedosyt, więc zaczęłam szukać fanowskiej twórczości i tak trafiłam wówczas na najbardziej poczytne polskie blogi. Nawiązałam kontakt z autorkami, podziwiałam je za twórczość, byłam naprawdę wierną fanką serii. Do tej pory znam większość niuansów serii.

Przede wszystkim moje serce zdobyła unikalna kompozycja kryminału historycznego z wątkiem nadprzyrodzonym. Czułam się jak ryba w wodzie. Ogólnie uwielbiam wszelkie serie, które stymulują mnie do myślenia - ogromnie polecam "Yuukoku no Moriarty" - nigdy mi się nie znudzą pojedynki z Sherlockiem Holmesem i Moriartym w najróżniejszej kombinacji. Wracając do głównej myśli: jedna z autorek, obecnie już nie udzielająca się ani na Wattpadzie, ani w blogosferze, została moją przyjaciółką i to właśnie ona namówiła mnie, abym spróbowała swoich sił.

Była także moją pierwszą "betą" - ileż ja błędów popełniałam! Zostałam przez nią okrzyknięta grammarnazi. Jednak jej uwagi, bardzo cenne zresztą pod kątem poprawności językowej, towarzyszą mi po dzisiejszy dzień. Serdecznie cię pozdrawiam, Namisiaa ! Zachęcona, spróbowałam. To był rok 2015, więc można powiedzieć, że piszę - z przerwami - już 9 lat!

Dziennikarka: Pozdrawiamy! Skupmy się przez chwilę na Twoich początkach. Pamiętasz pierwszą historię, którą napisałaś? O czym była, w jakiej formie miałaś ją zapisaną i czy nadal posiadasz ją w swojej wewnętrznej bibliotece?

Sugardemononme: Pamiętam pierwszą historię, którą opublikowałam w blogosferze jako swój debiut. Nazwałam ją „Zagadka porzuconych zwłok". To był króciutki, ośmioczęściowy kryminał. Gdy sięgam do niego po latach, czuję się zawstydzona poziomem, jaki wówczas prezentowałam. Fabuła jest całkiem znośna, mam raczej na myśli warsztat pisarski. Z tego powodu nigdy nie zdecydowałam się na opublikowanie go na Wattpadzie. Gdyby jednak ktoś był zainteresowany i chciałby porównać poziom, od którego zaczynałam a ten, który reprezentuję dzisiaj, to wszystkie prace są do znalezienia za pośrednictwem wyszukiwarki Google. Sprawdziłam, działa.

Jeszcze wcześniej miałam parę pomysłów na książkę, ale umarły one razem z moim dziecięcym zapałem. Zresztą, w moim środowisku mówiono, że nie mam talentu literackiego, a bzdury to każdy może napisać, zdecydowanie trudniej o czytelnika dla takich treści. Dlatego też nie pokazywałam bliskim moich prób literackich, nie zapisywałam ich też tradycyjnie w zeszytach (z nielicznymi wyjątkami, gdy kreśliłam linie zależności między postaciami a wydarzeniami, ale bardziej przypominało to mapę myśli niż bity tekst). Treści zasadniczo pisałam od razu na komputerze i w miarę możliwości publikowałam. Teraz wiem, że prace powinny swoje odleżeć, aby móc na nie spojrzeć ze świeżą wizją i wyłapać potencjalne błędy. Niestety, czas był w moim przypadku luksusem, którego nigdy nie miałam za wiele.

Dziennikarka: Co do Twojego debiutu, nie myślałaś o dogłębnym poprawieniu tekstu, stworzeniu jego odświeżonej wersji, którą mogłabyś tutaj opublikować?

Sugardemononme: Na Wattpadzie opublikowałam kilka starych tekstów, które uważałam za najlepsze, oczywiście po gruntownych poprawkach. Do tego grona zalicza się między innymi kryminał "Ulotność", jak również "Wspomnienia demonów" - mój największy projekt i wciąż niedokończony, mimo gruntownej przebudowy i naniesionych zmian. Dodatkowo utworzyłam zbiór na one shoty, w których zamieszczam zarówno stare, jak i nowe prace.

Natomiast moim ulubionym "dzieckiem", jeżeli mogę tak to nazwać, jest opowieść zatytułowana "Siła nieczysta też cierpi", co dla odmiany jest groteską osadzoną w polskich realiach. Wolę skupić się na tworzeniu nowych, jakościowych tekstów, które mogą dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Aktualnie pracuję nad "Historią jednej filiżanki" - historyczne okruchy życia i portret psychologiczny. Jestem już po otrzymaniu bardzo pomocnej recenzji od Susumeme, więc czeka mnie dużo poprawek.

Dziennikarka: Rozumiem. Początki początkami, ale za Tobą już jakiś czas poświęcony pisaniu. Ile dzieł już napisałaś bądź piszesz? Jesteś w stanie wskazać to, z którego jesteś szczególnie dumna?

Sugardemononme: Nie pamiętam tak z głowy, musiałabym sprawdzić i policzyć. Na pewno kilkanaście. Aktualnie piszę tylko "Filiżankę", ale nie wykluczam, że przymierzam się do udziału w jakimś konkursie. Główny problem polega na dominującym przeświadczeniu, że ja już nie mam nic do powiedzenia, że wszystkie motywy, jakie już były, czy są, to w dużej mierze odgrzewane kotlety. A chciałabym tworzyć jedynie dobre rzeczy. To się chyba nazywa perfekcjonizm połączony z brakiem weny twórczej. Czy jestem szczególnie dumna z któregoś dzieła? Myślę, że chyba z "Siły nieczystej". To był projekt, za który zabrałam się na totalnym spontanie, a mimo to udało mi się go doprowadzić do końca i wiele osób dobrze się bawiło, czytając tę historię. To jest dla mnie najcenniejszym prezentem.

Dziennikarka: Jeśli chodzi o konkurs, to u mnie właśnie jeden wystartował, zatem zapraszam! Co do dzieł zakończonych, jak się czułaś, gdy zamykałaś projekty? Jakie uczucia Ci wtedy towarzyszyły?

Sugardemononme: Dziękuję, jeżeli tylko uda mi się wyrobić, z przyjemnością wezmę udział. Myślę, że uczucia zmieniały się wraz z czasem. Na początku dominował smutek. Zdążyłam się już zżyć z postaciami, które stworzyłam i w które tchnęłam życie. Wiedziałam, że powinnam skończyć, bo skończyć we właściwym miejscu to też jest sztuka. Dalsze prowadzenie fabuły mogłoby się niekorzystnie odbić na całej historii. Tak więc było mi smutno, bo to było moje ostatnie spotkanie z bohaterami. Oczywiście, mogłam w każdej chwili przeczytać pracę od nowa, jednak nie przeżywałabym tego, co oni w rzeczywistym czasie, znalazłabym już zakończenie. A ja lubię trwać w takim swoistym zawieszeniu, gdy sama jeszcze nie znam kierunku, w jakim mogą się potoczyć losy. Niektórzy wiedzą od początku, jak potoczy się ich opowieść, ja zwykle odkrywam odpowiedzi na moje pytania w trakcie.

Kiedy już minie faza smutku przychodzi czas na spokój ducha. Wiem, że losy zostały zaopiekowane a problemy rozwiązane (bądź nie, to zależy czy pozostawiłam otwarte zakończenie). Swoją drogą, jestem entuzjastką otwartych zakończeń. Przypominają one życie, że każdy kolejny dzień jest odcinkiem historii noszącej nasze imię i nazwisko. A my sami jesteśmy jej autorami. Czasami dotykają nas przykrości, ale każdy z nas chce wierzyć, że czeka na niego jeszcze jeden, nowy dzień. Przynajmniej jeden więcej. Na koniec pojawia się samozadowolenie i duma. Wiąże się to z przezwyciężeniem chęci niepotrzebnego kontynuowania lub przedwczesnego porzucenia. Można czuć dumę, że starczyło nam samozaparcia, by doprowadzić rzeczy do końca, prawda? I to takiego, który nas satysfakcjonuje.

Dziennikarka: A kto wykonał grafiki do Twoich książek i jak bardzo trafiają one w Twoje gusta? Są odzwierciedleniem tego, co znajduje się w tekście danego utworu?

Sugardemononme: Wszystkie grafiki przygotowałam samodzielnie. To była dobra zabawa i przede wszystkim nauka. Najczęściej korzystałam z programu Gimp do obróbki zdjęć i przygotowania okładek. Ostatnio odkryłam, że Wattpad umożliwia wykonanie prostych, ale efektownych okładek w Canvie. W ten sposób wykonałam już dwie. Zawsze staram się, aby okładka w jakiś sposób korespondowała z treścią. U mnie nie ma przypadków.

Dziennikarka: Nawiązując jeszcze do Twojej działalności w tutejszej grupie, czy poza pisaniem recenzji, zajmujesz się w niej może wykonywaniem grafik na zamówienie?

Sugardemononme: Nie, w naszym zespole są uzdolnione graficzki, do których można się zgłosić po okładki swoich marzeń. Są to LegasowK, _Lulu_pisze_, Porcelanowysloik, TheSameAllison.

Dziennikarka: Pozdrawiamy serdecznie! Jak wygląda Twoje przygotowanie do rozpoczęcia pracy nad książką? Tworzysz na początku zarys tego, co ma zostać zawarte, czy też idziesz na żywioł i nie notujesz żadnych informacji o wydarzeniach, bohaterach i tym podobnych?

Sugardemononme: Na początku zawsze jest pomysł. Oraz chaos, zupełnie jak w mitologii! Zjawia się on w najmniej oczekiwanym momencie. Wówczas przychodzi pora na dokładny research. Wiadomo, wpadki mogą zdarzyć się zawsze, niemniej staram się, aby było ich jak najmniej. Ten etap jest bardzo czasochłonny. Bez dobrego pomysłu i znalezienia motywacji dla moich bohaterów, dlaczego postępują tak, a nie inaczej, nawet nie zaczynam pracy. Kiedy już mniej więcej mam w wyobraźni mój punkt startowy, zaczynam pisać. Czasami idę na żywioł. Wówczas sprawia mi to o wiele więcej satysfakcji.

Napiszę jakiś fragment, który sobie wyobraziłam i przerywam. Zajmuję się czymś innym, czekając na kolejne "olśnienie". Jednak minusem takiej metody jest konieczność przeczytania własnej twórczości - czasami nawet kilkukrotnie, aby wyłapać wszystkie niezamknięte wątki i nieścisłości. Ale ile bym nie czytała, to literówek nie zauważam... To chyba jakaś magia. Inaczej ma się rzecz z kryminałami. Tam robię porządne notatki. Kto zabił, jak, gdzie, jak działają rzeczy... Nie wszystko, ale większość. Natomiast nigdy nie robię czegoś a'la plan wydarzeń. W głowie wiem, co ma się wydarzyć, a gdy coś mnie natchnie w trakcie, zmieniam plan wydarzeń lub go dostosowuję. Pod tym względem, jestem całkiem elastyczna.

Dziennikarka: Posiadasz jakieś zwyczaje, czynności lub zachowania, bez których nie jesteś w stanie rozpocząć pisania? Jak tak właściwie się do tego zabierasz?

Sugardemononme: Nic takiego nie przychodzi mi do głowy. Wydaje mi się, że najlepiej pracuję w absolutnej ciszy, ale w dzisiejszym świecie trudno o takie luksusy. Jak nie ma ciszy, ale jest pomysł i czas, to siadam i piszę. Najczęściej pracuję w Wordzie, bo tam jestem w stanie wyłapać najwięcej błędów i używać półpauz z kombinacji z klawiatury zamiast myślników. Jeżeli mogę wybrać, gdzie będę pisać, to zdecydowanie będzie laptop. Na telefonie robię zbyt dużo literówek, ciężej mi też nawigować w tekście, kiedy chcę coś poprawić. Autokorekta potrafi płatać różne figle i nawet wyraz napisany poprawnie potrafi się przeinaczyć w coś zupełnie innego. Kiedy nie mam możliwości przelać swojej wizji na papier, zapisuję dwa-trzy najważniejsze słowa-klucze na byle jakiej kartce, którą aktualnie mam pod ręką i intensywnie wyobrażam sobie całą scenę, ze dwa lub trzy razy. Kiedy mam pewność, że wiem, co chcę przekazać, przechodzę do aktualnego zajęcia, a swoje myśli przelewam na papier w najbliższej wolnej chwili.

Dziennikarka: Ile czasu starasz się poświęcać tworzeniu, a także, jakiej długości rozdziały piszesz i dlaczego?

Sugardemononme: *śmiech* Nie mierzę czasu, jaki mi upływa na tworzeniu, prawdę mówiąc, nigdy mi to nawet nie przyszło do głowy. Wychodzę z założenia, że każda czynność trwa dokładnie tyle, ile potrzebuje. Chyba że miałaś na myśli coś w deseń: staram się poświęcać 15 minut dziennie na pisanie bądź szlifowanie warsztatu. W tym przypadku muszę wszystkich rozczarować: nie działam w taki sposób. Dochodzę do wniosku, że jestem strasznie chaotyczna! Może powinnam zmienić mój plan działania? Do tej pory pisałam... skokowo? Nie jestem pewna, czy to właściwe określenie. Najczęściej piszę późną nocą, kiedy jest cicho i mogę wygospodarować nieco czasu na własne hobby. Przeważnie mam wówczas z godzinę lub dwie, zanim nie padnę na twarz i nie zasnę na siedząco. Ale dwie godziny to też trochę na wyrost, bo nie każdego dnia udaje mi się tyle wygospodarować.

Zależy to od mojego samopoczucia, rzeczy dziejących się w rodzinie, obowiązków służbowych, zaliczeń, a także... trywialna sprawa, ale dostaw prądu. W miejscu, w którym mieszkam, przerwy zdarzają się nader często. Nie z winy mieszkańców w dodatku. Dlaczego takie rzeczy mają miejsce w XXI wieku? Nie mam bladego pojęcia. Jakiej długości piszę rozdziały: staram się, aby objętość oscylowała w granicach czterech stron maszynopisu A4 w Wordzie. Uważam, że jest to optymalna długość, taka przy której czytelnik się nie zmęczy, jak również wystarczająca, by przedstawić tyle akcji, ile chcemy. Nie jest to sztywna reguła, gdy sytuacja tego wymaga odpowiednio modyfikuję długość.

Dziennikarka: Dokładnie o to mi chodziło. Co przemawia do Ciebie bardziej? Tworzenie fragmentów opisowych czy dialogów? Przy pisaniu których czujesz się bardziej komfortowo?

Sugardemononme: To zależy. Lubię pisać jedno i drugie, natomiast i opisy i dialogi można fenomenalnie spartaczyć, i nie chodzi mi tutaj o kwestie czysto techniczne. Większość z nas na pewno kojarzy opisy z pozycji „Nad Niemnem". Czy na pewno wszystkie były niezbędne dla fabuły? Rozumiem miłość Orzeszkowej do terenów, które opisywała, jednakże przy czytaniu człowiek zastanawia się, czy autorka nie miała przypadkiem płacone za ilość słów, zupełnie jak dzisiejsi copywriterzy! Możemy to podsumować znanym powiedzeniem: co za dużo, to niezdrowo. Gdy tekst zawiera same dialogi, to też nie jest zbyt dobrze, chyba, że mamy do czynienia z wywiadem, tak jak tutaj *śmiech*.

Przy pisaniu dialogów towarzyszy mi z tyłu głowy wątpliwość, czy to, co mówię ustami moich bohaterów brzmi dość naturalnie. Próbuję to usłyszeć i zobaczyć oczyma wyobraźni. Jaki mogą mieć wyraz twarzy, jakie wykonują w tym czasie ruchy i czy w ogóle, jak może brzmieć ich głos, co się dzieje dookoła rozmawiającej pary bądź grupy... I dochodzę do wniosku, że opisy są prostsze. Bierzesz pędzel (w tym wypadku - słowo) i malujesz sceny, pejzaże i wszystko, co chcesz, łącznie z dźwiękami. Może wynika to z tego, że hobbistycznie maluję akrylami, więc wartości wizualne są dla mnie ważne. A także z tego, że ukończyłam Szkołę Muzyczną I i II stopnia, więc z muzyką jestem za pan brat. Taka ze mnie artystyczna dusza.

Dziennikarka: Siostro, muzyko! Na zajęcia z jakiego instrumentu uczęszczałaś?

Sugardemononme: Gram na fortepianie, więc jestem pianistką. To podobno dość popularne wśród lekarzy, by grać na jakimś instrumencie, ale nie jestem pewna, czy przeprowadzono badania naukowe na ten temat. Z pewnością jednak można stwierdzić, że gra na instrumencie pozytywnie wpływa na rozwój mózgu i połączeń neuronalnych.

Dziennikarka: Możemy założyć zespół, ja gram na saksofonie i gitarze, więc brakowałoby nam tylko perkusisty, ha, ha! Ale wracając, rozmawiamy już chwilę o Twoim pisarskim warsztacie, dlatego przyszła pora na dosyć istotne pytanie. Każdy z nas lubi się w innej tematyce. Jak jest z Tobą? Jakie gatunki książek lubisz pisać najbardziej i dlaczego? Podczas pisania czego czujesz się najlepiej?

Sugardemononme: Zaczynałam, chyba jak wiele osób na Wattpadzie, od napisania fanfiction. Wydaje mi się, że to taki najprostszy sposób, aby zacząć przygodę z pisaniem. Mamy z góry narzucone jakieś reguły rządzące światem przedstawionym, a nasze zadanie sprowadza się do tego, aby wykreować nową opowieść, w której będzie zachowany związek przyczynowo -skutkowy. Wybór fanfiction daje nam szerokie pole do manewru: możemy zdecydować się na napisanie historii w czasie przed rozgrywanymi wydarzeniami, w trakcie, lub zastanowić się, co może oczekiwać naszych ukochanych bohaterów w przyszłości. Możemy wykorzystać jedynie postacie występujące w kanonie bądź dodać coś od siebie. Ja chyba przeszłam przez te wszystkie etapy, zaczynając najpierw od bardzo kanonicznych historii, poprzez sequele i prequele, na opowieści jedynego bohatera w nowym świecie kończąc. Myślę, że to taki naturalny ciąg, który pozwala na uniezależnienie się autora i przymiarkę do wykreowania w 100% własnego świata.

Niestety, fanfiction nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem w środowiskach niepowiązanych z grupą fanów i to jest spory minus tego gatunku. Lubię książki obyczajowe, bo uważam, że życie samo w sobie dostarcza nam niezliczonych inspiracji. Zresztą, codzienne życie jest bliskie każdemu z nas, a cała sztuka polega na tym, aby czasami spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Dobrze mi się pisze książki historyczne. Od zawsze lubiłam ten przedmiot, brałam udział w olimpiadach i stąd została mi całkiem solidna baza do manewrów pisarskich. Lubię też elementy nadprzyrodzone: dodają nieco smaczku do codziennych trosk. A jako zwyczajna dziewczyna... Lubię romansidła. Wiem, że żadne z nich nie ma szans na zaistnienie w realnym świecie. Ktoś kiedyś powiedział, że romanse są tak samo szkodliwe jak filmy pornograficzne, bo ukazują nierealny obraz świata, do którego później ludzie dążą i na końcu tej ścieżki czeka ich ogromne rozczarowanie. Dało mi to naprawdę sporo do myślenia.

Dziennikarka: Od jakiegoś fanfiction zaczynałaś pisanie?

Sugardemononme: Moim pierwszym fanfiction było to w oparciu o serię "Mrocznego Kamerdynera". To był impuls - chciałam stworzyć coś, czym mogę podzielić się z innymi fanami.

Dziennikarka: Czy wciąż możemy znaleźć go w Twoim profilu?

Sugardemononme: Tak, ma nazwę "Ulotność".

Dziennikarka: Powiedz teraz, jak jest z Twoją systematycznością? Starasz się pisać i publikować regularnie?

Sugardemononme: Absolutnie. Już dawno życie mi pokazało, że publikowanie regularne to w najlepszym wydaniu w moim przypadku około 3 rozdziały na miesiąc. Oczywiście - w różnych dniach, nie w jakimś ściśle określonym interwale czasowym.

Dziennikarka: Sytuacje, które opisujesz w swoich książkach są wzięte z Twojego życia, czy całkowicie wymyślone?

Sugardemononme: To są sytuacje z życia wzięte. Wielu bohaterów, których wykreowałam samodzielnie, ma takie same cechy jak ja. Można powiedzieć, że każdy z nich nosi cząstkę mnie wewnątrz siebie. Uważam, że codzienność jest inspirująca i należy czerpać z niej pełnymi garściami. Oczywiście, nie stronię od komizmu i humoru. W końcu umiejętność śmiania się z samego siebie powinna być pielęgnowana przez każdego człowieka. Nie wszystko ma jednak przełożenie jeden do jednego do życia codziennego: kiedy opisywałam piekło, musiałam wykreować je od zera. Wymyślić hierarchię, zasady... To było niezłe wyzwanie. A mimo to towarzyszyła mi przy tym refleksja: to, co opisujemy jako najstraszniejsze miejsce na ziemi, jest w gruncie rzeczy nasileniem naszych, ludzkich, odrażających cech. Zastanawiające, nieprawdaż?

Dziennikarka: Zdecydowanie. Czy w jakimś stopniu utożsamiasz się ze swoimi bohaterami?

Sugardemononme: Tak. Potrafię się wczuć w każdego z nich i spojrzeć na świat przez pryzmat ich doświadczeń, cech i charakteru. Mogę się z nimi nie zgadzać, ale ich rozumiem. Towarzyszę im, pomagając jedynie w spisaniu całej historii najlepiej, jak potrafię.

Dziennikarka: A czy mają oni w sobie cząstkę Ciebie? Są do Ciebie podobni lub czy Ty upodabniasz się do nich, ich zachowania?

Sugardemononme: Oczywiście, w końcu jestem niejako ich matką i stworzycielem, to moja fantazja powołała ich do życia, więc to naturalne, że każdy z nich będzie miał cząstkę mnie, czy tego chcę, czy nie. Nie jestem pewna, jak to może zostać odebrane, ale ... Każda kobieta, którą samodzielnie stworzyłam, nosi w sobie cząstkę moich doświadczeń. Czasami planowałam to, tak jak w przypadku Collette, a czasami, jak w przypadku Malwiny - wyszło chyba niezamierzenie. Chociaż usłyszałam zarzut pod tym względem, że to nie jest książka, a historią z moim ulubionym bohaterem i zakamuflowaną mną. Było mi przykro, co tu dużo mówić, bo zupełnie nie miałam takiego zamiaru, gdy to pisałam. Nie uważam, aby ta opinia była zgodna z prawdą. Malwina, to Malwina. Ja, to ja. W końcu, nie jestem Serafinem, z tego co mi wiadomo.

Dziennikarka: Aby zacząć pisać, trzeba mieć najpierw pomysł. Skąd czerpiesz inspirację, co pomaga Ci w tworzeniu fabuły, bohaterów i tym podobnych, oraz jak to się dzieje, że masz nagle pomysł na coś nowego?

Sugardemononme: Najczęściej z pomocą przychodzi samo życie. Nie mogę tego oczywiście powiedzieć o planach kryminalnych, bo nie jestem mordercą. Tutaj zdaję się jedynie na wyobraźnię i wiedzę nabytą ze studiów. Czasami zdarza się, że pomysł przychodzi jak grom z jasnego nieba. Bywa też tak, że siedzę i myślę, myślę, myślę, i nic. Wówczas nie ciągnę tego na siłę, wychodzę z założenia, że co ma się stać, to się stanie, w odpowiedniej chwili. Najczęściej inspirację czerpię ze swoich własnych doświadczeń. Myślę sobie: ciekawe, jakby x zachowałby się w sytuacji y. Wówczas moje zardzewiałe trybiki w głowie ruszają. Ze zgrzytem na początku, ale wraz z upływem czasu coraz sprawniej i coraz szybciej. Często zdarzało się, że wychodziłam z gotowym pomysłem, pchając wózek w Auchan. Ogólnie pomysły wpadają przy obserwowaniu ludzi. Jak się zachowują, o czym rozmawiają... Jeżeli chodzi o wygląd, to chyba tutaj muszę jeszcze popracować. Myślę, że mam tendencję kreowania osób, które mi się podobają, w jakimkolwiek sensie. Nie chodzi tu o sam wygląd, czasami zadowala mnie poziom zepsucia moralnego postaci, którą tworzę.

Dziennikarka: Wspominałaś wcześniej o pierwszej becie, która pomagała Ci w korekcie Twoich prac. Czy aktualnie ktoś Ci w tym pomaga?

Sugardemononme: W przypadku recenzji pomagają mi członkowie grupy RIP. Nie mamy ściśle określonych zasad, kto z kim współpracuje, ale wszystkie teksty, które są publikowane, wcześniej są sprawdzane przez nasze rewelacyjne bety. Moje teksty, które publikuję pod swoim pseudonimem, nie są przez nikogo sprawdzane. Moja pierwsza beta również nie pomaga mi już od wielu, wielu lat, nasze drogi w pewnym momencie rozstały się i każda z nas poszła w swoją stronę. Myślę, że to wyszło mi nawet na plus: dzięki temu byłam i jestem zmuszona być bardziej samodzielna i rozwijać swoje umiejętności na własną rękę. To, czego się nauczymy, tylko nas ubogaca.

Dziennikarka: Zdecydowanie. To, że piszesz na Wattpadzie już wiemy. Jak jest z tworzeniem na kartce papieru przy użyciu ołówka, długopisu? Piszesz tylko i wyłącznie wirtualnie, czy zajmujesz się tym również w świecie rzeczywistym, na papierze?

Sugardemononme: Ukrywam to hobby przed innymi. Moi znajomi i bliscy nie wiedzą, że piszę. Dlatego też nie zostawiam śladów w świecie rzeczywistym, aby nie wpadły w niepowołane ręce.

Dziennikarka: Rozumiem. Czy to ukrywanie się jest czymś podyktowane?

Sugardemononme: Sądzę, że głównym powodem jest strach przed odrzuceniem i wyśmianiem. Naprawdę, wolę dostać wiadomość od czytelnika o treści: "Słuchaj, tego nie da się czytać. Jest głupie, nieprzemyślane, a w dodatku usiane błędami. Popracuj nad sobą lub zniknij z Wattpada". Ale ten cios przyjmie Sugardemononme, a nie ja. Ucierpi tylko jakaś cząstka mnie, ale nie wszyscy będą o tym plotkować. Nie stanę się obiektem drwin. Zresztą, uprawiam poważny zawód. Nie wydaje mi się, aby pacjenci chętnie przychodzili do osoby, która "ogląda chińskie pornobajki i pisze pierdoły na platformie dla niewyżytych nastolatek i niespełnionych pseudopisarzy". Cóż, chyba jestem dla siebie okrutna. Czy to już masochizm?

Dziennikarka: Myślę, że jest to do przepracowania. Opinia najbliższych potrafi być czasem o wiele bardziej wartościowa niż mało konstruktywna krytyka z Wattpada. Życzę Ci w przyszłości nabrania pewnej siebie odwagi, która pomoże Ci to przepracować!

Wracając do tematu, chciałabyś kiedyś odwiedzić wykreowany przez Ciebie świat, aby spotkać swoich bohaterów, spędzić trochę czasu w ich otoczeniu i poczuć się jak jedno z nich?

Sugardemononme: Bardzo! Gdybym mogła spotkać ich chociaż na jeden dzień, nawet poobserwować z oddali, byłoby wspaniale. Zobaczyłabym to, co oni, mogłabym nawet poprosić ich o pamiątkowe zdjęcie bądź w ostateczności, cyknąć coś z ukrycia i odejść. A gdyby oni jeszcze jakimś cudem wiedzieli, kim jestem i chcieli mnie oprowadzić z własnej, nieprzymuszonej woli, to bym chyba pierwsze piętnaście minut spędziła na płakaniu z radości!

Dziennikarka: Planujesz rozpoczęcie pisania nowej książki lub jesteś blisko publikacji kolejnego dzieła? Zdradzisz nam coś w tej kwestii?

Sugardemononme: Chciałabym zacząć pracować nad zupełnie nową pozycją, niezwiązaną z żadnym fandomem, 100% mojej wyobraźni. Waham się jeszcze nad formą, ale jestem pewna, że ono powstanie. Niestety nie mogę nic powiedzieć na temat terminów, bo nawet dla mnie samej jest to na razie jedna wielka niewiadoma.

Dziennikarka: A czy tutejsza kategoria bądź ogólnie gatunek pozostanie tajemnicą do publikacji, czy podzielisz się nią z nami?

Sugardemononme: Chciałabym stworzyć dobry romans, osadzony w realiach współczesnego świata. Być może ubogacę go o elementy przygodowe. Myślałam też nad zbiorem baśni.

Dziennikarka: Cóż, życzę powodzenia! Twórcza niemoc — niektórzy określają ją jako braki weny, a inni motywacji. Jak jest z Tobą? Miewasz momenty, gdy nie możesz zabrać się za pisanie? Potrafisz przełamać takie chwile? Jeżeli tak, to w jaki sposób to robisz? Co najbardziej motywuje Cię do działania?

Sugardemononme: Dziękuję bardzo! Skłaniam się ku opinii, że twórcza niemoc jest pokłosiem braku weny, a nie motywacji. Pisać coś można zawsze, tylko będzie to najprawdopodobniej jałowe i co chyba najgorsze, niesatysfakcjonujące nas samych, jako autorów. Uważam, że nie ma nic gorszego niż znalezienie się w takiej sytuacji. Postępowanie w zgodzie z samym sobą jest bardzo ważne, szczególnie w kwestii zdrowia psychicznego, a dzisiejsze czasy są szczególnie niesprzyjające ludzkiej psychice. Oczywiście, że miewam takie momenty, jestem tylko człowiekiem. Jeszcze nie tak dawno tkwiłam w takim momencie. Przełamać ten marazm jest szalenie trudno, ale najbardziej pomagają rozmowy.

Ja zdecydowałam się sięgnąć po pomoc do recenzowni - konstruktywna krytyka jest na wagę złota. Wraz z otrzymanymi wskazówkami ruszyłam do pracy. Brzmi to pewnie tak, jakbym zmieniła już bardzo dużo - prawda jest taka, że znaczącej części pracy, jaką wykonujemy, po prostu nie widać. Najbardziej motywuje mnie otrzymywany feedback od czytelników. Dlatego też zawsze staram się komentować prace, które czytam, jako wyraz wsparcia dla autora. Doskonale wiem, jak bardzo zwykłe słowa są w stanie uskrzydlić i... Po prostu lubię dzielić się dobrem. To nic nie kosztuje, a sprawia, że świat staje się piękniejszym miejscem do życia.

Dziennikarka: Zakończyłaś już pisanie książki. Jesteś przed jej korektą, w trakcie lub po, co robisz? Chciałabyś wydać swoje dzieła w wersji papierowej, a może już poczyniłaś coś w tym kierunku i zechcesz nam o tym opowiedzieć?

Sugardemononme: Nigdy nie myślałam o wydaniu książki w wersji papierowej. Dopiero znajdując się wśród ludzi, którzy do tego dążą, zaczęłam zastanawiać się nad taką możliwością. Wydaje mi się, że istniałaby szansa, ale musiałabym odpowiednio zmodyfikować treść, aby nie była podobna do pierwowzoru mangowego, ale jest to jak najbardziej wykonalne. Słyszałam też, że do bardzo poczytnych autorek i autorów odzywają się osoby z wydawnictwa. Do mnie nigdy nikt się taki nie odezwał, a nawet gdyby - prawdopodobnie potraktowałabym to jako próbę wyłudzenia danych i oszustwo. Myślę, że gdybym kiedyś w przyszłości zdecydowała się na publikację, moim warunkiem byłaby publikacja pod pseudonimem, nie używając prawdziwych danych osobowych. Nie jestem pewna, czy taka opcja wchodzi w grę, czy też jest to jedynie moja fanaberia.

Dziennikarka: Zdarza się, że wydawnictwa obserwują tutejszych twórców, w celu pozyskania przyszłych potencjalnych wydawców, więc kontakt z wattpadowymi pisarzami może się zdarzyć. Myślę, że odpowiednie sprawdzenie źródła, określenie jego wiarygodności byłoby lepszą opcją niż świadome zrezygnowanie z debiutu, uznanie propozycji za oszustwo. Przemyśl, bo czasami warto podjąć ryzyko, niż później żałować.

Mówiłaś, że nikt z Twojego bliższego otoczenia nie wie o Twojej pasji, co za tym idzie, nikt z pewnością nie miał wglądu do Twoich prac. Chciałabym jednak spytać o kwestię szczerości. Jak to jest według Ciebie? Zdanie w cudzysłowie jest Twoim zdaniem prawdą, czy też nie? „Raczej ciężko jest ocenić negatywnie twórczość swojej przyjaciółki."

Sugardemononme: Zdecydowanie, zgadzam się z Tobą w stu procentach. Zawsze należy w miarę możliwości sprawdzić podejrzane wiadomości. Lepiej dmuchać na zimne, niż później płakać nad rozlanym mlekiem. Generalnie jest to prawda. Owszem, zdarzają się wyjątkowi przyjaciele, którzy są szczerzy aż do bólu. Taki typ człowieka jest gotowy rzucić prosto w twarz nieprzychylną opinię, jednak działają w imię naszego dobra. Ich metody działania mogą wydawać się kontrowersyjne. Mówi się nawet, że cel uświęca środki. Pytanie tylko, czy my będziemy w stanie zaakceptować takich przyjaciół. Kiedy jesteśmy czyimś przyjacielem, nie chcemy go zasmucać. Jeżeli spełnia się pisarsko, jest szczęśliwy, nie planuje zawrotnej kariery, tylko publikuje sobie w internecie - niech pisze, nawet jeśli robi to źle.

W porównaniu do rzeczy, które można znaleźć w odmętach internetu, nawet najgorsze opowiadanie zawsze odnajdzie poważnego konkurenta w wyścigu po palemkę pierwszeństwa w kategorii "jak bardzo można to zepsuć/jak bardzo może być to złe". Wyjątkiem jest, jeżeli zła twórczość w jakiś sposób szkodzi przyjaciółce - wówczas należy interweniować. Analizując problem dalej: jeżeli powiemy przyjaciółce, że jej twórczość nie przypadła nam do gustu, musimy liczyć się z wymianą zdań na ten temat, która może przerodzić się w nieporozumienie. Stan, w którym obie strony będą obrażone, może ciągnąć się przez kilka dni. Jeżeli przyjaźń jest silna i prawdziwa - niepochlebna opinia nie będzie w stanie wpłynąć na znajomość. W przeciwnym razie takie osoby mogą się wręcz rozstać w napiętych stosunkach, co nie jest korzystne dla nikogo. Wygłoszenie negatywnej opinii wymaga odwagi. Nie każdy ją posiada.

Dziennikarka: Negatywna opinia, a raczej opinia podchodząca pod konstruktywną krytykę z przewagą wyszczególnionych błędów nie jest niczym złym. Należy przekazać ją w odpowiedni sposób, niezależnie od stosunków z drugim człowiekiem. Idąc dalej chciałam spytać, czy brałaś kiedyś udział w jakimś wattpadowym konkursie, promując tym samym swoje dzieło?

Sugardemononme: Kiedyś, dawno dawno temu spróbowałam swoich sił w konkursie organizowanym przez Stowarzyszenie_UP zatytułowanym "Rozgrywki Poetów". Nazwa może być myląca, nie piszę wierszy. Niemniej mieli też część dla prozy i to właśnie tam zgłosiłam jedną z moich prac. Odpadła chyba w przedbiegach. W tym roku zebrałam się w sobie i napisałam one-shota, którego nigdzie nie opublikowałam, na noworoczny konkurs pod patronatem Smocze_Bractwo. Niestety, pomieszały mi się terminy wysyłki prac konkursowych i napisałam swoją zbyt późno, aby wzięła udział w konkursie.

Dziennikarka: Czyli nie zamykasz się na podobne akcje w przyszłości?

Sugardemononme: Powinnam przynajmniej spróbować wysłać pracę, która przejdzie przez etap kwalifikacji *śmiech*.

Dziennikarka: Zawsze warto. W przyszłości zapraszam do siebie, może jakiś konkurs Cię zainteresuje! Czy poza pisaniem na Wattpadzie czytasz również tutejsze dzieła? Jeśli tak, to w jakiej tematyce lubisz się najbardziej i, czy jesteś w stanie polecić coś z tutejszej literatury?

Sugardemononme: Korzystając z okazji chciałabym bardzo polecić książkę autorstwa AnnaMariaVanitachi zatytułowaną "Odtrutka na szczury". Jest to fenomenalna powieść poruszająca tematykę wojny, emigrantów, poszukiwania siebie, przyjaciół, wzbogacona o wątki fantastyczne, takie jak elfy, smoki i postapokaliptyczną wizję świata. Chociaż klimat może wydawać się mroczny, wcale tak nie jest. Historia ocieka dobrym humorem, niekiedy groteskowością, jednak utrzymaną w dobrym smaku. Naprawdę warto, ja zakochałam się w perypetiach bohaterów (i samych bohaterach) od pierwszego rozdziału!

Polecam także książkę zatytułowaną "Inkub I Jakub" od AnnaSzarlat, "☽ Rozbrzmiewaj głosie! - rymowane wiersze ᴊᴀʙᴌᴏɴᴋɪ ☾" spod pióra zapach_lasu, jak również dla fanów serii o mrocznym kamerdynerze "6.79" od Shinamonroru oraz "Rewersja" i "Pandemonium" od mojej ulubionej pisarki, która niestety przeszła na długi, nieokreślony urlop, Namadine. Tęsknimy za Tobą!

Przy wyborze książek kieruję się estetyką wykonania okładki. Jest to tak zwany pierwszy odsiew. Później sprawdzam opis i wówczas ostatecznie decyduję, czy sięgnę po książkę, czy też nie. Z reguły staram się dać każdemu gatunkowi szansę.

Dziennikarka: To dobrze, że nie zamykasz się na żaden gatunek. Na jakim urządzeniu najczęściej czytasz i ogólnie korzystasz z Wattpada? Jest to telefon, laptop, a może coś zupełnie innego?

Sugardemononme: Pęd życia sprawia, że najczęściej korzystam z urządzeń typu tablet i telefon. Chociaż tablet bardziej mi odpowiada, jest większy ekran i całość bardziej przypomina formatem tradycyjną, papierową książkę. W telefonie przeglądam Wattpada na przeglądarce, nie zdecydowałam się na aplikację. Głównym powodem jest chroniczny brak miejsca w pamięci urządzenia. Z kolei najwygodniej pisze mi się na laptopie.

Dziennikarka: Jak jest u Ciebie z książkami papierowymi? Czytasz coś, co zechciałabyś polecić? Masz swoją ulubioną pozycję bądź autora?

Sugardemononme: Muszę przyznać ze wstydem, że w ostatnim czasie stałam się statystycznym Polakiem, co książek nie czyta. (Podręczniki się nie liczą). Niemniej bardzo lubię książkę Pierre Choderlos de Laclos "Niebezpieczne związki". Na jej podstawie powstało wiele ekranizacji. Oczywiście polecam również książki Jane Austen.

Dziennikarka: Myślisz, że zmienisz jeszcze swoje nastawienie?

Sugardemononme: Zdecydowanie, kiedy tylko znajdę bibliotekę odpowiadającą moim preferencjom. W ciągu mojego życia byłam świadkiem smutnego zjawiska, jakim jest likwidacja bibliotek bądź ich przekształcanie. Akademickie biblioteki pozwalają jedynie na zamówienie książki poprzez formularz kontaktowy, żadnego buszowania wśród regałów. Czytelnia to trochę zbyt mało, daje jedynie namiastkę wyboru. Tymczasem ja pamiętam czasy, kiedy przychodziło się do biblioteki szkolnej i można było wędrować wśród półek, w poszukiwaniu tej jedynej książki. Byłam takim molem książkowym, że panie pracujące tam znały mnie na wylot. Bardzo lubiłam spędzać czas w bibliotece, wśród ciszy, zapachu papieru i szelestu żółtych kartek. Od nich nie męczył się tak wzrok przy czytaniu. Osoba, która wymyśliła papier używany obecnie w podręcznikach, który jest ciężki i odbija padające światło, sprawiając że druk zaczyna opalizować, powinien mieć specjalne miejsce w piekle.

Dziennikarka: Zgadzam się. Posiadasz swojego ulubionego bohatera literackiego? Jeżeli tak, to kto to jest, z jakiej książki i wyjaśnij proszę dlaczego akurat ta konkretna postać przykuła szczególnie Twoją uwagę.

Sugardemononme: Ojej, trudne pytanie! Muszę się zastanowić. Obawiam się, że to nie będzie jeden bohater, bo każdego szanuję za inne cechy. Dla przykładu: jestem pełna podziwu dla Hanki Borynowej. Wydaje mi się, że to postać niedoceniona i pomijana. Biedna kobieta ze wsi, nieszanowana, z malutkimi dziećmi, nie mogąca liczyć ani na wsparcie rodziny, ani na zrozumienie męża, poprzysięga sobie, że przeżyje i zapewni swojej rodzinie to, czego potrzebują. Prawda, nie jest to może tak widowiskowe jak deklaracje Scarlett, że nigdy więcej nie będzie już w życiu głodna ani tak przykuwające uwagę, jak pojedynki w książkach spod znaku płaszcza i szpady. Cóż może być fascynującego w biednej, brzydkiej, zaniedbanej kobiecie? A no właśnie jej hart ducha, niezłomność i siła charakteru. Jedyne czego żałuję to to, że wybaczyła Antkowi. Nie widzę powodu, dla którego nie mógłby być wywiezionym razem z Jagną na kupie gnoju.

Uwielbiam również Sherlocka Holmesa za jego zdolność obserwacji i niezwykle szeroką wiedzę. Udowadnia, że rozwiązanie nawet najbardziej zagmatwanej sprawy leży w zasięgu naszej ręki: wystarczy wnikliwie obserwować, myśleć i połączyć ze sobą fakty. Kocham postać Mikołajka (Gościnny, Sempe), bo przypomina mi o najlepszych aspektach z dzieciństwa, a dorośli widzą w tych historiach swoje własne życie w krzywym zwierciadle. W tych książkach nie przejmowano się parytetami, a jednak ja, jako dziewczynka, odnajdowałam się w nich bez problemu. Nie wiem, czy w równym stopniu książka ta przemawiała do chłopców.

Dziennikarka: To pytanie jest dosyć trudne, ale jestem ciekawa Twojej odpowiedzi. Każdy autor ma wobec tego inne zdanie. Jedne do drugich nie mają podjazdu, ale czy jesteś w stanie wskazać które książki wolisz bardziej? Przemawiają do Ciebie te wattpadowe, a może jednak klasyczne, na papierze?

Sugardemononme: Zdecydowanie te papierowe! Trzymanie jej w ręku, zakładanie miejsca, gdzie skończyliśmy czytać (uważam, że zaginanie rogów to barbarzyństwo), zapach papieru, szelest kartek i to soczyste przekleństwo, kiedy nieopatrznie zatniemy się w palec! Książka się nie rozładuje, nie potrzebujemy jej ładować na prąd.

Dziennikarka: Zaginanie rogów to jest barbarzyństwo! Tak robią tylko psychopaci. Jest coś, co przeszkadza Ci w czytaniu książek?

Sugardemononme: Brak sensu i wodolejstwo. To są dwie rzeczy, które są w stanie skutecznie mnie zniechęcić do kontynuacji.

Dziennikarka: Jakie masz zdanie na temat reklamowania się u innych twórców? Robiłaś to kiedyś? Jesteś w stanie powiedzieć jak według Ciebie wyglądałaby dobra reklama książki, profilu?

Sugardemononme: Nie przepadam za taką formą reklamy i nigdy tego nie robiłam. Powód? Jeżeli ktoś jest niezainteresowany, to nawet gdybyśmy okleili całe osiedle plakatami wyborczymi (lub podobizną naszej pracy) to czytelnika to co najwyżej zdenerwuje. A jakiś pies w ramach sabotażu obsika. Niepotrzebnie zmarnowane fundusze i czas na rozklejenie ogłoszeń. Dobra reklama powinna być nienachalna, inteligentna i udawać, że wcale nie zachęca. Trudno coś takiego stworzyć, ale jak już się uda, to wszyscy mówią: to jest to!

Dziennikarka: Wattpad to miejsce, gdzie nie trzeba podawać swoich danych osobowych. Niemniej niektórzy decydują się ujawniać kim są. Stąd pytanie, czy wattpadowi twórcy mają problem z ujawnianiem swoich tożsamości? Jak myślisz, co może wpływać na decyzje o nie podawaniu tutaj swojego imienia i nazwiska?

Sugardemononme: Ciekawe spostrzeżenia, a za nimi stoi bardzo złożony problem psychologiczny. Zacznijmy od początku. Osoby, które posługują się swoimi prawdziwymi danymi chcą być widoczne dla wydawnictw bądź mają jakieś poważne plany na wyrobienie sobie renomy i rozpoznawalności. Zapewne też pracują nad łączeniem kont w social mediach, aby być łatwiej rozpoznawalnym, zdobywać większy rozgłos i przyciągać nowych czytelników. To wszystko można przyrównać do wielkiej fabryki lub korporacji, w której nic nie dzieje się przypadkiem. Więc nie możemy powiedzieć, że wattpadowi twórcy mają problem z ujawnianiem tożsamości, gdyż to zależy przede wszystkim od tego, co zamierzamy osiągnąć. Przyglądając się drugiej grupie, która funkcjonuje ukryta za pseudonimami, można wyróżnić przynajmniej kilka podgrup.

Pierwsza podgrupa nie decyduje się, ze względu na publikowaną treść. Weźmy tutaj na warsztat tak zwane paringi, shipy i inne takie, niskiego lotu rzeczy. Zaznaczam: niskiego! To ważne. Przeważnie fabuła takich historii sprowadza się do "kochali się długo i namiętnie, a logika opuściła ich sypialnię, ostrożnie zamykając za sobą drzwi". Wątpię, że ktoś o zdrowych zmysłach chciałby się przyznać przed grupą rówieśniczą lub znajomych, że jest autorem takich paszkwili. Ale tu przychodzi następne pytanie: to w takim razie dlaczego publikuje takie rzeczy? Jest to forma rozwoju osobniczego - tak przynajmniej podejrzewam. Druga podgrupa stworzyła obraz "lepszego ja" i usilnie nad nim pracuje. Ma znajomych, zainteresowania, jest osobą publiczną w jakimś sensie... Nie chce wracać do tego, co zostawiła w świecie 3D. Trzeciej grupie nie zależy na rozgłosie. Naprawdę, po prostu chcą być samotni.

Czwarta grupa może, tak jak ja, ukrywać się przed znajomymi z obawy o swoje zainteresowania. Wszystko to sprowadza się do obawy o reakcję otoczenia: znajomych, grupy rówieśniczej, pracodawcy, rodziny... Pisząc tutaj, kreujemy inne zasady, niż narzuca nam społeczeństwo, w którym przyszło nam żyć. Dlatego tak chętnie porzucamy swoje codzienne obowiązki, aby zanurzyć się w świecie, którego jesteśmy współautorami i w którym możemy pełnić zupełnie inne role. Zapewne bierze to swój początek w naszym wewnętrznym niezadowoleniu lub jakichś innych problemów, przed którymi uciekamy. Może kiedyś dojrzejemy, by stawić im czoła, a na razie jesteśmy tu, jako rzesza postaci, które samodzielnie stworzyliśmy od zera.

Dziennikarka: Możesz mieć co do tego rację, jednak każdemu pozostawiamy furtkę do własnej interpretacji. Czy pisarz musi czytać książki, aby samemu coś napisać oraz, czy pisanie to według Ciebie talent czy też umiejętność nabyta?

Sugardemononme: Pisanie to talent, poprawne pisanie - umiejętność nabyta. Tekst może być bardzo poprawny, ale będzie mu brakowało tego pazura. Także nie można opierać się tylko na talencie, bo daleko się nie dotrze. Tak samo z ciężką pracą - bez talentu jedynie się zmordujemy i pozostaniemy sfrustrowani. Stoję na straży zdania, że jednak czytać trzeba. Musimy mieć porównanie do tego, co jest wydawane, co jest popularne i poczytne. Nie musi się to nam podobać, ale powinniśmy czytać w miarę możliwości. Czytanie poprawia warsztat, umiejętności, poszerza zasób słów i ćwiczy wyobraźnię.

Dziennikarka: Zdecydowanie. Dobrze jest kształtować swoje umiejętności poprzez czytanie. Jakie gatunki przyciągają do siebie większe grono odbiorców? Jesteś w stanie to określić?

Sugardemononme: Wydaje mi się, że te, które są mało angażujące. Na Wattpadzie mamy takich przykładów na pęczki. Popularne talksy mają po setki tysięcy odsłon i komentarzy, podczas gdy wartościowe pozycję są niedoceniane. Niestety, algorytm Wattpad nie sprzyja ambitnym twórcom.

Dziennikarka: I tutaj niestety muszę się zgodzić. Wattpad pod tym względem zdecydowanie nie wspiera zaangażowanych twórców.

Pisanie to sztuka. Myślisz, że jest coś, za czym pisarze nie przepadają? Nie chodzi tutaj o indywidualne opinie na dany temat, a o ogół. Co sprawia, że z twarzy twórcy znika uśmiech?

Sugardemononme: Chyba nie ma na to uniwersalnej odpowiedzi, ale mam pewne podejrzenia. Uśmiech z twarzy twórcy znika, gdy zamyka komputer, a zapomniał zapisać tekstu, nad którym właśnie pracował.

Dziennikarka: Odpowiedzi może być wiele. Mówiłaś, że pisanie bez konstruktywnej krytyki jest ciężkie. Jakie masz zdanie na jej temat i co sądzisz o przeciwieństwie, jakie stanowi dla niej hejt? Czym dla Ciebie jest, czy kiedykolwiek go doświadczyłaś, a także jak ważna jest według Ciebie konstruktywna wersja krytyki i co wnosi do twórczego świata?

Sugardemononme: Hejt zatruwa człowieka od środka. Może przybrać nieskończenie wiele form - to zależy tylko i wyłącznie od pokładów kreatywności hejtującego. Na szczęście, odpukać w niemalowane, nigdy nie doświadczyłam takiego nasilonego zjawiska na własnej skórze. Na Wattpadzie nic takiego nie miało miejsca, ale zaznaczę, że na moim profilu nie przewija się zbyt wiele osób, nie dzielę się szczegółami z życia osobistego i nie rozkręcam dram. Efekt jest taki, że brakuje tu pożywienia dla internetowych trolli. Konstruktywna krytyka jest podstawą samorozwoju. Jeżeli mamy wskazane nasze mocne i słabe strony, wiemy nad czym możemy pracować.

Dziennikarka: Co sądzisz o podkradaniu cudzych pomysłów? Spotkałaś się z plagiatem?

Sugardemononme: To chyba najgorsze, obok hejtu, co może spotkać autora. Osobiście dotknęło mnie to zjawisko. W czasach, w których dopiero zaczynałam zabawę z pisaniem, moje przyjaciółki doniosły mi, że ktoś publikuje na Wattpadzie moje opowiadania. Wyobrażasz sobie, jaką bezczelną wymówkę miała ta osoba? Że publikuje "tłumaczenia" oryginalnych historii na Wattpadzie i daje z siebie wszystko, żeby czytelnikom się podobało! Tłumaczyła - z polskiego na polski - do tego stopnia, że nawet nie poprawiała moich błędów. To było na żywca skopiowane i wklejone z mojego bloga. Widać liczyła na rozgłos i gwiazdki. Napisałyśmy jej wówczas pod każdym rozdziałem, że ukradła moją własność, a jeżeli ktoś nie wierzy, to żeby porównał datę wpisu na blogu i datę publikacji notki. Na szczęście, osoba ta zdecydowała się odejść i zrezygnowała z tego procederu. Nawet dalej figuruje w wyszukiwarce na Wattpadzie. Druga książka to też mój plagiat. Dobrze jedynie, że już tego nie kontynuuje.

Dziennikarka: Całe szczęście. Co radziłabyś osobom, które również zostały dotknięte plagiatem?

Sugardemononme: Po pierwsze, spróbować porozmawiać z tymi osobami, podjąć dialog. Wychodzę z założenia, że przed poważniejszymi krokami trzeba upewnić się, czy osoba, która się dopuściła plagiatu, jest tego świadoma. Być może uda się załatwić sprawę polubownie. Gdy to nie przyniesie pożądanego efektu, zgłaszać książki i konto takiej osoby. Do zgłoszenia konta nie jest potrzebne podawanie danych osobowych. W przypadku zgłoszenia książki: owszem. Warto też się nie bać i pisać prawdę w komentarzach.

Dziennikarka: Powiedz teraz, jakie masz zdanie odnośnie gwiazdek, wyświetleń i komentarzy? Są dla Ciebie ważne? Czy sprawiają, że integrujesz się przez to ze swoimi czytelnikami i osobami Cię obserwującymi?

Sugardemononme: Chyba jak każdy twórca - jestem na nie łasa. Oczywiście, nie jest to narzędzie doskonałe, ale w jakiś sposób pokazuje zaangażowanie czytelników w treści, jakie publikujemy. Gwiazdki i komentarze z pewnością pomagają nawiązać nić porozumienia i sympatii, ale to tylko od nas zależy, czy podtrzymamy to czy nie.

Dziennikarka: Zdecydowanie. Ile osób obserwuje Twój profil na dzień dzisiejszy i, czy nazywasz jakość swoich obserwujących?

Sugardemononme: Musiałam to sprawdzić, żeby odpowiedzieć na pytanie! Na dzień dzisiejszy mam 356 obserwatorów, i nie nazywam ich w żaden sposób. Najczęściej zwracam się per kochani, drodzy, itp.

Dziennikarka: Na Wattpadzie możemy umieścić informacje o sobie w opisie i dodawać ogłoszenia na tablicy. Jak ważne jest, Twoim zdaniem, zaglądanie do opisu, jego posiadanie i używanie wspomnianej tablicy?

Sugardemononme: Moim zdaniem - zupełnie nieistotne. Spam na tablicy to coś, czego wiele osób szczerze nie znosi. Jeżeli jeszcze ktoś śledzi kogoś, to może jest to dla niego interesujące, ale czytanie autentycznie pierdół typu: "wróciłam z zakupów", "nie chce mi się, nauczyciel zły", to nie jest coś, z czym chciałabym być na bieżąco. A każda taka wzmianka to powiadomienie. W natłoku takich informacji można przegapić coś istotnego.

Dziennikarka: Niemniej niektórzy poprzez tablicę informują na przykład o nowym rozdziale, zapowiadają kolejne projekty. Do tego trzeba mieć zatem odpowiednie podejście.

Co sądzisz o słuchaniu muzyki podczas tworzenia, a także, jakie masz zdanie odnośnie audiobooków i podcastów. Słuchałaś kiedyś czegoś?

Sugardemononme: Uważam, że to wspaniały pomysł! Sama słucham audiobooka "Wojna i pokój". Podcast ow nie słucham zbyt często, bo po prostu lubię radio i słucham ramówki. Och, za dużo tego słucham! Tyle powtórzeń! Co do słuchania muzyki, nie mam nic przeciwko. Sama z tego wielokrotnie korzystałam i na pewno będę korzystać w przyszłości. Mój ulubiony kanał na YT to "HDSoundi".

Dziennikarka: A, czy korzystasz z e-booków i, czy piszesz, czytasz blogi?

Sugardemononme: Korzystam z e-booków w ramach mojej pracy. Nie piszę bloga i już nie czytam żadnych. Wydaje mi się, że blogi to już przeżytek.

Dziennikarka: A czytałaś wcześniej coś konkretnego?

Sugardemononme: Swojego czasu lubiłam zaglądać na bloga, który prowadziła Basia "Azjatycki Cukier". To były czasy, gdy koreańska i japońska pielęgnacja dopiero raczkowała, w sklepach nie było do kupienia tyle rzeczy, ile mamy dziś w ofercie. Poruszała zagadnienia, które u nas były często pomijane, jak np. masaż twarzy, nawilżanie dla wszystkich, wybór kosmetyków pod względem zawartych produktów, elementów, składników, a nie etykiety, dla przykładu 30+. Bardzo lubiłam także bloga "Erjoty", tak zwanego "Anestezjologa in Spe". Opisywał na wesoło swoje perypetie w pracy i z czasu studiów. Dzięki niemu wiedziałam, że nie jestem w tym sama.

Dziennikarka: Powiedz, jakie masz zdanie na temat Wattpad Premium?

Sugardemononme: Jest to mi głęboko obojętna idea.

Dziennikarka: Dlaczego obojętna?

Sugardemononme: A dlaczego by nie? Wattpad premium skupia w większości książki, które są w języku angielskim, które są popularne za granicą. Wolę przejść się do biblioteki lub wykupić dostęp do Spotify, niż wydawać środki na Wattpad premium. Podsumowując - mógłby dla mnie nie istnieć i nie odczułabym tego w żaden sposób.

Dziennikarka: Występują na Wattpadzie błędy, które Cię irytują? Jest coś czego brakuje Ci w tej aplikacji i, czy według Ciebie Wattpad powinien być aktualizowany? Jeśli tak, to dodałabyś coś lub w nim zmieniła?

Sugardemononme: O tak, błędy na Wattpadzie to temat rzeka. Nie jestem informatykiem, więc nie potrafię powiedzieć, co może być przyczyną tych usterek, ale jest sporo niedociągnięć. To tak od początku, co mnie irytuje: kiedy nie mogę wpisać półpauzy z klawiatury w edytor tekstu na Wattpadzie, bo zamiast tego wchodzi pomniejszenie strony :)

Są problemy z edycją tekstu, pojawiają się niezrozumiałe spacje, których nie było w pliku pierwotnym z tekstem, jak również literówki (dlaczego? Nikt nie wie.) Jest to uciążliwe, bo nawet gdy przysiądziemy dobrze nad korektą tekstu w pliku Worda, nie możemy być pewni efektów po przekopiowaniu treści. A przeglądając tekst wzrokowo, nie jestem w stanie wyłapać wszystkich błędów. Po prostu zlewa mi się to wszystko w jedną, czarną masę. Coś, czego brakuje mi w aplikacji i w przeglądarce, to czytanie głosowe. Nie musi być nie wiadomo jaki lektor, ale taka możliwość wspomogłaby np. osoby słabowidzące. Ja widzę dobrze, ale chętnie słuchałabym dodawane rozdziały w formie audiobooka lub nagrania, zamiast ślęczała nad ekranem. Ale to chyba domena kobiet - my lubimy, a czasami musimy robić wiele rzeczy na raz.

Wattpad zdecydowanie powinien być aktualizowany. Świat się zmienia, potrzeby odbiorców też, a co najważniejsze chyba: zmieniają się wymagania sprzętowe, serwerowe, techniczne czy bóg wie co tam jeszcze. Jeżeli Wattpad chce być platformą atrakcyjną dla nowych odbiorców i zachęcić do siebie, jest zmuszony do rozwoju. Ewolucja nie zawsze jest przyjemna, ale konieczna do lepszego dopasowania. Jeśli mogłabym coś zmienić, to na pierwszy ogień poszłaby strona internetowa Wttpada w widoku na urządzenia mobilne. To jest dramat w aktualnej formie. Połowa funkcji nie jest dostępna, trzeba kombinować, kluczyć - chociażby taka skrzynka odbiorcza. O pisaniu już nie wspomnę, bo z urządzeń mobilnych jest to co najmniej karkołomne.

Dziennikarka: Jak często zaglądasz na Wattpad i co wyniosłaś z użytkowania tej aplikacji? Czy sam Wattpad, jak i pisanie pomogło Ci odnaleźć siebie?

Sugardemononme: To zależy od tego, czy spodziewam się tam jakiejś interakcji. Jeżeli tak, to nawet kilka razy dziennie, jeżeli nie - potrafię nie wchodzić przez kilka dni. Czy coś wyniosłam z tej aplikacji? Uświadomienie sobie, jakie bzdury ludzie lubią pisać. Oraz że wartościowe rzeczy nie zawsze są doceniane. Świadomość tego, że trudno jest się wybić bez dobrej reklamy i że dobre prace niekoniecznie same się bronią bez zasięgów. Czy pisanie pomogło mi odnaleźć siebie - chyba nie szukałam siebie poprzez pisanie. Aczkolwiek umiejętność poprawnego pisania zawsze się przydaje w życiu.

Dziennikarka: Czy poza Wattpadem działasz również na innych stronach bądź aplikacjach? Zechciałabyś nam o tym opowiedzieć?

Sugardemononme: Nie. Wattpad trzyma monopol na taką twórczość. Podobno jest jakaś platforma Ao3, ale nie cieszy się aż taką popularnością wśród polskich odbiorców. Tutaj jest pies pogrzebany - nie chcę pisać w języku angielskim, lubię nasz rodzimy język. Ogólnie bardzo nie lubię wplatania na siłę anglicyzmów do języka: wszystkie te deadline'y, ASAP, calle, budzą we mnie dreszczyk obrzydzenia. Rozumiem, że w korporacjach językiem pracy jest język angielski, ale przecież my mamy tyle pięknych słów i odpowiedników, które możemy używać!

Dziennikarka: Powiedz teraz, czym jest dla Ciebie Wattpad i jak opisałabyś swoją twórczość?

Sugardemononme: Wattpad jest dla mnie platformą, na której mogę trenować swoje umiejętności, ćwiczyć wyobraźnię, kreatywność, jak również miejscem, w którym spotykam ludzi, którzy robią to, co ja i dzielą się doświadczeniem. Szczerze mówiąc, dzięki Wattpadowi można się też zorientować w trendach, które są popularne w grupie młodzieży. Można spotkać się z bezmiarem głupoty i zastanowić, dokąd tuptamy, jak jeż z mema. Moja twórczość to jakby powiedział Myslovitz w "Scenariuszu dla swoich sąsiadów": " Wieczorem Wieczorem przed mym domem Wystawię ekran I wyświetlę film Coś o mnie i o tobie Będę leczył chore sąsiadów sny".

Dziennikarka: Poza pisaniem masz może jakieś inne pasje, zainteresowania, o których chciałabyś opowiedzieć?

Sugardemononme: Spróbujmy. Poza pisaniem uwielbiam podróżować. Często wybieram się w teren rowerem lub pociągiem, bo na razie fundusze nie pozwalają mi na dalsze wypady. Lubię odkrywać dziką przyrodę i znajdować się z dala od ludzi. W wolnym czasie maluję akrylami. Jest to technika, w której czuję się najlepiej. I wciąż testuję, czy mam już wszystkie pędzle, jakie chciałabym mieć. Mój najcieńszy ma rozmiar 0/10 i to momentami mam wrażenie, że jest za gruby. Lubię robótki ręczne, grę na instrumencie, słowem - taka trochę księżniczka ze mnie!

Dziennikarka: Miałabyś jakąś radę dla początkujących pisarzy?

Sugardemononme: Pisać, jeszcze raz pisać i prosić, aby ktoś przeczytał nasze wypociny i powiedział, co o tym myśli. Bez feedbacku rozwój jest niemożliwy - kręcimy się w kółko. A po drugie, nie zrażać się, jeżeli nie będą to pochwalne opinie: nie od razu Rzym zbudowano! Lepiej dostać na tacy, co robimy źle i to poprawić, niż powielać błędy raz za razem i kręcić się w kółko. A tak zupełnie na przyszłość - dobrze ogarnąć możliwości Worda. Przyda się do pisania pracy dyplomowej ;)

Dziennikarka: Czy na koniec chciałabyś kogoś pozdrowić, a w przyszłości zobaczyć wywiad z jakimś innym wattpadowym twórcą?

Sugardemononme: Chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkich moich czytelników, a przy okazji podziękować za wsparcie, komentarze, gwiazdki i wszystkie wiadomości, które od Was otrzymuję. Bez Was nie byłoby tego wszystkiego. Pozdrawiam również całą ekipę riprecenzje!

I gdyby kiedyś powróciła Namadine, to chciałabym, aby zgodziła się przeprowadzić wywiad. Dziękuję za rozmowę, było mi bardzo, bardzo miło!

Dziennikarka: Ja również dziękuję. Życzę samych sukcesów, pozdrawiam! ❤️

Wywiad przeprowadziła: xNoorshally
·
Korekty tekstu dokonała: Natalia_E_Fox

Zapraszam Was serdecznie na profil Sugardemononme, z którą wywiad właśnie przeczytaliście. Być może znajdziecie u niej coś dla siebie. To naprawdę mały gest, który z pewnością umili jej dzień!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro